Zadziele, piękna wioska, która istniała, miała swoją bogatą historię, żyła spokojnie i pracowicie, tak zwyczajnie i tak rodzinnie. Nie ma jej. W 1966 roku zalały ją wody rzeki Soły tworząc Jezioro Żywieckie.
Kto z nas obecnych słyszał nazwę Stary Żywiec albo Zadziele? Kto z nas pamięta ciężkie i bolesne lata, które przeżyli mieszkańcy Zadziela, Starego Żywca, części Zarzecza i Pietrzykowic? Wtedy to z trudem odbudowywane po wojnie domy i gospodarstwa trzeba było opuścić i zostawić do wyburzenia, a życie układać i budować od nowa.
„Zadziele – piękna wioska, wszystko miała, zakłady, krawiec, kompletnie nie trzeba było nic, w pierniki gospodarzy, ludzie się zgadzali i blisko do miasta. Józefa i Stanisław Słonka”. Dalej czytamy: „Słowa te są wspomnieniem moich dziadków o miejscu, w którym się urodzili i wychowywali – o Zadzielu.”
Tak zaczyna się książka pt. „Zadziele piękna wioska” wydana w Żywcu w 2012 r. Autorem tego niezwykłego opracowania jest Robert Słonka, kolega z naszego Oddziału PTT w Bielsku-Białej, który poświęcił nam dzisiejszy wieczór prowadząc prelekcję i prezentację swojej książki.
Jakże ciekawa jest opowieść dorosłego wnuka o swoich dziadkach i pradziadkach, o bliższej i dalszej rodzinie, o sąsiadach, o całej społeczności Zadziela i ich codziennym dawnym życiu wśród gór beskidzkich obok Żywca.
Patrząc dzisiaj na taflę spokojnej wody Jeziora Żywieckiego, w którym odbijają się jak w lustrze pobliskie góry Beskidów, a także miasto Żywiec, nie zapominajmy, że pod jej wodą ukryła się historia Zadziela, Starego Żywca i części Zarzecza. Tę historię odkrył i co najważniejsze spisał, poświęcając temu wiele pracy , czasu i trudu, a przede wszystkim serca nasz dzisiejszy prelegent.
Rzetelne i historyczne opracowanie losów rodziny Roberta Słonki i mieszkańców Zadziela nie pozwoli teraz zapomnieć o tej miejscowości, została bowiem ocalona pamięć o miejscu, które zniknęło z mapy, bo zalała go woda. W książce Roberta Słonki czytamy: „Rodziny z Zadziela zostały przesiedlone do innych wsi i miejscowości powiatu żywieckiego. Wieloletnia społeczność zadzielska przestała istnieć. Rody, które żyły ze sobą od wieków, zdziesiątkowane przez wojnę ostatecznie zostały od siebie oddalone nakazami administracyjnymi, zamieszkały w około 40 innych miejscowościach. Na dnie jeziora spoczęły ruiny domów, zakładów i przydomowych gospodarstw”.
Warto nie tylko przeczytać tę książkę, ale również warto spojrzeć na zdjęcia cudem ocalone od zapomnienia, od zniszczeń wojennych i ogromnej powodzi w 1958 roku. Warto przed każdym z nich zatrzymać się na chwilę i zadumać się nad tym wszystkim, co składało się na zwykłe codzienne życie mieszkańców zalanych później terenów.
Każde zdjęcie zawiera w sobie historyczne bogactwo i ma też wiele do opowiedzenia nam, żyjącym tu i teraz. Wymienię szczególnie wymowne i wzruszające dwa zdjęcia. Pierwsze z nich to radosne zdjęcie, przedstawiające gości weselnych przed restauracją p. Michała Siwka, na którym, na szczęście, ktoś napisał: „Zadziele, 5.II. 1929 r.” Jaka zbieżność dat – to zdjęcie bowiem oglądamy dokładnie 84 lata później… też piątego lutego! Z kolei drugie zdjęcie, pełne zadumy i nostalgii przedstawia budowę zbiornika wodnego i mieszkańców stojących w miejscu wyburzonego domu rodzinnego w Zadzielu. Mieszkańcy stoją i patrzą, i z pewnością czują w sercu ogromny żal, że coś tu, dokładnie w tym miejscu skończyło się na zawsze…
Myślę, że liczni uczestnicy tego tradycyjnego wtorkowego spotkania w siedzibie Oddziału PTT w Bielsku-Białej wrócili dzisiaj do swoich domów bogatsi duchem i to podwójnie!
Bo z jednej strony dowiedzieliśmy się czegoś nowego, mianowicie historii o pięknej wiosce nam dotychczas nieznanej, a z drugiej poznaliśmy niezwykły sposób okazania wdzięczności wnuka swoim dziadkom. „Słuchałem opowieści dziadka Stasia i babci Józi notując ich słowa, aby ocalić od zapomnienia jakże ważne dzieje naszej rodziny oraz świat przedwojennego Zadziela”. W innym miejscu autor książki pisze: „Bezpośrednim impulsem, który skłonił mnie do opracowania tego tematu była 70-rocznica wspólnego pożycia moich dziadków.” Jak widać, jest to wyjątkowy i piękny dar serca na tak wielki jubileusz.
Na koniec tego opisu dodam jeszcze moje osobiste skromne wspomnienie, związane z zaginionymi wioskami. Otóż jadąc bardzo, bardzo, bardzo dawno temu pociągiem do rodziny, usłyszałam z ust taty słowa, które brzmiały mniej więcej tak: „To wszystko będzie zalane, tu będzie wielkie morze”. Tata wskazał ręką to miejsce. Gdybym wtenczas bardziej rozumiała te słowa, przyjrzałabym się tym terenom dokładniej, aby możliwie jak najdłużej zachować ich obraz w pamięci. Ale pociąg niestety jechał dosyć szybko, a obraz wiosek, który miałabym na dłużej zapamiętać zniknął gdzieś w oddali…i później pod wodą…
CS
.