Pomimo porannej mżawki w ciepły, niedzielny poranek, 28 czerwca 2015 roku, na dolnej płycie dworca PKS w Bielsku-Białej zjawiło się trzynaście osób, by kontynuować wędrówkę Małym Szlakiem Beskidzkim. Planowana trasa wiodła czerwonym szlakiem przez Potrójną, znaną także jako Czarny Groń, Łamaną Skałę, Smrekowicę, Leskowiec i Groń Jana Pawła II, czyli Jaworzynę, by zakończyć się w Krzeszowie.
O 7:00 rano senna grupa wyruszyła busem, by godzinę później wysiąść w deszczu na Przełęczy Kocierskiej. Choć według prognoz miało padać cały dzień, to wkrótce przestało. Rozpadało się ponownie dopiero wtedy, gdy wszyscy byli już w schronisku Leskowiec, ale deszczowy incydent nie trwał zbyt długo. Pogoda nie dawała jednak za wygraną – lunęło, gdy uczestnicy zebrali się koło busa na parkingu w Krzeszowie. Słowem, pogoda jak na zamówienie.
Szkoda jedynie pięknych widoków, jakie można podziwiać na tej trasie w słoneczne dni – skryła je gruba warstwa malowniczych mgieł i niskich chmur w różnych odcieniach bieli i szarości. Pokonanie trasy zajęło uczestnikom wycieczki siedem godzin, z czego co najmniej dwie upłynęły w Chatce Ani i Rafała na Potrójnej i schronisku PTTK Leskowiec na Groniu Jana Pawła II, w którym kuchnia serwuje naprawdę duże porcje grochówki, bigosu i innych dań.
W Krzeszowie kolekcjonerzy pieczątek w książeczkach GOT mieli rzadką okazję potwierdzenia faktu ukończenia trasy w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej. Chcąc, nie chcąc, wycieczkę trzeba podsumować banalnym stwierdzeniem, że niezależnie od pogody Beskid Mały to wyjątkowo urokliwe pasmo górskie. Pod warunkiem, rzecz jasna, że nie pada. Jak bowiem stwierdzono w czasie jednej z filozoficznych pogawędek, jakimi urozmaicano sobie marsz przez łąki, hale, lasy i przełęcze, choć góry w deszczu są piękne, to deszcz w górach już niekoniecznie.
(k)
.