Gładka Przełęcz (Tatry Wysokie, Słowacja) – wycieczka górska – 8 czerwca 2025 r.

Pomimo nienajlepszych prognoz Trzy Studniczki, skąd wyruszyliśmy, powitały nas słoneczną pogodą. Przed nami 30-kilometrowa trasa wiodącą przez najdziksze i najrzadziej odwiedzane rejony Tatr – prawdziwy sprawdzian naszej kondycji. Już powyżej Trzech Studniczek zaczęły roztaczać się cudowne widoki, ponad zamgloną kotliną górnego Liptowa majaczyły Niskie Tatry, a przed nami, po prawej wielki masyw Krywania. Cała grupa sprawnie przeszła do Doliny Koprowej i tu rozpoczęło się żmudne pokonywanie kilometrów.
Od rozwidlenia pod Ciemnymi Smreczynami czekało na nas już strome podejście. Wznosząc się coraz wyżej Kobylą Doliną za nami otwierały się wspaniałe widoki na grań Hrubego, Hlińską Dolinę, Koprowy, Cubrynę. Wkrótce, w dali pojawiły się tafle Ciemnosmreczyńskich Stawów, a bliżej w dole połyskujące oczko Kobylego Stawu.
I tu konieczna jest mała dygresja. Nazwy tego stawku na węgierskich i austriackich mapach brzmiały odpowiednio: Kolbenheyer-tó i Kolbenheyersee. Nadane zostały dla upamiętnienia Karla Kolbenheyera, urodzonego w Bielsku jednego z najwybitniejszych znawców Tatr w II połowie XIX wieku, autora wielokrotnie wznawianego przewodnika po Tatrach. Kolbenheyer prowadził również badania botaniczne i meteorologiczne w Tatrach i w okolicach rodzinnego Bielska. Prawdopodobnym jest, że jego mapy przyczyniły się do korzystnego dla Galicji (a więc również dla Polski) rozstrzygnięcia w tzw. Sporze o Morskie Oko.
Po krótkim odpoczynku na wysokogórskich łąkach ruszyliśmy na Gładką Przełęcz. Ale wcześniej, pod Zaworami mieliśmy szczęście zobaczyć sympatycznego świstaka. Na Gładką Przełęcz dotarliśmy w samo południe. Widoki z przełęczy były fantastyczne, jak na dłoni mieliśmy całe otoczenie Doliny Pięciu Polskich Stawów z jej sześcioma stawami, Świnicą, Kozim Wierchem, Opalonym, Miedzianym i kozicą przechadzającą się poniżej. Po dłuższym pobycie i zbiorowym zdjęciu trzeba było w końcu schodzić. Tym bardziej, że zaczynało się poważnie chmurzyć, a przed nami 18-kilometrowe zejście Cichą Doliną. Pojawiły się pierwsze krople deszczu co zdopingowało nas do przyspieszenia. W górnej części doliny kolejny „rodzynek” – w oddali na piargach przechadzała się niedźwiedzica z młodym. Ostatnie kilometry przeszliśmy już w deszczu. I po 16:00 dotarliśmy do Podbańskiej. Świetnie wycieczka, świetna ekipa!

Andrzej Skotnicki

na Gładkiej Przełęczy

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2025. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.