Lysá Hora (Beskidy Morawsko-Śląskie, Czechy) – wycieczka górska – 3 stycznia 2016 r.

Czworo dzieci: Anielka, Oliwia, Filip i Mieszko wraz z towarzyszącą im ferajną dorosłych turystów uczestniczyło w tradycyjnej, corocznej wycieczce na Łysą Górę (czes. Lysá Hora). Ta wycieczka z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim Oddział w Bielsku-Białej pozwoliła nam „wystartować” w Nowy Turystyczny Rok 2016. To już jest tradycją naszego Oddziału, że na początku roku kalendarzowego wędrujemy właśnie na Łysą Górę, która nazywana jest królową Beskidu Morawsko-Ślaskiego w Czechach.
O tej górze, niemałej zresztą, bo jej wysokość wynosi 1323 m n.p.m. poeta napisał: „Łysa góra, piękna góra, kopieczku wysoki, co się dźwigasz twem grzbietem pod same obłoki (…)”.
Liczna grupa zapaleńców nie zważała tego niedzielnego poranka ani na mróz (-15 °C), ani na całkowity brak śniegu w górach i wszędzie poza nimi, ani na wszelkie inne, rozmaite najbliższe prognozy pogody. Uznała bowiem, że nadszedł czas zacząć się raźniej ruszać, i że trzeba jak najszybciej spalić świąteczne nadmierne kalorie…
Z Bielska-Białej wyjechaliśmy busem i trzema samochodami o godzinie 8:10. Jechaliśmy przez Skoczów, Cieszyn, Czeski Cieszyn, Frydek-Mistek i Frydland do miejscowości Ostravice. Z tego miejsca (418 m n.p.m.), punktualnie do godzinie 10:10 wyruszyliśmy czerwonym szlakiem na Łysą Górę (1323 m n.p.m). Trasa, czyli droga na tę górę była łatwa, asfaltowa i nie asfaltowa, taka zwyczajna dla tzw. ceprów i nie sprawiała nikomu z nas żadnych trudności. Nasze dzieci świetnie radziły sobie idąc w czołówce grupy! Brawo!
Na szczęście lodu na tym ceprowym szlaku było niewiele, bo tylko tyle, żebyśmy przypadkiem nie zapomnieli, jak on wygląda. Im byliśmy wyżej, tym było cieplej (inwersja), słoneczniej i bezwietrznie, a widoki okolicznych gór unoszących się ponad mgłami jakby to były wyspy, robiły na nas coraz większe wrażenie. Tak też było i na szczycie Łysej Góry, gdzie termometr wskazywał zaledwie -5 °C.
Długość trasy od Ostravic na szczyt Łysej Góry to „tylko” 8,5 km, a różnica poziomów wynosiła też „tylko” 905 metrów. Szczyt tej góry zapewnił nam dzisiaj bajeczne widoki 360° naokoło nas, na wszystkie strony świata i pasma górskie. Szczególnie wyraźnie rozpoznawaliśmy Małą Fatrę z Wielkim Rozsutcem, a także Tatry, jako jedyne pasmo górskie dzisiaj ośnieżone, z Krywaniem na czele. Wielki Chocz też zerkał wyraźnie w naszą stronę. „W środę tam będziemy” – powiedział stojący obok mnie Filip, który świetnie rozpoznawał pasma górskie i poszczególne szczyty. Patrząc bliżej nas, wśród górskich wysp ponad mgłami widoczna była Babia Góra, Pilsko, Skrzyczne, Klimczok… Można by tu jeszcze wiele innych szczytów wymienić. Zostawmy jednak te panoramy w naszej pamięci i wyobraźni… i teraz pomyślmy sobie, że to dla nich warto było dzisiaj ponieść trochę trudu.
W czynnej restauracji odpoczęliśmy i ogrzaliśmy się, posilając się różnymi ciepłymi smakołykami miejscowej, czeskiej kuchni. Nieliczni odpoczęli na zewnątrz, na świeżym powietrzu zajadając plecakowe kanapki i jednocześnie zachwycając się przy tym niebieskim, słonecznym niebem i górami, bo wokół nas były tylko góry, góry i góry… no i ogrom różnych obiektów, a wśród nich: wieża radiowo-telewizyjna, stacja meteorologiczna, stacja górskiej służby ratunkowej, schronisko i restauracja.
Tradycyjnie na szczycie Łysej Góry przy kamiennym obelisku zrobiliśmy wspólne zdjęcie wszystkich uczestników wycieczki obowiązkowo z banerem PTT. To i inne zdjęcia znajdują się jako pierwsze w kronice naszego Oddziału w roczniku 2016.
Teraz czekało nas już tylko bezpieczne zejście tym samym, czerwonym szlakiem do Ostravic. Powtórzę jej długość: „tylko” 8,5 km.
Ciekawa i wyjątkowa jest ta góra, skoro na jej szczyt wędrują turyści z Czech, Słowacji i Polski, skoro bez trudu wbiegają na nią sportowo zacięci zapaleńcy. Ale zdziwienie nasze było przeogromne, gdy mijaliśmy się z niektórymi z nich jakby z „górskimi morsami”… Nazwałam ich tak, bo byli rozebrani do połowy, biegli w spodniach lub spodenkach, czasem z gołymi łydkami, ale za to zawsze w czapce i rękawiczkach. Im naprawdę nie było zimno, bo biegli żwawo przed siebie, i byli z pewnością szczęśliwi! Hm…???
Sympatycznym akcentem tej trasy w lesie przy szlaku była też żywa choinka, pachnąca jodełka, odświętnie ubrana, tak jak w domu. Zrobiliśmy przy niej pamiątkowe zdjęcie, a jakże!
„Już dzisiaj zapisuję się na następną wycieczkę na Łysą Horę, za rok…” – powiedział w drodze powrotnej w busie chyba najstarszy uczestnik dzisiejszej wycieczki, Andrzej G. Nic więcej nie dodał, bo te jego słowa i tak mówiły za niego bardzo, bardzo dużo!
Jak dobrze, że wyruszyliśmy dzisiaj z naszych domów w góry! Jak dobrze, że mogliśmy pooddychać czystym, kryształowym, rześkim powietrzem, którego zwłaszcza teraz w dolinach tak brakuje!
Szczęśliwie powróciliśmy do Bielska-Białej ok. godz. 16:45. Pożegnaliśmy się tradycyjnie słowami: „Do następnej wycieczki! Hej”.

CS
.

nasza grupa na szczycie Łysej Góry

nasza grupa na szczycie Łysej Góry

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2016. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.