Modyń (Beskid Wyspowy) – wycieczka górska – 23 sierpnia 2020 r.

Modyń – skąpani w deszczu !
Gdy sierpień przyniósł ciepłe i słoneczne lato, nam przyszło się zmierzyć z iście deszczową pogodą. Tuż po opuszczeniu naszego busa pogoda przywitała nas mglistą i bez widokową aurą. Pełni optymizmu, że jeszcze tego dnia, oprócz „mlecznych” widoków uda nam się zobaczyć gorczańskie i sądeckie szczyty, ochoczo ruszyliśmy w kierunku Cichonia (926 m n.p.m.). Ten najwyższy szczyt pasma Ostrej, był niegdyś przez miejscowych nazywany Tokoniem, co mogło wskazywać na występowanie bardzo rzadkich głuszców, które odbywały tu swoje toki.
Gdy dotarliśmy na wierzchołek góry, aura pokazała swoje prawdziwe deszczowe oblicze zmuszając nawet największych optymistów dobrej pogody do założenia peleryn. Tego dnia nie znaleźliśmy nawet małego suchego skrawka ziemi, na którym choć na chwilę można by było odpocząć i cieszyć się widokami pobliskich gór. Dlatego też dość szybko zdobyliśmy Ostrą (925 m n.p.m.) oraz Jeżową Wodę (895 m n.p.m.).
Po paru szybkich zdjęciach dokumentujących szlak ruszyliśmy w kierunku Modyni, po drodze zaliczając krótką przerwę pod wiatą na Cisowym Dziale. Przemoczeni i zziębnięci dość szybko zdobyliśmy Modynię (1029 m. n.p.m.) – główny cel naszej wyprawy. Niegdyś za sprawą wieży triangulacyjnej, Modyń słynęła z dalekich i dookolnych widoków. Niestety zaniedbana i nagryziona zębem czasu runęła pod naporem wiatru i po wspaniałych widokach pozostało tylko wspomnienie. Żegnając się z naszym ostatnim szczytem, schodząc w kierunku Zbludzy, ku naszemu zaskoczeniu zza chmur nieśmiało zaczęło pojawiać się słońce. Naszą wycieczkę zakończyliśmy ciepłym posiłkiem w lokalnej karczmie, po czym wyruszyliśmy w drogę powrotną, meldując się w Bielsku, kwadrans po osiemnastej.

Wojtek Biłko
.

nasza grupa na Modyniu

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2020. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.