Rakuska Czuba (Tatry Wysokie, Słowacja) – wycieczka górska – 4 października 2025 r.

Sobota… dlaczego budzik dzwoni o tak nieprzyzwoitej porze?! Aha – przecież dziś jedziesz w Tatry! Morale natychmiast rosną, więc wstajesz bez bólu i z uśmiechem. Pędzisz na miejsce zbiórki, gdzie trwają rozkminy: czy Tatry „puszczą”? Czy uda się wejść na szczyt? A może dotrzemy tylko do schroniska? Albo trasa zostanie zmieniona? W końcu w Tatrach biało, śnieg już leży!
Pojawia się nutka niepewności – przecież plan był jasny: dziś Rakuska Czuba. Na szczęście raczki w plecaku są, więc nadzieja pozostaje. I tę nadzieję podtrzymuje przewodnik Grzegorz, jeszcze nic nie obiecuje, ale też nie komunikuje zmiany planów.
Rozkminy kończą się wraz z drzemką w autobusie. I tak dojeżdżamy na miejsce startu. Słońce zaczyna świecić. Jest dobrze! Słowo wstępu od Grzegorza i startujemy, prawie z takim impetem jak nawracał jeden kierowca 😉 pst nic więcej nie zdradzam, to nasza tajemnica.
Maszerujemy Doliną Białej Wody Kieżmarskiej, po drodze zmieniając pory roku z jesieni w zimę. Widok jarzębiny na tle ośnieżonych białych szczytów pozostanie w mojej głowie na długo. Przyjemna ścieżka nagle pokrywa się lodem, tempo zwalnia, trzeba iść czujnie, by nie wywinąć orła.
W końcu docieramy do jednego z najpiękniej położonych schronisk – Schroniska nad Zielonym Stawem Kieżmarskim. Przerwa, śniadanie, kilka zdjęć – i wciąż nadzieja, że pójdziemy dalej.
Grzegorz daje znak do wymarszu. Zanim ruszamy, jeszcze szybkie zapoznanie z otaczającymi nas szczytami: Jastrzębia Turnia, Baranie Rogi… I w drogę! Stopniowo nabieramy wysokości, aż docieramy pod Lendacki Żleb. Tam zakładamy raczki – i zaczyna się to, co górskie tygrysy lubią najbardziej: łańcuchy! Odcinek krótki, ale zawsze coś. W białej scenerii pniemy się w górę, aż w końcu stajemy na Rakuskim Przechodzie. Czas na zdjęcia i wygrzewanie się w pełnym słońcu – widoki bajkowe, cieplutko, czego chcieć więcej?
Po przerwie odbijamy w lewo i zdobywamy Rakuska Czubę 2038 mnpm. Kolejne sesje zdjęciowe – grupowe i indywidualne, omówienie panoramy i zachwyt nad ośnieżonymi Tatrami Bielskimi. W końcu pora na zejście. Schodzimy słynną Magistralą Tatrzańską w kierunku Starego Smokowca. Po drodze podziwiamy majestatyczną Łomnicę, liczymy turystów w wagonikach kolejki, obserwujemy ciekawskiego liska i czekamy, aż zbierze się cała grupa. Ostatni odcinek pokonujemy w dobrym tempie i docieramy do autokaru tuż przed zmrokiem.
Wszyscy szczęśliwi, to był naprawdę dobry dzień! 22 km w nogach, 1400 m przewyższenia. Tatry nas wpuściły i pokazały swoje piękno. Warto było nie tracić nadziei.
Dziękuję wszystkim za wspólne wędrowanie, górskie opowieści i dobre humory.
A przewodnikowi Grzegorzowi – jak zawsze – za pełen profesjonalizm i bezpieczne przejście trasy.

Martini

uczestnicy wycieczki na Rakuskiej Czubie

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2025. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.