„Szwajcaria – Alpy Berneńskie” – prelekcja Aliny Szczotki – 26 marca 2013 r.

Jedni robią wielkie sprzątanie, bo święta Wielkanocne tuż, tuż. Drudzy siedzą pod piecem i grzeją się, bo zima jeszcze daje im porządnie w kość (nam też!). Jeszcze inni wyczekują przed telewizorem transmisji z meczu ostatniej szansy na wyjazd do Brazylii, meczu Polska – San Marino. My natomiast, członkowie, sympatycy PTT i goście, wybraliśmy jeszcze coś innego. Przyszliśmy na prelekcję, której sam tytuł: „Szwajcaria – Alpy Berneńskie” był mocnym magnesem przyciągającym miłośników podróży i turystycznej przygody. A takich było dzisiaj wielu, bowiem salka PTT w Bielsku-Białej wypełniona była po brzegi.
Alina Szczotka uczestniczyła w wycieczce do Szwajcarii z biurem turystycznym z Bydgoszczy. Od tego wyjazdu minęło sześć lat. Dużo i mało. Jej piękne zdjęcia specjalnie wybrane i „odkurzone” na dzisiejszy pokaz jakby ożyły, a ciekawy komentarz dodany do każdego z nich pozwolił nam chociaż w części przeżyć tę interesującą i atrakcyjną wycieczkę sprzed lat.
Ruszyliśmy więc w drogę, by zobaczyć wszystkie te atrakcje mniej więcej po kolei. Wtedy było to 10 dni zwiedzania, dzisiaj natomiast mieliśmy zaledwie półtorej godziny słuchania, oglądania, przeżywania… Przyznaję, że nie zmrużyliśmy oka ani przez moment, bo było to wręcz niemożliwe przy tak ciekawie przygotowanej prelekcji.
Początek tej drogi prowadził nas przez Niemcy. W Bawarii odwiedziliśmy Marktl am Inn, czyli miejsce urodzenia papieża Benedykta XVI oraz Altötting, które słynie z Sanktuarium Maryjnego. Dalej było Mainau, czyli wyspa pełna kwiatów i pomysłowych figur kwiatowych oraz objazd w okolicy Bodensee.
W Szwajcarii jakby na powitanie, miejscowość Stein am Rhein zachwyciła nas piękną Starówką z ciekawymi malowidłami, a potem zrobiły to samo słynne wodospady na Renie w miejscowości Neuhausen am Rheinfall. Wodospady mają około 150 m szerokości i 23 m wysokości. W środku wodospadów skały, można było z jednej z nich spoglądać na burzliwą wodę. Mieliśmy też możliwość przypłynąć tu statkiem. To miejsce zrobiło na nas jeszcze raz duże wrażenie pod koniec prelekcji, gdy zobaczyliśmy dwa filmiki nagrane na żywo przy tych wodospadach.
Kolej na miejscowość Appenzel i fabrykę serów, szwajcarskich serów, a jakże! Później Sanktuarium Czarnej Madonny w Einsideln, miejsce znane z pielgrzymek, coś jak nasza Częstochowa, a potem Lucerna nad Jeziorem Czterech Kantonów ze słynnymi zabytkowymi mostami: Kaplicowym i Młyńskim (nie tylko, bo miasto jest pełne różnych zabytków).
Dobrze, że jedno z miejsc zakwaterowania naszej wycieczki było w pięknej miejscowości Kerns. W otoczeniu gór spędziliśmy tu 3 noce. Stąd mogliśmy się szybko przedostać w różne miejsca, w góry i do stolicy.
No i wreszcie dojechaliśmy do niewielkiej miejscowości Grindelwald położonej na wysokości 1034 m n.p.m. To szczególne miejsce można by nazwać perełką szwajcarską. Miejscowość otoczona jest zielonymi łąkami, nad nimi zaś stoją potężne i wielkie szczyty, przysypane jakby wczoraj świeżym, bielutkim śniegiem, mające proste i wielkie ściany, atrakcyjne do wspinania…
Kiedy zobaczyliśmy te czterotysięczniki w Masywie Wielkiej Trójki: Eiger (3970 m n.p.m.), Mönch (4107 m n.p.m.) i Jungfrau (4158 m n.p.m.), kiedy znaleźliśmy się dzięki kolejce zębatej tam, wysoko na Przełęczy Jungfraujoch między szczytami Mönch i Jungfrau, kiedy wspomniane szczyty alpejskie znalazły się tak blisko nas jakby w zasięgu ręki, kiedy zobaczyliśmy z góry najdłuższy w Europie lodowiec Aletsch liczący 23 km, kiedy po prostu byliśmy tam, wysoko w górach spacerując w lodowych tunelach pełnych różnych atrakcji, po tarasach widokowych i ścieżkach turystycznych, wtedy… wtedy…zapomnieliśmy o wszelkich życiowych niedogodnościach chłonąc widoki zapierające dech w piersiach… wtedy naprawdę „byliśmy” w tych górach, o których marzy niejeden alpinista i zwykły turysta. Warto też dodać, że lodowiec Aletsch i Jungfraujouch wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zasłużyły na to!
Kolejka zbudowana została w latach 1894-1912. Jak na tamte czasy była prawdziwym cudem techniki i majstersztykiem. Dziś cieszy wielkie rzesze turystów z całego świata, w tym nas, prawdziwych i wirtualnych wycieczkowiczów z Polski. A oto trasa naszego przejazdu: z Grindelwald pojechaliśmy kolejką otwartym terenem do Kleine Scheidegg. To tutaj spotykają się trzy linie kolejki, a więc czekała nas obowiązkowa przesiadka. W Kleine Scheidegg przesiedliśmy się do kolejki zębatej, którą niewielki odcinek przejechaliśmy otwartym terenem. Następnie kolejka wjechała do tunelu wydrążonego w skałach Eigeru i sąsiedniego Mönch i po około ośmiu kilometrach dojechała do Przełęczy Jungfraujoch (3454 m n.p.m). Ten odcinek od Scheidegg aż do Przełęczy miał swoją atrakcję w postaci dwóch okien widokowych: Eigerwand (2865 m n.p.m) i Eismeer (31360 m n.p.m). Tunel kończył się stacją kolejową też wykutą w skale. Dwie windy pomagały nam wydostać się spod skał na zewnątrz na tarasy widokowe. Mniejsza, z lewej strony wyjeżdżała na Plateau, większa na Sphinx. To właśnie tu, na wysokości 3571 m n.p.m. znajduje się Stacja Badawczo-Meteorologiczna najwyżej położona w Europie. Powrót mieliśmy najpierw do Scheidegg, a następnie przesiedliśmy się do kolejki jadącej w kierunku Lauterbrunnen. Ta miejscowość znana jest z ogromnych i licznych wodospadów. Tego miejsca też nie wolno nam było pominąć!
Po tych niezwykłych, górskich przeżyciach, kolejnego dnia autokar dowiózł nas do stolicy Szwajcarii, do Berna. Tu zobaczyliśmy w ogromnym skrócie to, co najważniejsze, w tym między innymi ratusz, katedrę, parlament, wieżę zegarową przypominającą o szwajcarskich zegarkach, pomnik pocztowców i filatelistów itd.
Dalsza droga poprowadziła nas przez słynną Przełęcz Św. Gotarda (2108 m n.p.m) do miejscowość Belizone z trzema zamkami i średniowiecznymi budowlami warownymi, należącymi do listy światowego dziedzictwa UNESCO. Dalej odwiedziliśmy miasto Locarno nad jeziorem Maggiore, na którym znajduje się szereg wysp, m.in. Wyspy Borromee znane jako trzy wyspy.
Przejazd przez Przełęcz św. Bernarda i dalej kierunek wzdłuż granicy Austrii i Lichtensteinu wskazywał na kończącą się naszą przygodę. Zanim to jednak nastąpiło, skusiliśmy się na to, aby zatrzymać się choć na chwilę na pięknej Starówce w Monachium, a potem na nocleg w znajomym nam Altötting. Tu kółko naszej podróży zamknęło się.
Nie sposób było opisać szczegółowo każdą z wymienionych wyżej miejscowości, relacja z wycieczki byłaby zbyt obszerna, a my przecież też nie mamy tak dużo wolnego czasu. W głowach wszystko wiruje, pomieszały się jedna miejscowość z drugą. Nie zdążyliśmy nawet pomarzyć o odpoczynku…Tyle było zwiedzania!
Trzeba jednak wracać do domu, do Polski. W Dusznikach Zdroju pożegnaliśmy naszych turystów jadących autokarem do Bydgoszczy. My zaś, razem z naszą czwórką turystów, czyli z Aliną, Januszem, Kaziem i Krystyną wróciliśmy samochodem do Bielska-Białej. Tak naprawdę szkoda, że ta ciekawa opowieść o podróży do Szwajcarii dobiegła już końca. Niestety czas jednak zmusza nas do powrotu do codzienności, do zwykłych zajęć…

CS
.

w trakcie prelekcji

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2013. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.