Broumovske Steny (Góry Stołowe, Czechy) – wycieczka górska – 11-12 października 2025 r.

Jesienny weekend 11-12 października br. stał się okazją do wspólnego odkrywania czeskich Gór Stołowych, a konkretnie malowniczego pasma Broumovske Steny.
Obszar ten znajduje się po sąsiedzku z Kotliną Kłodzką, po jej północno-zachodniej stronie, pomiędzy czeskimi miastami Broumov i Police nad Metuji. Bardziej znane i odwiedzane są Adrspasko-teplicke skaly, leżące w zachodniej części Broumovskiej vrchoviny, jednak nasza destynacja również potrafiła oczarować i zachwycać.
Poranna sobotnia zbiórka o godzinie 05.00 rano, liczenie uczestników, załadunek do ciasno-busa i ruszamy w drogę. Po około 5 godzinach stawiamy się na parkingu startowym w miejscowości Machov, skąd wyruszamy pod przewodnictwem Wojciecha Biłko odkrywać nowe miejsca.
Trasa wiodła żółtym szlakiem doliną na Signál-Soví hrádek – sów nie stwierdziliśmy, musiały zostać wypłoszone naszymi wokalnymi oznakami ekscytacji, pierwszą rozbudowaną formacją skalną, przypominającą zamczysko nawet z własną skalną bramą. Dalej żółtym wśród mniejszych i większych form skalnych, o zróżnicowanej fakturze skały, pokrytych porostami i mchami, dyskutując nad trafnością nazewnictwa (przecież to kot, a nie wielbłąd!) docieramy na Božanovský Špičák 781 m n.p.m.
Po drodze kilka odejść w bok na vyhlidki, czyli punkty widokowe, zejścia w górę, podejścia w dół, slalomy pomiędzy ogromnymi głazami doprowadzają nas przez Pánův kříž do potężnej ściany skalnej z wielką wnęką Čertovo sedlo (nomen omen, o kształcie gór), gdzie robimy zdjęcie oddziałowe z banerami. Strome podejście na grzbiet z kulminacją Koruny 772 m n.p.m., z zapierającym dech w piersiach punktem widokowym wynoszącym się około 250-300 metrów ponad równiną w dole. Stamtąd, podążamy znowu wśród skał, głazów nieraz przeczącym swym ulokowaniem prawom grawitacji, w kierunku Kamiennej Bramy na masywie Velká kupa 713 m n.p.m. Grupa się rozciąga, słychać tylko cyk, cyk, cyk – chodzi oczywiście o migawki aparatów fotograficznych. Ostatni odcinek do ciasno-busa mija wśród żartów o schodzeniu na parking Slavný, podchodząc do góry przez dzikie ostępy Zaječí rokle.
Obiadokolację i nocleg mamy w Kudowie Zdroju, po zakwaterowaniu w klimatycznym poniemieckim budynku, jest czas na spacer po miejscowości uzdrowiskowej, przez główny deptak do pijalni wód, posmakowanie wody z otwartego zdroju K200, a nawet zajrzenie (przez okna) na dancing w centrum opisany jako „parkietoterapia”. Ponieważ okazało się, iż w naszym szacownym gronie jest dwoje solenizantów Sylwia i Łukasz to nie zabrakło również kameralnego „pokój-party” skąd gromkie „Stooo laaaattt…” niosło się aż na czeską stronę.
Niedziela przyniosła nam korektę planów – zamiast obleganego Szczelińca jedziemy na mniej znany Ostaš, podręcznikową górę stołową oraz leżące u podnóża Kočičí skály, tuż obok miasta Police nad Metují. To był strzał w dziesiątkę, za co jesteśmy ogromnie wdzięczni przewodnikowi, że znalazł i umożliwił nam dosłownie odkrywać to skalne miasto, pełne labiryntów, zakamarków, tajemnych przejść, a nawet historycznych kryjówek i miejsc modlitwy protestanckich Českých bratří z XVII wieku.
Głodni dalszego odkrywania fascynujących przyrodniczo miejsc, podjeżdżamy kawałek do Hlavňova i kontynuujemy wędrówkę grzbietem Broumovskich ścian. Pogoda bezdeszczowa z zerkającym na nas co jakiś czas słoneczkiem zza chmurek wydaje się być zamówiona „w cenie wycieczki”. Po drodze mijamy skalne wieże, skalne grzybki i potężne ściany (też skalne) osiągając widokowe Sępie gniazdo 702 m n.p.m. Równie widowiskowe jest pobliskie Skalní divadlo, czyli teatr skalny gdzie scenę stanowi dolina otoczona potężnymi palczastymi formacjami skalnymi.
Ciekawą widokową odmianę stanowi XVIII wieczna barokowa kaplica Matki Bożej Śnieżnej na górze Hvězda, natomiast pobliska Chata Hvězda swą nietypową architekturą z pentagramem w okienku szczytowym, mogłaby stanowić miejsce akcji czeskiego horroru klasy B. Z tego miejsca idziemy niebieskim szlakiem znowu pośród skał rozrzuconych po lesie: góra, dół, w prawo, zejściem w szczelinę i w lewo, ślisko na błotku, ale ustał zawodnik. W takich okolicznościach docieramy do ostatniej kulminacji skalnej – na Pannę 686 m n.p.m. Ostatni etap pomykamy chyżo zachęcani wizją nawodnienia w restauracji przy parkingu. So-Ne Zavřeno. Pozostaje pogłaskać przyrestauracyjne koty, zaczekać na busa i wracać do domu.
Osobiście cieszę się niezmiernie, że wielodniowe wyjazdy powracają na grafik naszego oddziału PTT. Brakowało tego przez parę lat, ponieważ takie 2 lub 3 dniowe wspólne wędrowanie mocno integruje uczestników, pozwala odkryć dalsze destynacje i jest po prostu sympatycznie spędzić czas dłużej niż tylko jeden dzień „w dobrym Towarzystwie”. Ogromne podziękowania należą się naszemu przewodnikowi Wojciechowi Biłko za pomysł i wybór tras, znakomitą organizację (w tym pogody) i życzliwość. Ekipo dziękuję również, do zobaczenia znowu!

Paweł Bartoszek

nasza grupa pod wielką ścianą

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2025. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.