W niedzielny poranek, o bardzo jak na wyjazd w Tatry przyzwoitej porze, bo przeszło 2 godziny po wschodzie słońca obraliśmy kierunek Zakopane. Z przewodnikiem tatrzańskim Janem Nogasiem wybrała się kameralna 20-osobowa grupa. Dla niektórych był to ciąg dalszy sobotniej przygody z Tatrami, bo poprzedniego dnia zaliczyli Czerwone Wierchy.
W Zakopanem w scenerii błękitnego nieba i w mocno przygrzewającym słońcu wyruszyliśmy na trasę z Toporowej Cyhrli, zielono-czerwonym szlakiem. Przed wejściem do parku, pod kasą TPN było nam miło spotkać miejscową poetkę, panią Teresę Bachleda-Kominek. Ruszyliśmy po drewnianych schodach powoli nabierając wysokości, by na rozstaju szlaków na Hali Kopieniec odbić już tylko za zielonymi znakami w prawo. Schody zamieniliśmy na kamieniste podłoże, ciesząc się w tego, że jest sucho i nie trzeba uważać na wyślizgane kamienie. Szybko dotarliśmy do Polany Kopieniec, gdzie tych którzy lubią wiedzieć „A ile jeszcze?”, tabliczka informuje, że do szczytu pozostało 20 minut. Odbiliśmy w prawo na kamienne schody i coraz szybciej zaczęliśmy nabierać wysokości, pozostawiając coraz niżej rząd zabytkowych szałasów na Polanie Kopieniec, a jednocześnie podziwiając coraz rozleglejszą panoramę. Pod samym szczytem spotkaliśmy schodzących już dwoje naszych członków: Cecylię i Zbyszka. Bardzo miło nam było, że postanowili z nami zawrócić, żeby na pamiątkowym zdjęciu z banerem PTT uwiecznić to spotkanie i wspólny pobyt w tym samym miejscu, o tym samym czasie. Nie byliśmy jedyną grupą na szczycie, a wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że w tym czasie skały Wielkiego Kopieńca przeżywały istne oblężenie kilku grup. Tu też pogoda zaczęła się zmieniać. Słoneczko dało nam odpocząć od swojego żaru, a coraz gęstsze chmury na południu zaczęły przypominać o zapowiadanych na popołudnie opadach. Podziwiając rozległą panoramę i szukając wzrokiem kolejnych szczytów wskazywanych przez Janka, aż żal było schodzić w dół. Zeszliśmy przeciwną ścianą, krócej i stromiej, ale bezpiecznie, bo pogoda nadal nam sprzyjała. Na dole szybki spacer na przełaj wzdłuż polany i dalej za zielonymi znakami ruszyliśmy w kierunku Olczyskiej Polany. Tu przy Olczyskim Potoku rozgościliśmy się na dłużej, ale komu w drogę, temu czas, szczególnie gdy do zdobycia jest jeszcze drugi szczyt. Kolor szlaku zmieniliśmy na żółty i posileni drugim śniadaniem żwawo ruszyliśmy na Nosalową Przełęcz. Stąd jeszcze tylko 100 metrów przewyższenia w kierunku Nosala. Tu już nie spieszyło nam się do spektakularnych widoków, ale każdy pewnie cały czas miał gdzieś z tyłu głowy myśl, żeby zdążyć wejść na szczyt i zejść do Kuźnic przed ewentualnym deszczem. Janek podzielił się jeszcze z nami na szczycie kolejną dawką swojej ogromnej wiedzy i zaczęliśmy schodzić do wodospadu na Bystrej. Dla niektórych właśnie to zejście było najtrudniejszą częścią tej łatwej i przyjemnej wycieczki reglową częścią Tatr Zachodnich. W Kuźnicach tradycyjnie już chyba przed odjazdem, bez umawiania wszyscy spotykamy się w Barze Mlecznym przy rondzie Jana Pawła II. Odkąd pamiętam, tu zawsze można zjeść smaczny posiłek i uzupełnić elektrolity. Z Zakopanego wyjechaliśmy nieco przed czasem, a zapowiadany deszcz do końca nas oszczędził.
Podziękowania dla Janka za kolejną bardzo udaną wycieczkę i ciekawe, wyczerpujące opowieści.
GŻ