„Argentyńska przygoda – o wyprawie na Aconcaguę i nie tylko” – prelekcja Janusza Pilszaka – 12 lutego 2019 r.

Stało się już tradycją, że na początku roku spotykamy się z naszym Kolegą, Januszem Pilszakiem, aby usłyszeć o Jego „górskich” dokonaniach w poprzednim roku. W styczniu 2018 zapoznaliśmy się z relacją z wejścia na Kazbek i Elbrus. Teraz Janusz zabrał nas prawie 2000 m wyżej, bo na Aconcaguę (6962 m n.p.m.).
Wyprawa miała miejsce w lutym 2018 roku, kiedy na półkuli południowej kończy się lato. Oczywiście o letnich temperaturach możemy mówić na nizinach Argentyny, np. w Buenos Aires, gdzie było +37oC. Powyżej 4000 m n.p.m. w nocy temperatura spadała do –20oC, a w dzień słońce operuje bardzo mocno. W namiocie temperatura dochodziła do +15oC, a na zewnątrz należało się bronić przed poparzeniem. Należało też być przygotowanym na niespodziewaną burzę śnieżną.
Wyprawa była realizowana w składzie dwuosobowym, przy niewielkiej pomocy lokalnej agencji górskiej na terenie Parku Narodowego Aconcagua. Aby dotrzeć pod Aconcaguę należy pokonać z Polski prawie 14 tys. km. W omawianej wyprawie wybrano loty z Warszawy do Rzymu, następnie do Buenos Aires i na zakończenie do Mendozy. W drodze powrotnej zrezygnowano z przelotu pomiędzy Mendozą i Buenos Aires wybierając nocny przejazd wygodnym autobusem. Mendoza jest miejscem załatwiania formalności związanych z atakiem na szczyt Aconcagua, a ściślej pobytu na ternie Parku (Parque Provincial Aconcagua). Wykupuje się pozwolenie na pobyt, które jest jednocześnie polisą ratowniczą. Mimo dość wysokiej ceny, pozwolenie (permit) zapewnia kilka usług niespotykanych gdzie indziej, np. obowiązkowe badanie lekarskie przed wyruszeniem do baz przed szczytem, pomoc lekarską do bazy na poziomie 4350 m i gwarantowaną pomoc ratowników z transportem helikopterem włącznie. 4 lutego 2018 dwuosobowa ekipa melduje się na granicy Parku i każdy z uczestników otrzymuje bardzo uciążliwe, zaewidencjonowane imiennie, worki śmieciowe (jeden na odchody sanitarne, a drugi na pozostałe odpadki). Ta „przenośna toaleta” towarzyszy „szczęśliwcom” przez cały czas poruszania się po Parku Przy opuszczaniu Parku będzie trzeba się z nich rozliczyć pod groźbą wysokiej kary pieniężnej. Następne dni to transport ekwipunku i wyżywienia do kolejnych baz oraz aklimatyzacja na wysokościach w granicach 5000 m n.p.m. Taka kilkudniowa aklimatyzacja jest konieczna, aby poruszać się na wysokościach powyżej 6000 m n.p.m. bez wyraźnych objawów choroby wysokościowej. 13 lutego po pozytywnych wynikach badań lekarskich zapadła decyzja o podjęciu próby wejścia na szczyt Aconcagui. Pierwszy nocleg wypada na wysokości 5350 m n.p.m. a kolejny na 6095 m (Rocas Blancas). Rano 15 lutego, przy temperaturze -200C rozpoczyna się atak szczytowy. Przy pięknej pogodzie, po 8 godzinach udaje się osiągnąć szczyt. Nie ma zbyt dużo czasu na podziwianie przepięknych widoków, bo przed zapadnięciem zmroku trzeba jeszcze zejść do namiotu. Tak to marzenie się spełniło, zdrowie i pogoda dopisały, a Janusz może dopisać do górskiego CV zdobycie „prawie” siedmiotysięcznika. Starczyło jeszcze czasu na spacer po Buenos Aires i 20 lutego kolacja wypadła już z Rodziną w Kozach.
Przez ponad półtorej godziny słuchaliśmy fascynującej opowieści o wytrwałym dążeniu do osiągnięcia celu (szczyt Aconcagui) i o Argentynie. Już jestem ciekaw, czym zaskoczy nas Janusz podczas prelekcji w przyszłym roku.

AZ
.

zamiast typowego zdjęcia z prelekcji tym razem taki oto kolaż 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2019. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.