„Jak wchodziłem do alpinizmu” – prelekcja Mariana Bały – 8 maja 2015 r.

Marian Bała, doktor chemii, urodził się w 1931 roku w Krakowie. Mówią i piszą o nim, że jest legendą polskiego alpinizmu, i że „zanim zrodziły się talenty Wandy Rutkiewicz, Jerzego Kukuczki czy Krzysztofa Wielickiego, to Marian i jego pokolenie rządziło w górach wysokich, wprowadzając w nie młodszych”.
Spotkanie z nim w Książnicy Beskidzkiej w ramach cyklu imprez „Wspaniały świat gór wysokich” było więc dla nas po raz kolejny ucztą dla oczu, a przede wszystkim dla ducha. Piękne zdjęcia oraz barwne, pełne humoru, niezwykłe i ciekawe opowieści Mariana Bały o swojej drodze do alpinizmu, o górskim świecie, o wspinaczce, o czasach początków eksploracji przez Polaków gór wysokich, pozwoliły nam tak przeżyć tę prelekcję, że z pewnością zapamiętamy ją na długo.
Życiorys Mariana Bały jest tak bogaty, że zająłby wiele miejsca w tej relacji. Napiszę więc o nim krótko. Wspinał się od 1950 roku w Tatrach latem i zimą, w Alpach, Kaukazie, Hindukuszu, na Spitsbergenie, w Pamirze (w 1977 roku wszedł na Pik Lenina 7134 m n.p.m. „… tam mnie też zaniosło!”), w Himalajach i Karakorum.
Wcześniej, przed górami uprawiał sport. Narciarstwo biegowe, zjazdowe, kajakarstwo, gimnastyka, turystyka pomogły mu później we wspinaniu i w długich, wielodniowych marszach do bazy, zwłaszcza w Himalajach.
Dowiedzieliśmy się (co jest ciekawostką), że zanim wybrał drogę alpinisty, przeczytał książkę Wiktora Ostrowskiego pt. „W skale i lodzie”, o której tak powiedział: „… tak bardzo mi się spodobała, że… zostałem alpinistą”.
Kolejnym, bardzo ważnym momentem w drodze do jego alpinizmu był wyjazd na obóz w 1956 roku w Alpy francuskie, do Chamonix, a to dzięki staraniom samego Wawrzyńca Żuławskiego. „Od tego momentu wiedziałem, co będę robił w swoim życiu”.
Później już były kolejne wyjazdy treningowe, kolejne wspinaczki, na których zdobywał doświadczenie. Kierował też licznymi wyprawami, szkolił na kursach taternickich przez 54 lata (!), a w latach 1959 -1973 był jednym z redaktorów „Taterniczka”. Był też prezesem Klubu Wysokogórskiego w Krakowie w latach 1974 – 1976, a od 1986 r. członkiem jego zarządu. Od dawna zajmuje się również fotografiką górską i to z sukcesami. Można by jeszcze wiele napisać o Marianie, bo przecież jest to postać wyjątkowa, jakże zasłużona dla polskiego alpinizmu.
Marian Bała dokonał wielu pierwszych, drugich i kolejnych wejść w górach. Trudno byłoby wymienić w tym opisie wszystkie te wejścia. Było przecież tych wspinaczek wiele. Między innymi w 1962 roku dokonał pierwszego wejścia na Kohe Tez (6995 m n.p.m.) w Hindukuszu Wysokim w drugim zespole szturmowym (wysokościomierz wskazał im wtedy 7015 m n.p.m .).
Za największy swój sukces w górach najwyższych uważa Kohe Szachaur (7084 m n.p.m.) robiąc w 1975 roku nową drogę oraz trawers Szachaur – Kohe Nadir Szach (6815 m n.p.m) w Hindukuszu.
W niższych górach uznaje za swój sukces wspinaczkę w Kaukazie. Był to Dych Tau (5205 m n.p.m), gdzie wejście centralnym filarem północno-zachodniej ściany wynosiła 2500 metrów z trzema noclegami i do tego z miejscami „szóstkowymi”! Był to rok 1974, wtedy to wprowadzał w góry wysokie Krzysztofa Wielickiego i innych.
W jednym z niedawnych wywiadów powiedział: „Za wcześnie się urodziłem na ośmiotysięczniki. Za późno było na moje Himalaje. Byłem za stary, by załapać się na wyprawy Andrzeja Zawady. Gdy byłem na Nanga Parbat miałem ponad 50 lat”. I dalej dodał: „Trzeba mieć cały czas dystans do siebie i do tego co robimy. Najważniejsze są nasze czyny”.
Marian Bała ostatni raz był w górach najwyższych w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. „Byłem już staruszkiem po 60-tce, kiedy wybrałem się na lodowiec Batura i Hispar w Karakorum oraz w Himalaje pod Nanga Parbat, by zrobić symboliczny grób Piotrkowi Kalmusowi.”
Po dzisiejszej prelekcji mogę śmiało dopisać, że nasz wielki gość dalej „wspina się” w swoich żywych, barwnych i pełnych humoru opowieściach, no i w marzeniach. Jakich? Zdradził nam te swoje skromne marzenia: „do Morskiego Oka bym się wybrał, do Doliny Hunzy, tam też bym się wybrał…”. Bo nie patrząc na wiek, Marian Bała dalej chce być aktywny wśród gór w miarę swoich sił i możliwości, wśród tych gór, które tak bardzo kochał przez tyle lat ponad wszystko.
Na zakończenie prelekcji poprosiliśmy naszego gościa o autografy i wspólne, pamiątkowe zdjęcia. Prosiliśmy też o napisanie książki wspomnień, bo w naszych biblioteczkach brakuje nam właśnie jego książki!
Na tę książkę, jak też na kolejne spotkanie z Marianem Bałą naprawdę będziemy czekać!

CS
.

Marian Bała w trakcie prelekcji

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2015. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.