Bliźniaki (Beskid Mały) – wycieczka górska – 25 lutego 2017 r.

W sobotę przy niepewnej pogodzie grupa zapalonych wycieczkowiczów zebrała się tradycyjnie na dolnej płycie dworca PKS by znów „wędrować po górach w dobrym towarzystwie”. Po serdecznym przywitaniu i wymianie spostrzeżeń wsiadamy do samochodów i kierujemy do Inwałdu, początku naszej wycieczki. Zaczynamy szlakiem żółtym po przekroczeniu torów kolejowych przy stacji Inwałd.  Początkowo uprawiamy tak zwany „asfalting”, ale nie trwa on długo. Gdy się kończy, szlak skręca do lasu omijając sadzawki zalanych wyrobisk po wydobywanym onegdaj wapieniu. Teraz robi się bardzo stromo. Zaczynamy się grzać, ale nikt nie myśli o ściągnięciu kurtki ponieważ niespodziewanie zaczął padać intensywnie śnieg. Docieramy do przełęczy, gdzie łączymy się ze szlakiem zielonym i skręcamy w kierunku Panienki (521 m). Jesteśmy już na ponad pięciuset metrach i szlak się wypłaszcza. Tutaj mały postój, jedzonko i przewodnik Szymon między tłumaczeniem topografii i historii przemierzanych miejsc przytacza słowa znanego, zakochanego w Beskidzie poety Zegadłowicza:

.
„Góra włazi na górę z robotą przysiną

przymodrzałą, groniastą: Grodzisko, Iłowiec
Łysagóra, Bliźniaki, Skolce i Leskowiec
ano Gancarz i owa w czepku urodzona
Babiagóra rej wodzi. Istna dziwożona
tych szczytów porośniętych smrekiem i sosniną
jedlą, modrzejem, bukiem i hrubą dębiną,
beskidzki lesie Boga wydeptany krokiem
pełen pieśni widzialnych i sercem i okiem,
melodyjnych kolorów rozśpiewany wonią,
rozsiadły na wiecznością, jak nad jezior tonią…”
.

Piękne-natchnieni idziemy dalej. Schodzimy do Kaczycy. Znów przez chwile asfalt. Przekraczamy Choczenkę i obserwujemy tu i ówdzie odkrywki fliszu Karpackiego. Schodzimy z drogi i nasz szlak znów zaczyna piąć się wspinać w kierunku upragnionych Bliźniaków (562 i 577 m), tym razem tak stromo, że miejscami trzeba pomagać sobie rękoma. I tu pogoda poprawia się na dobre (wychodzi słonko). Góra, dół, góra, dół – oscylujemy amplitudą kilkudziesięciu metrów. Przełęcz Czesława Pankiewicza, którego tabliczka okazała się nie być na miejscu. Następnie Łysa Góra i Iłowiec (477 m). Z Iłowca już stromo. Po drugiej stronie Skawy okazale prezentuje się Jaroszowicka Góra jako ostatni szczyt Beskidu Małego.
Schodząc do Gorzenia na osiedlu Pagórek należącym do wsi Ponikiew mijamy murowaną kapliczkę. Tu ciekawostka: Pani Celinka, organizator między innymi prelekcji w naszym klubie, raczy nas wzruszającą historią o tej małej budowli, której nie znajdziemy w żadnej książce. I tym miłym akcentem kończymy naszą wspaniałą wyprawę, czując przyjemne zmęczenie, zintegrowani z grupą i otaczającą przyrodą przy samochodach w Gorzeniu.
Zapraszamy na kolejne wycieczki.

Arkadiusz Kłaptocz
.

nasza grupka na pierwszym ze szczytów Bliźniaków

nasza grupka na pierwszym ze szczytów Bliźniaków

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2017. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.