Triglav (Alpy Julijskie, Słowenia) – wyprawa trekkingowa (29 sierpnia – 1 września 2013 r.) – relacja filmowa

Serdecznie zapraszamy do obejrzenia krótkiego filmiku z naszej wyprawy na najwyższy szczyt Słowenii – Triglav (2864 m n.p.m.), którego autorem jest Grzegorz Gierlasiński.
.

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2013 | Możliwość komentowania Triglav (Alpy Julijskie, Słowenia) – wyprawa trekkingowa (29 sierpnia – 1 września 2013 r.) – relacja filmowa została wyłączona

„Historia browarnictwa na Śląsku Cieszyńskim” – prelekcja Dominika Jochmana – 3 września 2013 r.

W dniu 3 września w Oddziale Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w Bielsku-Białej odbyła się pierwsza po wakacjach prelekcja. Dominik Jochman przedstawił nam „Historię browarnictwa na Śląsku Cieszyńskim”. Mieliśmy okazję poznać nie tylko historię browarnictwa, ale również obejrzeć fragmenty prywatnej kolekcji Dominika.
To kolejna ciekawa prelekcja zaprezentowana w lokalu PTT, warto było przyjść. Czekamy na następne 🙂

MyHa
.

Dominik Jochman w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2013 | Możliwość komentowania „Historia browarnictwa na Śląsku Cieszyńskim” – prelekcja Dominika Jochmana – 3 września 2013 r. została wyłączona

„Bałkany 2013” – prelekcja Szymona Barona i Łukasza Gierlasińskiego – 2 września 2013 r.

W zaprzyjaźnionym Pubie Grawitacja Caffee w Bielsku-Białej odbył się pierwszy po wakacjach pokaz slajdów z cyklu „Poniedziałkowe spotkania podróżników”. Tym razem mogliśmy zobaczyć dwie wyprawy na Bałkany zorganizowane przez kolegów z naszego Oddziału. Piękne zdjęcia oraz opowieści Szymona Barona i Łukasza Gierlasińskiego pozwoliły nieobecnym na wyprawach poczuć się przez chwilę tak jakby tam byli. Warto było przyjść i posłuchać chłopaków.
Po pokazie slajdów zostaliśmy dłużej, aby raz jeszcze powspominać te dwie wspaniałe wyprawy. Wielkie podziękowania dla Iwonki za miłe przyjęcie – życzymy szybkiego powrotu do zdrowia 🙂

MyHa

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2013 | Możliwość komentowania „Bałkany 2013” – prelekcja Szymona Barona i Łukasza Gierlasińskiego – 2 września 2013 r. została wyłączona

O naszej wyprawie „Bałkany 2013” w czarnogórskiej prasie

Prawdopodobnie po raz pierwszy informacja o Oddziale PTT w Bielsku-Białej ukazała się w zagranicznej prasie. Na 36 stronie dzisiejszego numeru wydawanej w Czarnogórze gazety „Vijesti” ukazała się krótka notka pt. „Poljski planinari na vrhu Prokletija”, poświęcona naszej wyprawie trekingowej na Bałkany.
Serdecznie dziękujemy w tym miejscu Ambasador RP w Czarnogórze, p. Grażynie Sikorskiej, od której dostaliśmy wycinek z tamtejszej gazety.
.

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania O naszej wyprawie „Bałkany 2013” w czarnogórskiej prasie została wyłączona

Triglav (Alpy Julijskie, Słowenia) – wyprawa trekkingowa (29 sierpnia – 1 września 2013 r.)

Zerwany pasek klinowy, laweta, roztrzaskana opona … to był wyjazd pełen niespodzianek i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wciąż trudno uwierzyć, że to wszystko zdarzyło się w ciągu trzech dni, na jednej wyprawie. Ale po kolei…
Idea wyjazdu do Słowenii narodziła się już dawno. Prezes planował wypad końcem sierpnia, jeden samochód, cztery osoby. Wspomniał jednak o wyprawie na jednej z wycieczek górskich – a to wystarczy, żeby zorganizować coś większego. Skupieni wokół idei Szymona, zebraliśmy ekipę piętnastu osób i w czwartek, już po zapadnięciu zmroku, spotkaliśmy się wszyscy na granicy polsko-czeskiej, skąd już razem pojechaliśmy trzema samochodami. Wszystko przebiegało zgodnie z planem…
Pięćdziesiąt kilometrów przed Wiedniem, w miejscowości Wilfersdorf, w jednym z samochodów pękł pasek klinowy. Trzeba było wzywać lawetę, która ostatecznie przybyła na miejsce wczesnym rankiem. W międzyczasie podjęliśmy decyzję, że pozostałe osoby, nie mogące kontynuować jazdy, zostaną odwiezione do Wiednia, skąd wrócą pociągiem do kraju. Rozłożyliśmy karimaty i śpiwory, udaliśmy się na krótki odpoczynek i wyczekiwaliśmy przyjazdu lawety.
Podobnie jak kilka innych osób, wybrałem sobie na legowisko miejsce za kościołem, na trawie, pod gołym niebem. Trudno było jednak zasnąć przy donośnych gongach kościelnego dzwonu, który ze szwajcarską dokładnością wyrywał z półsnu co kwadrans. W końcu prawie się udało… Zadzwonił jednak Marcin Kolonko, poinformowany wcześniej o całej sytuacji. To on został bohaterem całej wyprawy 🙂 W środku nocy udał się do swojej pracy, napisał szybko zaległe sprawozdanie, zabrał swojego ojca i … wpadł po nas do Wilfersdorfu. Zawróciliśmy więc samochód, który zmierzał do Wiednia. Czekaliśmy teraz na lawetę i na Marcina.
W piątek około południa ruszyliśmy znów razem, trzema samochodami w kierunku Słowenii. Licho jednak nie spało i niedługo dało o sobie znać. Samochód Wojtka złapał gumę, trzeba było wymienić koło i skorzystać z usług austriackich mechaników. Ostatecznie wszystkie trzy ekipy dotarły na parking przy Aljazev Domie przed północą.
Na szlak wyruszyliśmy wczesnym rankiem w sobotę. Szybko zostawiliśmy za sobą las i weszliśmy do malowniczej doliny Vraty, otoczonej surowymi skałami gór. Wspinaliśmy się mozolnie w dwóch grupach. Szlak usiany był zabezpieczeniami, liny, klamry i stalowe pręty towarzyszyły nam cały czas. Do Triglavskiego Domu, położonego na wysokości ponad 2500 metrów, dotarliśmy około trzynastej. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy na szczyt. Na trasie było tłoczno; miejscami konieczne stawały się postoje, aby przepuścić turystów poruszających się w przeciwnym kierunku. Mijaliśmy Czechów, Słowaków, Chorwatów, Niemców, Austriaków, Włochów. Największą ciekawostką była jednak grupa miejscowych, która na szczyt wnosiła akordeony, gitarę i trąbki, grając co jakiś czas ludowe melodie.
Szczyt zdobyliśmy około godziny piętnastej. Stanęliśmy na nim w dwunastoosobowej grupie. Każdy miał chwilę na pamiątkowe zdjęcia, chwilę relaksu i odpoczynku. W końcu jednak trzeba było schodzić. Wróciliśmy do Triglavskiego Domu i ruszyliśmy w dół, tym samym szlakiem, którym przyszliśmy. Najtrudniejsze fragmenty szlaku udało się nam pokonać przed zapadnięciem zmroku. Ostatnie dwie godziny jednak poruszaliśmy się używając latarek czołowych.
W drodze powrotnej jeszcze raz gumę złapało auto Wojtka. Była to już ostatnia niepożądana niespodzianka tej wyprawy. Wszyscy wróciliśmy szczęśliwie do domu.
Na  koniec zacytuję sms od Tadka: „Dziękuję za pomysł i współuczestnictwo w tym całym wariactwie 😛 To był wypad roku! Jak nie dwóch :)”

Robal
.

nasza ekipa na Triglavie

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2013 | Możliwość komentowania Triglav (Alpy Julijskie, Słowenia) – wyprawa trekkingowa (29 sierpnia – 1 września 2013 r.) została wyłączona

Kościelec (Tatry Wysokie) – wycieczka górska – 31 sierpnia – 1 września 2013 r.

Plany były ambitne, dwa dni w otoczeniu Hali Gąsienicowej. Ale pogoda, jak to bywa w górach, popsuła plany. Już w sobotę, podczas mierzenia się z Kościelcem, strome miejsca zrobiły się śliskie po drobnym deszczu. Na niedzielę informacje były nieubłagane – będzie padać. Po nocnych opadach prognozy się sprawdzały – góry się skrywały w gęstwinie chmur. Decyzja – to nie jest pogoda na bezpieczne osiem godzin marszu, a i nie wszyscy prezentowali tempo to przejście gwarantujące. Propozycja – wykorzystajmy okazję i idźmy na Babią od południa, z Lipnicy, bo większość uczestników tam nie szła. Zaledwie ruszyliśmy z Zakopanego to lunęło i tak nam towarzyszyło do popołudnia. Do Lipnicy pod zielony szlak na Diablak podjechaliśmy, ale na widok, a właściwie na brak widoku, Babiej nikt nie ruszył na szlak. Były jeszcze inne propozycje wykorzystania czasu, ale pogoda nie zachęcała nawet do wyjścia z mikrobusu. A w Bielsku powitało nas słoneczko.

Jan Nogaś
.

na szczycie Kościelca

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2013 | Możliwość komentowania Kościelec (Tatry Wysokie) – wycieczka górska – 31 sierpnia – 1 września 2013 r. została wyłączona

Ambasada RP w Czarnogórze informuje o naszej wyprawie „Bałkany 2013”

Jak już informowaliśmy w relacji z wyprawy „Bałkany 2013”, w czarnogórskim Vusanje mieliśmy prawdziwą przyjemność spotkać Ambasador RP w Czarnogórze, p. Grażynę Sikorską.
Możemy się pochwalić, że informacja o naszej wyprawie znalazła się na stronie internetowej Ambasady (zobacz) oraz jej oficjalnym profilu na Twitterze (zobacz1, zobacz2). Serdecznie dziękujemy!

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Ambasada RP w Czarnogórze informuje o naszej wyprawie „Bałkany 2013” została wyłączona

„Bałkany 2013” – wyprawa trekingowa (14 – 24 sierpnia 2013 r.)

W czwartek po pracy, po kolei zbieraliśmy wszystkich uczestników wyprawy, by po godzinie siedemnastej opuścić Bielsko-Białą i drogą przez Czechy, Słowację i Węgry dotrzeć do granicy Strefy Schengen z Serbią. Podróż mijała nam szybko i po krótkim noclegu na przydrożnym parkingu dotarliśmy w końcu do Vusanje, maleńkiej wioski położonej w Górach Przeklętych.
Jeszcze tego dnia odbyliśmy spacer do sąsiedniej doliny, obejrzeliśmy wodospad Grlo i spotkaliśmy się z „bratkami” z Gusinje, których poznaliśmy podczas zeszłorocznej wyprawy na Bałkany.
W piątek, 16 sierpnia, po raz pierwszy wyruszyliśmy na górski szlak. Spod meczetu w Vusanje przez Zarunicę maszerowaliśmy w stronę Zlej Kolaty. Okazało się, że szczyt jest dużo dalej, niż zakładaliśmy i dopiero po niemal siedmiu godzinach stanęliśmy na wierzchołku. Po drodze obserwowaliśmy pasterzy wypasających w górach stada owiec oraz przepiękne panoramy pogranicza czarnogórsko-albańskiego. W drodze powrotnej, na otwartej przestrzeni dopadła nas burza, a kilka piorunów uderzyło w najbliższej odległości. Na szczęście jedynym minusem takiej pogody były doszczętnie przemoczone buty i i już wkrótce wróciliśmy do Maćka, który czekał na nas na parkingu. Okazało się, że i on miał tego dnia miłą przygodę – spotkał bowiem p. Grażynę Sikorską, ambasador RP w Czarnogórze.
Wieczorem wyruszyliśmy w stronę Kosowa. Po drodze wykupiliśmy spory zapas miejscowych gazet, którymi dość skutecznie wypchaliśmy buty, bowiem następnego dnia były suchutkie 🙂 Po dotarciu do Decani, minęliśmy dwa posterunki sił KFOR (wojsko włoskie), które ochraniały monaster Visoki Dečani i skierowaliśmy się w głąb doliny do Koznjar. Droga szutrowa nie była najwyższej jakości, lecz Maciek bardzo dzielnie prowadził busa i wkrótce mogliśmy się udać na zasłużony odpoczynek pod chmurką.
Rankiem okazało się, że mogliśmy podjechać busem niemal do końca doliny. Skonsultowaliśmy ze spotkanymi Słowakami trasę wycieczki i ruszyliśmy szutrówką przed siebie. Niemal dziesięć kilometrów dalej doszliśmy do wniosku, że można było podjechać busem do końca doliny. Po wyjściu ponad granicę lasu spotkaliśmy mieszkającą tu trzy miesiące w roku kosowską rodzinę, która poczęstowała nas przepysznym owczym serem oraz miejscowym chlebem. Tak posileni z werwą ruszyliśmy dalej w stronę Djeravicy. Pod najwyższym szczytem tego kraju spędziliśmy niemal godzinę przeczekując kolejną burzę. W końcu około 17-tej udało nam się stanąć na szczycie i do samochodu wróciliśmy już po zmroku.
Na miejscu okazało się, że Maciek załatwił nam darmowy nocleg na piętrze restauracji i ciepły prysznic, a my mogliśmy odpocząć w bardziej cywilizowanych warunkach. Rano zamówiliśmy jajecznicę, a zamiast niej dostaliśmy wielkie porcję miejscowych specjałów (omlet, kiełbaska, warzywa itp.) w cenie 3 Euro. Myślę, że każdy z nas poleci swoim znajomym to urokliwe miejsce oraz wspaniałych ludzi tam pracujących. Na odchodne zostaliśmy jeszcze poczęstowani miejscową śliwowicą.
Ten dzień przeznaczyliśmy na przejazd do Macedonii oraz lekką regenerację. Zwiedziliśmy po drodze wpisany na listę UNESCO monaster Visoki Dečani, zrobiliśmy zakupy i po zmroku dojechaliśmy w okolice Koraba, nie wiedząc do końca jak daleko mamy do punktu startowego na najwyższy szczyt Macedonii i Albanii. Noc spędziliśmy ponownie pod chmurką, a nad ranem od przejeżdżających pasterzy dowiedzieliśmy się, że jesteśmy około kilometra od miejsca, do którego chcieliśmy dojechać.
Przy posterunku macedońskiej policji zauważyliśmy dwa samochody na polskich rejestracjach i bardzo przykro było nam słyszeć, że przed wyjściem w góry zostawili w tym odludnym miejscu mnóstwo śmieci. Generalnie problem śmieci na Bałkanach jest dość powszechny, tym bardziej przykro nam było słyszeć, że nasi rodacy zachowali się w tak prymitywny sposób. Uspokoiliśmy nieco policjantów tłumacząc, że my zawsze zabieramy śmieci ze sobą.
Szlak na Korab był dość dobrze oznaczony, lecz wycieczka po raz kolejny zajęła nam około 12 godzin. Odległości i przewyższenia są tu dość duże i organizacja kilku takich wycieczek pod rząd jest sporym wyzwaniem. Na szczycie spotkaliśmy albańskiego pasterza, który ze swoim stadem dość swobodnie przekraczał granicę z Macedonią. Nie chciał zrobić sobie z nami wspólnego zdjęcia, za to poczęstował się czekoladą.
W drodze powrotnej zdecydowaliśmy, że rezygnujemy z opcji krajoznawczej, jaką miało być odwiedzenie Jeziora Ochrydzkiego i po wymarzonej kąpieli w Jeziorze Mavrovo pojechaliśmy w kierunku Grecji by cały następny dzień regenerować się nad Morzem Egejskim w okolicy Leptokarii.
Na Olimp, a właściwie najwyższy jego wierzchołek – Mitikas, wybraliśmy się szlakiem E4 z Prionii. Szkoda, że nie udało się wybrać z nami dobrym znajomym z O/Nowy Sącz, którzy w okolicy spędzali wakacje. Szlak ten jest jednym z najpiękniejszych, jakimi szedłem, a smaczku dodaje mu ostatni odcinek pomiędzy Skalą a Mitikasem, gdzie bez żadnych zabezpieczeń trzeba przejść trudniejszy odcinek. Szkoda tylko, że zakpił sobie z nas Zeus, zasłaniając chmurami piękne widoki, które można zwykle oglądać z jego tronu. Szkoda, bo jak powiedział nam spotkany na szczycie Grek, można stąd zobaczyć nawet Turcję. Zeus zakpił sobie tym bardziej, że będąc jakieś 100 metrów poniżej szczytu Skali chmury w momencie rozstąpiły się odsłaniając rozległe panoramy.
Dzień później byliśmy już w Stambule oglądając najsłynniejsze zabytki tego miasta: Hagia Sophia, Błękitny Meczet i łaźnie tureckie. Mieliśmy tu też okazję do zjedzenia tureckich specjałów oraz wypicia soku ze świeżo tłoczonych owoców, a także zakupić nieco pamiątek i souvenirów.
Jeszcze tego dnia wieczorem dotarliśmy do położonej w górach Strandża miejscowości Yenice, by spróbować wyjść na najwyższy szczyt europejskiej części Turcji – Mahya Dağı. W efekcie, po zmroku trasą wybrała się jedynie męską część naszej ekipy. Po cichu, bez latarek, nie chcą zadzierać z wojskiem stacjonującym w bazie zlokalizowanej na szczycie, dotarliśmy jakieś 10 metrów poniżej szczytu, widząc jak na dłoni zlokalizowane tam urządzenia. Wyżej już nie dało się podejść, nie wchodząc na teren bazy. Nie robiliśmy też zdjęć, zadowalając się pamiątkowych zdjęciem przy restauracji zlokalizowanej u podnóża góry.
Ostatnim górskim celem wyprawy było bułgarska Musała, będąca równocześnie najwyższym szczytem całych Bałkanów. Po dotarciu do Borovets, zimowego kurortu, skorzystaliśmy z kolejki linowej, by nieco skrócić sobie szlak, który i tak zajął nam około sześciu godzin.
Powrót do Polski zajął dużo więcej czasu, niż zakładaliśmy. Exodus Turków wracających z wakacji w rodzinnym kraju do Niemiec i innych krajów Europy Zachodniej. Na wszystkich mijanych granicach spędziliśmy łącznie dziesięć godzin i do Polski powróciliśmy późnym popołudniem w sobotę, 24 sierpnia 2013 r. tym samym zakańczając wyprawę. Zdobyliśmy w jej czasie wszystkie cele górskie, wykąpaliśmy się w przepięknie położonym Jeziorze Mavrovo i niezwykle słonym Morzu Egejskim. Zbieraliśmy muszle nad Morzem Marmara i jedliśmy miejscowe specjały w każdym z odwiedzanych państw. Myślę, że wszyscy zgodzą się ze mną, że był to bardzo udany wyjazd.
Ze względów kronikarskich dodam, że w wyprawie trekkingowej wzięło udział 8 osób, w tym sześcioro członków Oddziału oraz nasz nieoceniony kierowca – Maciek 🙂

SB
.

uczestnicy wyprawy na Korabie, najwyższym szczycie Albanii i Macedonii

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2013 | Możliwość komentowania „Bałkany 2013” – wyprawa trekingowa (14 – 24 sierpnia 2013 r.) została wyłączona

Kopalnia Guido (Zabrze) – wycieczka krajoznawcza „Szlakiem zabytków techniki woj. śląskiego” – 24 sierpnia 2013 r.

W sierpniową słoneczną sobotę wybraliśmy się na wycieczkę do… Zabrza. Nie, nie, tam gór nie ma! Chociaż może góry są – góry hałd kopalnianych.
Góry i szlaki turystyczne – jakże często ostatnio odwiedzane przez członków i sympatyków PTT O/ Bielsko-Biała – niektórzy zamienili tym razem na chodniki w Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego GUIDO w Zabrzu. Chociaż Kopalnia ta jest unikatowym na skalę światową zabytkiem techniki górniczej, to jednak niewielu było dzisiaj ciekawskich tego podziemnego, czarnego świata. Cóż, urlopy, wakacje i jeszcze inne atrakcje w pełnym słońcu zrobiły swoje…
Jasne jak słońce było to, że niestety w kopalni nie zobaczymy sierpniowego i ciepłego słońca. Tak niewątpliwie było naprawdę. W zamian była natura, która odsłoniła nam zaledwie rąbek swej ziemskiej potęgi oraz było to wszystko, co człowiek przez długie lata swojej ciężkiej pracy stworzył, a więc chodniki, wyrobiska, maszyny górnicze itd.
Kopalnię założył w 1855 roku hrabia Guido Henckel von Donnersmarck. To właśnie jemu zawdzięcza ona swoją nazwę.
Wszyscy byliśmy wyposażeni w hełmy górnicze koloru żółtego (aby nie zgubić się przypadkiem). W temperaturze ok. 16 C przemierzaliśmy pod opieką przewodnika – górnika najpierw chodniki na poziomie 170, a następnie na poziomie 320 metrów. Dzięki temu znaleźliśmy się na najniżej położonej trasie turystycznej w kopalni węgla kamiennego w Europie! Najniżej byliśmy w miejscu wyraźnie zaakcentowanym przez przewodnika. Było to 370 metrów pod powierzchnią ziemi. Nie wiem dlaczego akurat w tym miejscu wyczuwałam nad głową ogromny kawał ciężkiej ziemi…
W ulotce reklamowej Kopalni GUIDO czytamy między innymi:
„Poziom 170 obejmuje oryginalne wyrobiska wydrążone w latach 1887 – 1889 w skałach pochodzących z okresu karbońskiego wraz z zachowanymi ponad stuletnimi stajniami konnymi. Prezentuje dzieje powstania węgla oraz górnictwo XIX wieczne.
Poziom 320 został wydrążony na przełomie XIX i XX wieku. To system chodników oparty na dwóch wyrobiskach o łącznej długości ponad 2 km, odkrywający przed turystą prawdziwy charakter kopalnianych wyrobisk. Szczególną atrakcją jest przejazd podwieszaną koleją górniczą oraz pokaz pracy wielkogabarytowych maszyn górniczych – kombajnu chodnikowego Alpina AM 50 oraz kombajnu ścianowego.”
Wystarczy nam na długo tylu podziemnych wrażeń. Trzygodzinny spacer i ciekawe opowieści przewodnika sprawiły, że staliśmy się mali i pokorni wobec natury i wobec pracy górnika. W tym miejscu trzeba dopisać, że wśród nas był 7 letni Krzysiu. Dla niego spotkanie ze światem węgla, maszyn górniczych i wszystkiego co wiąże się z kopalnią było z pewnością stokroć większym przeżyciem niż naszym.
Warto było poświęcić trochę trudu i czasu, aby zobaczyć tę cenną perłę na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Właśnie o tym szlaku i o samej kopalni GUIDO ciekawie opowiedział nam podczas ponad godzinnej jazdy busem z Bielska-Białej do Zabrza nasz przewodnik Jan Weigel. Byliśmy więc dobrze chociaż teoretycznie przygotowani do zwiedzania kopalni zanim zjechaliśmy w podziemia autentyczną klatką szybową.
Podziemną wycieczkę zakończyliśmy w przytulnej chociaż przyciemnionej kawiarence kopalnianej, gdzie mogliśmy odpocząć po trudach zwiedzania. Wypita z wielkim apetytem kawa tu w kopalni, na poziomie 320 metrów pod ziemią, naprawdę miała swój niepowtarzalny smak.
Jedni wygrzewali się dzisiaj w pełnym letnim słońcu gdzieś nad wodą, drudzy wędrowali po babiogórskich szlakach turystycznych podziwiając w słońcu piękne górskie panoramy, jeszcze inni skorzystali ze świetnej okazji zapisując się na wycieczkę zorganizowaną przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie Oddział w Bielsku-Białej. Dziękując prosimy o następne.

CS
.

uczestnicy wycieczki przed zjazdem do kopalni

 

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2013 | Możliwość komentowania Kopalnia Guido (Zabrze) – wycieczka krajoznawcza „Szlakiem zabytków techniki woj. śląskiego” – 24 sierpnia 2013 r. została wyłączona

Babia Góra (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska – 24 sierpnia 2013 r.

Plan był ambitny. Miały być Rysy od strony słowackiej. Później postanowiliśmy zrobić coś jeszcze bardziej ambitnego i zdobyć Kozi Wierch w Tatrach. Nieprzychylna prognoza pogody dla Tatr przyczyniła się jednak do modyfikacji planów i ostatecznie wybraliśmy się w Beskid Żywiecki, aby odwiedzić po raz wtóry Babią Górą.
Wystartowaliśmy w dziewięcioosobowej grupie około siódmej rano, aby po niespełna dwóch godzinach dotrzeć do Przełęczy Krowiarki. Stamtąd czerwonych szlakiem zdobyliśmy szczyt. Na miejscu zastaliśmy liczne rzesze turystów, zarówno polskich jak i słowackich. W południe miała się tam odbyć msza święta, a obecny na szczycie ksiądz udzielał sakramentu spowiedzi.
Schodziliśmy inną trasą, przez schronisko w Markowych Szczawinach, aby około godziny piętnastej dotrzeć z powrotem do pozostawionych na parkingu samochodów.
Choć nie udało się po raz kolejny odwiedzić Orlej Perci, to dzisiejszy wypad był bardzo udany. Pogoda dopisała, atmosfera była fantastyczna, a zmęczenie było błogie 🙂

Dziś wracają do Polski uczestnicy wyprawy na Bałkany, wraca Prezes, tym samym oddaję organizację kolejnych wycieczek we właściwe ręce 🙂 Cieszę się, że w tym krótkim czasie udało się coś zorganizować, a wszystkim uczestnikom dziękuję za udział i wyrozumiałość 🙂

Robal
.

odpoczynek na szlaku

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2013 | Możliwość komentowania Babia Góra (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska – 24 sierpnia 2013 r. została wyłączona