Informujemy, że w dniu 14 marca 2013 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpili Tomasz Kłaptocz, Karolina Kłaptocz i Robert Jagiełka.
Serdecznie witamy w naszym gronie!
Informujemy, że w dniu 14 marca 2013 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpili Tomasz Kłaptocz, Karolina Kłaptocz i Robert Jagiełka.
Serdecznie witamy w naszym gronie!
Kto miał już dosyć tylu ponurych i pochmurnych dni, nic a nic nie przypominających przedwiośnia, kto od tygodni wyczekiwał ciepłych promieni słonecznych zwiastujących nadejście upragnionej pory roku, kto wreszcie chciał przypomnieć sobie kolor błękitnego nieba, ten mógł dzisiaj spełnić swoje skromne marzenia w salce Oddziału PTT w Bielsku-Białej.
Tu bowiem odbyła się kolejna, wtorkowa prelekcja połączona z pokazem slajdów. Dzięki temu razem z Robertem Słonką „pojechaliśmy” chociaż na krótko do ciepłych krajów Europy, do Francji i Hiszpanii w góry, w Pireneje.
Na ekranie zobaczyliśmy obrazy, które były zarówno słoneczne i błękitne od nieba i górskich jezior, jak też i ciepłe, bo zdjęcia zrobione były w sierpniu 2011 roku.
Na początku prelekcji dowiedzieliśmy się, że Pireneje to zwarty, fałdowy łańcuch górski długości ok. 440 km w południowo-zachodniej Europie na pograniczu Francji i Hiszpanii. W Pirenejach leży też małe państwo Andora. Łańcuch górski tworzy potężny mur o średniej wysokości szczytów dochodzącej do 3000 m n.p.m. Najwyższym szczytem Pirenejów jest Pico de Aneto (3404 m n.p.m). Występują tu niewielkie lodowce, liczne wodospady, jeziora, zjawiska krasowe, itp. Pireneje stanowią naturalną granicę Francji i Hiszpanii.
Nas interesowała centralna część Pirenejów, która ma najwyższe szczyty, najgłębsze doliny, najwyższe wodospady, najdłuższe górskie rzeki, słowem wszystko naj, naj, naj. Nic więc dziwnego, że utworzono w tej części Pirenejów w 1967 roku Park Narodowy.
Właśnie w tych Centralnych Pirenejach razem z Robertem Słonką „zrealizowaliśmy” dzień po dniu program wycieczki, którą on sam przeżył jako uczestnik tego turystycznie atrakcyjnego wyjazdu z biurem podróży.
Oglądając zdjęcia mogliśmy choć trochę poznać te góry od środka, poznać ich klimat i piękno. Pireneje to puste i przestrzenne góry, pełne ciszy i spokoju, bogate w formy skalne, inne po stronie francuskiej, inne po hiszpańskiej. Znakowane trasy turystyczne raczej nie stwarzają trudności orientacyjnych w tym terenie. Jest tu dużo górskich jezior, większych i mniejszych oczek, stanowiących pośród gór malowniczy pejzaż wdzięczny do sfotografowania. Nie brakuje też górskich schronisk, kamiennych, zimnych i skromnych, nie tak przytulnych jak nasze, często mających charakter sezonowy. Wdzięcznym tematem zdjęć były górskie hale i ciekawskie krowy, owce pomalowane farbą, byki rogate na szczęście pokojowe, choć do Hiszpanii stąd niedaleko…
Było słońce i dobra widoczność, było ciepło i wymarzone, zapisane w programie górskie wycieczki najpierw po francuskiej, a potem po hiszpańskiej stronie Pirenejów. Tylko jedna, najważniejsza wycieczka nie doszła do skutku, ale o tym później.
Zobaczyliśmy też ciekawe miejsca, wymienię kilka z nich: najwyższy wodospad Europy spadający po pionowych skałach – La Grande Cascade, wrota Rolanda, przejście turystyczne po lodowcu (choć aż prosiły się w tym miejscu raki), piękna rzeźba Matki Bożej z Lourdes, która jest opiekunką pasterzy i turystów przed piorunami, szczyt z obserwatorium astronomicznym najwyżej położonym w Europie. Była wycieczka do znanego, pobliskiego Sanktuarium w Lourdes.
Był też pech, ogromny pech, którego nie można było na zdjęciach zobaczyć, ale za to można było go mocno przeżyć. Bo jakże nie nazwać pechem załamanie pogody akurat w tym dniu, kiedy zgodnie z programem cała grupa miała wejść na najwyższy szczyt Pirenejów Pico de Aneto? Tyle dni poprzedzających planowaną wycieczkę było pięknych, słonecznych i bezpiecznych! Pech chciał jednak inaczej, że akurat w tym jedynym dniu, akurat wtedy, gdy wszyscy tak bardzo pragnęli tam wejść, akurat wtedy pogoda załamała się na tyle, że wyjście na najwyższy szczyt nie był możliwy i bezpieczny. Pozostał ból, smutek i uczucie niesprawiedliwości. Żadna inna zastępcza wycieczka nie była wtedy pocieszeniem dla serc naszych dzielnych turystów. Trudno! Widocznie szczyt Pico de Aneto, ten upragniony i ten najwyższy zapewne zaczeka na inną okazję…
Warto na koniec dodać, że wyjazdy autokarowe też mają w sobie plusy. Uczestnicy tego wyjazdu mogli zobaczyć coś, czego nie wolno było pominąć na trasie przejazdu tam i z powrotem: Carcassonne z największą w Europie warownią i zamkiem, a w drodze powrotnej Genuę (miasto Paganiniego i Kolumba). Było też wiele innych ciekawych miejsc obejrzanych choćby z okna autokaru, ale to wszystko byłoby już nowym tematem na kolejną prelekcję.
Wróciliśmy tego wieczora do naszych domów z bagażem zapamiętanych niezwykle pięknych górskich krajobrazów w Pirenejach, pokazanych i ciekawie opowiedzianych przez Roberta Słonkę. W ten sposób stały się one dla nas bliższe, chociaż leżą od nas tak daleko.
Niech one nas teraz dalej ogrzewają i cieszą, bo … za oknem znowu ciemno, mgliście i ponuro… znowu nie ma słońca!
CS
.
Informujemy, że dzięki zaangażowaniu kilku członków Oddziału przy bramie wejściowej do kamienicy przy ul. 3 Maja 1 zawisła w dniu dzisiejszym nowa, emaliowana tablica PTT, która zastąpiła dotychczasową, wysłużoną tablicę. Osobom, którym w ciągu ostatnich czterech dni udało się zauważyć brak tablicy, gratulujemy spostrzegawczości – otrzymaliśmy kilka pytań co się stało 🙂
Serdecznie dziękujemy w tym miejscu także darczyńcy, który wykonał dla nas tablicę nieodpłatnie.
.
Informujemy, że w dniu 11 marca 2013 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpił Bartosz Owczarek z Dąbrowy Górniczej.
Czteroletniemu Bartkowi, który jest jednym z najmłodszych członków naszego Oddziału życzymy by zarażał się od rodziców pasją do gór i czerpał wiele przyjemności z przebywania na górskich szlakach!
Serdecznie witamy w naszym gronie!
Trzy dni to nie tylko góry. To jeszcze dojazdy i dojścia.
Zaczynamy spokojnie, po śniadaniu. Małym autem dojeżdżamy w trójkę do Żywca. U Krzyśka wykwintne drugie śniadanie i większym autem, w pięć osób ruszamy. Równolegle dwie koleżanki swoim pojazdem. Spotkanie na granicy w Korbielowie. Pamiętamy, że to 8 marca i koleżanki dostają kwiaty. Przez Słowację pod Tatry, a ponieważ zrobiła się pora obiadowa to w Kirach U Józefa obiad. Wszyscy świeżo pod wrażeniem wiadomości spod Broad Piku, rozważania dlaczego i jak to było możliwe. Zaraz Zakopane, parking pod COS i czekamy na przyjaciół z Słowacji. Dojeżdża Jano z Michałem, swoim przyszłym zięciem. Powitania, rozmowy, żarty i już można w góry. Plecaki wyładowane na trzy dni, raki na buty, czołówki bo zaczyna szarzeć i podziwiając świetlne panoramy docieramy do Murowańca. Jest ciepło, powyżej zera. W dziewięć osób mieścimy się w ośmioosobowym pokoju. Jadalnia pełna, bo miejsca zajmują też kursanci z Betlejemski. Czekamy na trójkę, która towarzysko jest z nami, ale na próżno. Na nocleg docierają dużo po północy.
Sobota, wolna, pogoda zmienna. Cztery bielskie koleżanki obiecały dojechać rano na Kasprowy kolejką, więc chcąc – nie chcąc, pakujemy się i dreptamy w górę. Temperatura ciągle powyżej zera. Docieramy na czas, tłumy na nartach i bez, radosne spotkanie, zbiorowe zdjęcie ale bez Słowaków i Piotrka, bo ambitnie postanowili zajrzeć na Świnice. Konsumpcja i przygotowanie, bo panie maja problemy z rakami, które wydają się za małe albo duże albo krnąbrnie nie trzymają się butów. Leniu, człowiek niezwykle uczynny i opiekuńczy, cierpliwie wydłuża, skraca, rozplątuje z takim wdziękiem i czułością, że koleżanki nawet po kilka razy podchodzą, żeby jeszcze raz. Spokojnie ruszamy na wschód, bez widoków na widoki dochodzimy do drugiej zejściowej przełęczy. Płoszymy kozice, zdziwione że przy takiej pogodzie komuś się chce łazić. Zejście z wyczuciem, bo momentami zanurzamy się po pas. Kozice niechętnie ustępują, doganiają nas Jano, Michał i Piotrek, do końca Świnicy nie dotarli, ale to nie najważniejsze. Murowaniec, konsumujemy, jest coraz weselej. Pojawia się Wojtek, Agnieszka i ich towarzystwo, są tylko przelotem. Obudziła się nocna trójka i jest z nami. Koleżanki u siebie mają wolne łóżka, u nas się rozluźnia i zapadamy w sen, o różnej zresztą porze.
Niedziela dalej ciepła, zaczyna kropić deszcz, po śniadaniu zgodnie decydujemy o zejściu do Zakopanego na dzień miejski, część osób nie była na Pęksowym Brzyzku więc wszyscy idziemy. Żegnamy się z Jankiem i Michałem, zajeżdżamy do Józefa na obiad i przez Słowację wracamy do domu.
opis ze strony KTW PTTK Bielsko-Biała
Mimo niezbyt zachęcających prognoz pogody wybraliśmy się w Tatry. Nasza ekipa składała się z członków Oddziału PTT w Bielsku-Białej oraz bielskiego KTW PTTK. Podczas gdy wszyscy wokoło smacznie spali, wyruszyliśmy najkrótszą i chyba najszybszą drogą do Kuźnic, aby oddać się górskim wędrówkom. Jako cel naszej wycieczki wybraliśmy Dolinę Kondratową.
Mimo ciągle snujących się mgieł, zza których od czasu do czasu wyłaniały się Myślenickie Turnie, dotarliśmy do schroniska, w którym byliśmy chyba pierwszymi gośćmi tego dnia. Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy na Przełącz pod Kopą Kondracką. Parliśmy do przodu w śniegu, od czasu do czasu przystając tylko na robienie fotek, zakładanie „ciężkiego sprzętu” i obserwowanie małych osuwów śnieżnych schodzących z naprzeciwległych stoków. W końcu wyszliśmy na przełęcz z nadzieją podziwiania widoków po stronie Doliny Cichej. Niestety zalegały ją chmury, a my nie chcąc marnować cennego czasu, niezwłocznie wyruszyliśmy przez Goryczkową Czubę w stronę Kasprowego Wierchu. Po drodze mieliśmy nieoczekiwane spotkanie z kozicami, które wylegiwały się na skałach, od niechcenia obserwując pokracznie brodzących w śniegu ludzi.
Z Kasprowego skierowaliśmy się w stronę znajdującego się o rzut kamieniem Murowańca z nadzieją spotkania kolegów z PTT i KTW. Na szczęście tym razem aura okazała się łaskawa i mogliśmy podziwiać wyłaniającą się zza chmur panoramę Kościelca i jego najbliższej okolicy. Po odpoczynku i wesołych pogawędkach ze znajomymi, z ciężkim sercem opuszczaliśmy piękne otoczenie Doliny Gąsienicowej. Udaliśmy się w stronę Kuźnic podziwiając ostatnie promienie słońca odbijające się na stokach Kościelca. Wracając do domu snuliśmy marzenia o kolejnej wędrówce tatrzańskimi szlakami.
Szymon H.
10 marca br. w siedzibie Gminnego Ośrodka Kultury w Buczkowicach odbyła się zorganizowana wspólnie przez Gminny Ośrodek Kultury w Buczkowicach oraz bielski oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego multimedialna prezentacja slajdów Ewy Staszkiewicz pt. „Mongolia”.
Autorka prelekcji, z wykształcenia psycholog, przyjechała do naszego GOK z Bielska-Białej – góry i podróże to największa jej pasja, podróżuje po to, aby zachwycać się pięknem przyrody, poczuć rytm życia w innej kulturze i odświeżyć spojrzenie na swój własny kawałek świata. W każdej podróży pani Ewa nie rozstaje się z aparatem dzięki czemu widzowie niedzielnej prezentacji mieli możliwość obejrzenia całej masy pięknych zdjęć z podróży po Mongolii. Pani Ewa swoją, jak powiedziała, przygodę życia, trwającą 4 tygodnie, zrealizowała wraz z 6 znajomych w 2010 roku. Przemierzyli 6327 km. W trakcie podróży uczestnicy odwiedzili między innymi współczesną i dawną stolicę kraju – Ulan Baator i Karakorum, region pustyni Gobi, dolinę rzeki Orkhon i okolice jeziora Khovsgol nazywanego małym Bajkałem.
Podczas prezentacji dowiedzieliśmy się, że Mongolia to zdecydowanie kraj, do którego nie jedzie się zwiedzać zabytków tylko przeżyć niesamowitą przygodę. W Mongolii można napić się kumysu z wielbłądziego mleka, pogalopować konno przez bezkresny zielony step, obejrzeć zachód i wschód słońca z grani najwyższych, „śpiewających” wydm świata Pustyni Gobi oraz zadziwić i zainspirować się niezwykle niecodziennym, jak dla Europejczyków, stylem życia mieszkańców barwnych jurt. Mongolia to kraj otwartych przestrzeni, pięknej dziewiczej przyrody i niesłychanej ludzkiej gościnności.
Cała ekipa podróżników pomimo iż musiała zrealizować troszkę inny plan podróży niż pierwotnie planowała jest zdecydowanie zadowolona z podróży po krainie błękitnego nieba.
EJ
.
Tak to zwykle bywa, że gdy z różnych przyczyn nie możemy wziąć udziału w wycieczce oddziałowej, robimy wycieczkę alternatywną, naprędce montując ekipę wśród członków i sympatyków oddziału za pomocą Facebooka i telefonów. Tak było i tym razem, gdy zamiast wędrować po zimowych Tatrach, dość spontanicznie w szóstkę wybraliśmy się na Klimczok.
Początek wycieczki miał miejsce w Bystrej, gdzie przy Zajeździe po Źródłem rozpoczęliśmy naszą pieszą wycieczkę. Początkowo za czerwonymi i czarnymi znakami, a następnie płajem, kierując się niebieskim szlakiem, niezbyt szybko dotarliśmy do schroniska PTTK „Klimczok” pod Magurą. Choć śnieg był ciężki i mokry, w schronisku nasze buty były jeszcze w miarę suche… Wkrótce dotarł do nas Darek z Oliwką, którzy postanowili wyjechać kolejką linową na Szyndzielnię. Nie mogło oczywiście zabraknąć żurku, a także innych specjałów schroniskowej kuchni.
Po godzinnym odpoczynku ruszyliśmy w stronę szczytu Magury. Czerwony szlak dał nam nieźle w kość, gdy co kilka kroków zapadaliśmy się po kolana… Tym niemniej wytrwale brnęliśmy dalej… Po dojściu do rozwidlenia, na którym czerwony szlak skręcał w stronę Bystrej, a żółty kierował się ku Chacie na Groniu w Mesznej, wybraliśmy ten drugi. Nie w smak było nam dzisiaj oglądanie ruin basenu pod Magurą, bo prawdziwe baseny mieliśmy w butach… Niesamowicie mokry śnieg przy dodatniej temperaturze sprawił, że żaden z sześciorga uczestników wycieczki nie miał suchych butów.
Po dotarciu do Chaty na Groniu rozdzieliśmy się – Ci, co wracali do samochodów, ruszyliśmy czarnym szlakiem do Bystrej, natomiast chcący zdążyć na współorganizowaną przez nasz Oddział prelekcję w buczkowickim GOKu wybrali ścieżkę spacerową prowadzącą do Buczkowic.
Na koniec warto podkreślić, że pomimo niezbyt zachęcających prognoz pogody znowu nie dosięgnęła nas nawet kropla deszczu, a humory dopisywały jak zawsze, gdy możemy spędzić trochę czasu na górskich szlaku 🙂
SB
.
Z okazji Dnia Kobiet życzymy naszym Koleżankom z Oddziału, sympatyczkom naszego Towarzystwa oraz generalnie wszystkim Paniom dużo sukcesów i radości, mnóstwa uśmiechu na twarzy oraz spełnienia najskrytszych marzeń.
Koledzy z Oddziału PTT w Bielsku-Białej
Z radością informujemy, że organizowana przez Oddział PTT w Bielsku-Białej akcja „Sprzątamy Beskidy z PTT 2013” spotkała się z bardzo pozytywnym przyjęciem Starostów: Bielskiego – Andrzeja Płonki oraz Cieszyńskiego – Jerzego Nogowczyka, którzy objęli nasze przedsięwzięcie honorowym patronatem.
Już teraz gorąco zachęcamy do udziału w akcji, która będzie realizowana w kwietniu i maju 2013 r.
Zarząd Oddziału
.
Dzisiejsza prelekcja była kolejną związaną z Wielką Brytanią. Nasza prelegentka Dorota Kalarus zabrała nas do południowo-zachodniej części wyspy, którą zwiedziła podczas swojego 3,5- letniego pobytu.
Chyba najbardziej fascynującą ciekawostką był „Projekt Eden”, stworzony w wyeksploatowanym wyrobisku kaolinu. Można by rzec, że to zwykły ogród botaniczny, ale… kopuły stworzone z sześciokątnych na wpół przezroczystych plastrów, sprawią, że wyglądem przypomina księżycową bazę.
Podczas prezentacji nie zabrakło również wielu zabytków kultury, w tym wspaniałych barokowych katedr, zamków, malowniczych wsi, ogrodów, ale także wyjątkowych pod względem piękna krajobrazu miejsc. Jednym z nich jest niewątpliwie umieszczone na liście światowego dziedzictwa UNESCO Wybrzeże Jurajskie.
Asia M.
.