Informujemy, że w dniu 17 września 2013 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpił Mirosław Krzesak.
Serdecznie witamy w naszym gronie!
Informujemy, że w dniu 17 września 2013 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpił Mirosław Krzesak.
Serdecznie witamy w naszym gronie!
Oddział PTT w Bielsku-Białej po raz drugi z rzędu został partnerem Przeglądu Filmów Górskich Adrenalinium organizowanego już po raz szósty przez Kino Janosik w Żywcu w dniach 25-27 października 2013 r. W ramach przygotowań do tego wydarzenia serdecznie zapraszamy do udziału w konkursie na krótki film związany z ADRENALINĄ, czyli tematycznie związany z nazwą przeglądu.
Więcej informacji na temat konkursu znajdziecie na umieszczonym poniżej plakacie, w regulaminie konkursu oraz na stronie internetowej www.kinojanosik.pl.
.
Działające przy naszym Oddziale Koło PTT w Kozach we współpracy z Domem Kultury w Kozach oraz Stowarzyszeniem Przyjaciół i Absolwentów LO Baczyńskiego w Kozach organizuje konkurs fotograficzny pt. „Kadry z wakacyjnych podróży 2013”.
Prace konkursowe należy składać do dnia 28 września 2013 roku w sekretariacie LO im. K.K. Baczyńskiego w Kozach (43-340 Kozy, Plac ks. Kochaja 1), a ogłoszenie wyników oraz wręczenie nagród i dyplomów odbędzie się w październiku 2013 r. Więcej informacji o konkursie i jego regulamin znajdziecie na stronie Koła PTT w Kozach. Zachęcamy do udziału!
z tatrzańskim pozdrowieniem,
Zarząd Oddziału
W sobotę o 6:00 wszyscy stawiliśmy się w punkcie zbiórki, tym razem był to dworzec autobusowy w czeskim Cieszynie. Czekali tam już na nas koledzy z bliźniaczej organizacji po drugiej stronie granicy – TS Slavoj Czeski Cieszyn.
Po drodze otrzymaliśmy materiały na temat zwiedzanych obiektów – zamku/pałacu (chateau) w Lednicach (będącego razem z Valticami obiektem wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO). Otrzymaliśmy także plan wycieczki rozpisany na godziny.
Około 11 dojechaliśmy do Lednic, a że pozostało nam do wejścia ponad 2 godziny – poszliśmy do przepięknego, zadbanego parku przyzamkowego. Zwiedziliśmy minaret z ponad 300 schodami wiodącego na szczyt wieży, znaleźliśmy (a co niektórzy skosztowali) nieznane nam owoce i na godzinę 13 wróciliśmy w pobliże bramy zamku, skąd zabrała nas pani przewodniczka.
Zwiedzanie trwało nieco ponad godzinę. Mnie uderzyła precyzyjna snycerka przy wykonaniu schodów i bariery wiodących do drugiej kondygnacji zamku. Dziewczynom spodobała się zapewne toaletka z czasów Austro-Węgier. Wszyscy podziwiali piękną narrację pani przewodniczki.
Następnie pojechaliśmy do drugiego zamku – Valtice. Nieco ciemniejsze wnętrza nie psuły nam uciechy poruszania się w tradycyjnych muzealnych kapciach po 200-letnim parkiecie. Szymona zaintrygowały ukryte drzwi w ścianie – okazało się, że za jednymi z nich jest wyjście z komnaty.
Dowiedzieliśmy się, że w Valticach znajduje się jedna z najdłuższych amfilad w Europie Srodkowej – dłuższa jest jedynie w wiedeńskim Schonbrunn. Mijając kolejne sale, staliśmy się niemal świadkami życia ówczenych arystokratów, którzy zamiast jechać do Wiednia woleli wybudować swoje własne „centrum wypoczynkowe”.
Na wieczór przejechaliśmy kawałeczek za Mikulov, na camping, na którym mieliśmy wynajęte domki. Tam do wieczora integrowaliśmy się pijąc wiśniówkę i opowiadając dowcipy. Zyczliwych Czechów z TS Slavoj spotkaliśmy na wspólnej kolacji przy ich ulubionym daniu – wołowinie z kapustą i wybornymi knedlikami.
Następnego dnia grupa się rozdzieliła na pieszą – która zrobiła 9-km wycieczkę przez ruiny zamku i wzgórze Devin. Druga część pojechała zwiedzać zamek w Mikulovie. Nasza ósemka wybrała wariant pieszy. Po pięknej, kształcącej wycieczce był czas wolny na degustację trunków z lokalnych winnic. Nie zniechęcił nas nawet specyficzny zapach burčáka, a powrót do Cieszyna upłynął nam w dobrej atmosferze.
Szczególnie dziękujemy organizatorom tego wspaniałego wyjazdu. Mamy nadzieję, że następnym razem spotkamy się w polskich górach – na Czantorii. Już teraz zapraszamy na kolejne wspólne wycieczki!
Doktorek
.
Tematem dzisiejszej prelekcji Szymona Barona była góra Carrantuohill (irl. Corrán Tuathail) o wysokości ok. 1041 m n.p.m., najwyższy szczyt Irlandii. Choć jej wysokość zbliżona jest do naszej Szyndzielni (1026 m n.p.m.), beskidzka góra jest łatwiejszą do zdobycia.
Na szczyt nie prowadzi żaden oznakowany szlak, lecz trasa wejścia w znacznej części jest łatwo dostępna. Jedynie jej środkowa część biegnie przez bardzo stromy żleb, w którym płynie strumień – Devils Ladder (pol. diabelska drabina). Ze względu na zmienne i czasami trudne warunki pogodowe, miały tam miejsce wypadki śmiertelne wśród nierozważnych turystów. Na wierzchołku znajduje się 5-metrowy krzyż.
Nasza ekipa skautów szturmowała nasz wierzchołek trzykrotnie, gdyż w latach 2007 i 2009, ta z pozoru mała góra okazała się nie do zdobycia. Warunki pogodowe panujące w czasie wycieczek nie pozwoliły podróżnikom na postawienie przysłowiowej kropki nad „i”. Silne ulewy, gradobicie, niskie temperatury i błotniste grzęzawiska skutecznie przeszkadzały naszemu prelegentowi i jego znajomym. Wśród przeżyć związanych ze zdobywaniem góry warto odnotować także wiele innych przeciwności, tj. dwa połamane namioty, przeprawa przez wartkie, górskie strumienie, mgły, śnieżyce itp. Dopiero w tym roku 2013 przy wsparciu kolegów z Dublina udało się dobyć sztandarów zwycięstwa i zrobić koronne zdjęcie na szczycie Carrantuohill.
Każda góra, nawet tak niewysoka, może posiadać swoje demony – ta posiada Devils Ladder oraz nieokiełznane warunki pogodowe. Inne Wzniesienia… sami sprawdźcie 😀
T.T.
.
Na zakończenie urlopu (nie tylko mojego) udało się zorganizować jeszcze jeden wypad w Tatry, tym razem słowackie. Wczesnym ranem, w niedzielę, na dolnej płycie dworca stawiło się, ku mojemu niemałemu zaskoczeniu, dwadzieścia trzy osoby. Co ciekawe dwie inne, które miały również jechać, zaspały 🙂 Wyjechaliśmy o piątej i na miejscu, w miejscowości Strbskie Pleso, byliśmy przed godziną dziewiątą.
Ruszyliśmy szlakiem ku górze. Na trasie raz po raz mijali nas sportowcy biorący udział w organizowanym na szlaku biegu. Po godzinie dotarliśmy do punktu, z którego każdy w ramach wolontariatu może wnieść do schroniska pod Rysami prowiant lub wodę. Z tego miejsca od szczytu dzieliło nas ponad trzy godziny marszu. W kilku grupach posuwaliśmy się naprzód. Krajobraz zmieniał się, przechodząc stopniowo z leśnego w typowo górski.
Około południa dotarliśmy wszystko do Chaty pod Rysami i po krótkiej przerwie zabraliśmy się za zdobywanie szczytu. Szlak był tłoczny, w kilku miejscach tworzyły się nawet małe korki. Po pokonaniu fragmentu drogi zabezpieczonej łańcuchami od szczytu dzieliła nas już niespełna godzina.
Ostatecznie na szczycie stanęliśmy około czternastej. Na obu wierzchołkach, polskim i słowackim, roiło się od turystów. Trudno było znaleźć wolne miejsce na panoramiczną fotkę. Pogoda jednak była naszym sprzymierzeńcem i widoki były wspaniałe.
Wracaliśmy tą samą trasą i do swoich samochodów wróciliśmy wszyscy około dziewiętnastej. Do domów wracaliśmy już właściwie nocą, niektórzy kładli się do łóżek zapewne po północy. To był udany wypad, a tradycją staje się pomału planowanie kolejnego wyjścia w góry jeszcze w trakcie trwania bieżącego 🙂
Robal
.
Rano parę minut po 7 na stację benzynową w Kozach, przyjechał Piotr, kolega z Forum Beskidu Małego, z którym zorganizowaliśmy wypad na Tatry Słowackie. Jechaliśmy w stronę zakopianki, gdzie miała czekać znajoma z Krakowa. Kiedy już nasza trójka była w komplecie, ruszyliśmy prosto do naszych sąsiadów, Słowaków. Atmosfera w samochodzie była tak dobra, że nie wiem o której byliśmy na miejscu.
Zuberzec, miejscowość do której dotarliśmy, to wieś i gmina w powiecie Twardoszyn, kraju żylińskim, w północnej Słowacji. Wieś ta znajduje się na Orawie, w odległości 30 km od przejścia granicznego Chochołów – Sucha Hora. Położona jest w Dolinie Zuberskiej, na pograniczu Tatr Zachodnich i Pogórza Skoruszyńskiego.
Wyszukaliśmy miejsce na nocleg, uzgodniliśmy trasę „na rozgrzewkę” i w drogę… na parking w Zverovce, gdzie zostawiliśmy auto. Z parkingu… niebieskim szlakiem w kierunku na Roháčske plesa. Trasa przyjemna, nie sprawiała trudności. Na szlaku podziwialiśmy widoki, był czas na zdjęcia i na przerwy śniadaniowe. W trakcie podchodzenia towarzyszył nam szum Rohackich Wodospadów.
Rohackie Wodospady (Roháčsky vodopád) – dwa wodospady (Vyšný Roháčsky vodopád i Nižný Roháčsky vodopád) na Spalonym Potoku, dopływie Rohackiego Potoku w Dolinie Spalonej, będącej bocznym odgałęzieniem Doliny Rohackiej w słowackich Tatrach Słowackich.
Wyżni Rohacki Wodospad inaczej też nazywany Wyżnią Spaleńską Siklawą, jest ładniejszy i większy.Znajduje się na wysokości 1340 m n.p.m. w głębokim korycie potoku w lesie. Łączna jego długość wynosi 23 m. W górnej jego części woda spada z szumem z pionowego progu skalnego, niżej rozbija się na kamieniach stromego koryta. Do wodospadu prowadzi oznakowana ścieżka będąca odgałęzieniem szlaku z Doliny Rohackiej na Banikowską Przełęcz. Obowiązkowo trzeba było „go” zobaczyć oraz udokumentować zdjęciem.
W dalszą trasę szliśmy powoli, delektowaliśmy się doskonałą pogodą, pięknymi widokami dookoła, każdy z nas miał dużo do powiedzenia w związku z turystyką górską. Po niedługim czasie docieramy do pierwszego po drodze Rohackiego Plesa.
Rohackie Stawy to cztery leżące na trzech poziomach stawy w Dolinie Rohackiej w słowackiej części Tatr Zachodnich. Znajdują się w górnej części tej doliny. Są to: Wyżni Staw Rohacki (Zadni Staw Rohacki), Pośrednie Stawy Rohackie (Pośredni i Mały Staw Rohacki) oraz Niżny Staw Rohacki (Wielki Staw Rohacki). Siedzieliśmy i odpoczywaliśmy przy każdym z nich, zdjęcia obowiązkowo przy stawach z Rohaczami i Wołowcem w tle.
Schodziliśmy nie śpiesząc się, gdyż na drugi dzień mieliśmy za cel przejść Rohacze, Wołowiec i Rakoń. Ambitna i ciekawa trasa z odcinkami prostymi, trudnymi oraz niebezpiecznymi.
Po powrocie ze szlaku Rohackich Stawów, każdy wrócił do swojej kwatery.
.
„Pasmo to niewielkie, lecz pięknością nie ustępuje bynajmniej szczytom Tatr Wysokich”
Janusz Chmielowski
Drugi dzień pobytu na Slowacji zaczeliśmy od kawy.
Plan wyprawy już omówiony, trasa wytyczona: parking Zverovka – Adamcula – Tatiakowa Chata – sedło Smutne – Rohacz Płaczliwy – Rohacz Ostry – Wołowiec – Rakoń – parking Zverovka, więc pora ruszać. Spakowani wyruszyliśmy około 7 rano.
Z parkingu Zverovka wyruszyliśmy wszyscy razem – trzech chłopaków ze stolicy, koleżanka z Krakowa, Piotr – przedstawiciel Forum Beskidu Małego i ja – reprezentująca Polskie Towarzystwo Tatrzańskie.
W sobotni wieczór zaświtał nam pomysł by stoczyć „Bitwę na szlaki”. Które miasto pierwsze będzie na szczycie Rohacza Płaczliwego. Koledzy ze stolicy zaplanowali wejście na Rakoń, Wołowiec i dalej przez Rohacz Ostry na Rohacz Płaczliwy. Ja z kolegą Piotrem i znajomą Anną wejście na Rohacz Płaczliwy mieliśmy wydeptać przez Dolinę Smutną do Smutnej Przełęczy i dalej już wspinać się na miejsce zakładu.
Z parkingu czerwonym szlakiem podążaliśmy w stronę Ťatliakovej chaty, nazywanej także Bufetem Rohackim, położonej na wysokości 1380 m n.p.m. w Dolinie Rohackiej (Roháčska dolina) w słowackich Tatrach Zachodnich. Obsługuje turystów w sezonie letnim, a prowadzi do niej droga asfaltowa, zamknięta dla ruchu samochodowego.
Szło się przyjemnie. Zimny poranek, świeże powietrze, a słońce wschodziło powoli ogrzewając szczyty grani Rohaczy. Piękny widok. Humor nie opuszczał nas przez cały czas wspólnej wędrówki. Gadając, śmiejąc się ,czas przejścia tego odcinka od parkingu do „Bufetu” okazał się błyskawiczny.
Mała przerwa na śniadanie i herbatę, omawianie taktyk wojennych co do szlaków.
Po upływie paru minut nasze ekipy się rozeszły. Anna zrezygnowała ze zdobywania Rohaczy, została w Tatiakowej Chacie, więc nasza drużyna została osłabiona o jedną jednostkę.
„Warszawiacy” z czerwonego szlaku zeszli na zielony, a ja i Piotr wchodziliśmy niebieskim.
Bardzo fajna trasa przez Smutną Dolinę, szybko osiągaliśmy wysokość, wchodzenie nie sprawiało nam trudności. Krótkie odpoczynki na uzupełnienie wody w organizmie, czas na zdjęcia i dyskusje na temat podejść szczytowych Rohaczy. Z dołu pięknie wyglądały, sprawiały wrażenie ogromnych. Wydawało się, że nie obędzie się bez trudności w podejściu i przejściu.
Słońce wzbijało się coraz wyżej, robiło się coraz cieplej. Razem z Kolegą wspinaliśmy się na Smutną Przełęcz (1963 m n.p.m.), która znajduje się w grani głównej pomiędzy Rohaczem Płaczliwym (2125 m n.p.m.) a Przednią Kopą (pierwszy ze szczytów Trzech Kop, 2136 m n.p.m.). Podejście pod Przełęcz było troszkę męczące i mozolne, ale większych trudności nie sprawiało. Gdy dotarliśmy na Smutné sedlo, zrobiliśmy przerwę na zdjęcia – widoki na dwa zaskakująco odmienne krajobrazy.
Po paru minutach przerwy ruszyliśmy na Rohacz Płaczliwy (miejsce zbiórki z kolegami z Warszawy). Na szlaku znajdują się liczne, sztuczne kamienne kopczyki, noszą nazwę Nogawica (2052 m n.p.m., słow. Nohavica). W promieniach Słońca i malowniczych obrazach dookoła, wchodziliśmy na wierzchołek, nie było trudno. Minęło może 50 minut z odpoczynkami i robieniem zdjęć, po czym znaleźliśmy się na szczycie Rohacza Płaczliwego (Plačlivý Roháč) – szczyt w słowackich Tatrach Zachodnich o wysokości 2125 m n.p.m.
Wygraliśmy „Bitwę” z chłopakami ze stolicy, byliśmy pierwsi, choć po paru minutach nadeszli i mogliśmy wymienić parę uwag na temat trasy. Wspólna przerwa na jedzonko, zdjęcia i rozmowy, żarty. Humor u wszystkich panował wyśmienity…
Jednak pora była się z nimi pożegnać i ruszać dalej… na Rohacz Ostry.
Podziwiając otaczający nas krajobraz i zaczynamy schodzić łagodną ścieżką na Rohacką Przełęcz (1955 m n.p.m.). Droga wiedzie głównie granią po dużych blokach skalnych, ale niekiedy „schodzi” niżej i prowadzi wygodną ścieżką pod ściankami skalnymi. My jednak postanawiamy urozmaicić sobie trasę i staramy się iść ostrzem grani. Droga nie jest może specjalnie trudna, ale cały czas trzeba uważać gdzie stawia się stopy i często trzeba zaangażować ręce, by zejść niewielkim kominkiem lub wdrapać się na skałę, nie ma więc mowy o nudzie czy monotonii.
Dotarliśmy na Rohacz Ostry (Ostrý Roháč), skalisty szczyt o wysokości 2088 m n.p.m., składający się z dwóch wierzchołków.
Jest to szczyt o nietypowej dla tego regionu Tatr budowie (ostro opadające ściany, wąska grań, skały krystaliczne – podobnie jak w Tatrach Wysokich) grzbietowy, widokowy szlak turystyczny w skalnej scenerii ze stromymi podejściami i licznymi ubezpieczeniami w postaci łańcuchów. Ze szczytu schodzimy do najtrudniejszego miejsca w grani Rohacza Ostrego.
Rohacki Koń to około 10-metrowy odcinek ostrej poziomej grani, prowadzący ze szczytu w dużej ekspozycji. Pokonujemy go po południowej stronie grani, po stromo podciętej granitowej płycie. Wzdłuż całego odcinka znajduje się ubezpieczenie w postaci łańcucha, co jest sporym ułatwieniem, zwłaszcza, gdy skała jest śliska. My jednak cieszymy się piękną pogodą i bardzo dobrymi warunkami na grani. Sprawnie pokonujemy „Konia”.po przejściu podziwialiśmy przez chwilę tę piękną formację skalną, największa atrakcja tej strony Rohaczy.
Została nam jeszcze trasa do przełęczy Jamnickiej (Jamnícke sedlo) znajdująca się na wysokości 1908 m n.p.m., a dalej na polski Wołowiec (2064 m n.p.m.), Rakoń (Rákoň, 1879 m n.p.m.) i zejście szlakiem żółtym do Tatlikovej Chaty a dalej już tylko na parking Zverovka, gdzie pozostawiliśmy samochód.
Cała trasa „części” Rohaczy zajęła nam około 10 godzin, w tym czas na krótkie przerwy-odpoczynki i robienie zdjęć.
Muszę stwierdzić, że ta graniówka dużo bardziej podobała mi się niż osławiona i tłumnie oblegana Orla Perć. Może to właśnie dlatego, że Grań Rohaczy przechodziłam pierwszy raz, może dlatego, że pogoda była idealna, towarzystwo bardzo dobre. A może dlatego, że wszystkie te czynniki „zgrały się” równocześnie, a może po prostu dlatego, że Grań Rohaczy jest ładniejsza!
Angelika
.
spotkanie na Płaczliwym Rohaczu
15 września w siedzibie Gminnego Ośrodka Kultury w Buczkowicach odbyła się kolejna, zorganizowana wspólnie przez GOK Buczkowice oraz bielski oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, multimedialna prezentacja z cyklu „Poznać świat”.
Prelekcja nosząca tytuł „Rumunia” została przeprowadzona przez doświadczonych turystów i podróżników Monikę Baron i Łukasza Gierlasińskiego. Prezentacja opowiadała o sześciodniowej wyprawie trekkingowo-krajoznawczej do Rumunii, którą końcem maja tego roku odbyła ośmioosobowa grupa znajomych działająca przy bielskim oddziale PTT.
Grupa, jak przystało na prawdziwych turystów, przeżyła liczne przygody i doświadczyła wielu wrażeń w obfitującej w kontrasty Rumunii. Podróżnicy zobaczyli na własne oczy miejsca, w których ludzie żyli biednie, nawet w nędzy, a kawałek dalej podziwiali bogate monastyry i nowoczesną architekturę. Zwiedzili wiele atrakcyjnych miejsc, m.in. zamek Bran znanego z filmów i książek księcia Drakuli, liczne wieże, monastyry, jezioro Balea Lac i miasta tj. Oradea, Sybin i Kaczyki. Podczas podróży nie zabrakło zdarzeń i atrakcji: niespokojnych nocy zakłócanych przez rumuńskie niedźwiedzie, kopalnie soli i… wesoły cmentarz w Sapancie, na którym znajdowały się nagrobki, na których wyryta była historia życia i opis śmierci zmarłego, a także furmanek z rejestracjami, czy czapki kupionej na rumuńskim targowisku wyprodukowanej w Bielsku-Białej.
Przygodzie towarzyszyła jak zawsze aura radości – mnóstwo śmiechu i dobry humor to przecież podstawa wyjazdów organizowanych przez bielskie PTT.
E.J.
.
Mamy piękny wrześniowy, sobotni poranek, 7 września 2013 roku, godzina 8.00 – grupa 12 osób wyrusza na kolejną wycieczkę. Kierujemy się autobusem w kierunku Cieszyna. Z dworca autobusowego w Cieszynie prawie biegiem ruszamy na dworzec kolejowy w Czeskim Cieszynie, mamy bowiem około 15 minut do odjazdu pociągu do Navsi. Na peron wpadamy w ostatniej chwili. Już w pociągu dostrzegamy naszych czeskich kolegów z TJ Slavoj Czeski Cieszyn, z którymi będziemy dzisiaj wędrować trasą Dolni Lomna – NS Preles Mionsi – Dolni Lomna. W miejscowości Navsi przesiadamy się do kolejnego autobusu (wypchanego po brzegi) i już jako jedna, dwudziestoosobowa grupa jedziemy do Dolnej Łomnej.
Na Mionší, na wysokości od 720 do 949 m n.p.m. utworzony jest Narodowy Rezerwat Przyrody Mionší (czes. Národní přírodní rezervace Mionší). Jego ochroną objęty jest kompleks pierwotnych karpackich borów bukowo-jodłowych z domieszką jaworu i klonu. Obszar rezerwatu jest w większości zamknięty dla ruchu turystycznego, jednak latem (od 1 czerwca do 15 września) udostępniona jest pętla szlaku edukacyjnego, poprowadzonego skrajem puszczy. Liczy ona 7 km i właśnie tam się wybraliśmy.
Cała trasa prowadziła przez las, „starsi” podziwiali widoki górskie na szczyty Slavic, Kamienity, Kozubowa, gdzie niedawno byliśmy, z kolei dla dzieci główną atrakcja wycieczki był pies Majlo (identyczny jak w filmie Maska), który dzielnie biegał za rzucanymi mu patykami, z czego dzieciaki miały nielada zabawę. Na wyznaczonym tabliczkami z sylwetką głuszca szlaku edukacyjnym rozstawiono 10 tablic (punktów kontrolnych) z ciekawymi informacjami o rezerwacie, żyjących w nim zwierzętach, rosnących roślinach. W ramach edukacji i my doszukaliśmy się tam paru ciekawostek.
Lekcja z przyrody zaliczona, jeszcze wspólne zdjęcie naszej grupy i około 16 wyruszamy w drogę powrotną. Tym razem już na spokojnie, a nie biegiem. Autobusem do Navsi, a stamtąd pociągiem do Czeskiego Cieszyna, w którym robimy sobie wspólne zdjęcie z reprezentantami czeskiej grupy, po czym spacerowym krokiem idziemy w stronę polskiego Cieszyna. W Cieszynie zaliczamy jeszcze mały wypad na kręcone lody i o 17 wsiadamy do autobusu jadącego w stronę Bielska-Białej.
Tak właśnie upłynęła nam ta piękna wrześniowa sobota. Dziękuję wszystkim uczestnikom wycieczki i w imieniu naszego Oddziału PTT zapraszam na następne wycieczki.
K.T.
.
W dniach od 1 sierpnia do 5 września 2013 r. prezentowana była wystawa fotograficzna Jana Weigla pt. „W Hindukuszu Afgańskim”, na której zaprezentowane zostały zdjęcia wykonane podczas Śląskiej Wyprawy „Hindukusz-73”. Jubileusz 40-lecia tej wystawy był doskonałą okazją do przypomnienia sukcesów bielskich alpinistów.
W dniu dzisiejszym odbył się finisaż tej wystawy, podczas którego prezes honorowy naszego Oddziału, Jan Weigel, opowiedział o wyprawie „Hindukusz-73” oraz zaprezentował wykonane przez siebie zdjęcia. 45 osób przybyłych do Książnicy Beskidzkiej na to wydarzenie z pewnością zachwyciła doskonała jakość zdjęć, a członkowie PTT mieli okazję obejrzeć kolegów z Oddziału na archiwalnych fotografiach.
Wystawa organizowany była przez Bielski Klub Alpinistyczny w ramach dofinansowanego przez Gminę Bielsko-Biała cyklu imprez „Wspaniały świat gór wysokich” we współpracy z naszym Oddziałem.
SB
.