Veľký Choč (Góry Choczańskie, Słowacja) – wycieczka górska – 11 marca 2017 r.

Najpierw zagadka: 11 marca 2017 roku z Bielska-Białej wyrusza dwóch członków Klubu Turystyki Wysokogórskiej (KTW), z których jeden jest także członkiem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego (PTT) oraz Klubu Slovenskich Turistov (KST). W Żywcu dołączają do nich jeden członek KTW i jeden członek PTT a obydwaj są także członkami KST, natomiast w Valasce Dubowej oczekuje na nich jeden członek zarówno KST, jak i KTW.
Pytanie: ilu turystów bierze udział w wycieczce ?
Odpowiedź jest prosta: oczywiście pięciu !
Jadzia i Janek jadą z Bielska-Białej, w Żywcu dołączają Krzysiek i Robert, a w Valasce Dubowej czeka na nich Tibor, który dotarł tutaj z Żyliny.

Prognozy pogody na sobotę były optymistyczne, więc zgodnie z planem wyjechaliśmy na Słowację, by wyjść na Wielkiego Chocza (1.610 m.n.p.m.), najwyższy szczyt Gór Choczańskich. Wierzchołek znany i lubiany, z którego panorama należy do „niezwykle pouczających”, bowiem obejmuje wiele słowackich pasm. Po przekroczeniu granicy w Korbielowie, skierowaliśmy się w stronę Namestowa i Dolnego Kubina, a Marek Grechuta umilał nam podróż śpiewając o tym, że „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”. Kilka minut przed godzina 9 zaparkowaliśmy w Valasce Dubowej i zielonym szlakiem skierowaliśmy się w stronę naszego celu. Początkowo droga prowadziła przez urokliwą wieś, następnie weszła w las, a potem pięła się stromo w górę. Przewyższenie z parkingu w Valasce Dubowej na szczyt Wielkiego Chocza to prawie 1.000 m., czyli całkiem, całkiem. Na Strednej Polanie na chwilę przycupnęliśmy w „Hotelu Choć”, w którym dawniej chronili się pasterze i ich owieczki, a potem raźno ruszyliśmy za tyczkami, oraz pomarańczowymi plamami „Zimnej Cesty”. Podczas podchodzenia przydały się raczki, bowiem pod śniegiem zalegał lód, ale nic w tym dziwnego, w końcu marzec w górach to zima w pełni. Obowiązkowa sesja fotograficzna na szczycie i gdy już prawie straciliśmy nadzieję na rozległe widoki, nagle wiatr przegnał wiszące chmury i otworzyła się przepiękna panorama gór Słowacji. Przy zejściu podziwialiśmy Niżne Tatry, Wielką Fatrę, Małą Fatrę, Magurę Orawską i zachodnią część Gór Choczańskich a „achom” i „ochom” nie było nie było końca. Wycieczkę zakończyliśmy w „Janosikowej Karczmie” w Valasce Dubowej, w której to według legendy, ujęto najsłynniejszego zbójnika Karpat. Nas ujął tego dnia Wielki Chocz i możliwość wspólnej wędrówki po tym niezwykle pięknym, słowackim paśmie górskim.

Robert Słonka
.

w drodze na Wielki Chocz

w drodze na Wielki Chocz

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2017. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.