Śnieżka (Karkonosze) – wycieczka górska – 14 października 2018 r.

Trzech członków naszego Oddziału z okolic Skoczowa postanowiło wybrać się w ten weekend w Karkonosze. Poniżej relacja z wyjazdu na Śnieżkę:

Korzystając z uroku pięknej i słonecznej jesieni postanowiliśmy wybrać się w Karkonosze. Naszym celem było zdobycie Śnieżki. Wyjeżdżając zostawiliśmy nasze Beskidy ciche i senne. Im bliżej celu, aura zaczęła się zmieniać ze spokojnej w wietrzną.
Po dotarciu do Karpacza wiało już mocno, co budziło lekkie zaniepokojenie. Wyruszyliśmy z Karpacza Górnego w kierunku schroniska „Samotnia”. Poranne słonko rozświetlało szlak ukazując piękno kolorów tegorocznej jesieni. Docieramy nad Mały Staw cały czas podziwiając przepiękne widoki. Lekko zziębnięci, w uroczym schronisku raczymy się gorącą herbatką. Po krótkim postoju maszerujemy dalej odwiedzając położone wyżej schronisko „Strzecha Akademicka” celem odbicia pieczątek.
Ruszamy do wyznaczonego celu w porywistym wietrze, ale pełni zachwytu z widoków, które nam towarzyszą. W oddali widać Śnieżkę w pełnej krasie, poniżej schronisko „Dom Śląski”. Na trasie zaczynają się pojawiać turyści. Omijamy schronisko, które odwiedzimy w drodze powrotnej i tu zaczyna się „zabawa” z porywistym wiatrem. Im wyżej, tym „weselej”. Fragmenty podejścia trzeba pokonywać wspomagając się łańcuchami, gdy „wesoły wiaterek” próbuje nas przewracać.
Wreszcie dochodzimy do szczytu i tu zabawa dopiero się zaczyna. By iść do przodu trzeba przyjąć postawę „kowboja”, tzn. na szeroko rozstawionych nogach. Można było zaobserwować latające czapki, za którymi uganiali się właściciele. By trochę ochłonąć wchodzimy do budynku czeskiej poczty, która raczej nie przypomina budynku, lecz skoro tak to nazwali nasi południowi sąsiedzi, tak musi być. W środku tłok, podbijamy książeczki GOT i tu ciekawy efekt… W porywach wiatru cała ta konstrukcja zaczyna się chwiać, więc nie pozostało nic innego jak opuścić to „ruchome” pocztowe cudo w obawie przed nabyciem „choroby morskiej”.
Oprócz wspomnianej poczty na szczycie znajduje się kaplica św. Wawrzyńca i sławne „talerze” obserwatorium meteorologicznego, które jest zamknięte. Można powiedzieć, że to ruina. Zaczynamy sesję zdjęciową. Widoki przy pięknej, słonecznej pogodzie są przecudne. Do głównego zdjęcia banerek PTT trzymamy mocno, gdyż wiatr próbuje nam go wyrwać, a stawiany przez niego opór chwieje nami jak źdźbłami trawy.
Schodząc mijamy cale rzesze turystów, którzy dzielnie walczą z porywistym wiatrem. zahaczamy o Dom Śląski, by podbić książeczkę GOT. Cel następny to formacja skalna Słonecznik . Idąc w jego kierunku podziwiamy panoramy oraz oba stawy – Mały i Wielki, a także oddalającą się Śnieżkę.
Po dotarciu do Słonecznika zaczyna się sesja fotograficzna, po której niczym „Angole” przystępujemy do… parzenia kawy na naszej słynnej kuchence, wzbudzając rozbawienie innych. Następny etap wędrówki to Pielgrzymy (1204 m n.p.m.) – kolejna formacja skalna, którą zaliczamy „fotografując”. Schodząc, obok szlaku mijamy skałki o nazwie Kotki. Skąd taka nazwa – trudno odpowiedzieć.
Całodniową wyprawę kończymy przy świątyni Wang. Odbywały się w niej jakieś uroczystości, więc nie udało nam się jej zwiedzić. Będzie jeszcze ku temu okazja.
Cel, jaki sobie obraliśmy został osiągnięty. Pogoda dopisała mimo porywistego wiatru. Zadowoleni wracamy w nasze Beskidy.

Andrzej Koczur
.

z oddziałowym banerem na szczycie Śnieżki

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2018. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.