Barania Góra (Beskid Śląski) – wycieczka górska – 31 maja 2015 r.

W słoneczny, niedzielny poranek ostatniego dnia maja grupa członków i sympatyków bielskiego oddziału PTT w liczbie sześciu osób wyruszyła o 9.00 z Bielska-Białej dwoma samochodami w stronę Wisły. Plan dnia, zakładający wejście na Baranią Górę niebieskim szlakiem i zejście czarnym, został zrealizowany. Większa część trasy wiodła asfaltem, wycieczka miała więc charakter zdecydowanie spacerowy. Na szczęście drogowcom nie udało się jeszcze wyasfaltować całej drogi, dzięki czemu podejście spod schroniska na Baranią Górę i spory kawałek zejścia do Wisły wiodły po naturalnych górskich ścieżkach. Końcowy odcinek trasy uatrakcyjniały wodospady i progi na Białej Wisełce, czyli kaskady Rodła.
Po drodze na szczyt uczestnicy odwiedzili dwie placówki edukacyjne mieszczące się w drewnianych chałupach w pobliżu schroniska PTTK na Przysłopie. Pierwszą była prowadzona przez Nadleśnictwo Wisła Izba Leśna z dioramami przybliżającymi zagadnienia baraniogórskiej fauny i flory, drugą – Muzeum Turystyki Beskidu Śląskiego, prowadzone przez COTG PTTK w Krakowie i Baraniogórski Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej „U źródeł Wisły”. Zwiedzanie muzeum, jak również rozmowa z dyżurującymi w nim przewodnikami, zaowocowały sformułowaniem wniosku, że w górach najważniejsze są pasja, zdrowy rozsądek i tolerancja, a ilość czy kolejność liter w skrótach nazw różnych organizacji turystycznych mają na szlaku drugorzędne znaczenie.
O gęstym lesie, jaki porastał kiedyś szczyt Baraniej Góry, przypominają tylko pnie i uschnięte drzewa. Lasu, rzecz jasna, szkoda, ale dzięki temu, że przeszedł do historii, można dziś, nawet nie wchodząc na okazałą wieżę widokową, podziwiać piękne panoramy roztaczające się z tego miejsca – co wszyscy czynią do woli na przemian z leżeniem w trawie i robieniem zdjęć.
I tak oto nie wiadomo kiedy minęła leniwie gorąca, majowa niedziela. W Bielsku-Białej uczestnicy wycieczki zameldowali się około 18.30.

(k)
.

nasza grupka na szczycie Baraniej Góry

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Barania Góra (Beskid Śląski) – wycieczka górska – 31 maja 2015 r. została wyłączona

Spotkanie z Klubem Slovenských Turistov z Żyliny

kst_zylinaW dniach 30-31 maja 2015 r. w Beskid Śląski zawitał Klub Slovenskich Turistov z Żyliny, więc nadarzyła się okazja do spotkania i wspólnej wędrówki z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim. W sobotni ranek na Przełęczy Kubalonka powitaliśmy 40 turystów z zaprzyjaźnionego klubu i skierowaliśmy się do Wisły Czarne, aby zdobyć Baranią Górę, oraz dotrzeć możliwie blisko do źródeł Wisły. Ruszyliśmy zgodnie z niebieskimi znakami malowniczą Doliną Białej Wisełki, po drodze zatrzymując się przy wodospadach jakie tworzy potok spadając z grzbietów Baraniej Góry. Biała Wisełka w swym środkowym biegu opada szeregiem wodospadów zwanych „Kaskadami Rodła” uważanymi za najpiękniejszy tego typu próg wodny w polskich Beskidach. Po nieco ponad dwóch godzinach dotarliśmy na szczyt Baraniej Góry (1.220 m.n.p.m.), a że pogoda była niemal idealna z wieży widokowej podziwialiśmy pasma Polski, Czech i Słowacji. W panoramie dominował oczywiście Beskid Śląski i Żywiecki, ale pokazały się także Tatry Zachodnie, krywańska Mała Fatra, oraz Góry Choczańskie. Na szczycie nastąpiła wymiana koszulek klubowych, być może stanie się to „nową, świecką, górską tradycją”. Potem skierowaliśmy się do Schroniska na Przysłopie, a następnie zgodnie z biegiem Czarnej Wisełki wróciliśmy na miejsce skąd rozpoczęliśmy wędrówkę. Słowacy zatrzymali się w Wiśle Głębce, a czas upłynął na „wieczornych Polaków i Słowaków rozmowach” o tym co w górach piszczy, gdzie kto był, oraz jakie są dalsze i bliższe plany na zbliżający się sezon urlopowy. Następnego dnia turyści z Żyliny w mniejszych grupach penetrowali szlaki pasma Stożka i Czantorii, by z Przełęczy Kubalonka wyruszyć w drogę powrotną. Cieszy fakt, że spotkania z kolegami i koleżankami ze Słowacji stają się coraz częstsze, gdyż w ciągu ostatnich miesięcy wspólnie wędrowaliśmy kilkukrotnie (m.in. po Małej Fatrze i Beskidzie Małym), oraz planujemy kolejne górskie spotkania.

Robert Słonka
.

DSC_0781-

Prezes Klubu Slovenských Turistov z Żyliny, Ján Klučka (w środku) na pamiątkowym zdjęciu z przedstawicielami naszego Oddziału: Janem Nogasiem i Robertem Słonką

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Spotkanie z Klubem Slovenských Turistov z Żyliny została wyłączona

Helfštýn i nie tylko… (Zaolzie i Morawy Północne, Czechy) – wycieczka krajoznawcza – 30 maja 2015 r.

W sobotni poranek, wstawszy o znośnej jak na wycieczkowy dzień porze, podążyłem do Bielska-Białej gdzie na dolnej płycie dworca PKS czekał na nas komfortowy autobus z wygodnymi siedzeniami i panoramicznymi oknami którego kierowca miał nas zawieźć do Czech.
W programie widniało zwiedzanie zamku Helfštyn, aragonitowej jaskini nieopodal Hranic, „dziury w ziemi” (dosłownie) uchodzącej za jedną z najgłębszych w tej części Europy oraz zamku w Starym Jičinie.
Wszystkie punkty zrealizowaliśmy w miłym towarzystwie współwycieczkowiczów. Była z nami całkiem spora gromadka dzieci które przez cały czas świetnie się bawiły, a nawet nieco dokazywały – trzeba je było momentami uspokajać, ale po cichu wszyscy się cieszyli ich energią i pogodą ducha.
Jaskinia aragonitowa była bez stalaktytów i innych form naciekowych, ale za to z gejzerami. Po wyjściu mogliśmy się ucieszyć ciepłym powietrzem i napić z kranika znakomitej wody mineralnej o posmaku żelazistym, przypominającą niektóre ujęcia w Krynicy czy Muszynie.
Pogoda dopisywała. Po zdobyciu zamku w Starym Jičinie udaliśmy się do knajpki, w której ci którym jeszcze zostało trochę czeskich koron (gdyż nigdzie nie było możliwości zapłaty kartą czy euro) obdzielili nimi tych, którzy mieli budżet zaplanowany „na styk”. Jak słusznie zauważyła jedna z pań turystek, dziś nam pomogą, a jutro my komuś innemu.
Na koniec, około 16 zerwał się wiatr i nastała krótka burza z intensywnym deszczem, który jednak też miał swój urok. Do Bielska wróciliśmy przed 19 realizując w 100% cele turystyczne wycieczki.
Podziękowania należą się Panu Kierowcy za ostrożną jazdę. Jego zdolność manewrowania 50-osobową setrą (m. in. zrobienie „koperty” na parkingu między autami osobowymi czy wymagająca skupienia jazda po wąskich szosach Moraw) wprawiła nas w niekłamany podziw. Dziękujemy też Organizatorom – Kasi i Szymkowi – za sprawne załatwianie formalności oraz Przewodnikowi, Panu Janowi Weiglowi, za barwną narrację i cierpliwe dzielenie się swoją bogatą wiedzą z uczestnikami wycieczki.
Do następnego!

Doktorek
.

uczestnicy wycieczki na zamku Helfštýn

stopka_bb_20150530

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Helfštýn i nie tylko… (Zaolzie i Morawy Północne, Czechy) – wycieczka krajoznawcza – 30 maja 2015 r. została wyłączona

„Co słychać?” nr 5 (293) / 2015

cs293Majowy numer, tym razem o objętości 8 stron, otwiera artykuł Barbary Morawskiej-Nowak o I Zjeździe Karpackim, w którym udział wzięła delegacja PTT.
Wśród wieści z życia ZG PTT znajdziemy relację z IX posiedzenia Prezydium ZG oraz omówienie wernisażu wystawy poświęconej Kazimierzowi Przerwie-Tetmajerowi w Krakowie.
Wieści z życia Oddziałów przybliżają nam obchody Roku Tetmajerowskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim oraz wyjazd tego oddziału w Pieniny, drugi etap akcji „Sprzątamy Beskidy z PTT 2015” zorganizowany przez Oddział PTT w Bielsku-Białej w rejonie Babiej Góry oraz interesującą prelekcję Leszka Cichego i Piotra Korczaka w Bielsku-Białej, której tematem była możliwość wejścia na Mount Everest przez George Mallory’ego w 1924 r.
Bohaterem kolejnego wywiadu Kingi Buras jest tym razem prezes sosnowieckiego oddziału PTT, Sylwester Dąbrowski.
Numer uzupełniają „Marsz Zbójecki” Kazimierza Przerwy-Tetmajera oraz zaproszenie na czerwcowe obchody Roku Kazimierza Przerwy-Tetmajera w Zakopanem.

Życzymy przyjemnej lektury! (pobierz -> 1,14 MB)

Redakcja „Co słychać?”

Zaszufladkowano do kategorii "Co słychać?" | Możliwość komentowania „Co słychać?” nr 5 (293) / 2015 została wyłączona

Witamy w naszym gronie!

Informujemy, że w dniu 25 maja 2015 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpiły Aleksandra Jakieła i Weronika Jakieła.

Serdecznie witamy w naszym gronie!

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Witamy w naszym gronie! została wyłączona

XXIII spotkanie taterników-seniorów w Morskim Oku – 22-24 maja 2015 r.

Tym razem spotkanie taterników-seniorów odbyło się w nietypowym terminie, gdyż zawsze odbywało się w ostatni weekend maja. Organizatorzy zdecydowali inaczej.
Do auta, którym miałem jechać, dołączyłem po drodze, gdyż wszyscy już się spotkali pod domem Janka Weigla. Pogoda była niezbyt zachęcająca. Pochmurno, chłodno i dobrze, że choć w samochodzie ciepło. Jest nas czwórka: Czesiek Zamorski, Jasiu Sieńczak, Zygmunt Żydek i „powożący” Janek Weigel.
Do Żywca dojechaliśmy w miarę szybko, ale już przez Żywiec wleczemy się. Do Korbielowa już lepiej. Ale przez słowacką Polhorę to już rekord… Pięć odcinków remontowanej szosy ze źle działającymi światłami powoduje bałagan w ruchu wahadłowym. Skąd my to znamy? Zabrało nam to sporo czasu i zaczynamy się obawiać, czy zdążymy na bus do Morskiego Oka. Skręt w Namestovie, nieistniejąca granica, Jabłonka, Chochołów, Zakopane i parking TPN-u. Po jakimś czasie zjawia się i drugi „bielski” samochód. Köhlerowie przyjeżdżają sami. Seniorzy seniorów – Opyrchałowie nie przyjechali. Problemy zdrowotne. Wcześniej przyjechał też Andrzej Georg – prezes BKA ze szwagrem. Czekamy na busik do M.Oka. W pierwszej wersji miał być o 14-tej, potem o 15-tej. I nic!
Po 15:30 jest, ale tak pełny, że nikt z nas nie próbuje nawet wejść. Dopiero po sporej chwili zjawia się drugi bus, który podwiezie nas, ale tylko Palenicy. Pakujemy się więc do niego. Po nieco karkołomnej jeździe lądujemy na Palenicy Białczańskiej.
I znów czekanie… Zimno, siąpi mżawka…
Wreszcie jest bus. Jedziemy. Już po drodze pojawiają się łaty śniegu. Schronisko, formalności i mamy pokój w Gazdówce. Nie będzie dziś wyjścia na Czarny Staw. Jesteśmy zbyt zmęczeni i zziębnięci. „Dobijają” dalsi bielszczanie, którzy dotarli autobusem a potem pieszo z Palenicy: Heniu Kosiec, Piotrek Gawłowski, bracia Frączkowie. Oni tradycyjnie lokują się w starym schronisku.
W naszym pokoju zbierają się również inni uczestnicy Spotkania Seniorów. Temat główny – wybory. Czasem dochodzi do sprzeczek. Wieczór kończy coraz gęściej padający deszcz.
Sobotni ranek powitał nas mgłą. Po śniadaniu, nieco leniwie wychodzimy ze schroniska przed godziną 10-tą. Ludzi jeszcze niewielu.
Na parkingu przed starym schroniskiem stoi bus szczelnie wypełniony taternikami i alpinistami udającymi się na Wiktorówki. Ma tam być odsłonięta tablica pamiątkowa Zdzisława Dziędzielewicza-Kirkina: taternika, narciarza, instruktora, a także działacza harcerskiego i klubowego. Jest to inicjatywa KW z Gliwic, którego był wieloletnim członkiem i działaczem. Dopóki mu siły pozwalały bywał na Spotkaniach Seniorów w Morskim Oku. Parę lat temu przeszedł na drugą stronę grani.
Jasiu Sieńczak i ja kierujemy się na ścieżkę prowadzącą na Przełęcz Szpiglasową. Za nami Felek Köhler z żoną. Trochę ich wyprzedziliśmy, gdyż Halinka ma problemy z kolanem.
Gdy wyszliśmy z oparów mgły pokazało się słońce podkreślające piękno gór otaczających Morskie Oko. Mozolnie pniemy się do góry. Co chwilę trzeba przekraczać strumienie, a później koncentrować uwagę przy przechodzeniu sporych płatów śniegu. Jest ich chyba z pięć i są bardzo strome. Osiągamy wreszcie punkt, gdzie ścieżki rozchodzą się – jedna na Przełęcz Szpiglasową, druga na Wrota Chałubińskiego. Tu spotykamy Henia Kośca, który jest tu już od godziny. Siadamy na kamieniach i podziwiamy widoki – naprzeciw Żabie, Rysy, nieco po prawej „Mięgusze” i Cubryna. Nad nami posągowy Mnich, odwrócony do nas plecami. Całkiem na prawo stromy, zaśnieżony żleb, odchodzący od Wrót Chałubińskiego. W dole jezioro Morskiego Oka powoli zachodzi mgłą. Widoki, które wiele już razy widzieliśmy, ale za każdym razem chce się je podziwiać na nowo.
Dochodzą Köhlerowie, później Janek Weigel i Andrzej Georg z krewnymi. Robią zdjęcia na czym kto ma. Część turystów zmierza dalej w kierunku Przełęczy Salmopolskiej. Mgła z dołu zaczyna się podnosić. A jak doliny „kopcą”, nie wróży to nic dobrego w pogodzie.
Schodzimy w trójkę. Jeszcze ostrożnie po płatach śniegu, potem przez wezbrane już strumienie. Staramy się, by zdążyć przed deszczem.
W schronisku już tłumy ludzi.
W naszym pokoju przy herbatce oceniamy dzisiejszą wycieczkę. Było pięknie. Udało nam się „ukraść” Panu Bogu kilka godzin pięknej pogody. Teraz już mgła zasłoniła wszystko. Potem zaczęło padać.
W jadalni idą przygotowania do uroczystej kolacji. Najpierw jednak tradycyjna msza św. Celebrował ją będzie najstarszy zakonnik z Wiktorówek. Okazuje się zupełnie młodym, energicznym i bardzo komunikatywnym człowiekiem. Po jego słownym wprowadzeniu Basia Morawska odczytuje listę osób, których już nie stało na dzisiejszym spotkaniu. Jest ich sporo, bo 12. W tym 3 osoby znaczący i bywający regularnie na tych spotkaniach, a które odeszły niemal w ostatnich tygodniach: Krystyna Sałyga „Kwakwa” – taterniczka, narciarka, przewodniczka tatrzańska, publicystka górska, Janusz Kurczab – początkowo doskonały szermierz, później alpinista, himalaista i kierownik wypraw i Zbigniew Skoczylas – dla wszystkich „generał”, wysoki oficer, komandos, były wiceminister, historyk wojskowości, a nade wszystko wielki miłośnik gór. Możemy się domyślać z jakim trudem przyszło Basi mówić o tych osobach. Była wzruszona i głos Jej się łamał.
Ksiądz zaznaczył, że msza odprawiana będzie za zmarłych i nieobecnych. Krótką, ale piękną homilię wygłosił na temat ludzi gór. Po mszy wszyscy pomieścili się w samej jadalni. Gwar, jak zwykle. Basia, swoim delikatnym, damskim głosikiem nie mogła się przebić przez ten raiwach. A „Generał” już nie uciszał. Patrzył tylko zamyślony ze swojego portretu, zawieszonego na frontowej ścianie. Już nie huknął po wojskowemu: „Zamknąć się, bo Basia chce coś powiedzieć!”.
Gdy Basia Morawska nadmieniła, że miała zamiar poprzestać na tym obecnym, pani Maria Łapińska, wieloletnia kierowniczka Moka zaprotestowała. Zachęcała wszystkich do dalszego kontynuowania Spotkań Seniorów. Oceniła je jako piękne i wartościowe. A wiedziała, co mówi, gdyż patronowała chyba wszystkim spotkaniom.
Między stolikami uwija się nasz ksiądz – zakonnik robiący zdjęcia swoim aparatem. „Muszę mieć wszystkich” – mówi.
I wreszcie trochę ciszy, bo kolacja i wszyscy jedzą.
Ale niedługo gwar wybucha na nowo. Jak w tym wierszu Mickiewicza: „ten sobie mówi, i ten sobie mówi – pełno radości i krzyku!”. Na werandzie już tradycja, dziewczyna z gitarą i śpiewy. Przy stołach wino pozwala biesiadnikom na snucie wspomnień, a nawet ich wzbogacanie. Dobrze po północy obie sale pustoszeją.
Rano pogoda nie zachęcająca. Mgła… i zimno… Pakujemy manatki. I zwyczajowo schodzimy o 9-tej do pamiątkowego zdjęcia. Idzie marudnie. Brakuje koordynatora (wszyscy mają na myśli „Generała”). Ale padło wczoraj – „nie będzie nikogo, kto będzie Go zastępował”. Po dłuższym czasie, jakoś się poustawiano. I wiele „cyknięć”. I jeszcze foto w podgrupach przed jeziorem, którego nie widać. Mgła.
Dochodzą pierwsze grupy młodzieży i dzieci. Żal mi ich. Niejeden będzie tu raz w życiu i nie będzie miał pojęcia o pięknie tego miejsca. Opuszczamy pokoje i grupujemy się na parkingu przed starym schroniskiem. Tu kłania się stare żydowskie przekleństwo – „bodaj byś czekał!” I czekamy. Zimno. Co poniektórzy przypominają: brakuje „Generała”, by wprowadził porządek i rzetelną informację.
Wreszcie busik wrócił po odwiezieniu pierwszej grupy. Zajmujemy miejsca. Trochę tłoczno. Daje temu wyraz i pies, który skarży się, skomląc mi za plecami. Trochę go rozumiem. Na Łysej Polanie wysiada spora grupa uczestników. Jeszcze trochę jazdy i Zakopane – dworzec PKS, a nasza grupka podwieziona zostaje na parking przy TPN-ie.
Pakujemy się do swoich aut… i w drogę. Umawiamy się Kohlerami, że pojadą za nami. Ale w ruchu miejskim niełatwo utrzymać kontakt. Zgubiliśmy ich na skręcie na Chyżne. Jeszcze obiad i kawa „u Śliwy”, gdzie zawsze przystajemy. Trochę wspominków… i do domu. Przez 17-tą jesteśmy w domach.
XXII Spotkanie seniorów taternictwa i alpinizmu przechodzi do wspomnień. To było nieco melancholijne, ale piękne.

Zygmunt Żydek
.

xxiii-spotkanie-seniorow

pamiątkowe zdjęcie uczestników XXIII spotkania taterników-seniorów w Morskim Oku

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania XXIII spotkanie taterników-seniorów w Morskim Oku – 22-24 maja 2015 r. została wyłączona

Minčol (Magura Orawska, Słowacja) – wycieczka górska – 24 maja 2015 r.

W ten niedzielny niezbyt ładny poranek postanowiliśmy wybrać się w Pasmo Magury Orawskiej, aby zdobyć jej najwyższy szczyt – Mincol. Zaraz po wyjeździe z Bielska wydawało się, że pogoda nie będzie zbyt dobra, jednak w miarę upływu czasu stawała się stabilna, a na sam koniec zza chmur „wyjrzało” słońce. Pierwszy krótki postój zrobiliśmy w Korbielowie, a do Sedla Prislop skąd wyruszyliśmy na naszą górską trasę dotarliśmy po niespełna dwóch godzinach jazdy.  Przez trzy godziny we mgle po błotnistym szlaku dzielnie maszerowaliśmy w górę, a choć nogi się rozjeżdżały i niektórzy „łapali” zające, szczyt Mincola udało się zdobyć :-). Dla jednego z uczestników wycieczki Darka to właśnie ten szczyt był dopełnieniem w zdobyciu odznaki Wielkiej Korony Beskidów Słowackich, która właśnie tam została mu wręczona 🙂 Na szczycie oczywiście grupowe zdjęcie i  stamtąd udaliśmy się do Chaty na Kubińskiej Holi, gdzie mogliśmy chwilę odpocząć i zjeść coś ciepłego. Po dotarciu do autobusu czekała na nas jeszcze druga część wycieczki – zwiedzanie Dolnego Kubina. Ogromna wiedza naszego przewodnika sprawiła, że godzinny spacer po starym rynku był bardzo ciekawy. Wycieczkę zakończyliśmy około godziny 18.00. Zapraszamy na kolejne wycieczki z PTT 🙂

DK
.

nasza grupa na Kubińskiej Hali

stopka_bb_20150524

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Minčol (Magura Orawska, Słowacja) – wycieczka górska – 24 maja 2015 r. została wyłączona

O akcji „Sprzątamy Beskidy z PTT 2015” w „Tygodniku Podhalańskim”

tpW dzisiejszym „Tygodniku Podhalańskim” (nr 21 (1315) / 2015) ukazał się na stronie 16 artykuł Joanny Mazur pt. „Posprzątali Królową Beskidów” na temat akcji „Sprzątamy Beskidy z PTT 2015″ w rejonie Babiej Góry, która odbyła się w ostatnią sobotę.

Zarząd Oddziału
.

tygodnik_podhalanski_20150521_s16

Zaszufladkowano do kategorii aktualności, media, Sprzątamy Beskidy z PTT, Wolontariat w BgPN | Możliwość komentowania O akcji „Sprzątamy Beskidy z PTT 2015” w „Tygodniku Podhalańskim” została wyłączona

Akcja „Sprzątamy Beskidy z PTT 2015″ – rejon Babiej Góry – 16 maja 2015 r.

sb2015-logoW sobotę, 16 maja, odbyła się druga wycieczka w ramach akcji „Sprzątamy Beskidy z PTT 2015”. Tym razem oczyszczano ze śmieci szlaki w rejonie Babiej Góry.
W sprzątaniu wzięło udział 120 osób, w tym 71 dzieci i młodzieży. Pierwszą grupę stanowiły połączone siły przedstawicieli Oddziału PTT Bielsko-Biała i Koła PTT w Kozach. Kilku reprezentantów tej grupy sprzątało szlaki wiodące na Diablak od strony Orawy, a pozostali usuwali „rzekę” śmieci na trzykilometrowym odcinku drogi od Przełęczy Lipnickiej (Krowiarki) w dół. Drugą grupę stanowili reprezentanci SKKT ze Szkoły Podstawowej im. Bolesława Chrobrego w Rybarzowicach, którzy byli na zajęciach w szkółce leśnej i posadzili 43 drzewka. Nie mogło zabraknąć reprezentacji PTT Chrzanów wraz z młodzieżą z placówek w tym mieście – Powiatowego Centrum Edukacyjnego, Zespołu Szkół Ekonomiczno–Chemicznych oraz Szkoły Podstawowej nr 1. Sprzątali oni czerwony szlak z Przełęczy Lipnickiej przez Sokolicę, Diablak, Przełęcz Bronę, aż do Schroniska PTTK na Markowych Szczawinach, a także Perć Przyrodników. Następnie przeszli zielonym szlakiem do parkingu w Zawoi Markowej. Czwartą, najliczniejszą grupę, stanowili reprezentanci Koła Miłośników Beskidów „Diablaki” z Dąbrowy Górniczej. Grupa ta, licząca ponad pięćdziesiąt osób, sprzątała górny płaj, czyli niebieski szlak od Przełęczy Lipnickiej do Schroniska PTTK na Markowych Szczawinach. Później zbierała śmieci na zielonym szlaku do parkingu w Zawoi Markowej.
Przerażający bilans sprzątania rejonu Babiej Góry to 4000 litrów zebranych śmieci. Były wśród nich na przykład opona samochodowa, opona z traktora, fotel, dżinsy, a nawet kalesony.
Akcja zakończyła się wspólnym ogniskiem z pieczeniem kiełbasek, zabawami najmłodszych na pobliskim placu zabaw i zwiedzaniem Muzeum Babiogórskiego Parku Narodowego. Finałowe sprzątanie odbędzie się w sobotę, 20 czerwca, w rejonie Hrobaczej Łąki. WSZYSTKIE CHĘTNE OSOBY JUŻ DZIŚ ZAPRASZAMY DO WŁĄCZENIA SIĘ W TĘ AKCJĘ 🙂

Norbert Owczarek
.

część uczestników akcji z Oddziału PTT w Bielsku-Białej, Koła PTT w Kozach oraz SKKT przy SP w Rybarzowicach

uczestniczące w akcji grupy z Oddziału PTT w Chrzanowie i KMB „Diablaki” w Dąbrowie Górniczej

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015, Sprzątamy Beskidy z PTT, Wolontariat w BgPN | Możliwość komentowania Akcja „Sprzątamy Beskidy z PTT 2015″ – rejon Babiej Góry – 16 maja 2015 r. została wyłączona

„Czy w 1924 roku George Mallory dotarł do szczytu Mount Everestu?” – prelekcja Leszka Cichego i Piotra Korczaka – 14 maja 2015 r.

Czy w 1924 roku George Mallory dotarł do szczytu Mount Everestu?. Odpowiedzi na to pytanie są dwie: tak lub nie. Albo też odwrotnie: nie lub tak. Dwóch prelegentów zaproszonych było do wyjaśnienia tej niezwykle ciekawej himalajskiej zagadki: Leszek Cichy i Piotr Korczak.
Jan Weigel zorganizował kolejny raz dla nas, sympatyków cyklu imprez „Wspaniały świat gór wysokich” tę prelekcję, tym razem w sali Domu Kultury „Włókniarzy” w Bielsku-Białej. Pełna sala uczestników spotkania świadczyła o ogromnym zainteresowaniu tą prelekcją, tym tematem, a przede wszystkim bezpośrednim spotkaniem z obu prelegentami, wybitnymi ludźmi gór. W największym skrócie, przedstawię teraz naszych gości:
Leszek Cichy (ur. 1951 r.) dokonał razem z Krzysztofem Wielickim pierwszego zimowego wejścia na Mount Everest 17 lutego 1980 roku. Jest pierwszym Polakiem, który zdobył Koronę Ziemi.
Piotr Korczak (ur. 1961 r.) jest wybitnym wspinaczem skalnym, autorem wielu najtrudniejszych dróg wspinaczkowych w Polsce, a także w Alpach w latach 80 i 90 ub. wieku.
Właśnie oni próbowali dzisiaj podczas trzygodzinnej (!) prelekcji odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie. Leszek Cichy reprezentował tych, którzy uważali, że Mallory nie mógł być na szczycie Mount Everestu, a Piotr Korczak wierzył i to nam dzisiaj udowadniał, że Mallory był, a nawet musiał tam dotrzeć!
Ciekawa to była dyskusja, w której nasi prelegenci wykorzystali fragmenty filmu pt. „Zaginiony”, slajdy oraz wszystkie światowe informacje i nowinki związane z legendarną postacią, z Georgiem Mallorym i jego towarzyszem. Był nim 22-letni Andrew C. Irvine. Słuchając tej ciekawej dyskusji próbowaliśmy znaleźć się po tej stronie, której argumenty najbardziej nas przekonywały. Tak więc raz byliśmy za „tak”, czyli po stronie Piotra Korczaka, innym razem za „nie”, czyli po stronie Leszka Cichego.
„(…) Kto pierwszy postawił stopę na Mount Evereście: Hillary i Norgay w 1953 r. czy Mallory i Irvine prawie 30 lat wcześniej? W 1999 r. Conrad Anker znalazł ciało Mallory’ego wraz z kompasem, wysokościomierzem i starannie zawiniętymi listami od ukochanej żony. Brakowało tylko jednego – zdjęcia Ruth Mallory, które himalaista obiecał zostawić na szczycie. Ani Anker, ani towarzyszący mu wspinacze nie odnaleźli też ciała Irvine’a, przy którym spodziewano się znaleźć aparat fotograficzny, a w nim być może zdjęcia ze szczytu najwyższej góry świata. Jakie były zatem dalsze losy dwójki himalaistów, gdy chmury skryły ich postaci na ostatnim ocalałym z wyprawy zdjęciu? Kto był pierwszy? Gdzie i jak zginął Irvine?” czytamy na okładce książki Conrada Anker i Davida Roberts pt. „Zaginiony. Rzecz o odnalezieniu Mallory’ego na Evereście”. (wyd. 2012 r.)
Czy w dniu 8 czerwca 1924 roku George Mallory dotarł do szczytu Mount Everestu? Czy dotarł „tylko” do okolic pierwszego (ok. 8520 m n.p.m.) czy drugiego (ok. 8580 m n.p.m.) uskoku? A jeśli dotarł na szczyt razem z Irvinem, to… czy wtedy ci wielcy, którzy w 1953 roku zdobyli najwyższą górę świata nie byliby już pierwszymi…? Byłby to ogromny przewrót w historii zdobycia najwyższej góry świata!
„(…) Perspektywa, że Everest został zdobyty 29 lat wcześniej niż stanowi oficjalna wersja była, ciągle jest, niewygodna dla wielu ludzi. Oznaczałaby bowiem intronizację wspinaczkowego króla historii wspinania: George Mallory’ego. Zrobiono bardzo wiele na przestrzeni 90 lat, abyśmy uważali, że to nierealne. Ba! Absurdalne nawet.” – uważa Piotr Korczak na forum „Dlaczego wierzę. Mallory i Irvine – Everest 1924 r.” .
Tymczasem oprócz naszych gości nad rozwiązaniem zagadki pracują inni wybitni himalaiści, znawcy tematu, bo każde znalezisko, każda nawet najdrobniejsza rzecz odnaleziona na stokach Mount Everestu krok po kroku, powoli pomagała i pomaga rozwiązywać tę największą zagadkę współczesnego himalaizmu. Jedyny ślad jaki znaleziono w 1933 roku (a więc dziewięć lat później) to czekan leżący na płycie skalnej tuż pod granią, na wysokości ok. 8450 m n.p.m., a więc poniżej drugiego uskoku. Czekan ten należał do Irvine’a. Potem długo, długo nic nie znaleziono, chociaż … problematyczne były wyprawy Chińczyków w 1960 i 1975 roku (Chińczycy odnaleźli zwłoki Mallory’ego!). W późniejszych latach odnaleziono butlę tlenową nr 9 (1999 r.) i wierzchnią rękawicę (2001 r.).
W przedmowie napisanej przez Leszka Cichego do wyżej wspomnianej książki, na którą on sam powoływał się podczas prelekcji czytamy: „(…) najważniejszym argumentem za niezdobyciem przez Mallory’ego i Irvine’a Góry Gór jest miejsce znalezienia ciała Mallory’ego. Ciało Mallory’ego znaleziono na wysokości 8150 metrów na tarasach poniżej i w linii spadku drugiego uskoku. Jest oczywiste, że gdyby byli na szczycie, to wobec ogromu drogi, zmęczeni, niedotlenieni i po ciężkiej nocy nie wróciliby aż tak nisko. Zdecydowanie biwakowaliby powyżej najtrudniejszego miejsca, a więc powyżej drugiego uskoku i bliżej wierzchołka. Zejście rozpoczęliby po wschodzie słońca, a więc zdecydowanie później niż po 5 rano. Zegarek Mallory’ego zatrzymał się więc kilka minut po 17 wieczorem, 8 czerwca 1924 roku”.
Gdyby udało się odnaleźć zdjęcie żony Mallory’ego, oraz gdyby udało się odnaleźć aparat fotograficzny i ciało Irvine’a, może wtedy byłoby możliwe udzielenie odpowiedzi na postawione na początku prelekcji pytanie. Wątpliwości i piękna legenda będą jeszcze dalej trwać… i za tym jest Leszek Cichy, bo jak sam napisał: „Na tym polega ich urok i czar.”
Piotr Korczak jest natomiast zwolennikiem racjonalnej wiary w powodzenie ataku Mallory’ego i Irvine’a. Ślepą wiarę, że „im się udało”, że „tak byłoby pięknie”, że „im się należało”, eliminuje on jako otwarcie irracjonalną.
Historia jest więc dalej żywa…

CS
.

Leszek Cichy i Piotr Korczak w trakcie dyskusji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania „Czy w 1924 roku George Mallory dotarł do szczytu Mount Everestu?” – prelekcja Leszka Cichego i Piotra Korczaka – 14 maja 2015 r. została wyłączona