Sarnia Skała (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska – 24 lutego 2019 r.

Jeżeli wstawać skoro świt w wolny dzień to tylko po to, aby ruszyć w góry! W tą niedzielę zebraliśmy się na dworcu PKS o godz. 5:15, aby wraz z Przewodnikiem Janem Nogasiem wyruszyć w stronę Zakopanego na wycieczkę w Dobrym Towarzystwie z Bielskim Odziałem PTT. Zimowy wypad na Sarnią Skałę, obok styczniowego wyjazdu na szczyt Łysej Hory i grudniowego na Siwy Wierch, znalazł już stałe miejsce w oddziałowym terminarzu wycieczek. W tym roku ponownie w pięknych, zimowych okolicznościach przyrody ruszyliśmy na tatrzańskie szlaki.
Jeszcze nieco rozespani po długiej podróży, ok godz. 9:00 wysiedliśmy na niewielkim parkingu u wylotu Doliny Małej Łąki. Było chmurno i mroźno. Pomimo ogólnego ocieplenia, warunki na szlakach były zimowe. Od razu po wyjściu z busika uzbroiliśmy nasze buty w raczki, które ułatwiły nam poruszanie się po oblodzonej ścieżce. W niecałą godzinę, idąc za żółtymi znakami, dotarliśmy na niesamowitą Wielką Polanę Małołącką. Pomimo, iż szczyty Tatr Zachodnich otaczających dolinę, były częściowo w chmurach, widok na rozległy, pokryty śniegiem teren dawnego jeziora polodowcowego, o powierzchni prawie 15 ha zrobił na nas ogromne wrażenie. Z chęcią zrobiliśmy sobie właśnie w tym miejscu przerwę na maszkiet i zdjęcia. W otaczających nas ciemnych, prawie pionowych ścianach tatrzańskich szczytów wyraźnie było widać każdy kant, każde wyżłobienie skalne zaznaczone konturami z białego śniegu. Dodatkowo niski pułap chmur, ukrywający przed nami rozległą przestrzeń, zamykał nas na polanie niczym w kryształowej kuli.
Dalej ruszyliśmy Drogą nad Reglami oznaczoną szlakami czarnymi. Z Wielkiej Polany w Dolinie Małej Łąki (1163 m n.p.m.) zdobyliśmy nieco wysokości podchodząc na Przełęcz w Grzybowcu (1311 m n.p.m.), żeby potem stromo zejść na Polanę Strążyska (1042 m n.p.m.). Od przełęczy do naszej ścieżki dołączyły również znaki czerwonego szlaku, który od parkingu w Dolinie Strążyskiego Potoku prowadzi aż na Wyżnią Kondracką Przełęcz pod Giewontem. Jest to rzadziej uczęszczany ze względu na stromy i trudny teren wariant trasy na Giewont. W sezonie zimowym do połowy maja szlak ten w stronę Śpiącego Rycerza jest zamknięty, ze względu na duże zagrożenie lawinowe. Jednak mimo tablic informacyjnych i taśmy TPN-u zagradzającej przejście, widać było wyraźnie przedeptaną ścieżkę. Ten odcinek trasy nie zajął nam dłużej niż godzinę, więc część grupy zdecydowała się jeszcze na spacer do zamarzniętego Wodospadu Siklawica.
Po powrocie nad Polanę nie było już wyjścia. Dalej za czarnymi znakami Drogi nad Reglami ruszyliśmy stromo pod górę w stronę Czerwonej Przełęczy (1301 m n.p.m.). To rzekome 40 min wlokło się jak my – mozolnie. Noga za nogą, wyrównując oddech na krótkich postojach, w planowanym czasie dotarliśmy na przełęcz. Wymagało to nieco wysiłku i samozaparcia wobec coraz stromiej prowadzącej ścieżki. Trzeba jednak przyznać, że jest to satysfakcjonujące podejście, które sprawia, że wyjazd na Sarnią Skałę nie jest tylko niedzielnym spacerkiem. Z Czerwonej Przełęczy dzieliło nas już tylko 10 min od celu naszej wędrówki. Sarnia Skała (1377 m n.p.m.) wznosiła się jeszcze wysoko nad naszymi głowami, choć do pokonania mieliśmy jedynie 76 m przewyższenia. Krótki szlak dojściowy biegnie wschodnią, dość łagodną granią. Na szczycie oczywiście pamiątkowe zdjęcie z banerem. Mimo pochmurnej pogody na górze kręciło się sporo turystów. Tatry niestety schowane pod pierzyną chmur drzemały jeszcze w to niedzielne południe. Szeroki widok natomiast rozpościerał się na północ, na nasze Beskidy. Na okolicznych stokach było widać sylwetki narciarzy korzystających jeszcze z ostatnich godzin, kończących się w tym dniu ferii zimowych.
Sarnia Skała była naszym ostatnim podejściem na zaplanowanej trasie. Z Czerwonej Przełęczy dalej Drogą nad Reglami zeszliśmy do rozwidlenia ze szlakiem żółtym, którym ruszyliśmy w dół do Doliny Białego Potoku. Lawirując raz w prawo, raz w lewo, doszliśmy do malowniczo położonego przełomu, gdzie wśród skał znaleźliśmy zakratowane wejście do sztolni, w której po II wojnie światowej na potrzeby zbrojeniowe ZSRR poszukiwano rud uranu.
Doszedłszy do czarnego szlaku pod Reglami ruszyliśmy dalej w stronę Wielkiej Krokwi. Im niżej, tym warunki na szlaku stawały się… trudniejsze. Wzdłuż skoczni przejście było całkowicie pokryte lodem, a zdeterminowani turyści poruszali się ostrożnie trzymając się kurczowo płotu.
Całą trasę ok. 14 km przeszliśmy w niecałe pięć i pół godziny, więc mieliśmy jeszcze sporo czasu na wizytę w naszym ulubionym i tanim barze mlecznym przy rondzie. Punktualnie o godzinie 16:30 ruszyliśmy w drogę powrotną. Niestety nie obyło się bez stania w korkach… Jednak po tak udanej wycieczce nie było mocnych, żeby zepsuć nam tak udany dzień.
Dziękuję Janowi za wspaniałą wycieczkę w Polskie Tatry oraz wszystkim uczestnikom za bezpieczne przejście. Pozdrawiam serdecznie tych, z którymi przyszło mi wędrować w tą niedzielę! Dziękuję za wspólnie spędzony czas, rozmowy i wspaniałe maszkiety. Podziękowania kieruję szczególnie do Grażynki, która jak zawsze wzięła na siebie trud uwiecznienia na fotografii naszej wycieczki. Zapraszam do obejrzenia galerii i do zobaczenia na szlaku!

Martyna Ptaszek
.

nasza grupa na Sarniej Skale

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2019. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.