„Główny Szlak Beskidzki – w drodze na szlaku poczuć smak wiatru” – prelekcja Ryszarda Barteczko – 24 stycznia 2017 r.

Latem ubiegłego roku kilkanaście dni spędziłem w Gorcach. Bazę miałem na Turbaczu, skąd wyruszałem na jednodniowe wypady. Wracając popołudniu 23 sierpnia, zobaczyłem przy schronisku znajomą postać. Był to Rysiek, który na trasie Głównego Szlaku Beskidzkiego samotnie wędrował z Wołosatego do Ustronia. Tamtego dnia przyszedł z Krościenka, na Turbaczu zatrzymał się na nocleg, a nazajutrz bladym świtem wyruszył w drogę do Jordanowa.
Po kilku miesiącach, 24 stycznia 2017 roku, znowu spotkaliśmy się za sprawą GSB, tym razem w siedzibie bielskiego oddziału PTT, gdzie Rysiek miał prelekcję poświęconą swojej przygodzie. W czasie ponaddwugodzinnego spotkania opowiadał o przygotowaniach do wędrówki oraz o tym, co go spotkało po drodze. Przejście najdłuższego polskiego szlaku górskiego zajęło mu 17 dni, w czasie których mierzył się z górami, pogodą i sobą. Dlaczego akurat 17? Bo na tyle starczyło mu urlopu. Zaprezentował zdjęcia ze wszystkich przemierzonych pasm górskich, kręcone na trasie filmiki, nie szczędząc zabawnych szczegółów technicznych związanych z ich powstawaniem, oraz anegdoty. Jak się okazało, zmagał się nie tylko z przewyższeniami, deszczem, błotem i chaszczami, ale także ze skrzypiącym plecakiem, który uprzykrzał mu marsz, oraz z kontuzją ścięgna Achillesa. Najbardziej doskwierał mu jednak brak towarzystwa, ale rekompensował go sobie, zaprzyjaźniając się ze spotykanymi po drodze zwierzętami. Szczególną sympatią zapałał do niego zwłaszcza spotkany w Beskidzie Żywieckim pies, który szedł za nim krok w krok przez wiele godzin. Nieliczne niedogodności i kontuzje nie były jednak w stanie przyćmić przyjemności wędrowania (zwłaszcza pod górę) i satysfakcji czerpanej z tego, że robi się to, co się lubi. I na co od dawna miało się ochotę.

K.Ż.
.

w trakcie prelekcji

w trakcie prelekcji

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2017. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.