Rakoń (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska – 29 marca 2025 r.

Otwieramy sezon w Tatrach, a zaczynamy od wędrówki w Dolinę Chochołowską, gdzie być może uda się nam podziwiać fioletowe łąki zasiane kwitnącymi krokusami. Jest to również pierwsza wycieczka w tym sezonie z przewodniczką Karolą, którą zgarniemy w drodze przez Żywiec.
Tymczasem, po sprawnym odliczeniu wszystkich chętnych uczestników, wyruszamy z Bielska-Białej. Krótka chwila i już na pokładzie autokaru wita nas Karola, a tak przy okazji, prezesowi Szymonowi serdecznie dziękujemy za taki wygodny transport oraz przesympatycznego i zabawnego pana kierowcę, który to potrafił ujarzmić na trudnych zakrętach ten wielki, lecz skrętny… autokar, ku zdziwieniu niektórych osób spoglądających przez przednią szybę!
Trasa minęła szybko i niespełna po dwóch godzinach byliśmy już u podnóża Tatr, na szybkim załatwieniu potrzeb fizjologicznych i dotlenieniu naszych płuc… a Tatry, niestety, objawiły się nam niczym rozlana mgła, przez którą nic nie można było dostrzec. W nadziei na lepsze warunki, szybko wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy dalej. Karola przedstawiła plan na dziś i poinformowała, że na trasie występują trudne warunki, sypki śnieg i oblodzenia oraz spodziewane są opady deszczu, w związku z czym trasa powrotna z Rakonia będzie przez Grzesia do Schroniska w Dolinie Chochołowskiej a nie jak to było w planach.
Zanim dotarliśmy na parking, Karola opowiedziała nam jeszcze o historii Podhala i kto jest zarządcą tej części Doliny Chochołowskiej. Dolina ta jest największą doliną walną w polskiej części Tatr. Mianem walnej określa się doliny ciągnące się od podnóża gór aż po ich główny grzbiet. Nazwa doliny wiąże się z niedaleko leżącym Chochołowem. W dolnej części dolina jest wąska, a w górnej rozszerza się i dzieli na trzy odnogi. Centralnym miejscem jest Polana Chochołowska. Znajduje się tu parę stary chałup, kapliczka św. Jana Chrzciciela oraz duże schronisko, które stało się w okresie stanu wojennego świadkiem jednego z ważniejszych wydarzeń, a mianowicie spotkania Lecha Wałęsy z Janem Pawłem II w dniu 23 czerwca 1983 r. Na czas tajnego spotkania, pod pozorem manewrów wojskowych zamknięto dla turystów niemal całe Tatry Zachodnie. Dzisiaj możemy w schronisku zwiedzić salę, gdzie znajduje się kajak, narty oraz pianino, z których korzystał Jan Paweł II w czasach, kiedy jeszcze nie był papieżem.
W zwartym szyku opuściliśmy autokar z wcześniej zakupionymi biletami on-line w celu uniknięcia kolejki do kasy, ze względu na liczną grupę turystów chcących podziwiać szafranowe dywany w Dolinie Chochołowskiej. Po przejściu przez szlaban przy kasie biletowej oraz przekazaniu podstawowych zasad poruszania się w grupie w przewodnikiem, wyruszyliśmy w zwartym szyku, w kierunku schroniska. Mijając kolejne fale grup turystów dotarliśmy do polany, gdzie można było dostrzec niesamowite ilości krokusów, niestety do pełnych zachwytów brakowało tylko spojrzenia słońca, które sprawiłoby, że otwarłyby się one jeszcze piękniej.
Przy schronisku była krótka chwila odpoczynku i wyruszyliśmy dalej, na Grzesia. W spokojnym tempie, bo ten odcinek jest najtrudniejszym, początkowo bez raków, ale przy wsparciu kijków pokonujemy szlak w błocie i docieramy do odejścia na Bobrowiecką Przełęcz. Naszym celem jest Rakoń, ale najpierw musimy wspiąć się na Grzesia, zakładamy raki lub raczki, bo zaczyna się robić ślisko i niebezpiecznie. Na szczęście, grupa zdyscyplinowana przez naszą przewodniczkę, szybko i sprawnie pokonuje trudne fragmenty na szlaku i stajemy u podnóża Grzesia spoglądając na jedną z piękniejszych panoram Tatr Zachodnich… spowitą mgłą taką, że nic nie widać… Jedyny plus tego wszystkiego, to to, że nie wieje, jest cisza i nasze głowy pozostają na miejscu. Po krótkiej przerwie i dojściu wszystkich ruszamy w kierunku szczytu, który już niedaleko.
Mamy to! Wspólne zdjęcie na szczycie Grzesia (Lucnej, 1653 m n.p.m.), sprawdzenie stanu uczestników i wyruszamy dalej w kierunku Rakonia przez Łuczniańską Przełęcz, która jest najniższym punktem Długiego Upłazu rozciągającego się pomiędzy Grzesiem a Rakoniem. Nazwa przełęczy pochodzi od polany znajdującej się na południowo-zachodnich zboczach Grzesia, zwanej przez górali Łucznią. Trasa staje się coraz trudniejsza, śnieg, lód i na dodatek, jakby ktoś wylał hektolitry mleka, nawet chwilami trzeba się dobrze zastanowić którędy biegnie szlak. Po półtorej godzinie, w doborowym towarzystwie fundujemy sobie jedyne i niepowtarzalne zdjęcie grupowe na szczycie Rakonia (1876 m n.p.m.). Ach, co za piękna panorama, te widoki, aż dech zapiera, rzec by się chciało… Nasza przewodniczka, nie chcąc być gołosłowna, że tutaj rozpościera się piękna panorama, opowiedziała od lewej do prawej, gdzie jaki szczyt jest, a nam wiernym słuchaczom pozostało uruchomić wyobraźnię i uwierzyć na słowo, że tak jest! Kilka szybkich zdjęć na pamiątkę, zapięcie raków i raczków przez tych, którzy weszli bez wsparcia, poprawa zapięć i wyruszamy po własnych śladach w kierunku schroniska do pozostałych osób, które postanowiły w tę pogodę pozostać w Dolinie Chochołowskiej.
Zejście okazuje się trudniejsze, ale wszyscy wspólnie, przy wzajemnym wsparciu docieramy z powrotem w Bobrowiecki żleb, wzdłuż którego biegnie żółty szlak. Po ściągnięciu raków i raczków wędrujemy już do schroniska, gdzie czeka na nas upragniona zupa lub przepyszny deser chochołowski! Po uzupełnieniu spalonych kalorii wyruszamy w kierunku parkingu, gdzie od kierowcy dowiadujemy się, że tuż po naszym przejściu przez szlaban rano, przy kasach biletowych uformowała się kolejka na ok 150 metrów, którą można było oglądać w mediach, dzięki przybyłej na miejsce telewizji. W autobusie szybkie odliczenie czy mamy wszystkich na pokładzie i przed 18:30 wyruszamy by ok. 20:30 zakończyć naszą wspólną wycieczkę w Bielsku-Białej. I mimo, że pogoda nam nie dopisał, ale pod przewodnictwem Karoli, na pewno dopisała nam pogoda ducha a roześmiane twarze od ucha do ucha same mówią, że nie liczy się pogoda, a to z jakim i w jakim Towarzystwie spędza się wspólnie czas!
Sezon 2025 w Tatrach uznajemy za otwarty! Cześć!

Łukasz Gierczyk

we mgle na szczycie Rakonia

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2025. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.