Środa. A więc w góry. Wyjście z cyklu „Góry po pracy”. Choć i znalazł się ktoś, kto dopiero tego dnia do niej pójdzie. Pogoda? Chłodno, mokro i pochmurnie. Bez perspektyw na poprawę. Ale nikt nawet nie zadaje pytania: Czy idziemy? Czy odwołujemy? Na parking w Rzykach-Mydlarzach docieramy z lekkim opóźnienirem. Ot „godziny szczytu”. Już tu na nas czekają.
Na początku rusza 11 osób. Wśród nich kandydatki na przyszłych przewodników. Trzymamy kciuki za zdane egzaminy! Idziemy w las, po podmokłym terenie. A humory, jak zawsze, dopisują wszystkim obecnym. Po 20-30 minutach dogania nas kolejna uczestniczka. A zatem osób już jest 12. Nie straszna im pogarszająca się wraz z każdą minutą oraz ze zwiekszającą się wysokością, aura. Chwilka przerwy. Gdzie jest ciasto? Któryś z Łukaszy je ma. Ale który? Tajemnica.
I w drogę. Ku przełęczy Władysława Midowicza. Po drodze przyszłe kandydatki przechodzą „wstępny egzamin” oraz otrzymują cenne podpowiedzi od Prezesa. Na przełęczy spotykamy kolejnego uczestnika dzisiejszej wycieczki. Trzynaście. Tylu nas już jest. Po krótkiej dyskusji jednogłośnie podejmujemy decyzję o rezygnacji z wejścia na Leskowiec. Możliwość dogłębnej analizy chmur, składu chemicznego deszczu oraz oglądaniu panoramy w naszych wyobraźniach zamieniamy na czas spędzony wspólnie przy stole w schronisku, do którego docieramy po kilku minutach.
Łączymy stoły w jeden „wielki”. A na nim lądują ciasta i ciasteczka. Coś na słodko, coś na słono. I w końcu na salony wchodzi „On”. Gwiazda dzisiejszej wyprawy – Żurek. Na bogato. Z kiełbasą, z jajkiem. Przepyszny. Przygotowany przez gospodynię schroniska. Za co bardzo, bardzo dziękujemy.
I pojawia się także kolejna uczestniczka dzisiejszej wędrówki – Magda. Zatem 14 ochotników dotarło do schroniska. Trwają rozmowy o wszystkim i o niczym. Raczej mniej poważne. Na wesoło. Pada pytanie: „Kto nie spał z Łukaszem?” Ale o którego chodzi? – kto był ten wie…
W końcu pora wyruszyć w drogę powrotną. Wszakże jeden z uczestników musi iść jeszcze do pracy. Żegnamy się z dwiema paniami. 12 zostało. 12? Liczymy. 11. Hm. Gdzie? Kiedy? Jak? Wyprawa poszukiwawcza wyrusza: 2xŁ. Zguba po kilku minutach się znajduje, wychodząc na przeciw „Sekcji poszukiwawczej”. Wracać mamy Szlakiem Białych Serduszek. Ale gdzie on? Nie ma. Zapada decyzja: idziemy przez Groń Jana Pawła II. W drodze na szczyt zmieniamy zdanie: jednak wracamy śladami „Serduszek”. Hura! Udaje się odnaleźć szlak. Nocą, w chmurach, przy świetle czołówek. I maszerujemy, powoli wytracając wysokość. Po ok. godzinie docieramy do naszego punktu startowego.
Było miło, było wesoło. W górach zawsze jest cudownie. Podziękowania dla wszystkich Uczestników. I do następnego!!!
Łukasz Zimny

nasza grupa w schronisku










