Minčol (Magura Orawska, Słowacja) – wycieczka górska – 1 lipca 2018 r.

Weekend ponownie spędzony z Oddziałem PTT z Bielska-Białej, które i tym razem miało ciekawą propozycję na niedzielne wędrowanie. Pozostajemy w Beskidach Zachodnich, ale tym razem słowackich, na Magurze Orawskiej. Celem niedzielnej eskapady był najwyższy szczyt tej grupy – Mincol (1394 m n.p.m.).
Pomimo zapowiadanych na ten weekend niezbyt wysokich temperatur wyjechaliśmy o godz. 7:00 z Bielska w pełnej obsadzie busa. Bez niepotrzebnego zatrzymywania się po drodze, szybko dotarliśmy na miejsce na sedlo Prislop, gdzie przywitał nas słoneczny aczkolwiek rześki poranek. Co odważniejsi rozpoczęli wędrówkę w krótkich spodniach, inni redukowali odzienie w drodze, ale były i chłodniejsze momenty, kiedy to w tę piękną lipcową niedzielę przydawały się kurtki, bufy i rękawiczki!
Po zdjęciu z banerem na początku trasy szybko ruszyliśmy czerwonym szlakiem w las, żeby jak najszybciej uzyskać komfort termiczny. Tempo podejścia było dość szybkie, choć znaleźli się i tacy, co mieli jeszcze czas i siły na leśne grzybobranie… Trzeba przyznać, że pod tym względem wyjazdy w słowackie góry są wielce owocne…
Między leśnymi prześwitami, co jakiś czas pokazywały się fragmenty górskich panoram. Jednak dopiero po osiągnięciu grzbietowych polan zobaczyliśmy charakterystyczny szczyt Mincola z dwoma przekaźnikami radiowo-komunikacyjnymi i po dojściu do ośrodka narciarskiego Kubínska hoľa mogliśmy nacieszyć się wspaniałymi widokami na Niżne Tatry, Małą i Wielką Fatrę oraz charakterystyczny górujący nad doliną szczyt Wielkiego Chocza. Dalej za wieżą radiostacji, ukryty pośród drzew był szczyt Mincola. Po sesji zdjęciowej rozpoczęliśmy ostre zejście, skrótem pomiędzy skarłowaciałymi drzewami. Doszedłszy do szlaku jeszcze chwilę szliśmy w cieniu świerkowego lasu, żeby znów trafić na rozległe łąki przecięte narciarską infrastrukturą. Pozostało nam jeszcze niezbyt przyjemne zejście trasą narciarską, aby móc chwilę odpocząć i zjeść w karczmie przy wyciągach. Trzeba przyznać, że jedzenie Słowacy mają zacne i warto wydać kilka euro. Po przepysznym posiłku czekał nas kilkukilometrowy spacer… niestety asfaltem. Dłużyło nam się to przeokrutnie, ale gdy tylko doszliśmy do miejsca, gdzie nasz bus mógł spokojnie zawrócić zarzuciliśmy dalszą wędrówkę.
Droga powrotna minęła nam szybko i też po godz. 17:00 byliśmy już w Bielsku. Szkoda, że tak szybko, ale to co przyjemne szybko się kończy.
Dziękuję wszystkim za miłe towarzystwo i do zobaczenia na następnym górskim wyjeździe z PTT.

Martyna Ptaszek
.

nasza grupa na Minčolu

Ten wpis został opublikowany w kategorii kronika - 2018. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.