Smrk (Beskidy Morawsko-Śląskie, Czechy) – wycieczka górska – 11 października 2020 r.

Smrk (1276 m n.p.m.), a może łatwiej Smrek – trudno to wymówić po naszemu, bo nie uświadczysz samogłoski – czeski język może zadziwić … Nazwa kolejnego wyzwania w kalendarzu PTT łamie język, ale zdobycie szczytu w Beskidach Morawsko-Śląskich jest łatwe i każdy z uczestników niedzielnej wycieczki dał sobie radę. Smrk położony jest między miejscowościami Ostravice i Čeladná – geograficznie znajduje się na Morawach.
Pogoda nie rozpieszczała, ale dzięki Bogu nie lało, tylko czasem co nieco kapało z drzew i krzewów.
O 7 rano wyjechaliśmy komfortowym autobusem pod opieką przewodnika Witolda Kubika i mknąc po ekspresówce Bielsko-Cieszyn, a potem już czeskimi drogami dotarliśmy do pierwszego punktu planowanej wycieczki.
Dość nietypowo jak na „towarzystwo górskie” zaczęliśmy od zwiedzenia drewnianego kościoła z 1875 roku – dzieło norweskich cieśli kupione na wystawie w Wiedniu i postawione w miejscowości Biela. Konstrukcja oparta na pionowych 14 kolumnach z fantazyjnym czterospadowym dachem.
Po grupowym zdjęciu i przejechaniu przez Stare Hamry ruszyliśmy grzecznie niebieskim szlakiem za przewodnikiem, zaszczyt zamkowego przypadł tym razem Tadeuszowi. Pod Malým Smrkiem spodziewaliśmy się rozpalić ognisko, ale w takich warunkach nawet prawdziwy harcerz miałby problem. Po krótkim odpoczynku i przerwie na posiłek, tudzież gorąca herbatę ruszyliśmy dalej połączonym niebieskim i żółtym dwuszlakiem. Mozolnie przez korzenie, błotko i luźne kamienie podeszliśmy na Malý Smrk (1174 m n.p.m.) i nie zatrzymując się zbyt długo ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem, aby pokonać pozostałe już tylko 100 metrów przewyższenia. Przy samym szlaku minęliśmy dwa pomniki – Johna Lennona oraz Jana Palacha, bliżej genezę ich powstania przybliżył nam nasz przewodnik. Około godziny 11.30 dotarliśmy do właściwego celu naszej wyprawy. Normalnie na szczycie Smrka (1278 m n.p.m.) posiedzielibyśmy ciesząc się widokami. Niestety z powodu mgły z widoków nici, ale i tak byliśmy zadowoleni bo nie lało z nieba …. Odczuć się za to wyraźnie dało niższą temperaturę i u wszystkich włączyła się potrzeba szybkiego rozgrzania się dalszą wędrówką. Krótko po 12 rozpoczęliśmy odwrót. Z poleceniem, że mamy dotrzeć na dół bezpiecznie i bez kontuzji, zeszliśmy bez pośpiechu, klucząc ścieżką między śliskimi kamieniami. Po drodze minęliśmy żleb, którym zeszła kiedyś lawina śnieżna wywołana przez próbującego zjechać tamtędy narciarza. Była to jedyna lawina w tej części Beskidów i jej ofiarą stał się niestety ów narciarz. Są śmiałkowie, którzy nadal próbują tego skrótu, ale my grzecznie czerwonym szlakiem zeszliśmy 7 km do miejscowości Ostravice. Tam zapowiedzeni przez naszego przewodnika byliśmy mile oczekiwani i cała restauracja czekała do naszej dyspozycji. Elegancko i sprawnie nakarmieni oraz napojeni w restauracji „U sauny” spędziliśmy prawie 2 godziny.
W dobrych humorach wcześniej, niż planowano – zajęliśmy miejsca w autobusie i już przed 17 byliśmy z powrotem w Bielsku.

Marcin Sz.
.

nasza grupa na zamglonym szczycie Smrka

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2020. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.