Otargańce (Tatry Zachodnie, Słowacja) – wycieczka górska – 29 września 2019 r.

Kolejny weekend i kolejna tatrzańska przygoda członków naszego Oddziału z okolic Skoczowa… Po raz kolejny wybrali się oni w słowackie Tatry Zachodnie. Poniżej relacja z wycieczki na Otargańce:

Kolejna niedziela z cyklu „Tatry”. Tym razem naszym celem są Otargańce w słowackich Tatrach Zachodnich.
W godzinach nocnych, a właściwie wczesno-porannych docieramy do miejscowości Użka Dolina. Na miejscu „dusimy komara”, czyli drzemiemy w aucie na parkingu. Gdy tylko lekko zaczyna się rozjaśniać, ruszamy na zielony szlak… i tu zaczyna się lekki problem. Początek szlaku jest zatarasowany powalonymi drzewami. Pokonaliśmy te niedogodności i ruszamy szlakiem już bez większych trudności. W chwilę później okazało się, że za nami wędrują także inni turyści.
Przebywszy barierę lasu wychodzimy na grań i stąd, już do samego końca, toczymy walkę z dość porywistym wiatrem. Aura raczej dość pochmurna, widoczność ograniczona, a wiatr miejscami atakuje mocno. Droga przez Magury ukazuje piękno grani i w ten sposób, przez Jakubinę docieramy do Jarząbczego Wierchu. Stąd decydujemy się kontynuować dalej wędrówkę na Kończysty Wierch. Oczywiście, mijając się z turystami idącymi w przeciwnym kierunku przekazujemy pozdrowienia – czasem jest to „ahoj”, czasem jest też „dzień dobry”.
Mimo dość pochmurnej aury możemy podziwiać jesienne kolory Tatr. Napotkaliśmy też „rdzennych” mieszkańców, którzy objadali się na małej łączce, nie robiąc sobie nic z naszej obecności.
Docieramy wreszcie na Kończystą, a wiatr z każdą chwilą robi się coraz mocniejszy. Z trudem trzymamy baner do zdjęcia, które robi nam przypadkowy turysta.
Schodzimy żółtym szlakiem do Raczkowych Ples podziwiając przysłonięty chmurami masyw Bystrej. Docieramy w końcu do Użkiej Doliny. Tu kierujemy się do Horskiego Hotelu o nazwie „Oreśnica”, gdzie dokonujemy czynności „biurowych” w zakresie pieczątek i wpisów do książeczek. Oczywiście, raczymy się też dobrą kawą. Sam hotel sprawia miłe wrażenie, a na zewnątrz możemy oglądać kucyki w swojej zagrodzie. Obok mieści staw gdzie, prawdopodobnie znajdują się ryby. Nikt z nas nie kwapił się, by to sprawdzić, nie było też w pobliżu nikogo, kogo moglibyśmy tam wrzucić, by to sprawdził.
Opuszczając to urocze miejsce wypatrzyliśmy na ścianie jednego z budynków „obraz” wesołego misia, prawdopodobnie ostatniego właściciela tego terenu.
I znów kolejna niedziela, którą śmiało możemy zaliczyć do udanych, pomimo pochmurnego nieba i porywistego wiatru.

Andrzej Koczur
.

nasi koledzy na Kończystej

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2019. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.