„Moja górska ścieżka. Z Tatr na najwyższy dziewiczy polski ośmiotysięcznik: Kangczendzongę Centralną 8482 m” – prelekcja Wojciecha Brańskiego – 20 listopada 2012 r.

„Chciałem, żeby ktoś tu o tej górze opowiedział” – tak na wstępie prelekcji w słowach powitania gościa Wojciecha Brańskiego powiedział Jan Weigel, niestrudzony organizator wielu prelekcji o wysokich górach. Mowa o ośmiotysięczniku, który nazywa się Kangczendzonga.
Na zaproszeniu na tę prelekcję i prezentację przeźroczy czytamy: „Wojciech Brański uprawia alpinizm od 1957 roku, wspinał się w Tatrach, Kaukazie, Ałtaju Mongolskim, Pamirze, Karakorum i Himalajach”. Ta informacja mówi wiele o nim, a tytuł prelekcji potwierdził to, o czym dzisiaj posłuchaliśmy i zobaczyliśmy na własne oczy w Książnicy Beskidzkiej. Ciekawy temat przyciągnął wielu młodych i starszych fanów gór, a wśród nich jak zwykle członków Bielskiego Klubu Alpinistycznego oraz Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w Bielsku-Białej.
„Postaram się, aby mniej mówić o sobie, a więcej górach i towarzyszach… Moja kariera górska jest całkiem prosta. Ja zacząłem się wspinać tak naprawdę, jak byłem dorosłym osobnikiem…” – usłyszeliśmy od naszego gościa zaraz na początku prelekcji.
Dzisiejsza prelekcja ułożona była w rozdziałach następująco:

  • I. Tatry. Początek i kres. Lata 60 XX wieku.
  • II. Kaukazkie Konciare i inne atrakcje ZSRR. Lata 60.
  • III. Przez Pustynię Gobi do Ałtaju Mongolskiego 1967.
  • IV. W Pamirach. Początek lat 70.
  • V. Himalaje wiecznych śniegów skarbnice.
  • VI. A co po Himalajach? Górska emerytura.

Wreszcie kres, początek i koniec: Tatry. „Dla mnie to jest zamknięcie mojej drogi”- powiedział Wojciech Brański. Kończąc prezentację pokazał twarze tych, z którymi szedł tą górską drogą. Byli to: Piotr Młotecki, Wojciech Wróż, Eugeniusz Chrobak, Przemysław Nowacki. Zaduszkowe twarze. Wymienił też i pokazał kolejne osoby, wśród nich byli: Marek Janos, Jerzy Wesołowski, Kazimierz Olech, Józef Olszewski, Szymon Wdowiak, Marek Rogalski… i inni. Wielu z nich znamy z literatury górskiej.
Na temat dzisiejszej, jakże ciekawej prelekcji można by napisać wiele stron. Bo przecież życie górskie Wojciecha Brańskiego pokazane „w skrócie” na przeźroczach było i jest wyjątkowo bogate i niezwykle interesujące. Sposób prezentacji i komentarze do zdjęć od Tatr po Himalaje tak mocno nas „wciągnęły” w świat gór ubiegłego wieku, że nie wiadomo kiedy minęły dwie godziny i ukazała się końcowa plansza z napisem: „Autor dziękuje… za cierpliwe wytrwanie do końca prelekcji”. To my dziękujemy p. Wojciechowi Brańskiemu za ciekawą prelekcję i wyjątkowe, stare zdjęcia, dzięki którym zobaczyliśmy inną epokę uprawiania już nie turystyki, a prawdziwej wspinaczki w wysokich górach.
Na tę prelekcję warto było przyjść, a to, że nie zmrużyliśmy oka ani przez chwilę o tym świadczy. Oglądając zdjęcia jeszcze czarno-białe (przepiękne) i czasem w sepii samorzutnie zrobionej z filmów „ORWO” podziwialiśmy nie tylko daleki egzotyczny dla nas świat, ludzi, tragarzy, ale też wszystko to, co z tymi wyprawami było związane.
Ciekawe, wręcz nie do wyobrażenia w dzisiejszych czasach było wyposażenie i ubiór uczestników wyprawy i tragarzy. „Żadnych goretexów, nawet kurtek puchowych nie mieliśmy. Była wełna i drelich, i skarpety rubinowskie” – tak wspomniał Wojciech Brański etap Ałtaju Mongolskiego. Zobaczyliśmy też buty zwane trykunie, które służyły jednocześnie do skały i do lodu. Natomiast plecaki brezentowe na plecach wspinaczy wyglądały jak okrągłe, ciężkie buły. Oj, dawne to były czasy, lata sześćdziesiąte!
Obejrzeliśmy również teraźniejsze zdjęcia, bo Wojciech Brański jest nadal aktywny i dalej uprawia alpinizm, ale tylko „rekreacyjny”. Skromnie wylicza w tym miejscu wejścia na czterotysięczniki takie jak: Grossglockner, Mont Blanc, Gran Paradiso, drogi turystyczne i ferraty w Dolomitach, itd. Dopowiedział w tym miejscu to, że: „Olimp zrealizowałem sobie w tym roku”.
O samej Kangczendzondze można w skrócie napisać, że jest ośmiotysięcznikiem w Himalajach, trzecim co do wysokości szczytem Ziemi na granicy Nepalu i Sikkimu (Indie) o wysokości 8586 m n.p.m. Kopuła szczytowa ma pięć wierzchołków, wśród których trzeba wymienić te, które jako pierwsi zdobyli Polacy: Kangbachen (7902 m n.p.m), Kangchendzongę Centralną (8482 m n.p.m) i Południową (8476 m n.pm).
Pierwsze zdobycie szczytu Kangbachen zostało dokonane przez wyprawę Polskiego Klubu Górskiego kierowaną przez Piotra Młoteckiego. Na szczyt 26 maja 1974 weszli: Wojciech Brański, Wiesław Kłaput, Marek Malatyński, Kazimierz Waldemar Olech i Zbigniew Rubinowski, którzy poprawili polski rekord wysokości ustanowiony przed trzema laty.
Z kolei wyprawa na dwa, nie zdobyte dotychczas wierzchołki Kangczendzongi miała miejsce w 1978 roku pod kierownictwem Piotra Młoteckiego. To były atrakcyjne dwa cele. Kangchendzongę Południową zdobyli 19 maja 1978 r.: Eugeniusz Chrobak i Wojciech Wróż, natomiast Centralną (8482 m n.p.m) zdobyli 22 maja: Wojciech Brański, Zygmunt Andrzej Heinrich i Kazimierz Waldemar Olech.
O historii zdobywania tej góry można by wiele napisać. To bogata historia! Kangczendzonga jest miejscem, gdzie na zawsze pozostali nas najwięksi himalaiści: Andrzej Czok (1986 r.) i Wanda Rutkiewicz (1992 r.). O nich też wspomniał nasz gość podczas dzisiejszego spotkania.

CS
.

w trakcie prelekcji

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2012. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.