Z okazji Dnia Kobiet…

Z okazji Dnia Kobiet życzymy naszym Koleżankom z Oddziału, sympatyczkom naszego Towarzystwa oraz generalnie wszystkim Paniom dużo sukcesów i radości, mnóstwa uśmiechu na twarzy oraz spełnienia najskrytszych marzeń.

Koledzy z Oddziału PTT w Bielsku-Białej

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Z okazji Dnia Kobiet… została wyłączona

„Senegal – spacer z lwami” – prelekcja Sławomira Hałata – 5 marca 2019 r.

Patrząc na plakatową zapowiedź prelekcji Sławomira Hałata nie dowierzałam, czy aby na pewno spacer wśród żywych lwów w Parku Narodowym w Senegalu nie był przypadkiem jego snem?
Szkoda, że plakat z lwem nie zachęcił i nie przyciągnął „tłumów” do salki PTT O/Bielsko-Biała, a powinien! Opowieść o Czarnym Lądzie to przecież egzotyczny i jakże rzadki temat naszych spotkań.
To, co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy o dwóch krajach zachodniej Afryki, o Senegalu i Gambii, przerosło nasze wyobrażenia. Sprawne i dociekliwe „oko” prelegenta Sławomira pozwoliło zarejestrować na zdjęciach i filmikach mnóstwo przeróżnych obiektów, ciekawostek i sytuacji. A działo się to wszystko podczas ośmiodniowego zorganizowanego wyjazdu z biurem podróży w listopadzie 2018 r. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć prawdziwe oblicze Afryki, bez komercji i cywilizacji, mogliśmy znaleźć się „bliżej ludzi zgodnie z naturą”.
Zamiast materialnego bogactwa zobaczyliśmy: maleńkie wioski i miasteczka zamieszkałe przez różne plemiona, gliniane domy przykryte strzechą lub blachą, bardzo skromne wnętrza domostw z obowiązkową moskitierą, lokalne bazarki i sklepiki, gdzie żywność z braku lodówek sprzedawano „po trochu”. Zobaczyliśmy miejsca gastronomiczne, kuchnie przydrożne i to, w jak prymitywnych warunkach przygotowywano posiłki za kulisami na zapleczu, czyli „pod chmurką”.
Niezwykle ciekawie wyglądał transport po kiepskich miejscowych drogach wszystkiego, co tylko możliwe, łącznie z żywym baranem i kozą. Atlantycki plażowy klimat upiększało stado wygodnie siedzących na piasku krów, wyglądających tak, jakby to one „opalały się” w słońcu wdzięcznie pozując do zdjęć …
Spotkania z tubylcami też były ciekawe, zwłaszcza spotkania z gromadkami dzieci.
Chętnie pozowały czarne buźki do zdjęć, by potem móc z radością w oczach zobaczyć się na ekranie, jak w zwykłym lusterku. Ich skromne i proste życie, biedna szkoła i zwykłe zabawy, polegające najczęściej na kopaniu w piłkę, ale też i praca prawie od małego – oto ich codzienność.
Dzięki prelekcji dowiedzieliśmy się o „dzieciach marabuta”, rozpoznawalnych po tym, że noszą przy sobie miseczkę u boku. To dzieci bezdomne, utrzymujące się z żebrania, a to, co czasem zarobią oddają, albo najczęściej odbiera im ich „opiekun”. Zobaczyliśmy codzienne życie dorosłych mieszkańców Senegalu, ich pracę i aktywizację do pracy. Kobiety pod okiem siostry uczyły się szycia regionalnych ubrań, farbowania tkanin, wyrobu różnych pamiątek ze słomy palmowej albo koralików dla turystów.
Oba kraje to byłe kolonie: Senegal – francuska, a Gambia – angielska. Język nie jest więc dla turystów barierą. To kraje biedne. Pomoc dla nich – jak zaznaczył Sławomir – jest bardzo potrzebna, ale tylko taka pomoc, która nie zakłóci ich sposobu życia i ich kultury. Jeśli chcielibyśmy im pomóc, to zdecydowanie nie w postaci europejskiej albo chińskiej odzieży, bo ich kultura zanika, ginie. Lepiej jest kupić im coś na miejscu i tym ich wspierać. Słodycze dla dzieci lepiej zastąpić pastą do zębów itd. Mieszkańcy poznanych terenów żyją bardzo skromnie i zawsze są kolorowo i czysto ubrani. Zawsze uśmiechają się i są radośni.
Zobaczyliśmy Park Narodowy Niokolo Koba wpisany na listę UNESCO. Jest on jednym z największych naturalnie zachowanych parków narodowych w Afryce Zachodniej o powierzchni ponad 9 tys. km². Szkoda, że nie było w czasie odwiedzin tyle zwierząt co powinno. Deszczowa jesienna aura spowodowała, że afrykańskie zwierzęta pochowały się przed turystami. Lepsza pora na tego typu wyjazd byłaby w lutym i marcu
Atrakcją było spotkanie z plemionami Bedik w Iwol i Bassari, których rejony wpisane są na listę UNESCO. Szczególnym przeżyciem dla turystów było ostre podejście góry do Iwol, gdzie żyje plemię Bedik (ok. 1500 osób), posługujące się własnym językiem i mające swoją kulturę.
Wreszcie na koniec tej relacji trzeba napisać o Fathala Park, który jest jednym z pięciu miejsc na świecie, gdzie można spacerować z lwami. Dowiedzieliśmy się, jakie warunki trzeba spełnić, aby możliwy był spacer wśród lwów i co bardzo ważne (!) zrobić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcia. Oto te warunki:

  • lwy muszą być najedzone, a czas spaceru wśród nich w porze gorącej, południowej, trwającej 2-3 godziny;
  • na każdego lwa przypada 3-4 opiekunów;
  • nie ubierać się w zwierzęce wzory, bo lwy mogą zaatakować;
  • każdy uczestnik spaceru musi mieć kij w ręce dla ewentualnej obrony;
  • lwa nie wolno wyprzedzać, lecz tylko trzeba iść za nim.

To nie dla mnie!!! Nawet za cenę zdjęcia z lwem zrobionym na żywo! O tej prelekcji mogłabym jeszcze więcej napisać, bo była ona bardzo, bardzo interesująca. A z Senegalem spotkamy się już niebawem – zakończył opowieść Sławomir Hałat, bo zagramy m.in. właśnie z nim na Mistrzostwach Świata do lat 20 odbywających się w sześciu miastach Polski, w tym w Bielsku-Białej.

CS
.

w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2019 | Możliwość komentowania „Senegal – spacer z lwami” – prelekcja Sławomira Hałata – 5 marca 2019 r. została wyłączona

Rysianka (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska – 1-2 marca 2019 r.

Okolicznościowy, kameralny wypad na wschód słońca na Rysiance. PTT to nie tylko okazja do górskich wędrówek. To także świetna ekipa! Dziękuję przyjaciołom za ten wspaniale spędzony wieczór i piękny poranek!

Martyna Ptaszek
.

Dream Team pod schroniskiem na Rysiance

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2019 | Możliwość komentowania Rysianka (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska – 1-2 marca 2019 r. została wyłączona

Spotkanie środowiska przewodników górskich i wysokogórskich oraz instruktorów i trenerów alpinizmu – Warszawa, 28 lutego 2019 r.

W dniu 28 lutego br. odbyło się w Warszawie spotkanie środowiska przewodników górskich i wysokogórskich oraz instruktorów i trenerów alpinizmu, wpisujące się w działania Ministerstwa Sportu i Turystyki na rzecz stałego podwyższania bezpieczeństwa polskich turystów i osób uprawiających sport, a także uczestników wypraw alpinistycznych. Polskie Towarzystwo Tatrzańskie było reprezentowane przez wiceprezesa naszego Oddziału Jana Nogasia, pełniącego funkcję przewodniczącego Komisji Przewodnickiej ZG PTT. Poniżej publikujemy relację z tego wydarzenia:

Spotkanie zostało zorganizowane przez Departament Turystyki i Departament Sportu Wyczynowego Ministerstwa Sportu i Turystyki we współpracy z Instytutem Badań Edukacyjnych. Jego celem było m.in. przekazanie uczestnikom wiedzy na temat kwalifikacji regulowanych i rynkowych w Zintegrowanym Systemie Kwalifikacji oraz uznawania kwalifikacji zawodowych na wewnętrznym rynku Unii Europejskiej, a także zainicjowanie dyskusji dwóch zaproszonych środowisk (turystycznego i sportowego), działających na obszarach górskich, na temat możliwości współpracy w kwestii podwyższania bezpieczeństwa klientów.
W spotkaniu uczestniczyli m.in. zastępca Dyrektora Departamentu Turystyki i zastępca Dyrektora Departamentu Sportu Wyczynowego MSiT oraz zastępca Dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych.
Ze strony zaproszonych byli szefowie lub przedstawiciele:

  • Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich,
  • Centrum Przewodnictwa Tatrzańskiego,
  • Stowarzyszenia Międzynarodowych Przewodników Górskich LIDER,
  • Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Górskich,
  • Stowarzyszenia Wysokogórskich Przewodników Tatrzańskich,
  • Polskiego Związku Alpinizmu,
  • Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego,
  • Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, którego ja byłem przedstawicielem.

W toku dyskusji, której moderatorem było MSiT, na temat wyzwań stojących przed środowiskiem przewodników górskich w zakresie uznawania kwalifikacji uczestnicy spotkania zwrócili uwagę na następujące zagadnienia:

  1. Istnieją punkty wspólne pomiędzy przewodnictwem wysokogórskim a alpinizmem, korzystna zatem będzie współpraca obu środowisk w kwestii koordynacji prac i kompatybilności wymaganych umiejętności przy opracowywaniu kwalifikacji zawodowych dla obu branż.
  2. W pracach nad modernizacją polskich uregulowań prawnych dotyczących zakresu szkoleń, powinny zostać wykorzystane standardy wypracowane i stosowane przez międzynarodowe organizacje zrzeszające przewodników górskich i wysokogórskich.
  3. Jednym z głównych problemów obu środowisk jest potrzeba odnalezienia się na rynku międzynarodowym, dlatego tak ważna jest możliwość porównywania efektów uczenia się (wiedzy, umiejętności i kompetencji społecznych) w oparciu o Europejską i Polską Ramę Kwalifikacji przy wykorzystaniu także Sektorowych Ram Kwalifikacji w turystyce i w sporcie.
  4. Celowość utrzymywania podziału w polskich przepisach na klasy i obszary górskie, obowiązujące przewodników górskich.
  5. Odejście od „elitarności” pewnych środowisk przewodnickich i ustalenie granicy między przewodnictwem górskim i wysokogórskim oraz celowość takich działań.
    Uwagi, sugestie oraz rekomendacje przedstawione podczas tego spotkania zostaną wykorzystane w pracach podejmowanych w Ministerstwie Sportu i Turystyki, w tym głównie w przygotowaniu „Białej księgi regulacji systemu promocji turystycznej”, której elementem będą zagadnienia dotyczące propozycji regulacji w zakresie działalności przewodników górskich i wysokogórskich.

Jan Nogaś
przewodnik beskidzki i tatrzański
Komisja Przewodnicka ZG PTT
.

w trakcie seminarium (fot. www.msit.gov.pl)

Zaszufladkowano do kategorii Koło Przewodników, kronika - 2019 | Możliwość komentowania Spotkanie środowiska przewodników górskich i wysokogórskich oraz instruktorów i trenerów alpinizmu – Warszawa, 28 lutego 2019 r. została wyłączona

„Czechy północne – kraina bardzo zwykłych ludzi” – prelekcja Pawła Klisia – 26 lutego 2019 r.

Po raz kolejny Paweł Kliś zaprosił nasz na wędrówkę po Republice Czeskiej. Tym razem odwiedziliśmy północne tereny Czech jako krainy historycznej, a konkretnie Kraj Liberecki, Kraj Hradecki i Kraj Pardubicki w pasie w pobliżu granicy z Polską. Przed II wojną światową tereny te graniczyły z Rzeszą Niemiecką. Prelekcja rozpoczęła od dość retorycznego pytania: Dlaczego Czesi nie podjęli walki z Niemcami w 1938 roku, mimo ogromnego wysiłku włożonego w ufortyfikowanie granicy oraz wcześniejszej mobilizacji wojskowej? W 1938 roku było gotowych prawie 10 tys. schronów, w tym 4 twierdze artyleryjskie i ok. 250 schronów ciężkich. Wszystkie obiekty były już dość dobrze wyekwipowane i swoją liczebnością przewyższały słynną Linię Maginota. Czy było to spowodowane opuszczeniem przez sojuszników, czy świadomością przestarzałej doktryny wojskowej opartej na doświadczeniach z I wojny światowej (zakładającej pozycyjną walkę obronną), czy głównie wrodzonym pragmatyzmem, rozumianym jako postawa, polegająca na realistycznej ocenie rzeczywistości i liczeniu się z konkretnymi możliwościami? Na pytania to próbowało odpowiedzieć wielu historyków oraz polityków i nadal nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Więc i my jej nie znamy. Natomiast wiemy, że infrastruktura przemysłowa i komunikacyjna oraz substancja miejska naszych południowych sąsiadów nie ucierpiała zbytnio. Po zakończeniu wojny gospodarka Czech (Czechosłowacji) dźwignęła się bardzo szybko i niewiele trzeba było odbudowywać. Omawiany teren pełen jest atrakcji turystycznych, które należy popularyzować bo są dla nas łatwo dostępne. Jak podkreślał Paweł, większość zdjęć pochodziła z Jego krótkich wypadów podczas trzytygodniowego pobytu sanatoryjnego po Polskiej stronie granicy. Oczywiście, aby wyłowić różne „perełki” trzeba mieć dużą wiedzę w temacie, a to była już kolejna prelekcja Pawła o naszych południowych sąsiadach, których często odwiedzał i nadal odwiedza.
Postaram się w dużym skrócie opisać rzeczy, które zobaczyliśmy na slajdach. Klamrą spinającą całość, były wspomniane na początku fortyfikacje, które w dużej części zostały udostępnione do zwiedzania i częściowo zamienione w wystawy muzealne. Z naszej perspektywy są to jakby wielokrotnie powiększone umocnienia w Węgierskiej Górce.
Wędrówkę rozpoczęliśmy od Liberca, miasta położonego nad Nysą Łużycką u podnóża Jeszteda. Jest to stolica Kraju Libereckiego i ważny ośrodek sportów zimowych. Znajdują się tutaj dwa aquaparki, ogród zoologiczny i ogród botaniczny. Zabytkami są m.in. Stary i Nowy Zamek oraz ratusz. Na szczyt Jeszteda (1012 m n.p.m.) prowadzi asfaltowa droga. Króluje tutaj, widoczna z daleka, smukła wieża nadajnika telewizyjnego. W jego dolnej partii znaduje się trzy gwiazdkowy hotel. Ta charakterystyczna budowla, będąca symbolem regionu powstała po pożarze starego hotelu w latach 60-tych XX w. Jak już dotarło się do Liberca, to warto zaglądnąć do innych miast położonych wokół Gór Izerskich. Po polskiej stronie są to m.in.: Jakuszyce, Szklarska Poręba i Świeradów Zdrój. Po czeskiej stronie, w ramach dzisiejszej prelekcji odwiedziliśmy: Jablonec nad Nysą, Hejnice, Lazne Libverda i Frydlant. Jabloniec znany jest głównie jako ośrodek produkcji sztucznej biżuterii. Pierwsza huta powstała już w XVIII w. Znajduje się tutaj jedyne muzeum w Republice Czeskiej, które w całości poświęcone jest biżuterii i przemysłowi szklarskiemu. Jak zobaczyliśmy na zdjęciach, warto tutaj zaglądnąć, jeżeli jest się w pobliżu. Hejnice to z kolei znana od średniowiecza miejscowość pielgrzymkowa i odpustowa. W barokowej bazylice znajduje się m.in. ołtarz polny Albrechta Wallensteina (dowódcy wojskowego z okresu wojny trzydziestoletniej). W pobliżu leży niewielkie uzdrowisko Lazne Libverda, sława którego sięga XVI w. Do Frydlantu jeździ się głównie dla obejrzenia zamku o pięknej bryle i bogatych wnętrzach, które nie uległy zniszczeni i rozkradzeniu po ostatniej wojnie. Warto też pospacerować po zabytkowym rynku i posłuchać kurantów na wieży ratuszowej.
Następnie przenieśliśmy się do Kraju Hradeckiego, aby zaglądnąć do takich miejscowości jak: Nachod, Kvasiny, Nowe Miasto nad Mentują, Dvur Kralove nad Łabą i Hradec Kralove.
Nachod, który znamy głównie jako miejscowość z ważnym drogowym przejściem granicznym pomiędzy Polską a Republiką Czeską (wcześniej Czechosłowacją) jest miastem o bardzo bogatej historii i wielu zachowanych zabytkach, m,in, pałac, ratusz, kościoły i stare kamienice. Z racji swoich zainteresowań turystycznych Prelegent przybliżył nam historię znajdującego się w pobliżu znanego schroniska Chata Jiraska. Z jego wieży widokowej, która jest wyraźną dominantą w okolicy, można podziwiać piękne otoczenie.
W miejscowości Kvasiny znajduje się jeden z głównych zakładów Skody (Superb i Yeti). Przed kilkunastu laty Paweł miał możliwość zwiedzania jego hal produkcyjnych i mogliśmy obejrzeć filmik z linią montażową z tamtych czasów.
W miejscowości Dvur Kralove wpadliśmy na afrykańskie safari w zoo specjalizującym się w faunie afrykańskiej. W Hradec Kralove podziwialiśmy wiele zabytkowych zabudowań z gotycką Katedrą św. Ducha i zabytkowym ratuszem.
Wędrówkę po miastach północnych i północnowschodnich Czech zakończyliśmy w Pardubicach, stolicy Kraju Pardubickiego. Skupiliśmy się tutaj głównie na słynnej gonitwie konnej z przeszkodami znanej jako Wielka Pardubicka. Rozgrywana od 1874 jest zaliczana do najbardziej prestiżowych gonitw na świecie, morderczej dla koni i jeźdźców.
Oczywiście prelekcja nie byłaby pełna, gdybyśmy nie wstąpili do jednej z największych atrakcji regionu, czyli do Skalnego Miasta. Jest to rezerwat stanowiący część Gór Stołowych, a składający się z dwóch dużych zbiorowisk skalnych (Adrspasskie Skały i Teplickie Skały). Na zdjęciach mogliśmy zobaczyć kilka fantastycznych tworów skalnych.
Kiedy barwna opowieść Pawła dobiegła końca, wywiązała się dyskusja, bo wielu Uczestników prelekcji bywało w tych rejonach, ale przeważnie tylko wyrywkowo, z uwagi na ograniczony czas. A teraz mogliśmy się przekonać, że jest tam tyle ciekawych miejsc, na poznanie których można poświęcić nawet 2 tygodnie.

AZ
.

w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2019 | Możliwość komentowania „Czechy północne – kraina bardzo zwykłych ludzi” – prelekcja Pawła Klisia – 26 lutego 2019 r. została wyłączona

Sarnia Skała (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska – 24 lutego 2019 r.

Jeżeli wstawać skoro świt w wolny dzień to tylko po to, aby ruszyć w góry! W tą niedzielę zebraliśmy się na dworcu PKS o godz. 5:15, aby wraz z Przewodnikiem Janem Nogasiem wyruszyć w stronę Zakopanego na wycieczkę w Dobrym Towarzystwie z Bielskim Odziałem PTT. Zimowy wypad na Sarnią Skałę, obok styczniowego wyjazdu na szczyt Łysej Hory i grudniowego na Siwy Wierch, znalazł już stałe miejsce w oddziałowym terminarzu wycieczek. W tym roku ponownie w pięknych, zimowych okolicznościach przyrody ruszyliśmy na tatrzańskie szlaki.
Jeszcze nieco rozespani po długiej podróży, ok godz. 9:00 wysiedliśmy na niewielkim parkingu u wylotu Doliny Małej Łąki. Było chmurno i mroźno. Pomimo ogólnego ocieplenia, warunki na szlakach były zimowe. Od razu po wyjściu z busika uzbroiliśmy nasze buty w raczki, które ułatwiły nam poruszanie się po oblodzonej ścieżce. W niecałą godzinę, idąc za żółtymi znakami, dotarliśmy na niesamowitą Wielką Polanę Małołącką. Pomimo, iż szczyty Tatr Zachodnich otaczających dolinę, były częściowo w chmurach, widok na rozległy, pokryty śniegiem teren dawnego jeziora polodowcowego, o powierzchni prawie 15 ha zrobił na nas ogromne wrażenie. Z chęcią zrobiliśmy sobie właśnie w tym miejscu przerwę na maszkiet i zdjęcia. W otaczających nas ciemnych, prawie pionowych ścianach tatrzańskich szczytów wyraźnie było widać każdy kant, każde wyżłobienie skalne zaznaczone konturami z białego śniegu. Dodatkowo niski pułap chmur, ukrywający przed nami rozległą przestrzeń, zamykał nas na polanie niczym w kryształowej kuli.
Dalej ruszyliśmy Drogą nad Reglami oznaczoną szlakami czarnymi. Z Wielkiej Polany w Dolinie Małej Łąki (1163 m n.p.m.) zdobyliśmy nieco wysokości podchodząc na Przełęcz w Grzybowcu (1311 m n.p.m.), żeby potem stromo zejść na Polanę Strążyska (1042 m n.p.m.). Od przełęczy do naszej ścieżki dołączyły również znaki czerwonego szlaku, który od parkingu w Dolinie Strążyskiego Potoku prowadzi aż na Wyżnią Kondracką Przełęcz pod Giewontem. Jest to rzadziej uczęszczany ze względu na stromy i trudny teren wariant trasy na Giewont. W sezonie zimowym do połowy maja szlak ten w stronę Śpiącego Rycerza jest zamknięty, ze względu na duże zagrożenie lawinowe. Jednak mimo tablic informacyjnych i taśmy TPN-u zagradzającej przejście, widać było wyraźnie przedeptaną ścieżkę. Ten odcinek trasy nie zajął nam dłużej niż godzinę, więc część grupy zdecydowała się jeszcze na spacer do zamarzniętego Wodospadu Siklawica.
Po powrocie nad Polanę nie było już wyjścia. Dalej za czarnymi znakami Drogi nad Reglami ruszyliśmy stromo pod górę w stronę Czerwonej Przełęczy (1301 m n.p.m.). To rzekome 40 min wlokło się jak my – mozolnie. Noga za nogą, wyrównując oddech na krótkich postojach, w planowanym czasie dotarliśmy na przełęcz. Wymagało to nieco wysiłku i samozaparcia wobec coraz stromiej prowadzącej ścieżki. Trzeba jednak przyznać, że jest to satysfakcjonujące podejście, które sprawia, że wyjazd na Sarnią Skałę nie jest tylko niedzielnym spacerkiem. Z Czerwonej Przełęczy dzieliło nas już tylko 10 min od celu naszej wędrówki. Sarnia Skała (1377 m n.p.m.) wznosiła się jeszcze wysoko nad naszymi głowami, choć do pokonania mieliśmy jedynie 76 m przewyższenia. Krótki szlak dojściowy biegnie wschodnią, dość łagodną granią. Na szczycie oczywiście pamiątkowe zdjęcie z banerem. Mimo pochmurnej pogody na górze kręciło się sporo turystów. Tatry niestety schowane pod pierzyną chmur drzemały jeszcze w to niedzielne południe. Szeroki widok natomiast rozpościerał się na północ, na nasze Beskidy. Na okolicznych stokach było widać sylwetki narciarzy korzystających jeszcze z ostatnich godzin, kończących się w tym dniu ferii zimowych.
Sarnia Skała była naszym ostatnim podejściem na zaplanowanej trasie. Z Czerwonej Przełęczy dalej Drogą nad Reglami zeszliśmy do rozwidlenia ze szlakiem żółtym, którym ruszyliśmy w dół do Doliny Białego Potoku. Lawirując raz w prawo, raz w lewo, doszliśmy do malowniczo położonego przełomu, gdzie wśród skał znaleźliśmy zakratowane wejście do sztolni, w której po II wojnie światowej na potrzeby zbrojeniowe ZSRR poszukiwano rud uranu.
Doszedłszy do czarnego szlaku pod Reglami ruszyliśmy dalej w stronę Wielkiej Krokwi. Im niżej, tym warunki na szlaku stawały się… trudniejsze. Wzdłuż skoczni przejście było całkowicie pokryte lodem, a zdeterminowani turyści poruszali się ostrożnie trzymając się kurczowo płotu.
Całą trasę ok. 14 km przeszliśmy w niecałe pięć i pół godziny, więc mieliśmy jeszcze sporo czasu na wizytę w naszym ulubionym i tanim barze mlecznym przy rondzie. Punktualnie o godzinie 16:30 ruszyliśmy w drogę powrotną. Niestety nie obyło się bez stania w korkach… Jednak po tak udanej wycieczce nie było mocnych, żeby zepsuć nam tak udany dzień.
Dziękuję Janowi za wspaniałą wycieczkę w Polskie Tatry oraz wszystkim uczestnikom za bezpieczne przejście. Pozdrawiam serdecznie tych, z którymi przyszło mi wędrować w tą niedzielę! Dziękuję za wspólnie spędzony czas, rozmowy i wspaniałe maszkiety. Podziękowania kieruję szczególnie do Grażynki, która jak zawsze wzięła na siebie trud uwiecznienia na fotografii naszej wycieczki. Zapraszam do obejrzenia galerii i do zobaczenia na szlaku!

Martyna Ptaszek
.

nasza grupa na Sarniej Skale

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2019 | Możliwość komentowania Sarnia Skała (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska – 24 lutego 2019 r. została wyłączona

Pilsko (Beskid Żywiecki) – biwak zimowy – 23-24 lutego 2019 r.

„Wiatr wyciskał łzy. Zamarzły mi powieki i rzęsy. Nie mogłem otworzyć oczu. Bezskuteczne przecierałem je rękawiczką. Chuchałem w dłonie. Ciepło oddechu na chwile topiło lód, ale świat zaraz znikał pod zamarzniętymi powiekami. Pierwszy raz w życiu doświadczyłem tak intrygującego zjawiska” – tak pisze Adaś Bielecki o swoich wyprawach w Karakorum, a my na górze Beskidu Żywieckiego na cyklicznym (corocznym) biwaku zimowym, tym razem na Pilsku mieliśmy tylko -15 stopni, czyli o połowę cieplej jak w zeszłym roku, więc powieki zostały nietknięte.
Tegoroczna szatra* odbyła się 23-24 lutego na zasadzie „partnerskiej samoorganizacji”. Wybraliśmy się siedmioosobową grupą na nartach, butach i rakach, a aura z powodu decyzji rozbicia się w kotlince osłoniętej od wiatru była tak sprzyjająca, że i ci w namiotach ekstremalnych, jak i ci w sprzęcie za 99 zł czuli się bardzo komfortowo. Późnym popołudniem wybraliśmy się na zachód słońca. Pogoda dopisywała, a efektami jej łaskawości można delektować się w galerii naszego wypadu. Wiało od wschodu więc przy oglądaniu spektaklu gry świateł żegnającego nas słoneczka nie mieliśmy dyskomfortu przewianej twarzyczki. Natomiast ten ruch powietrza ślizgający się po wschodnim zboczu Pilska tworzył zjawisko tak zwanego żagla, co za naszymi plecami wykorzystało dwóch kolegów uprawiających „kitesurfing” na śniegu ślizgając się z południa na północ tam i z powrotem przez kilka godzin.
Wieczorem w przytulisku* przy herbacie i „syropie klonowym” raczyliśmy się dysputą na temat życia i zaciskaniem więzi przyjaciół, którzy od lat nie boją się spać w zimie domkach ze szmaty…do tego stopnia, że wysłannik obsługi delikatnie oznajmił, iż już moglibyśmy przestać gadać ponieważ czas na regenerację. Raczej nikt nie wiedział, że nie spieszy się nam do chłodnych łóżeczek. Dobranoc.
Noc była gwiaździsta i wcale nie cicha. Ktoś deptał po zmrożonym śniegu, ktoś zjeżdżał na pupie po stoku, ktoś znęcał się na skuterze śnieżnym, ktoś głośno chrapał, leciało radio… Wcale nie mieliśmy wrażenia samotni. Rano wszyscy obudzili się wcześnie ale doniosłem wrażenie, że każdy czekał na ruch drugiego. Wiercił się Krzysio, wiercił się Romcio, aż padła komenda – śpiewamy! To nieodłączny punkt każdego zimowiska. „Kiedy ranne wstają zorze” – takiego chórku to mógłby pozazdrościć niejeden tum*. Po obrządku skierowaliśmy się na toaletę i śniadanko do gościńca*. Jak się rozsiedliśmy odwiedził nas kolejny zrzeszony przyjaciel – bum – i znów minęły ni stąd ni zowąd cztery godziny. Cóż wszystko co dobre szybko się kończy – pakujemy swoje domy (dosłownie) i pamiątkowa fotka ulotna jak ulotka.
Konkluzja jaka nasuwa mi się po tej imprezie to taka, że chcielibyśmy aby tej frajdy doświadczyło więcej osób. Sprzętu mamy dużo a ekstremalna pogoda zdarza się nie często…A jak się trafi zawsze można się do kogoś przytulić. Nie bać się! Pozdro!

* Szatra – obóz lub tabor
* Przytulisko – schronisko na Hali Miziowej
* Tum – staropolska nazwa kościoła wyższej rangi
* Gościniec – schronisko na Hali Miziowej

Arkadiusz Kłaptocz
.

grupa biwakująca na Pilsku

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2019 | Możliwość komentowania Pilsko (Beskid Żywiecki) – biwak zimowy – 23-24 lutego 2019 r. została wyłączona

O współpracy z Fundacją Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia w „Kronice Beskidzkiej”

W dzisiejszej „Kronice Beskidzkiej” (nr 8 (3237) / 2019) na stronie 8 ukazał się obszerny artykuł pt. „Na lepszy start w dorosłe, samodzielne życie” poświęcony działalności Fundacji Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia.
Miło nam poinformować, że jeden z fragmentów tego materiału poświęcony jest akcji zdobywania Korony Gór Polski przez podopiecznych fundacji, które odbywa się we współpracy z Oddziałem PTT w Bielsku-Białej. Zachęcamy do zapoznania się z fragmentem artykułu z „Kroniki Beskidzkiej”.

Zarząd Oddziału
.

Zaszufladkowano do kategorii Fundacja "Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia", media | Możliwość komentowania O współpracy z Fundacją Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia w „Kronice Beskidzkiej” została wyłączona

Międzynarodowy Dzień Przewodnika

blacha_przewodnickaZ okazji Międzynarodowego Dnia Przewodnika wszystkim Przewodnikom Turystycznym – członkom i sympatykom naszego Oddziału – składamy najserdeczniejsze życzenia.

Zarząd Oddziału

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Międzynarodowy Dzień Przewodnika została wyłączona

„Łza Indii – podróż po Sri Lance” – prelekcja Anny i Piotra Homów – 19 lutego 2019 r.

Na dzisiejszym spotkaniu Piotr Homa przedstawił nam relację z rodzinnego wyjazdu do Sri Lanki, państwa w Azji Południowej. Leży ono na wyspie Cejlon i na kilkunastu mniejszych wyspach przybrzeżnych. Od wschodu oblewane przez Zatokę Bengalską, od południa i zachodu otwartym Oceanem Indyjskim. W wyjeździe brały udział dwie rodziny z dziećmi i został on zorganizowany w okresie noworocznym 2018/2019. Termin taki został wybrany z uwagi na najbardziej sprzyjające warunki klimatyczne. Sri Lanka leży w strefie klimatu podrównikowego wilgotnego, charakteryzującego się wysokimi temperaturami i częstymi opadami deszczu. Klimat kształtują wiatry monsunowe, regulujące rytm opadów. Maksima opadowe przypadają na wiosnę i jesień. W okresie zimowym temperatury na terenach nizinnych wynoszą ok. 22°C przy wysokiej wilgotności względnej powietrza. Jest więc znacznie przyjemniej dla Europejczyka niż w okresie letnim, kiedy temperatury przekraczają 35°C.
Podróż ograniczała się do pobytu w Prowincji Południowej (stolica Galle), Prowincji Sabaragamuwa i Prowincji Centralnej (stolica Kandy). Początek i koniec podróży był w Galle, do którego można dostać się drogą lotniczą np. z Dubaju. Jest to port nad Oceanem Indyjskim. Miasto znane jest głównie z najlepiej zachowanego ufortyfikowanego fortu wzniesionego przez Europejczyków w Azji. W tym przypadku przez Holendrów w XVII wieku. Od 1986 roku założenie fortowe jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kolejnym punktem było safari w Parku Narodowym Udawalawe. Na trawiastych równinach nad rzeką Walawe i sztucznym zbiornikiem Udawalawe żyje wiele zwierząt. Największą atrakcją są duże stada słoni indyjskich, których żyje tutaj na wolności ok. 700. Safari polega na przejeździe odkrytym samochodem terenowym po wyznaczonych drogach. Podczas prelekcji mogliśmy zobaczyć zdjęcia „upolowanych” przez turystów słoni. Sądząc po braku kłów, musiały to być samice z młodymi. Zobaczyliśmy też bawoły i pawie indyjskie, krokodyle, bardzo dużą wiewiórkę, ptaki drapieżne i baraszkujące małpy (makaki). Prowincja Południowa, jak większość wybrzeża Cejlonu jest równinna, góry znajdują się głównie w prowincji Centralnej. Najwyższy szczyt, Piturutalagala, wznosi się 2524 m n.p.m. Z uwagi na ciepły, wilgotny klimat, zbocza gór porośnięte są bujną, wiecznie zieloną roślinnością. Jest ona wyjątkowa, ponieważ w górskim obszarze Cejlonu deszcze padają niemal codziennie (przeważnie popołudniami!). Roczna wielkość opadów dochodzi tutaj nawet do 5000 mm. I właśnie na zboczach tych zielonych gór, pełnych wodospadów, rozciągają pola herbaciane. Przez turystów nazywane są „Herbacianymi Górami”. Aby zasmakować tych cudownych krajobrazów najlepiej odbyć przejażdżkę tamtejszą koleją, która została wybudowana w XIX w. przez Anglików do transportu kawy z wnętrza wyspy do portów, głównie Kolombo. Po zniszczeniu plantacji kawy przez zarazę, jej miejsce zajęła herbata i kolej jest nadal głównym środkiem transportu tego cejlońskiego „złota”. Jest również ważnym środkiem transportu dla Lankijczyków i atrakcją dla licznych turystów odwiedzających wyspę. Podobno jest to jedna z piękniejszych tras kolejowych na świecie. Tabor kolejowy pamięta jeszcze czasy kolonialne (pełna niepodległość w 1948 r.) i idealnie wpasowuję się do mijanych górskich krajobrazów. Oprócz podróży koleją główną atrakcją dla turystów jest zwiedzanie fabryki (przetwórni) herbaty. Właśnie do jednej z fabryk w okolicy miejscowości Nuwara Elija, stolicy herbacianego zagłębia, zostaliśmy zaproszeni. Dzięki opowieści Piotra i pokazywanym zdjęciom dowiedzieliśmy się skąd bierze się herbata biała, czarna i zielona. Wszystkie te rodzaje pochodzą z tego samego krzaczka. Herbata biała przygotowywana jest z najmłodszych listków, herbata czarna poddawana jest fermentacji, a przy produkcji herbaty zielonej etapy fermentacji pomija się. W zwiedzanej przetwórni maszyny i wyposażenie liczy zapewne ok. 100 lat, i nadal funkcjonuje. Każda z takich wizyt, przed wejściem do sklepu, kończy się degustacją. Szkoda, że zdjęcia nie oddają smaku i zapachu. Usłyszeliśmy tylko, że tamta herbata smakuje lepiej (inaczej!), niż kupiona w polskim sklepie. Cena małych paczuszek dla turystów jest też całkiem „słuszna”.
Stolicą Prowincji Centralnej jest Kandy. Z znajduje się tutaj ważna dla wyznawców buddyzmu Świątynia Zęba. w której podobno przechowuje się ząb Buddy. Świątynia stanowiła w przeszłości część kompleksu pałacowego władców królestwa Kandy. Codziennie przybywają tutaj tłumy turystów i buddyjskich pielgrzymów. Ponadto zachowały się przepiękne, bardzo bogate w roślinność królewskie ogrody botaniczne. Miasto uważane jest za duchową stolicę Sri Lanki. Jest bardzo gwarne i zatłoczone. Podobnie jak w całym kraju widzi się tutaj niemal sąsiadujące ze sobą świątynie hinduistyczne, buddyjskie, chrześcijańskie i meczety. Kolejnym odwiedzanym miastem była Dambulla znana ze Złotej Świątyni, której początki datowane są na I wiek p.n.e. Złota Świątynia Dambulla składa się z pięciu jaskiń w których umieszczono posągi Buddy i malowidła przedstawiające sceny z jego życia oraz dawnych władców wyspy. Podobnie jak świątynia w Kandy również i ta została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Piękny kraj, piękne zdjęcia i interesująca opowieść. Tylko zazdrościć Rodzinie dzisiejszego Prelegenta, która odwiedza tak fantastyczne miejsca.

AZ
.

Piotr Homa i jego prelekcja

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2019 | Możliwość komentowania „Łza Indii – podróż po Sri Lance” – prelekcja Anny i Piotra Homów – 19 lutego 2019 r. została wyłączona