„Polacy w górach Kaukazu” – prelekcja Mariana Bały – 5 grudnia 2013 r.

W naszej Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej mieliśmy dotychczas przeróżne prelekcje, ale takiej, która obejmowałaby tylko góry Kaukazu i Polaków w nich wspinających się, jeszcze nie było. „Nietypowy temat” – tymi słowami rozpoczął spotkanie Jan Weigel, witając jednocześnie przybyłego gościa z Krakowa – Mariana Bałę.
Marian Bała jest od zawsze związany z Krakowem, jest honorowym członkiem Klubu Wysokogórskiego w Krakowie, członkiem honorowym Akademickiego Klubu Alpinistycznego i Polskiego Związku Alpinizmu.
Dzisiaj pokazał nam zdjęcia zrobione w Kaukazie 50 lat temu aparatem fotograficznym marki Zorka, też zresztą mającym odpowiednio stosowny wiek, co zobaczyliśmy na własne oczy. „Pokazuję zdjęcia z gór, w których byłem, ale w całym Kaukazie nie byłem”.
No bo Kaukaz to ogromne góry mające piękne drogi wspinaczkowe, piękne ściany, piękne doliny… Jest ich tak wiele! Wśród nich te dwa najwyższe wygasłe wulkany: Elbrus (5642 m n.p.m.) i Kazbek (5033 m n.p.m). Jest jeszcze ten najpiękniejszy szczyt, taki, który ma dwa malownicze wierzchołki: Południowy (4710 m n.p.m.) i Północny (4690 m n.p.m), a nazywa się Uszba.
 „Mam go na znaczku pocztowym” – szepnął mi do ucha siedzący obok mnie Janusz Kwiatkowski, wielki miłośnik gór i filatelista, niewiele zresztą młodszy od naszego gościa.
Jako uczestnicy spotkania zorganizowanego w ramach cyklu „Wspaniały świat gór wysokich” oglądaliśmy te kaukaskie perły na dużym ekranie. Pokazane bowiem były zdjęcia tych wymienionych wyżej szczytów, a także inne jak np. na Uszbijskim Lodospadzie, na grani Bżeducha z Uszbą w głębi, albo zdjęcia grupy Bezingi z lodowcem i wiele innych. Wszystkie zrobiły na nas wrażenie i to nie małe! Było co oglądać!
Opowieść Mariana Bały o dokonaniach alpinistycznych Polaków w Kaukazie zaczęła się już od 1935 roku. Po wojnie Polacy wyjechali w Kaukaz Centralny dopiero w 1957 r. i w następnych latach, a zwłaszcza w 1961 r. Nie sposób wymienić tu wszystkie osoby uczestniczące w tych wyjazdach i ich liczne osiągnięcia. Nazwiska wielu z nich stworzyły piękną kartę w historii polskiego alpinizmu w rejonie, którego wierzchołki pokryte lodem i śniegiem zasługują na nazwanie ich „Małymi Himalajami”.
Marian Bała opowiedział też historię zdobywania „swoich” kaukaskich szczytów, o których mówił ciepło i z wielkim sentymentem mniej więcej tak: „przez tę górę zacząłem się wspinać”, albo „to góra, na której chciało się być”, albo „była to piękna droga i piękna ściana”, albo „góra marzeń”… itd.
W Kaukazie przeszedł między innymi Dych Tau środkiem północnej ściany, Nakra Tau środkowym filarem (1. przejście jednodniowe) oraz dokonał wejścia na Uszbę. Dopisać trzeba też i to, że wznosząca się nad lodowcem Miżirgi północno-wschodnia ściana Dych-Tau liczy ponad 2500 m wysokości i należy do największych ścian Kaukazu.
Po przetarciu kaukaskich szlaków Marian Bała skierował swoje zainteresowania w stronę wysokich gór Hindukuszu, Andów i Himalajów i wielu innych miejsc na świecie.
Zobaczyliśmy i przekonaliśmy się na własne oczy, że kiedyś w takich górach było trudniej, nie to, co teraz! Wprawdzie góry, doliny, lodowce i zapał pozostały te same co kiedyś, ale inne dziedziny alpinizmu, a więc sprzęt, łączność, wyposażenie, organizacja wyprawy itd. zmieniły się wręcz niewyobrażalnie. „Zmienia się mentalność ludzi. Zmienia się poziom materialny naszego życia. Zmienia się sprzęt. Dlaczego alpinizm miał stać w miejscu?”. To słowa Mariana Bały.
Zapytany w jednym z wywiadów o swoje najważniejsze osiągnięcia alpejskie odpowiedział tak:
 „Do najważniejszych swoich przejść zaliczam też drugie przejście olbrzymiej północno-wschodniej ściany Dych Tau drogą Koszewnika. Tam było trudno, pogoda nie najlepsza, a jednak ścianę pokonaliśmy z trzema biwakami. Ale zespół był znakomity! Poza tym był to szczyt moich marzeń. Najwięcej przeżyć wiąże się jednak z próbą przejścia północnej ściany Czatyn Tau. Straszliwa wielogodzinna ulewa złapała nas w połowie przewieszonej części tej 800-metrowej ściany. Zjazdy w ulewie pośród lecących kamieni i koszmarny biwak u stóp ściany, w biwakowej płachcie z palącym się na kolanach spirytusowym palnikiem (dla odrobiny ciepła), przemrożone palce u nóg. Tego nie można zapomnieć. Tam walczyliśmy, bez żadnej przesady, o życie. Tak czasem bywa w górach.
Nie ze względu na trudności i klasę drogi, ale ze względów przyjemnościowych mam w sercu wejście na Uszbę. Piękna góra, wspaniały partner Jurek Krajski, dobra pogoda – czego więcej można sobie życzyć?”. Tę samą relację usłyszeliśmy dzisiaj.
Wielkie dzięki należą się organizatorom spotkania, czyli Bielskiemu Klubowi Alpinistycznemu, Książnicy Beskidzkiej oraz Polskiemu Towarzystwu Tatrzańskiemu za to, że mogliśmy dzisiaj spotkać się z Marianem Bałą, o którym ktoś powiedział, że „jest żywą historią polskiego alpinizmu i świadkiem minionych epok wspinaczkowych”.

CS
.

Marian Bała w trakcie prelekcji

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2013. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.