Wrześniowa wycieczka zorganizowana przez Oddział PTT w Bielsku-Białej zgromadziła około 30 uczestników pod przewodnictwem Karoliny Barciszewskiej-Kozioł.
Naszą górską przygodę rozpoczęliśmy od zbiórki na dworcu PKS w Bielsku-Białej, skąd wyruszyliśmy w stronę Tatr.
Początkowo planowaliśmy zdobyć Jagnięcy Szczyt, jednak niekorzystne warunki pogodowe uniemożliwiły realizację tego celu. Zmieniliśmy więc trasę i wędrując z Tatr Wysokich przeszliśmy aż do Tatr Bielskich. To szczególnie ważne, bo była to pierwsza tegoroczna wyprawa bielskiego PTT właśnie w Tatry Bielskie.
Choć pogoda nie rozpieszczała, mieliśmy szczęście podziwiać piękną panoramę Tatr – z dobrze widocznym Jagnięcym Szczytem na czele. Na trasie odwiedziliśmy również dwa schroniska: pierwsze nad Zielonym Stawem Kieżmarskim i drugie schronisko Szarotka, które pozwoliły nam na chwilę odpoczynku i regenerację sił. Ciekawym dodatkiem było słyszane w oddali rykowisko.
Pomimo kapryśnej aury wyprawa okazała się niezwykle udana, pełna wrażeń i wspólnych górskich przeżyć.
Tomasz Krawczyk
Dla tych, co im mało i tych, co lubią przy kawie…
Piątek, 13:56… SMS: Co mówią Twoje prognozy? Na to ja, że ma padać, ale nie jakoś tragicznie i wysyłam screena z prognozą, po chwili odpowiedź, że zamiast Jagnięcego, to może biesiada… I tak można by było zakończyć tę wycieczkę, która jeszcze się nie rozpoczęła, ale co to byłby za organizator, który poddaje się przy pierwszej prognozowanej kropli deszczu. Czekamy.
Sobota, 8.00… SMS z prognozą, której byśmy nie chcieli widzieć, tu niestety nie pomogę, jestem qtylko jednym z uczestników wycieczki, którzy czekają z niecierpliwością na werdykt… a decyzja do łatwych nie należy, tak samo jak i my, łatwo się nie poddajemy i być może to przeważa na szali, a sam prezes wieszczy nam dzień bez burzy… no to ruszamy!
Zebrani, jak co niedzielę, na dworcu PKS w Bielsku-Białej, wsiadamy pośpiesznie, suchą nogą, do autokaru, aby z Żywca odebrać naszą przewodnik. Zanim jednak wyruszymy Jola, po trzykroć, sprawdza obecność i co kolejny raz, jak królik z kapelusza, pojawiają się kolejne osoby w autobusie. Dzisiaj nic nie idzie jak trzeba… Czy to przypadek? Czy ma się coś wydarzyć?
Ruszamy, głowa nawet dobrze nie przylgnęła w szczelinie między fotelami a już na pokładzie pojawia się dwoje nowych towarzyszy wycieczki oraz Karolcia… tylko dzisiaj jakaś niewyraźna, jakby pociągająca…, zakatarzona, jakby wracała z tygodniowej imprezy i to nie w górach. To chyba już pomału zaczyna o sobie dawać znać intensywny sezon, liczony w setkach kilometrów, spędzony z oddziałem PTT w Bielsku-Białej.
Układam głowę ponownie między fotelami licząc, że uda się złapać odrobinę snu, z nadzieją na lepszą prognozę.
Nawet nie wiem kiedy „jak Anioła głos…” budzi nas swoim: „Dzień dobry Kochani, budzimy się” nasza Karola… Przy tych słowach nawet najcięższe chmury za oknem nie robią wrażenia. Tymczasem „autobus” budzi się z letargu i po krótkiej pauzie w jeździe, zapakowani ponownie do niego, ruszamy w dalszą podróż. Tuż po przekroczeniu granicy dostajemy garść informacji od naszej Przewodnik, jaki jest plan na dziś (a wierzcie mi albo i nie, ale podjąć taką decyzję wcale nie było łatwo) i gdzie spędzimy resztę godzin…
Wstępny plan zakłada dotarcie, w miarę suchą nogą, do Schroniska przy Zielonym Stawie Kieżmarskim, a co dalej to zależy od pogody. Tymczasem naszym oczom ukazują się szczyty Tatr Wysokich oraz Tatr Bielskich, a Karolina ponownie z niezwykłą dbałością opisuje z nazwy każdy ze szczytów oraz w przejrzysty sposób opowiada którędy przebiegają szlaki. Trzeba wiedzieć, że dzisiaj będziemy się znajdować na pograniczu właśnie tych dwóch pasm.
W szybkim tempie docieramy do punktu wysiadki, ale za nim wyjdziemy, jeszcze prośba, aby pozostawić co cenniejsze rzeczy w autobusie, bo pogoda nie nastraja optymizmem. Temperatura ok. 15°C, parking Biela Voda, a przed nami około 2 godzin marszu do Chaty pri Zelenom Plese.
Ruszamy zwartą grupą, z nadzieją na polepszenie pogody. Mniej więcej, po niespełna kilometrze zatrzymujemy się, by spojrzeć na spowity w chmurach cel naszej wędrówki, Jagnięcy Szczyt oraz Małą i Wielką Świstówkę. Szeroką, utwardzaną drogą podążamy dalej, a co jakiś czas z chmur zaczepionych o szczyty, spadają na nas niewielkie krople, by z minuty na minutę zamienić się w rzęsisty deszcz. Szybkim ruchem zakładamy przeciwdeszczowe stroje, z nadzieją, że na coś pomogą. Deszcz nie daje za wygraną, kolejne konsultacje z prognozą i w zasadzie, to dalsze spoglądanie na nią nie ma sensu… Dzielnie pokonujemy kolejne kilometry, dochodząc do rozwidlenia, które w prawo prowadzi w Tatry Bielskie a w lewo w Tatry Wysokie z naszym celem na dziś, Jagnięcym Szczytem, po drodze ze Schroniskiem nad Zielonym Stawem Kieżmarskim.
Deszcz zmniejszył na mocy swoją uciążliwość, co pozwala na lekkie rozpłaszczenie się, by na pnącej się w górę drodze łatwiej pokonywać wzniesienie… Nie poddajemy się i pomimo zniechęcającej nas aury, podążamy za szlakiem. Zaczyna ponownie kropić, nie… poprawka… lać… W ruch idą palta, kurtki, parasole, nawet nasza Przewodnik schowana pod tak wielkim parasolem, że spokojnie z pięciu by się zmieściło…
Lecimy dalej, już niedaleko… by w strugach deszczu dojrzeć piękno Zielonego Stawu… I gdyby nie krople deszczu rozbijajace się o tafle stawu, moglibyśmy w nim dojrzeć odbicie Baranich Rogów czy też Czarnego i Kołowego Szczytu…
Wchodzimy do pięknie położonego schroniska, a z okien wyłania się nam widok niczym na lazurowe wybrzeże, pięknie jest! Pomimo deszczu, który cały czas usilnie próbuje pozbawić nas humoru, my, dzielni piechurzy, nie poddajemy się. Decyzja jednak zapaść musi, trawiona od piątku, wraz z kolejnymi prognozami. zostaje nam ona przekazana przez naszą Przewodnik: dzisiaj wyżej nie wyjdziemy. To jednak nie pozbawia nas optymizmu, gdyż nieważne gdzie, lecz z kim, a dziś kolejny dzień ze wspaniałą ekipą z PTT oddział Bielsko-Biała!
Po ogrzaniu, przebraniu w co kto jeszcze miał suchego, nacieszeniu oczu widokiem zza szyby na otaczające grzbiety i szczyty górskie, stajemy do wspólnego zdjęcia przy Zielonym Stawie. Ponieważ czasu mamy dzisiaj aż nadto, zapada decyzja, aby zmienić trasę wycieczki i udać się do Chaty Plesnivec, czyli Szarotka. Dzięki tej decyzji już dzisiaj będziemy mieli okazję być u podnóża Tatr Bielskich.
Kręta ścieżką docieramy do Chaty, gdzie zajmujemy całe główne pomieszczenie, a grający przy stole w karty gospodarze chyba się nie spodziewali takiego nagłego wypełnienia ich schroniska. Po chwili z menu znika jedna z proponowanych zup, a my ogrzewając się przy posiłku, wymieniamy się różnymi historiami i opowiadaniami, a czasu dziś mamy sporo.
Po około godzinie, ruszamy w kierunku parkingu, gdzie ma nas odebrać autokar. Deszcz nie ustaje, jednak nam to nie psuje nastroju. Wymieniamy się opiniami na temat peleryn i butów, kto ma ile wody a kto ma sucho w nich. Cóż byśmy zrobili bez i takiego doświadczenia? Góry uczą pokory – z nimi nie wygramy! Możemy mieć ze sobą każdy sprzęt, ale jedno jest najważniejsze – zdrowy rozsądek i umiejętność powiedzenia samemu/samej sobie, że to nie dziś zdobędziemy szczyt górski. Dzisiaj z pokorą schodzimy. Wszyscy przemoczeni, ale może z nowymi doświadczeniami na przyszłość.
Ostatnia godzina mija nam w karczmie przy lokalnym posiłku, chwili oddechu i ogrzaniu się. Wycieczka bez szczytu, lecz z pełną odpowiedzialnością poprowadzona przez Karolinę, która dzisiaj zmuszona była podejmować decyzje niełatwe, ale słuszne. I trzeba wiedzieć, że nie zawsze musi nam się to podobać, ale to na przewodnikach ciąży odpowiedzialność za grupę, a my będąc grupą, akceptujemy decyzje przewodnika prowadzącego wycieczkę.
Dziękujemy za ten wspólny czas spędzony na rozmowach w schroniskach oraz za bezpieczny powrót do domu. Do zobaczenia na szlaku, oby przy lepszej pogodzie i w najlepszym Towarzystwie z Oddziału PTT w Bielsku-Białej!
Łukasz Gierczyk












