Šíp (Wielka Fatra, Słowacja) – wycieczka górska – 9 kwietnia 2016 r.

Przy niezbyt optymistycznych prognozach pogodowych w sobotę (09.04.2016) wybraliśmy się na najwyższy szczyt Szypskiej Fatry w grupie górskiej Wielka Fatra na Słowacji. Masyw Šípu leży w widłach Wagu i Orawy. Dolina Orawy oddziela go od Małej Fatry, a dolina Wagu od Wielkiej Fatry, do której przynależy morfologicznie.
Ok. godziny 8:30 bus podwozi nas miejscowości Kraľovany-stacja, skąd rozpoczyna się żółty szlak turystyczny prowadzący na szczyt, górujący nad okolicą. Przewyższenie od lustra rzeki wynosi ponad 700 m, co przy długości szlaku w granicach 5 km daje średnie nachylenie 14%. Przechodzimy przez podwieszoną kładkę nad rzeką Orawą i brzegiem ornych pól dochodzimy do kompleksu wypoczynkowego Bystrička na Oravie. Dalej przez błotniste drogi leśne docieramy do grupy drewnianych chat, pozostałości po miejscowości Podšíp. (760 m n.p.m.). Stali mieszkańcy opuścili te domostwa przed 60-ciu laty. Obecnie miejsce to ma charakter naturalnego skansenu, ukazującego sposób życia górali liptowskich (Liptaków). Do tego miejsca szlak nie był specjalnie trudny. Przed nami bardzo strome i dzisiaj wyjątkowo śliskie (błoto i mokre liście) podejście na Zadný Šíp (1143 m n.p.m.). Widoczność jest bardzo ograniczona przez zalegającą mgłę.
O zobaczeniu otaczających pasm górskich nie ma mowy. Podziwiamy fantazyjne „igły” ze skał dolomitowych i wysoki drewniany krzyż na tej kulminacji. Do szczytu Šípu (1170 m n.p.m.) pozostało mam jeszcze pół godziny. Szlak na tym odcinku wije się pomiędzy skałami i pokrzywionymi przez wiatry drzewami. Występuje tutaj dość obficie sasanka słowacka o pięknych fioletowych kielichach kwiatowych. Niestety dzisiaj kielichy są zamknięte i oblepione kropelkami wody. Spotkaliśmy też kwitnące krzaczki wawrzynka wilczełyko. Na szczycie Šípu, podobnie jak poprzednio, widoczność ograniczona do kilku metrów. Robimy więc pamiątkowe zdjęcia i zaczynamy schodzenie (dalej żółtym szlakiem) do miejscowości Stankovany. Nachylenie ścieżki jest rozłożone w miarę równomiernie, więc idziemy szybko robiąc zdjęcia wiosennym kwiatkom. Na drodze spotykaliśmy kilka dorodnych winniczków i salamandrę, która schowawszy łepek w trawie i suchych liściach, myślała, że jest niewidoczna. Mokre skały i mgła odwiodły nas od próby wejścia do otworu w ścianie skalnej, położonego na wysokości ok. 15 m od terenu. O godzinie 14-tej docieramy do Stankovan. Nie potrzebujemy przechodzić przez kładkę na rzeką Wag, bo kierowca naszego busa przejechał mostem drogowym położonym kilka kilometrów dalej. Zadowoleni i prawie nieprzemoczeni, bo deszcz zaczął padać jak byliśmy w busie, wróciliśmy do Bielska. Pozostał jednak żal, że nie było dobrej widoczności i nie mogliśmy podziwiać pięknych panoramy. Myślimy, że będzie jeszcze okazja powrócić tutaj przy lepszej pogodzie.

A.Z.
.

uczestnicy wycieczki na końcu trasy w Stankovanach

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2016. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.