„Transalpina na motorach” – prelekcja Andrzeja Popowicza – 3 marca 2015 r.

Grypa szaleje nie w Naprawie, ale w… Bielsku-Białej. To ona prawdopodobnie zaatakowała tych, którzy mieli dzisiaj przybyć na tradycyjne wtorkowe slajdowisko. Nie oszczędziła też stałych i wiernych bywalców prelekcji, które od lat organizowane są w salce PTT i BKA w Bielsku-Białej przy ul. 3 Maja 1. Wielka szkoda, że tak się stało, bo … kolejna prelekcja Andrzeja Popowicza pt. „Transalpina na motorach” była interesująca, w pełni „zmotoryzowana” jak nigdy dotąd, no i przede wszystkim oryginalna!
Przygoda na motorach, opowiedziana i pokazana przez Andrzeja, miała miejsce w lipcu 2013 roku, a więc stosunkowo niedawno. Wzięło w niej udział pięciu odważnych, śmiałych starszych panów i jednocześnie niezmordowanych podróżników. Wybrali się oni motorami w daleki świat, dokładniej pisząc w Karpaty Południowe w Rumunii.
Cel wyjazdu określili sobie jasno: Transalpina, czyli droga najwyżej poprowadzona w Karpatach, osiągająca wysokość aż 2145 m n.p.m.
Turystyczna nowość! Zgadza się! Mało kto o niej jeszcze do niedawna słyszał, gdyż swoją popularność miała raczej sąsiednia droga, do niej równoległa – Droga Transfogaraska. Do tej drugiej drogi nasi motorzyści też mieli zamiar dotrzeć, i to im się w pełni udało.
Nas jednak zainteresowała dzisiaj ta nowa droga, nazwana Transalpiną, której długość wynosi aż 146 km. Ciekawa i długa jest jej historia. Z konieczności napiszę ją w wielkim skrócie: najpierw była ścieżką dla pasterzy, później prowizoryczną drogą do przewożenia drzewa, następnie ze względów strategicznych została wydłużona, wreszcie zyskała miano drogi królewskiej, a później drogi krajowej. Wiosną 2009 roku ruszyła wielka przebudowa drogi. W 2013 roku na prawie całej jej długości położony był już asfalt. Zimą droga jest zamknięta, a latem górne jej partie bywają w chmurach, wtedy to widoczność spada nawet do zera.
Na Karpackim Portalu Internetowym można poznać szczegółowo tę drogę, warto więc i tam, chociaż wirtualnie zajrzeć, a wtedy ta niezwykła droga na motorach naszych dzielnych podróżników jeszcze bardziej do nas przemówi: „Transalpina łączy miejscowość Novaci na południu, z Sebeş na północy i przebiega przez kilka łańcuchów górskich. Najwyższy swój punkt osiąga na przełęczy Urdele w górach Parang (Parâng), gdzie wznosi się na wysokość 2145 metrów n.p.m., następnie przecina pasmo gór Latoritei i schodzi do doliny Lotru. Z doliny Lotru pnie się z powrotem do góry pomiędzy masywami Şureanu i Cindrel (Góry Sibińskie) na przełęcz Tartarau (1665 m n.p.m.). Tutaj trasa DN 67C opada w dolinę Sebeşu, okrążając Jezioro Oasa Mica (Oaşa Mică) prowadzi nas do miasta Sebeş”.
Cztery osoby na motorach obładowanych jak wielbłądy wyjechały z miejsca startu, czyli z Zakopanego. Później, po drodze w Timișoarze (miasto w Rumunii) dołączył się do nich piąty uczestnik. W tej całej motorowej grupie było trzech Janków, jeden Andrzej i jeden Adam. Ich przygoda trwała 12 dni na szczęście przy letniej pogodzie, raczej sprzyjającej tego typu wojażom. Jak mocno lało, to zatrzymywali się, jak słabo, to… jechali dalej. Pogoda ducha (co było również bardzo ważne) też im dopisywała, a motory dzielnie, na medal, spisywały się na całej tej trasie.
Z noclegami nie mieli problemów, bowiem rozbijali namioty na campingach, albo gdzieś przy drodze na zielonej trawce, albo w pobliżu jakiegoś potoku czy rzeki, albo po prostu gdzie się dało… Taka jest (jeszcze) Rumunia, gościnna! Zdarzało im się też zanocować pod dachem, w hotelu, ale to był już „turystyczny luksus”, choć wcale nie był taki drogi. Towarzyszył im więc spokój, luz, wolność, nic ich nie goniło (nie jechaliśmy szybko), nikt ich z postojów nie przeganiał, i do tego z życzliwością Rumunów spotykali się bardzo często.
Nasi podróżnicy mieli więc tamtego lata dużo szczęścia i turystycznego komfortu, bo przepiękna trasa Transalpina była wtedy jeszcze pusta, spokojna, prawie na ukończeniu, można by rzec pachnąca świeżym asfaltem. Ale w tym wszystkim najważniejsze było to, że jeszcze nie była oblężona przez tłumy zmotoryzowanych turystów! Dla całej dzielnej „piątki” była to więc piękna, egzotyczna przygoda. Jak podkreślił nasz prelegent, Rumunia ma jeszcze w sobie coś z tej egzotyki. Ja natomiast dopisuję od siebie i podpowiadam: kto może, niech się pośpieszy, bo ten piękny kraj też szybko ulega zmianom… Nasi podróżnicy już to zrobili, bo pojechali jeszcze przed znaczącymi zmianami w ten przebogaty, rumuński świat gór (i nie tylko).
Gdy piszę relację z prelekcji Andrzeja Popowicza, taternika, alpinisty, zamiłowanego w motocyklach od najmłodszych lat, tak sobie rozmyślam, czym Andrzej może nas jeszcze w przyszłości „zaskoczyć”? Co ciekawego wymyśli, by potem nam tu, w tej salce zaprezentować? Zadaję te pytania dlatego, bo jego prelekcje zawsze były wyjątkowe i niezwykle ciekawe. Zresztą sami przeczytajcie w tej Kronice relacje z jego prelekcji, a było ich sporo!
Grypowiczom natomiast wypada mi teraz życzyć szybkiego powrotu do zdrowia, bo… za tydzień, we wtorek umówieni jesteśmy na kolejną prelekcję, a za dwa tygodnie na następną… Planowane wycieczki w góry też na was czekają! Zdrowia!

CS
.

Andrzej Popowicz w trakcie prelekcji

Andrzej Popowicz w trakcie prelekcji

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2015. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.