Wysoka (Pieniny), Wielki Rogacz (Beskid Sądecki) – wycieczka górska – 27-28 września 2025 r.

Członkowie i sympatycy naszego Oddziału ze Skoczowa i okolic wędrują niebieskim szlakiem Tarnów – Wielki Rogacz. Zapraszamy do lektury relacji z przejścia czwartego i zarazem ostatniego odcinka szlaku:

Tak się jakoś ułożyło, że przez lipiec i sierpień nasza skoczowsko-bielska ekipa była w rozjazdach, na urlopach i gdzieś daleko, daleko za siódmą górą…
W weekend, 27-28 września 2025 r. udało nam się wyruszyć w Pieniny, aby znowu być na szlaku Tarnów – Wielki Rogacz. Tradycyjnie wyjechaliśmy ze Świętoszówki nad ranem, tym razem w dziesięć osób. Dołączyli do nas Kasia i Witek, którzy to realizowali ten sam szlak kilka lat wcześniej i pozostał im do zrealizowania odcinek Orlica – Wielki Rogacz.
W trzy samochody dotarliśmy wczesnym rankiem do Szczawnicy. Było pogodnie ale chłodno, powiedzmy rześko. Dobre warunki do górskiej wędrówki. Szczawnica o poranku tego dnia była jeszcze jakby we śnie. Było cichutko. Widzieliśmy pojedynczych turystów. Tylko szumiał sobie Dunajec, czekając na tratwy z flisakami.
Ruszyliśmy żwawym krokiem spod schroniska Orlica w las. Już na samym początku bardzo przydały nam się kije. Było po deszczu, a więc błotniście i ślisko. Po pierwszym podejściu weszliśmy na ładną polanę, gdzie rosło bardzo dużo krzewów tarniny. Tu wszyscy pstrykali pierwsze zdjęcia. Było bardzo przyjemnie i wesoło. Nie widzieliśmy się prawie dwa miesiące, toteż opowieści i żartów było co niemiara.
Kolejnym miejscem, które dosyć szybko zdobyliśmy był niepozorny szczyt Szafranówka (742 m). Przez pewien czas ponownie szliśmy lasem i polankami. W lesie widzieliśmy dużo grzybów. Były prawdziwki, podgrzybki i koźlarze. Nawet na skraju polanki zauważyłem wysyp maślaków. Jadąc samochodem w Pieniny przy drodze kręcili się grzybiarze z koszami pełnymi grzybów. W lesie również krążyli fani borowikowi i zajączków.
Na jednej z hal podziwialiśmy morze zimowitów. Był to przepiękny widok. Widziałem wcześniej te kwiaty, ale nigdy w takiej ilości. Przyszły nam na myśl skojarzenia z krokusami w Tatrach.
Po chwili przeszliśmy obok szlakowskazu z żółtym oznaczeniem. Prowadzi on ze Szlachtowej na Wysoki Wierch i miałem okazję nim wędrować na wschód słońca. Co jakiś czas widać było w oddali Tatry a bliżej Trzy Korony. Przerwy robiliśmy sobie częściej, ponieważ każdy chciał się delektować widokami. Słoneczko świeciło, a my sobie odpoczywaliśmy i zajadaliśmy. Dziewczyny tradycyjnie częstowały smakołykami, zaś koledzy częstowali czymś innym…
Zeszliśmy do schroniska pod Durbaszką. Zamówiłem sobie pierogi i kawkę, które były całkiem smaczne. Nieopodal schroniska pobekiwały owce i było to duże stado, pilnowały je owczarki podhalańskie.
Posileni obraliśmy kurs na Wysoką (1049 m). Szlak omija sam wierzchołek. My jednak skusiliśmy się oby ponownie odwiedzić najwyższy szczyt Pienin. Podejście nie było łatwe, gdyż tłok był niesamowity i było bardzo ślisko. Zrobiliśmy w tym tłumie kilka zdjęć i zeszliśmy bezpiecznie w dół.
I ponownie przez błotko do lasu… Prawie każdy z nas złapał zająca i lądował na tyłku ale humory dopisywały nam i pogoda także.
Było wczesne popołudnie a my dotarliśmy na przełęcz Rozdziele, która oddziela Pieniny od Beskidu Sądeckiego.
Na nocleg zeszliśmy do Jaworek, do agroturystyki Biała Woda.
Plecaki zostawiliśmy na kwaterze i polecieliśmy do pobliskiej karczmy. Obiadokolacja była wyborna. Wieczorem w czasie integracji wymienialiśmy się uwagami i spostrzeżeniami z sobotniej wędrówki. Było co opowiadać. Dziesięć osób przy jednym stole… Było co robić!
Rankiem zrobiliśmy w kuchni śniadanie i kawę i ustaliliśmy plan dnia. Słonko świeciło i zapowiadał się piękny dzień.
Gawędząc wesoło, szliśmy do Gromadzkiej Przełęczy. Tam zrobiliśmy postój i odpoczynek. Po chwili weszliśmy na sporą łąkę, aby podziwiać Pieniny i Tatry, choć te drugie po nieco zamglone.
Ostatni fragment szlaku jest mocno kamienisty i idziemy ostro pod górę. Jeeeest! Mamy to! udało się! Jesteśmy na mecie.
Z okolica dworca PKP w Tarnowie zawędrowaliśmy wszyscy cali i zdrowi na Wielki Rogacz w Beskidzie Sądeckim. Był to bardzo ciekawy, urozmaicony i piękny szlak, który przeszliśmy. Na każdym etapie tej wędrówki są miejsca piękne, które warto zobaczyć. Będziemy mieli co wspominać. Tyle godzin razem, tyle przeżyć i tyle radości.
Dziękuję Wam!

Łukasz Lasicz

grupa na końcu niebieskiego szlaku na szczycie Wielkiego Rogacza

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2025. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.