Mimo bardzo wczesnej pory i niedzielnych ograniczeń komunikacyjnych o 4:55 uczestnicy wycieczki siedzą w autokarach. Jeszcze rutynowe sprawdzenie list obecności i o 5:00 ruszamy na kolejną wycieczkę organizowaną przez Oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w Bielsku-Białej. Dzięki uzyskanemu dofinansowaniu z Urzędu Miejskiego opłata wnoszona przez Uczestników jest niewysoka. W połączeniu z atrakcyjnym, rzadko uczęszczanym szlakiem tatrzańskim (na terenie Słowacji) zainteresowanie wycieczką przeszło oczekiwania Organizatorów. Wyjechały nas 2 pełne autokary (ponad 100 Uczestników!), a z listy rezerwowej można by było skompletować kolejny.
Wyjeżdżamy przy zachmurzonym niebie i w okolicach Korbielowa łapie nasz pierwszy przelotny deszczyk. Tegoroczną nowością na przejściu granicznym w Korbielowie jest kierdel owiec z zagrodą przy samym parkingu. Mimo mżawki baca dzielnie stał pośród swoich owieczek, a mądrzy czworonożni „pomocnicy” schowali się w suchych miejscach pod wiatami.
Trzygodzinna podróż minęła nam bardzo szybko. Słuchaliśmy ciekawych informacji Przewodnika o historii i walorach turystycznych mijanych okolic oraz dosypialiśmy zarwaną noc.
Kilka minut przed 8-mą zbieramy się przed tablicami TANAP (słowacka część Tatrzańskiego Parku Narodowego) na Przełęczy Wyżniej Huciańskiej (940 m n.p.m.) na drodze za Zubercem. W opisach wycieczek miejsce to jest opisywane jako Przystanek autobusowy Huty lub Leśniczówka pod Białą Skałą (Horáreň Pod Bielou Skalou). Kilka informacji od Przewodników, pamiątkowe zdjęcie grupowe i raźno ruszamy w las za czerwonym szlakiem. Szlak prowadzi ostro w górę, a po nocnym deszczu gliniaste podłoże jest bardzo śliskie. Mijane tabliczki z oznaczeniem aktualnie mijanej wysokości nad poziom morza (n.p.m.), ustawione co 100 m w pionie, niektórym dodają energii a innych pozbawiają sił. Jest trochę narzekania, ale nie ma odwrotu, bo autokary pojechały na drugi koniec dzisiejszej drogi. Las kończy się na wysokości ok. 1300 m n.p.m., tuż przed Białą Skałą (Biela skala). Jest słonecznie, dobra widoczność na okoliczne miejscowości oraz doliny pod nami i pięknie ukwiecone polany (hale). Humory znacznie się poprawiają, a fotoamatorzy uganiają się za przepięknymi kwiatkami, których jest tutaj, na wapiennym podłożu, mnóstwo. Najwięcej zachwytu wzbudza, królujący wokół żółty przelot alpejski. Podobno trujący!
W oddali pojawia się grzbiet Siwego Wierchu ze szczytem na wysokości 1805 m n.p.m.. Wchodzimy na główną grań Tatr, najdalej wysuniętą na zachód. Z uwagi na budowę geologiczną (dolomity płaszczowiny choczańskiej) Siwy Wierch różni się bardzo od otoczenia. Można powiedzieć, że Pasmo Tatrzańskie składa się z Tatr Bielskich, Wysokich, Zachodnich oraz grupy Siwego Wierchu.
Od wysokości ok. 1400 m n.p.m. zaczyna się najbardziej atrakcyjna część naszej wycieczki. Wchodzimy w skalny labirynt (określany tez jako skalne miasto) przypominający trochę fragmenty krajobrazu Jury Krakowsko-Częstochowskiej, a najbardziej Dolomity. Są to Rzędowe Skały (Radové skaly). Jest to najbardziej atrakcyjna, zarówno krajobrazowo jak i wspinaczkowo część wycieczki. Występujące formy skalne i strome urwiska robią wrażenie. Przed dotarciem do szczytu przechodzimy przez dwa trudniejsze podejścia ubezpieczone łańcuchami.
Zachwyty nad pięknem krajobrazu studzi trochę psująca się pogoda. Nadciągają ciemne chmury, wierzchołek ginie we mgle i zaczyna lekko padać. Kropelki zamieniają się w śnieżną kaszkę. Tak dla przypomnienia, że właśnie rozpoczyna się lato! Szczęśliwie po kilku minutach przebija się słoneczko i na szczycie mamy przepiękną panoramę.
Ze szczytu otwiera się widok na grań słowackich Tatr Zachodnich — Salatyn (2048 m n.p.m.), Pahoł (2167 m n.p.m.) i Banówkę (2178 m n.p.m.), oraz wyłaniający się w oddali Baraniec (2185 m n.p.m.).
Ledwie zdążyliśmy się posilić na szczycie, a już nadciągają chmury i zaczyna kropić. Czas więc iść dalej. Schodzimy zielonym szlakiem przez Ostrą (1764 m n.p.m.) do Przełączy Przeduwrocie (Przedúvracie) i dalej szlakiem niebieskim przez schronisko Chata pod Náružim do parkingu w miejscowości Jalovec – Bobrovecka Vapenica.
Przed krótkotrwałą ulewą chronimy się w wiacie przed schroniskiem. Temperatura spada do 5 – 6 0C, ale szczęśliwie po kilku minutach przebija się słońce i powracają letnie temperatury.
Schodząc warto było spojrzeć z balkonu skalnego na rozciągającą się kilkaset metrów poniżej dolinę zakończoną Liptowskim Morzem (Liptovská Mara), które jest największym jeziorem zaporowym na Słowacji. Na skale przed balkonem (nie ubezpieczonym!) sosna bardzo przypominająca naszą na Sokolicy w Pieninach.
Przed samym parkingiem kościółek/ kapliczka otoczona stacjami drogi krzyżowej.
O godzinie 16-tej wszyscy w dobrych humorach wsiadamy do autokarów, aby po 3 godzinach pożegnać się w Bielsku.
Podsumowując: Zobaczyliśmy przepiękny szlak tatrzański, z wyjątkowym krajobrazem skalnym, który na długo pozostanie w pamięci. Na własnej skórze doświadczyliśmy powiedzenia, że w górach należy być przygotowanym na każdą pogodę niezależnie od pory roku. Mieliśmy jesień, wiosnę, trochę zimy i lato.
Do zobaczenia na szlaku!
AZ
.