„Okolo Těšína se Sokoly” – rajd TJ „Sokol” Český Těšín – 6 czerwca 2015 r.

sokoltesinW odpowiedzi na zaproszenie od naszych czeskich kolegów z TJ „Sokol” Český Těšín wybraliśmy się na rajd, który ma się odbywać cyklicznie co rok. Dzisiejsza impreza miała być inauguracją tego cyklu, a my wybraliśmy się na nią w trzyosobowej grupie (niestrudzony Andrzej, Darek i Oliwka). Wyruszyliśmy o 6 rano. Miejscem naszej zbiorki i startu był Dworzec Kolejowy w Czeskim Cieszynie. Po ciepłym przywitaniu i wypełnieniu formularzy, zaopatrzeni w mapki, ruszyliśmy niebieskim szlakiem. Do wyboru były trzy trasy 7 km, 15 km i rowerowa, licząca 40 km. Ambitni, pozbawieni jednak rowerów, wybraliśmy trasę piętnastokilometrową. Pogoda była idealna. Po paru kilometrach doszliśmy do zamku w Kocobędzy, gdzie zrobiliśmy sobie zdjęcie przy najstarszej pozostałości tej budowli: trzynastowiecznej wieży. Szlak skręcił i doprowadził nas do serii umocnień w postaci bunkrów z 1938 roku, które, jak mówią podręczniki historii, miały bronić terytorium przed Niemcami i Polską. Zmieniliśmy kolor szlaku na zielony i kierowaliśmy się w stronę mety, która była w parku nad zalewem. Oliwka, przychodząc jako pierwsza na linie mety, przeszła do historii tego rajdu. I tu miła niespodzianka. Dostaliśmy pamiątkowe dyplomy, odznaki i inne gadżety; również napoje, nie obyło się bez grilla. Zaskoczeni dostaliśmy cały tort. Tak. Dobrze napisałem. Cały tort! 🙂 I tak siedząc w cieniu zajadaliśmy frykasy, patrząc jak kolejni uczestnicy przychodzą i przyjeżdżają na linie mety. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i rozpoczęliśmy powrót do domu.
Pisząc tą relacje chciałem podziękować naszemu czeskiemu koledze Petrowi Friedrichowi i organizatorom za zaproszenie i gościnność godną podkreślenia. Za rok zapewne znów zawitamy i na pewno liczniej.

D.K.
.

pamiątkowe zdjęcie z Petrem Friedrichem na mecie rajdu

 

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania „Okolo Těšína se Sokoly” – rajd TJ „Sokol” Český Těšín – 6 czerwca 2015 r. została wyłączona

Hrobacza Łąka (Beskid Mały) – wycieczka górska dla dzieci i młodzieży pt. „Dzień Dziecka 2015” – 5-6 czerwca 2015 r.

Z kilkudniowym opóźnieniem dla naszych pociech zorganizowaliśmy Dzień Dziecka 2015. Tym razem nie w formie pikniku, ale „nocnego wyjścia na Hrobaczą”.
Wyprawa zaczęła się o 20.15. Po 2 godzinach dotarliśmy na szczyt, gdzie pod rozgwieżdżonym niebem przy ognisku spędziliśmy czas: „kulinarnie”, wierszykowo i śpiewająco. Po tej „uczcie” zeszliśmy najbardziej widokową trasą do Kóz. Pod nami rozciągało się morze świateł – niesamowity i niezapomniany widok. Na zakończenie dzieci otrzymały dyplomy „za nocne zdobycie Hrobaczej”…

MZ

pamiątkowe zdjęcie przy ognisku

Zaszufladkowano do kategorii Koło PTT w Kozach, kronika - 2015 | Możliwość komentowania Hrobacza Łąka (Beskid Mały) – wycieczka górska dla dzieci i młodzieży pt. „Dzień Dziecka 2015” – 5-6 czerwca 2015 r. została wyłączona

Rakytov (Wielka Fatra, Słowacja) – wycieczka górska – 4 czerwca 2015 r.

Wielka Fatra stała się po raz kolejny naszym celem. Tym razem wybraliśmy do zdobycia drugą z dwóch głównych magistrali, tą na której leży szczyt Rakytov. Wyruszyliśmy wcześnie rano, o szóstej, a na miejscu startu stawiliśmy niespełna trzy godziny później. Trasa, która prowadziła na główną magistralę, wiodła wzdłuż Ciepłego Potoku; była znakowana żółtym kolorem, a przez pierwsze kilka kilometrów prowadziła bitą drogą, której lata świetności zostały dawno zapomniane 🙂 Po wyjściu ponad granicę lasu ukazały się nam nie tylko malownicze pejzaże i kwieciste łąki, ku naszej uciesze u podnóży jednego ze zboczy znajdowała się przytulna chatka, Utulna Limba, w której można było kupić coś do jedzenia lub do picia, obok chatki zaś znajdował się niewielki staw z rybami, kijankami i wodnymi skorpionami (te do obejrzenia w galerii :)) Na szczyt dotarliśmy po niespełna czterech godzinach leniwego, poprzecinanego wieloma postojami, marszu. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i ruszyliśmy w drogę powrotną, idąc tą samą trasą, którą przyszliśmy.

Robal
.

nasza grupa na szczycie Rakytov

nasza grupa na szczycie Rakytov

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Rakytov (Wielka Fatra, Słowacja) – wycieczka górska – 4 czerwca 2015 r. została wyłączona

Barania Góra (Beskid Śląski) – wycieczka górska – 31 maja 2015 r.

W słoneczny, niedzielny poranek ostatniego dnia maja grupa członków i sympatyków bielskiego oddziału PTT w liczbie sześciu osób wyruszyła o 9.00 z Bielska-Białej dwoma samochodami w stronę Wisły. Plan dnia, zakładający wejście na Baranią Górę niebieskim szlakiem i zejście czarnym, został zrealizowany. Większa część trasy wiodła asfaltem, wycieczka miała więc charakter zdecydowanie spacerowy. Na szczęście drogowcom nie udało się jeszcze wyasfaltować całej drogi, dzięki czemu podejście spod schroniska na Baranią Górę i spory kawałek zejścia do Wisły wiodły po naturalnych górskich ścieżkach. Końcowy odcinek trasy uatrakcyjniały wodospady i progi na Białej Wisełce, czyli kaskady Rodła.
Po drodze na szczyt uczestnicy odwiedzili dwie placówki edukacyjne mieszczące się w drewnianych chałupach w pobliżu schroniska PTTK na Przysłopie. Pierwszą była prowadzona przez Nadleśnictwo Wisła Izba Leśna z dioramami przybliżającymi zagadnienia baraniogórskiej fauny i flory, drugą – Muzeum Turystyki Beskidu Śląskiego, prowadzone przez COTG PTTK w Krakowie i Baraniogórski Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej „U źródeł Wisły”. Zwiedzanie muzeum, jak również rozmowa z dyżurującymi w nim przewodnikami, zaowocowały sformułowaniem wniosku, że w górach najważniejsze są pasja, zdrowy rozsądek i tolerancja, a ilość czy kolejność liter w skrótach nazw różnych organizacji turystycznych mają na szlaku drugorzędne znaczenie.
O gęstym lesie, jaki porastał kiedyś szczyt Baraniej Góry, przypominają tylko pnie i uschnięte drzewa. Lasu, rzecz jasna, szkoda, ale dzięki temu, że przeszedł do historii, można dziś, nawet nie wchodząc na okazałą wieżę widokową, podziwiać piękne panoramy roztaczające się z tego miejsca – co wszyscy czynią do woli na przemian z leżeniem w trawie i robieniem zdjęć.
I tak oto nie wiadomo kiedy minęła leniwie gorąca, majowa niedziela. W Bielsku-Białej uczestnicy wycieczki zameldowali się około 18.30.

(k)
.

nasza grupka na szczycie Baraniej Góry

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Barania Góra (Beskid Śląski) – wycieczka górska – 31 maja 2015 r. została wyłączona

Spotkanie z Klubem Slovenských Turistov z Żyliny

kst_zylinaW dniach 30-31 maja 2015 r. w Beskid Śląski zawitał Klub Slovenskich Turistov z Żyliny, więc nadarzyła się okazja do spotkania i wspólnej wędrówki z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim. W sobotni ranek na Przełęczy Kubalonka powitaliśmy 40 turystów z zaprzyjaźnionego klubu i skierowaliśmy się do Wisły Czarne, aby zdobyć Baranią Górę, oraz dotrzeć możliwie blisko do źródeł Wisły. Ruszyliśmy zgodnie z niebieskimi znakami malowniczą Doliną Białej Wisełki, po drodze zatrzymując się przy wodospadach jakie tworzy potok spadając z grzbietów Baraniej Góry. Biała Wisełka w swym środkowym biegu opada szeregiem wodospadów zwanych „Kaskadami Rodła” uważanymi za najpiękniejszy tego typu próg wodny w polskich Beskidach. Po nieco ponad dwóch godzinach dotarliśmy na szczyt Baraniej Góry (1.220 m.n.p.m.), a że pogoda była niemal idealna z wieży widokowej podziwialiśmy pasma Polski, Czech i Słowacji. W panoramie dominował oczywiście Beskid Śląski i Żywiecki, ale pokazały się także Tatry Zachodnie, krywańska Mała Fatra, oraz Góry Choczańskie. Na szczycie nastąpiła wymiana koszulek klubowych, być może stanie się to „nową, świecką, górską tradycją”. Potem skierowaliśmy się do Schroniska na Przysłopie, a następnie zgodnie z biegiem Czarnej Wisełki wróciliśmy na miejsce skąd rozpoczęliśmy wędrówkę. Słowacy zatrzymali się w Wiśle Głębce, a czas upłynął na „wieczornych Polaków i Słowaków rozmowach” o tym co w górach piszczy, gdzie kto był, oraz jakie są dalsze i bliższe plany na zbliżający się sezon urlopowy. Następnego dnia turyści z Żyliny w mniejszych grupach penetrowali szlaki pasma Stożka i Czantorii, by z Przełęczy Kubalonka wyruszyć w drogę powrotną. Cieszy fakt, że spotkania z kolegami i koleżankami ze Słowacji stają się coraz częstsze, gdyż w ciągu ostatnich miesięcy wspólnie wędrowaliśmy kilkukrotnie (m.in. po Małej Fatrze i Beskidzie Małym), oraz planujemy kolejne górskie spotkania.

Robert Słonka
.

DSC_0781-

Prezes Klubu Slovenských Turistov z Żyliny, Ján Klučka (w środku) na pamiątkowym zdjęciu z przedstawicielami naszego Oddziału: Janem Nogasiem i Robertem Słonką

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Spotkanie z Klubem Slovenských Turistov z Żyliny została wyłączona

Helfštýn i nie tylko… (Zaolzie i Morawy Północne, Czechy) – wycieczka krajoznawcza – 30 maja 2015 r.

W sobotni poranek, wstawszy o znośnej jak na wycieczkowy dzień porze, podążyłem do Bielska-Białej gdzie na dolnej płycie dworca PKS czekał na nas komfortowy autobus z wygodnymi siedzeniami i panoramicznymi oknami którego kierowca miał nas zawieźć do Czech.
W programie widniało zwiedzanie zamku Helfštyn, aragonitowej jaskini nieopodal Hranic, „dziury w ziemi” (dosłownie) uchodzącej za jedną z najgłębszych w tej części Europy oraz zamku w Starym Jičinie.
Wszystkie punkty zrealizowaliśmy w miłym towarzystwie współwycieczkowiczów. Była z nami całkiem spora gromadka dzieci które przez cały czas świetnie się bawiły, a nawet nieco dokazywały – trzeba je było momentami uspokajać, ale po cichu wszyscy się cieszyli ich energią i pogodą ducha.
Jaskinia aragonitowa była bez stalaktytów i innych form naciekowych, ale za to z gejzerami. Po wyjściu mogliśmy się ucieszyć ciepłym powietrzem i napić z kranika znakomitej wody mineralnej o posmaku żelazistym, przypominającą niektóre ujęcia w Krynicy czy Muszynie.
Pogoda dopisywała. Po zdobyciu zamku w Starym Jičinie udaliśmy się do knajpki, w której ci którym jeszcze zostało trochę czeskich koron (gdyż nigdzie nie było możliwości zapłaty kartą czy euro) obdzielili nimi tych, którzy mieli budżet zaplanowany „na styk”. Jak słusznie zauważyła jedna z pań turystek, dziś nam pomogą, a jutro my komuś innemu.
Na koniec, około 16 zerwał się wiatr i nastała krótka burza z intensywnym deszczem, który jednak też miał swój urok. Do Bielska wróciliśmy przed 19 realizując w 100% cele turystyczne wycieczki.
Podziękowania należą się Panu Kierowcy za ostrożną jazdę. Jego zdolność manewrowania 50-osobową setrą (m. in. zrobienie „koperty” na parkingu między autami osobowymi czy wymagająca skupienia jazda po wąskich szosach Moraw) wprawiła nas w niekłamany podziw. Dziękujemy też Organizatorom – Kasi i Szymkowi – za sprawne załatwianie formalności oraz Przewodnikowi, Panu Janowi Weiglowi, za barwną narrację i cierpliwe dzielenie się swoją bogatą wiedzą z uczestnikami wycieczki.
Do następnego!

Doktorek
.

uczestnicy wycieczki na zamku Helfštýn

stopka_bb_20150530

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Helfštýn i nie tylko… (Zaolzie i Morawy Północne, Czechy) – wycieczka krajoznawcza – 30 maja 2015 r. została wyłączona

„Co słychać?” nr 5 (293) / 2015

cs293Majowy numer, tym razem o objętości 8 stron, otwiera artykuł Barbary Morawskiej-Nowak o I Zjeździe Karpackim, w którym udział wzięła delegacja PTT.
Wśród wieści z życia ZG PTT znajdziemy relację z IX posiedzenia Prezydium ZG oraz omówienie wernisażu wystawy poświęconej Kazimierzowi Przerwie-Tetmajerowi w Krakowie.
Wieści z życia Oddziałów przybliżają nam obchody Roku Tetmajerowskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim oraz wyjazd tego oddziału w Pieniny, drugi etap akcji „Sprzątamy Beskidy z PTT 2015” zorganizowany przez Oddział PTT w Bielsku-Białej w rejonie Babiej Góry oraz interesującą prelekcję Leszka Cichego i Piotra Korczaka w Bielsku-Białej, której tematem była możliwość wejścia na Mount Everest przez George Mallory’ego w 1924 r.
Bohaterem kolejnego wywiadu Kingi Buras jest tym razem prezes sosnowieckiego oddziału PTT, Sylwester Dąbrowski.
Numer uzupełniają „Marsz Zbójecki” Kazimierza Przerwy-Tetmajera oraz zaproszenie na czerwcowe obchody Roku Kazimierza Przerwy-Tetmajera w Zakopanem.

Życzymy przyjemnej lektury! (pobierz -> 1,14 MB)

Redakcja „Co słychać?”

Zaszufladkowano do kategorii "Co słychać?" | Możliwość komentowania „Co słychać?” nr 5 (293) / 2015 została wyłączona

Witamy w naszym gronie!

Informujemy, że w dniu 25 maja 2015 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpiły Aleksandra Jakieła i Weronika Jakieła.

Serdecznie witamy w naszym gronie!

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Witamy w naszym gronie! została wyłączona

XXIII spotkanie taterników-seniorów w Morskim Oku – 22-24 maja 2015 r.

Tym razem spotkanie taterników-seniorów odbyło się w nietypowym terminie, gdyż zawsze odbywało się w ostatni weekend maja. Organizatorzy zdecydowali inaczej.
Do auta, którym miałem jechać, dołączyłem po drodze, gdyż wszyscy już się spotkali pod domem Janka Weigla. Pogoda była niezbyt zachęcająca. Pochmurno, chłodno i dobrze, że choć w samochodzie ciepło. Jest nas czwórka: Czesiek Zamorski, Jasiu Sieńczak, Zygmunt Żydek i „powożący” Janek Weigel.
Do Żywca dojechaliśmy w miarę szybko, ale już przez Żywiec wleczemy się. Do Korbielowa już lepiej. Ale przez słowacką Polhorę to już rekord… Pięć odcinków remontowanej szosy ze źle działającymi światłami powoduje bałagan w ruchu wahadłowym. Skąd my to znamy? Zabrało nam to sporo czasu i zaczynamy się obawiać, czy zdążymy na bus do Morskiego Oka. Skręt w Namestovie, nieistniejąca granica, Jabłonka, Chochołów, Zakopane i parking TPN-u. Po jakimś czasie zjawia się i drugi „bielski” samochód. Köhlerowie przyjeżdżają sami. Seniorzy seniorów – Opyrchałowie nie przyjechali. Problemy zdrowotne. Wcześniej przyjechał też Andrzej Georg – prezes BKA ze szwagrem. Czekamy na busik do M.Oka. W pierwszej wersji miał być o 14-tej, potem o 15-tej. I nic!
Po 15:30 jest, ale tak pełny, że nikt z nas nie próbuje nawet wejść. Dopiero po sporej chwili zjawia się drugi bus, który podwiezie nas, ale tylko Palenicy. Pakujemy się więc do niego. Po nieco karkołomnej jeździe lądujemy na Palenicy Białczańskiej.
I znów czekanie… Zimno, siąpi mżawka…
Wreszcie jest bus. Jedziemy. Już po drodze pojawiają się łaty śniegu. Schronisko, formalności i mamy pokój w Gazdówce. Nie będzie dziś wyjścia na Czarny Staw. Jesteśmy zbyt zmęczeni i zziębnięci. „Dobijają” dalsi bielszczanie, którzy dotarli autobusem a potem pieszo z Palenicy: Heniu Kosiec, Piotrek Gawłowski, bracia Frączkowie. Oni tradycyjnie lokują się w starym schronisku.
W naszym pokoju zbierają się również inni uczestnicy Spotkania Seniorów. Temat główny – wybory. Czasem dochodzi do sprzeczek. Wieczór kończy coraz gęściej padający deszcz.
Sobotni ranek powitał nas mgłą. Po śniadaniu, nieco leniwie wychodzimy ze schroniska przed godziną 10-tą. Ludzi jeszcze niewielu.
Na parkingu przed starym schroniskiem stoi bus szczelnie wypełniony taternikami i alpinistami udającymi się na Wiktorówki. Ma tam być odsłonięta tablica pamiątkowa Zdzisława Dziędzielewicza-Kirkina: taternika, narciarza, instruktora, a także działacza harcerskiego i klubowego. Jest to inicjatywa KW z Gliwic, którego był wieloletnim członkiem i działaczem. Dopóki mu siły pozwalały bywał na Spotkaniach Seniorów w Morskim Oku. Parę lat temu przeszedł na drugą stronę grani.
Jasiu Sieńczak i ja kierujemy się na ścieżkę prowadzącą na Przełęcz Szpiglasową. Za nami Felek Köhler z żoną. Trochę ich wyprzedziliśmy, gdyż Halinka ma problemy z kolanem.
Gdy wyszliśmy z oparów mgły pokazało się słońce podkreślające piękno gór otaczających Morskie Oko. Mozolnie pniemy się do góry. Co chwilę trzeba przekraczać strumienie, a później koncentrować uwagę przy przechodzeniu sporych płatów śniegu. Jest ich chyba z pięć i są bardzo strome. Osiągamy wreszcie punkt, gdzie ścieżki rozchodzą się – jedna na Przełęcz Szpiglasową, druga na Wrota Chałubińskiego. Tu spotykamy Henia Kośca, który jest tu już od godziny. Siadamy na kamieniach i podziwiamy widoki – naprzeciw Żabie, Rysy, nieco po prawej „Mięgusze” i Cubryna. Nad nami posągowy Mnich, odwrócony do nas plecami. Całkiem na prawo stromy, zaśnieżony żleb, odchodzący od Wrót Chałubińskiego. W dole jezioro Morskiego Oka powoli zachodzi mgłą. Widoki, które wiele już razy widzieliśmy, ale za każdym razem chce się je podziwiać na nowo.
Dochodzą Köhlerowie, później Janek Weigel i Andrzej Georg z krewnymi. Robią zdjęcia na czym kto ma. Część turystów zmierza dalej w kierunku Przełęczy Salmopolskiej. Mgła z dołu zaczyna się podnosić. A jak doliny „kopcą”, nie wróży to nic dobrego w pogodzie.
Schodzimy w trójkę. Jeszcze ostrożnie po płatach śniegu, potem przez wezbrane już strumienie. Staramy się, by zdążyć przed deszczem.
W schronisku już tłumy ludzi.
W naszym pokoju przy herbatce oceniamy dzisiejszą wycieczkę. Było pięknie. Udało nam się „ukraść” Panu Bogu kilka godzin pięknej pogody. Teraz już mgła zasłoniła wszystko. Potem zaczęło padać.
W jadalni idą przygotowania do uroczystej kolacji. Najpierw jednak tradycyjna msza św. Celebrował ją będzie najstarszy zakonnik z Wiktorówek. Okazuje się zupełnie młodym, energicznym i bardzo komunikatywnym człowiekiem. Po jego słownym wprowadzeniu Basia Morawska odczytuje listę osób, których już nie stało na dzisiejszym spotkaniu. Jest ich sporo, bo 12. W tym 3 osoby znaczący i bywający regularnie na tych spotkaniach, a które odeszły niemal w ostatnich tygodniach: Krystyna Sałyga „Kwakwa” – taterniczka, narciarka, przewodniczka tatrzańska, publicystka górska, Janusz Kurczab – początkowo doskonały szermierz, później alpinista, himalaista i kierownik wypraw i Zbigniew Skoczylas – dla wszystkich „generał”, wysoki oficer, komandos, były wiceminister, historyk wojskowości, a nade wszystko wielki miłośnik gór. Możemy się domyślać z jakim trudem przyszło Basi mówić o tych osobach. Była wzruszona i głos Jej się łamał.
Ksiądz zaznaczył, że msza odprawiana będzie za zmarłych i nieobecnych. Krótką, ale piękną homilię wygłosił na temat ludzi gór. Po mszy wszyscy pomieścili się w samej jadalni. Gwar, jak zwykle. Basia, swoim delikatnym, damskim głosikiem nie mogła się przebić przez ten raiwach. A „Generał” już nie uciszał. Patrzył tylko zamyślony ze swojego portretu, zawieszonego na frontowej ścianie. Już nie huknął po wojskowemu: „Zamknąć się, bo Basia chce coś powiedzieć!”.
Gdy Basia Morawska nadmieniła, że miała zamiar poprzestać na tym obecnym, pani Maria Łapińska, wieloletnia kierowniczka Moka zaprotestowała. Zachęcała wszystkich do dalszego kontynuowania Spotkań Seniorów. Oceniła je jako piękne i wartościowe. A wiedziała, co mówi, gdyż patronowała chyba wszystkim spotkaniom.
Między stolikami uwija się nasz ksiądz – zakonnik robiący zdjęcia swoim aparatem. „Muszę mieć wszystkich” – mówi.
I wreszcie trochę ciszy, bo kolacja i wszyscy jedzą.
Ale niedługo gwar wybucha na nowo. Jak w tym wierszu Mickiewicza: „ten sobie mówi, i ten sobie mówi – pełno radości i krzyku!”. Na werandzie już tradycja, dziewczyna z gitarą i śpiewy. Przy stołach wino pozwala biesiadnikom na snucie wspomnień, a nawet ich wzbogacanie. Dobrze po północy obie sale pustoszeją.
Rano pogoda nie zachęcająca. Mgła… i zimno… Pakujemy manatki. I zwyczajowo schodzimy o 9-tej do pamiątkowego zdjęcia. Idzie marudnie. Brakuje koordynatora (wszyscy mają na myśli „Generała”). Ale padło wczoraj – „nie będzie nikogo, kto będzie Go zastępował”. Po dłuższym czasie, jakoś się poustawiano. I wiele „cyknięć”. I jeszcze foto w podgrupach przed jeziorem, którego nie widać. Mgła.
Dochodzą pierwsze grupy młodzieży i dzieci. Żal mi ich. Niejeden będzie tu raz w życiu i nie będzie miał pojęcia o pięknie tego miejsca. Opuszczamy pokoje i grupujemy się na parkingu przed starym schroniskiem. Tu kłania się stare żydowskie przekleństwo – „bodaj byś czekał!” I czekamy. Zimno. Co poniektórzy przypominają: brakuje „Generała”, by wprowadził porządek i rzetelną informację.
Wreszcie busik wrócił po odwiezieniu pierwszej grupy. Zajmujemy miejsca. Trochę tłoczno. Daje temu wyraz i pies, który skarży się, skomląc mi za plecami. Trochę go rozumiem. Na Łysej Polanie wysiada spora grupa uczestników. Jeszcze trochę jazdy i Zakopane – dworzec PKS, a nasza grupka podwieziona zostaje na parking przy TPN-ie.
Pakujemy się do swoich aut… i w drogę. Umawiamy się Kohlerami, że pojadą za nami. Ale w ruchu miejskim niełatwo utrzymać kontakt. Zgubiliśmy ich na skręcie na Chyżne. Jeszcze obiad i kawa „u Śliwy”, gdzie zawsze przystajemy. Trochę wspominków… i do domu. Przez 17-tą jesteśmy w domach.
XXII Spotkanie seniorów taternictwa i alpinizmu przechodzi do wspomnień. To było nieco melancholijne, ale piękne.

Zygmunt Żydek
.

xxiii-spotkanie-seniorow

pamiątkowe zdjęcie uczestników XXIII spotkania taterników-seniorów w Morskim Oku

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania XXIII spotkanie taterników-seniorów w Morskim Oku – 22-24 maja 2015 r. została wyłączona

Minčol (Magura Orawska, Słowacja) – wycieczka górska – 24 maja 2015 r.

W ten niedzielny niezbyt ładny poranek postanowiliśmy wybrać się w Pasmo Magury Orawskiej, aby zdobyć jej najwyższy szczyt – Mincol. Zaraz po wyjeździe z Bielska wydawało się, że pogoda nie będzie zbyt dobra, jednak w miarę upływu czasu stawała się stabilna, a na sam koniec zza chmur „wyjrzało” słońce. Pierwszy krótki postój zrobiliśmy w Korbielowie, a do Sedla Prislop skąd wyruszyliśmy na naszą górską trasę dotarliśmy po niespełna dwóch godzinach jazdy.  Przez trzy godziny we mgle po błotnistym szlaku dzielnie maszerowaliśmy w górę, a choć nogi się rozjeżdżały i niektórzy „łapali” zające, szczyt Mincola udało się zdobyć :-). Dla jednego z uczestników wycieczki Darka to właśnie ten szczyt był dopełnieniem w zdobyciu odznaki Wielkiej Korony Beskidów Słowackich, która właśnie tam została mu wręczona 🙂 Na szczycie oczywiście grupowe zdjęcie i  stamtąd udaliśmy się do Chaty na Kubińskiej Holi, gdzie mogliśmy chwilę odpocząć i zjeść coś ciepłego. Po dotarciu do autobusu czekała na nas jeszcze druga część wycieczki – zwiedzanie Dolnego Kubina. Ogromna wiedza naszego przewodnika sprawiła, że godzinny spacer po starym rynku był bardzo ciekawy. Wycieczkę zakończyliśmy około godziny 18.00. Zapraszamy na kolejne wycieczki z PTT 🙂

DK
.

nasza grupa na Kubińskiej Hali

stopka_bb_20150524

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Minčol (Magura Orawska, Słowacja) – wycieczka górska – 24 maja 2015 r. została wyłączona