Girowa (Beskid Śląski, Czechy) – wycieczka górska – 4 marca 2018 r.

Czwartego marca 2018 r. bardzo mroźny poranek zapowiedział słoneczny i zimowy dzień tym wszystkim, którzy wybrali się na wycieczkę z PTT Oddział w Bielsku-Białej. Celem była Girowa 840 m n.p.m. w Czechach. A więc, w góry, w góry miły bracie…
Punktualnie o godz. 7:00 wyjechaliśmy busem z Bielska-Białej. Trasa wiodła starą drogą przez Skoczów, Przełęcz Kubalonkę do Jaworzynki Trzycatek. Przewodnikiem wycieczki był Jan Nogaś. Grupa turystów, członków PTT, KTW i ich sympatyków liczyła 19 osób.
Jazda przebiegła szybko, sprawnie i bez korków. W czasie podróży przewodnik zapoznał nas z historią Śląska Cieszyńskiego i Zaolzia od najdawniejszych czasów po obecne. Ciekawa była to lekcja historii o terenach, do których właśnie zdążaliśmy.
Już o godz. 8:35 rozpoczęliśmy wędrówkę żółtym szlakiem przez Łupienie, Komorowski Groń do Chaty Girowa. Bielutki śnieg i bardzo rześkie powietrze towarzyszyły nam razem z marcowym słońcem przez cały dzień. Ani obejrzeliśmy się, jak szybko dotarliśmy do Chaty Girowej, której historia w latach 1938-1939 związana była z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim. Tłumów tu dzisiaj nie było. Chata przyjaźnie zapraszała nas do środka na krótki odpoczynek przy dobrych napojach i gorących posiłkach. Niektórzy skorzystali chyba z pierwszej w tym roku kąpieli słonecznej, bo czyż nie było przyjemnie posiedzieć na ławeczkach, pogawędzić o tym i owym wystawiając twarz do ciepłych promieni słonecznych? Jakże nam tego ciepła ostatnio brakowało! Tęgie mrozy trzymały dobre dziewięć dni i ani myślały odpuścić! Tak było też i dzisiejszego poranka, kiedy to termometr wskazywał minus 16°C.
Przy Chacie Girowa spotkaliśmy się z Tadeuszem, tym z „Chatki u Tadka” na Klimczoku, który wędrował po tych stronach swoim sposobem i swoim szlakiem. Prawdę mówi przysłowie: Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem zawsze!
Wypoczęci i w pełni sił ruszyliśmy na szczyt Girowej po stromej, prostej i ładnie ośnieżonej szerokiej ścieżce. To było tylko 300 metrów i tylko ciągle do góry. Było spoko – powiedziałaby w tym miejscu współczesna młodzież, a my, nieco starsi mogliśmy to samo potwierdzić, bo naprawdę nie mieliśmy kłopotów z naszą kondycją.
Na szczycie Girowej i w kilku innych miejscach grupa turystów z banerami PTT i KTW uwieczniła w aparatach na pamiątkę swój pobyt. Gdyby drzewa na Girowej nie urosły tak wysoko, albo gdyby postawiono na jej szczycie wieżę widokową, wtenczas widoczność byłaby idealna na wszystkie strony świata obejmująca trzy kraje: Czechy, Polskę i Słowację. Ale nie było tak całkiem źle, bo umieszczona tam tablica widokowa wyjaśniła nam, że z tego miejsca można zobaczyć między innymi piękną panoramę Małej Fatry.
Zejście z Girowej do Chaty tą samą drogą co odważniejsi wykorzystali do zjazdów na… czym się dało! Dalej szliśmy już zielonym szlakiem do miejscowości Hrcawa. O tej miejscowości można by powiedzieć, że leży gdzieś na końcu świata, a ściślej na końcu Czeskiej Republiki. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy drewnianym kościółku z 1936 r. pod wezwaniem świętych Cyryla i Metodego. Idąc dalej podziwialiśmy z innej perspektywy oddany w czerwcu ub. roku długi na 591 m Most Valy. Mieliśmy nieraz okazję przejeżdżać nim na wycieczki z PTT, oczywiście w góry. Zadzieraliśmy więc teraz głowy do góry patrząc na ten najwyższy most na Słowacji, bo wysokość słupów podpierających go to aż 85 metrów! Tuż obok naszej drogi asfaltowej tu i ówdzie wystawały spod śniegu słupki graniczne z literkami „C”, albo „S”, albo „P”. Ależ „ciasno” zrobiło się tu pośród tych granic! Granice te, a przede wszystkim żółty szlak turystyczny doprowadziły nas do jednego wspólnego miejsca, do trójstyku. To miejsce, jak poinformowała nas czeska tabliczka położone jest na wysokości 555 m n.p.m. Pod wiatą po czeskiej stronie przewodnik Jan Nogaś opowiedział nam o ciekawostkach związanych ze znakowaniem granic państw, w tym miejsc tak szczególnych jak zbieg trzech granic. W Polsce takich trójstyków mamy aż sześć. Właśnie na tym naszym dzisiejszym trójstyku postawione są trzy jednakowe granitowe słupy o jednakowych wymiarach. Na każdym z nich godło i nazwa państwa informują, gdzie jesteśmy. Do środka każdego z nich włożono aktualne pamiątki czasu, m.in. monety i gazetę. Zajrzeliśmy też do potoku, bo to w tym miejscu mały, najważniejszy słupek wyraźnie wskazywał miejsce styku trzech granic: Polski, Czech i Słowacji. Kładka drewniana prowadząca na stronę słowacką była całkowicie rozebrana, bo trwają tam prace obejmujące jej odbudowę. Słowację w tym szczególnym miejscu odwiedzimy więc następnym razem.
Wszyscy uczestnicy dzisiejszej wycieczki (nie wliczając przewodnika) byli na Girowej po raz pierwszy w życiu! Pewnie prawie tak samo było, jeśli chodzi o ten bliski nam trójstyk. Przeszliśmy dzisiaj 16 km, a do Bielska-Białej powróciliśmy szczęśliwie przed godziną 17.
Dziękujemy więc wszystkim organizatorom, dziękujemy również przewodnikowi dzisiejszej wycieczki za to, że mogliśmy poznać tak bliskie, choć wydawałoby się dalekie, pięknie zagospodarowane przygraniczne tereny naszych sąsiadów.

CS
.

nasza grupa przed schroniskiem Girova

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2018. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.