Informujemy, że w dniu 8 marca 2018 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpiła Danuta Migas.
Serdecznie witamy w naszym gronie!
Informujemy, że w dniu 8 marca 2018 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpiła Danuta Migas.
Serdecznie witamy w naszym gronie!
Z okazji Dnia Kobiet życzymy naszym Koleżankom z Oddziału, sympatyczkom naszego Towarzystwa oraz generalnie wszystkim Paniom dużo sukcesów i radości, mnóstwa uśmiechu na twarzy oraz spełnienia najskrytszych marzeń.
Koledzy z Oddziału PTT w Bielsku-Białej
Kazbek leży w Paśmie Bocznym Wielkiego Kaukazu. Jest drzemiącym wulkanem zbudowanym z law trachitowych. Ze stoków Kazbeka spływają liczne lodowce o łącznej powierzchni 135km2. Po stronie gruzińskiej znajduje się lodowiec Gergeti zwany również Ordzweri.
O tym właśnie opowiadał nam na wtorkowej prelekcji Ryszard Barteczko będący uczestnikiem wyprawy na początku lipca 2017 r. na tym gruzińskim szczycie mierzącym 5033 m n.p.m. Dowiedzieliśmy się również, że około dziesięciu kilometrów na wschód od szczytu biegnie Gruzińska Droga Wojenna oraz leży miasto Stepaneminda (do 2006 roku Kazbegi). Na południowych stokach gór znajduje się dawna stacja meteorologiczna, która w sezonie letnim pełni rolę komercyjnego schroniska dla alpinistów. Droga do stacji wiedzie przez lodowiec i niesie ze sobą zagrożenie szczelinami. Rysiu podzielił się z nami osobistymi odczuciami na temat reakcji swojego organizmu na wysokość – spadkiem wydolności i ogólnym gorszym samopoczuciem niż wcześniej na Mont Blanc-u na podobnej wysokości. Pogoda była piękna a jej załamanie nastąpiło po zejściu naszej ekipy z rzeczonej góry. Kolejne dni spędzone w kamiennym mieście i Tbilisi dopełniły rekreacyjnej formy udanej wyprawy.
Arkadiusz Kłaptocz
.
za chwilkę zaczynamy
Czwartego marca 2018 r. bardzo mroźny poranek zapowiedział słoneczny i zimowy dzień tym wszystkim, którzy wybrali się na wycieczkę z PTT Oddział w Bielsku-Białej. Celem była Girowa 840 m n.p.m. w Czechach. A więc, w góry, w góry miły bracie…
Punktualnie o godz. 7:00 wyjechaliśmy busem z Bielska-Białej. Trasa wiodła starą drogą przez Skoczów, Przełęcz Kubalonkę do Jaworzynki Trzycatek. Przewodnikiem wycieczki był Jan Nogaś. Grupa turystów, członków PTT, KTW i ich sympatyków liczyła 19 osób.
Jazda przebiegła szybko, sprawnie i bez korków. W czasie podróży przewodnik zapoznał nas z historią Śląska Cieszyńskiego i Zaolzia od najdawniejszych czasów po obecne. Ciekawa była to lekcja historii o terenach, do których właśnie zdążaliśmy.
Już o godz. 8:35 rozpoczęliśmy wędrówkę żółtym szlakiem przez Łupienie, Komorowski Groń do Chaty Girowa. Bielutki śnieg i bardzo rześkie powietrze towarzyszyły nam razem z marcowym słońcem przez cały dzień. Ani obejrzeliśmy się, jak szybko dotarliśmy do Chaty Girowej, której historia w latach 1938-1939 związana była z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim. Tłumów tu dzisiaj nie było. Chata przyjaźnie zapraszała nas do środka na krótki odpoczynek przy dobrych napojach i gorących posiłkach. Niektórzy skorzystali chyba z pierwszej w tym roku kąpieli słonecznej, bo czyż nie było przyjemnie posiedzieć na ławeczkach, pogawędzić o tym i owym wystawiając twarz do ciepłych promieni słonecznych? Jakże nam tego ciepła ostatnio brakowało! Tęgie mrozy trzymały dobre dziewięć dni i ani myślały odpuścić! Tak było też i dzisiejszego poranka, kiedy to termometr wskazywał minus 16°C.
Przy Chacie Girowa spotkaliśmy się z Tadeuszem, tym z „Chatki u Tadka” na Klimczoku, który wędrował po tych stronach swoim sposobem i swoim szlakiem. Prawdę mówi przysłowie: Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem zawsze!
Wypoczęci i w pełni sił ruszyliśmy na szczyt Girowej po stromej, prostej i ładnie ośnieżonej szerokiej ścieżce. To było tylko 300 metrów i tylko ciągle do góry. Było spoko – powiedziałaby w tym miejscu współczesna młodzież, a my, nieco starsi mogliśmy to samo potwierdzić, bo naprawdę nie mieliśmy kłopotów z naszą kondycją.
Na szczycie Girowej i w kilku innych miejscach grupa turystów z banerami PTT i KTW uwieczniła w aparatach na pamiątkę swój pobyt. Gdyby drzewa na Girowej nie urosły tak wysoko, albo gdyby postawiono na jej szczycie wieżę widokową, wtenczas widoczność byłaby idealna na wszystkie strony świata obejmująca trzy kraje: Czechy, Polskę i Słowację. Ale nie było tak całkiem źle, bo umieszczona tam tablica widokowa wyjaśniła nam, że z tego miejsca można zobaczyć między innymi piękną panoramę Małej Fatry.
Zejście z Girowej do Chaty tą samą drogą co odważniejsi wykorzystali do zjazdów na… czym się dało! Dalej szliśmy już zielonym szlakiem do miejscowości Hrcawa. O tej miejscowości można by powiedzieć, że leży gdzieś na końcu świata, a ściślej na końcu Czeskiej Republiki. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy drewnianym kościółku z 1936 r. pod wezwaniem świętych Cyryla i Metodego. Idąc dalej podziwialiśmy z innej perspektywy oddany w czerwcu ub. roku długi na 591 m Most Valy. Mieliśmy nieraz okazję przejeżdżać nim na wycieczki z PTT, oczywiście w góry. Zadzieraliśmy więc teraz głowy do góry patrząc na ten najwyższy most na Słowacji, bo wysokość słupów podpierających go to aż 85 metrów! Tuż obok naszej drogi asfaltowej tu i ówdzie wystawały spod śniegu słupki graniczne z literkami „C”, albo „S”, albo „P”. Ależ „ciasno” zrobiło się tu pośród tych granic! Granice te, a przede wszystkim żółty szlak turystyczny doprowadziły nas do jednego wspólnego miejsca, do trójstyku. To miejsce, jak poinformowała nas czeska tabliczka położone jest na wysokości 555 m n.p.m. Pod wiatą po czeskiej stronie przewodnik Jan Nogaś opowiedział nam o ciekawostkach związanych ze znakowaniem granic państw, w tym miejsc tak szczególnych jak zbieg trzech granic. W Polsce takich trójstyków mamy aż sześć. Właśnie na tym naszym dzisiejszym trójstyku postawione są trzy jednakowe granitowe słupy o jednakowych wymiarach. Na każdym z nich godło i nazwa państwa informują, gdzie jesteśmy. Do środka każdego z nich włożono aktualne pamiątki czasu, m.in. monety i gazetę. Zajrzeliśmy też do potoku, bo to w tym miejscu mały, najważniejszy słupek wyraźnie wskazywał miejsce styku trzech granic: Polski, Czech i Słowacji. Kładka drewniana prowadząca na stronę słowacką była całkowicie rozebrana, bo trwają tam prace obejmujące jej odbudowę. Słowację w tym szczególnym miejscu odwiedzimy więc następnym razem.
Wszyscy uczestnicy dzisiejszej wycieczki (nie wliczając przewodnika) byli na Girowej po raz pierwszy w życiu! Pewnie prawie tak samo było, jeśli chodzi o ten bliski nam trójstyk. Przeszliśmy dzisiaj 16 km, a do Bielska-Białej powróciliśmy szczęśliwie przed godziną 17.
Dziękujemy więc wszystkim organizatorom, dziękujemy również przewodnikowi dzisiejszej wycieczki za to, że mogliśmy poznać tak bliskie, choć wydawałoby się dalekie, pięknie zagospodarowane przygraniczne tereny naszych sąsiadów.
CS
.
Panujące mrozy i wynikające stąd niskie temperatury w lokalu PTT O/Bielsko-Biała, skutecznie odstraszyły potencjalnych słuchaczy dzisiejszego spotkania. A szkoda, bo w kameralnym gronie wysłuchaliśmy profesjonalnie przygotowanej i interesującej prelekcji Pawła o trzech miastach leżących na terenie Republiki Czeskiej, niedaleko od granicy z Polską. Wspólną klamrą była pierwsza litera nazwy, czyli O. Opawa leży na Śląsku, Ołomuniec na Morawach, a obecna Ostrawa, która powstała z połączenia dwóch wcześniej istniejących miast, leży częściowo na Śląsku i częściowo na Morawach.
Jako pierwsza wystąpiła Ostrawa, trzecie miasto w Republice Czeskiej pod względem liczby ludności. Powstała z połączenia leżącej na historycznych ziemiach śląskich Ostrawy Śląskiej (nazywanej też Ostrawą Polską) z leżącą na Morawach Ostrawą Morawską (nazywanej też Ostrawą Niemiecką). Jest to taka analogia do utworzenia Bielska-Białej z dwóch miejscowości leżących w dwóch krainach historycznych i rozdzielanych rzeką graniczną. W przypadku Ostrawy taką rzeką jest Ostrawica (prawy dopływ Odry). Ostrawa jest ważnym węzłem komunikacyjnym (lotnisko, kolej) i ośrodkiem przemysłowym w Republice Czeskiej. W związku z występowaniem pokładów węgla kamiennego rozwinął się tutaj „czarny” przemysł ciężki (górnictwo, hutnictwo i koksownictwo). Jak zobaczyliśmy na archiwalnych zdjęciach w okresie po II wojnie światowej Ostrawa była miastem szarym, zadymionym z olbrzymimi blokowiskami. Obecnie sytuacja środowiskowa uległa znacznej poprawie dzięki zlikwidowaniu leżących w centrum miasta huty, kopalni i koksowni. Obiekty przemysłowe zostały zamienione w muzea, centra rozrywki (np. zbiornik gazowy) i centra handlowe (teren po koksowni). Ostrawa zmienia swój wizerunek i nastawia się na turystów, inwestując w kolejne atrakcje miejskie oraz w renowację zabytkowych obiektów. Zabytkowe obiekty pochodzą głównie z przełomu XIX i XX w. oraz z okresu międzywojennego. Z pokazanych zdjęć zapamiętałem m.in. teatr, Nowy Ratusz z wieżą o wysokości 85m przypominającą szyb kopalniany, most nad Ostrawicą, Dom Polski, Katedrę Boskiego Zbawiciela, Kościół Ewangelicki. W tle prelekcji słyszeliśmy Jaromina Nohavicę, który urodził się w Ostrawie.
Następnie udaliśmy się do Opawy, stolicy dawnego księstwa opawskiego, a w czasach Habsburgów centrum Śląska Austriackiego. Obejrzeliśmy liczne kościoły, a wśród nich gotycką Konkatedrę Wniebowzięcia NMP z XIV w. Warto wspomnieć, że w Opawie od 1990 roku funkcjonuje Uniwersytet Śląski ze słynnym Instytutem Fotografii Kreatywnej.
Na zakończenie przenieśliśmy się do Ołomuńca, historycznie najbardziej utytułowanego z tej trójki. Od 1063 roku Ołomuniec był siedzibą biskupstwa. W wiekach średnich Ołomuniec był najważniejszym miastem Moraw. Po zniszczeniach wojennych w XVII w. utracił tytuł stolicy Moraw na rzecz Brna. Z ciekawych zdarzeń w historii Ołomuńca można wymienić fakt proklamowania w pałacu biskupim w 1848 roku osiemnastoletniego Franciszka Józefa I cesarzem Austrii.
Rozległe ołomunieckie Stare Miasto jest drugim, po centrum Pragi, największym zespołem zabytkowym w Czechach. Zabudowa w jego obrębie reprezentuje głównie styl renesansowy i barokowy. Stojąca na Górnym Rynku kolumna Trójcy Przenajświętszej jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO i jest jednym z symboli miasta. Zobaczyliśmy gotycki ratusz i liczne kościoły, m.in. Katedrę św. Wojciecha ze 100 m wieżą.
Myślę, że warto odwiedzić, te niezbyt odległe od Bielska miasta w czasie jednodniowych wycieczek.
AZ
.
prelekcję czas zacząć…
Informujemy, że w dniu 27 lutego 2018 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpili Tadeusz Budny i Aleksandra Kubala.
Serdecznie witamy w naszym gronie!
W ten piękny, ale bardzo mroźny niedzielny poranek pozazdrościliśmy śmiałkom zimowego biwaku na Pilsku (organizowanego przez bielskie KTW) ich ekstremalnego wyzwania i również postanowiliśmy stawić czoła niskim temperaturom w górach. W ramach koleżeńskiego wyjazdu członków bielskiego oddziału PTT wyjechaliśmy niewielką, ośmioosobową grupą w Beskid Śląsko-Morawski do Czech, niedaleko granicy, na Ropicę (1082 m n.p.m.)
Pomimo siarczyście wielkiego mrozu (poniżej -15°C) zakładaliśmy przejście prawie 20 km trasy. Na pokładzie i w składzie naszej małej ekipy znalazły się dwie dzielne, młode damy, które pomimo niskiej temperatury podjęły z nami wędrówkę z miejscowości Reka na Ropiczkę. Mróz był na tyle dokuczliwy, że nawet „najgorętszych” z nas zmusił do przywdziana cieplejszych ubrań. Nawet „procedura” robienia zdjęć, wymagająca zdjęcia rękawiczek, okazała się wielkim dyskomfortem. Podobnie było z przerwami. Chwila postoju skutkowała natychmiastową utratą ciepła, a ponowne rozgrzanie zajmowało kilka minut marszu…
W pełnym, ośmioosobowym składzie dotarliśmy na Ropiczkę (918 m n.p.m.), gdzie w 1913 r. PTT Beskid z Cieszyna wybudowało jedno z pierwszych w Beskidach schronisko. Pod, niestety nieczynnym, obiektem zrobiliśmy ostatnie wspólne zdjęcie i rozdzieliliśmy się. Część ruszyła w drogę powrotną, natomiast nasza trójka dalej brnęła w śniegu po kolana, aby osiągnąć cel naszego wyjazdu – Ropicę (1082 m n.p.m.). Na szczycie spotkaliśmy słowiańskie bóstwo gromowładne – Peruna, któremu mrozy też dały się we znaki, bo przyjął nas w szaliku 😀 Dalej szlak wiódł grzbietem z łagodnymi zejściami i podejściami, więc tempo mieliśmy dość szybkie, żeby utrzymać komfort cieplny wypracowany wcześniej na stromym podejściu na szczyt Ropicy. Niesamowita zimowo-bajkowa aura zachęcała do częstych postojów na podziw, zachwyt i zdjęcia oczywiście 😉 Na szczęście promienie słońca coraz częściej przebijały się przez chmury, dając odrobinę więcej ciepła oraz rozświetlając dolinę i okoliczne, białe szczyty.
Trochę już zmęczeni strawersowaliśmy szczyt Javorowego rezygnując również z podejścia do schroniska. Swe kroki skierowaliśmy w stronę doliny do Rek, gdzie mieliśmy nadzieję na ciepły posiłek. Na stromych zboczach nie zabrakło okazji do uwolnienie dziecięcej radości, czyli do zjazdów na „byle czym”. Później szlak zamieniła się w szeroką leśną drogę, którą zeszliśmy do wioski. W momencie, gdy coraz natarczywiej majaczyła nam w głowach wizja ciepłego posiłku w miłej i ciepłej, czeskiej restauracji naszym oczom ukazał się, zupełnie nieoczekiwany w tym miejscu, szyld jednego z tradycyjnych czeskich napojów piwowarskich nawiązujących nazwą do mitologii słowiańskiej. Zdziwieni, ale i bardzo ukontentowani zaskakującym odkryciem, z chęcią wstąpiliśmy w bardzo ciepłe progi tej niewielkiej lokalnej restauracji.
W tą niedzielę rzuciliśmy wyzwanie samym sobie i silnym mrozom wybierając beskidzkie szczyty zamiast koca i herbatki w ciepłym domu. Zimowa i bajkowa aura, zgrzytający pod butami śnieg i kolejny wspólnie spędzony weekendowy dzień w 100% zrekompensowały nam notorycznie marznące dłonie, nogi i nosy 😀
To był bardzo udany wyjazd nie tylko ze względu na piękne, zimowe krajobrazy i swą temperaturowa niezwykłość, ale przede wszystkim na wspólnie spędzony czas w gronie dobrych, „górskich” znajomych.
Dziękuję i do zobaczenia 😀 Za tydzień?
Martyna Ptaszek
.
Przyjaciółka pyta mnie: „Na co ci te góry? Popatrz jak wyglądasz – zmarzłeś, spuchniętymi palcami od mrozu butów zawiązać nie możesz…”.
Odpowiadam bez zastanowienia: „To miłość. Uczucie bezgraniczne napędzane przestrzenią, spokojem i harmonią z przyrodą. Chodź z nami. Może też się zakochasz i zrozumiesz co człowieka pcha, aby opuścił strefę komfortu i przy kilkudziesięciostopniowym mrozie i huraganowym wietrze spędził weekend w lichym namiocie. Takie tantryczne doświadczenie pozwala zajrzeć w głąb siebie i przewartościować.”
Dość filozofii, bo mnie zredagują i zabronią pisać. Więc cyklicznym, corocznym wyjazdem w trzeci weekend lutego jest zimowanie na szczycie góry. W tym roku padło na Pilsko. Spotkaliśmy się około południa na parkingu Korbielów-Kamienna. Padał gęsty śnieg. W około narciarze. Nie znałem prawie nikogo, ale wiedziałem, że po takiej wyprawie wszyscy zostaniemy przyjaciółmi. Nie myliłem się. Nawet wiele nie rozmawialiśmy przy wyciąganiu sprzętu – ogromnych plecaków z dopiętymi karimatami. Chodziły nam po głowach prognozy pogody. Prawdopodobnie najzimniejsza noc w roku, ale nikt nie pęka. Pakujemy się na kolejkę krzesełkową na Halę Szczawiny. Ludzie obserwują nas ze zdziwieniem. Na co nam namioty i karimaty w środku zimy przy trzaskającym mrozie? Cóż… Dowie się tylko ten, co przeczyta relację. W barze na Hali Miziowej grzejemy łapki przy „czerwonej herbacie z korzeniami i goździkami” tak naprawdę nie zdając sobie sprawy z tego co się święci. Dwóch narciarzy z naszej grupy wyciągami narciarskimi transportuje ciężki sprzęt biwakowy do kolejnej bazy. Idziemy – następuje załamanie pogody. Zrywa się wiatr. Widoczność spada do kilkunastu metrów. Nie ma już narciarzy, nie ma już turystów, nie ma nic… ostatni zabłąkany słupek z oznaczeniem szlaku i my… Przechodzimy na stronę słowacką i organizator daje znak do zagospodarowania rozległego plateau. Korzystając z wiedzy zdobytej w górach próbujemy zainstalować się w cieniu owiniętego metrową warstwą śniegu i lodu zgarbionego karła, który latem na pewno jest drzewem. Kopiemy platformy, aby choć po części, poniżej poziomu śniegu osłonić liche konstrukcje namiotów przed wzmagającym się wiatrem. „Diamentowy pył” jak pięknie określił Krzysztof oblepia nam twarze. Nie zamykam oczu, aby nie oglądać ukończonej bazy – jak pisał Adam Bielecki „spod zamarzniętych powiek”… Do postawienia każdego namiotu cała grupa musiała pracować ściśle razem i bez słowa. Po godzinie gramolimy się do środka. Huk zimowego wichru bije zmrożonymi tropikami o stelaże z trudem zakotwionych konstrukcji. Morale się zachwiało. Padło pytanie czy przetrwamy noc w takich warunkach? Idę jako wysłannik do namiotu decydenta zobligowany do pytania co dalej? Wiatr osiągnął już taką moc, że z trudem utrzymuje się na nogach. Jest godzina 18. Temperatura spadła do -20, a odczuwalna do -27 stopni. Niestety, za późno aby wracać. Ubieramy wszystko co mamy i do podwójnych śpiworów. Ponad 12 godzin do świtu. Czy uda się zasnąć? – zobaczymy.
Szósta rano. Na ściągaczu śpiwora typu mumia zaciągniętym tak, aby tylko nos do oddychania wystawał – lód. Para z wydychanego powietrza zamarzła tworząc skorupę na kapturze i zamku blokując wydostanie się z bezpiecznego kokonu. Wiatr nie ustał. O bajkowym widoku wschodu słońca możemy zapomnieć. Pada komenda: „Zwijamy bajzel!”. Schodzimy zaledwie 500 metrów i nagle inny świat. Wiatr ustaje, świeci słońce, ludzie jeżdżą na nartach – bawią się, cieszą. Historia jak ze snu? Tak!… to są właśnie góry…
Arkadiusz Kłaptocz
.
Styczniowy numer „Co słychać?” o objętości 12 stron otwiera obszerna relacja z V Zimowych Spotkań PTT w Górach Świętokrzyskich połączonych jubileuszem 15-lecia ostrowieckiego oddziału PTT.
W dziale „z życia ZG PTT” znajdziemy jubileusz Oddziału PTT w Ostrowcu Świętokrzyskim okiem prezesa Szaroty, relację z kolejnego posiedznia ZG PTT oraz smutną informację o śmieci Ewy Michalak z byłego Oddziału PTT w Kaliszu. Tę sekcję uzupełniają zaproszenia na szkolenie przewodników w Pienińskim Parku Narodowym oraz kurs znakarski PTT.
Wśród niezbyt obszernych wieści „z życia Oddziałów” przeczytamy o powiataniu Nowego Roku przez poznański oddział PTT, kolejnym wypadzie Koła PTT „Sabałowy Klan” z Opola w Tatry oraz powołaniu kolejnego Szkolnego Koła PTT przy bielskim oddziale, tym razem w Rybarzowicach.
W dalszej części numeru znajdziemy reflekcji o „morskoocznych” turystach, omówienie nowych książek Macieja Pinkwarta oraz bardzo intweresującą relację z trekkingu w górach Rwenzori.
Numer uzupełniają zaproszenie na IX Ponadgimnazjalny Międzyszkolny Konkurs Wiedzy o Górach „Pieniny” oraz regulamin „II Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy o Górach Polski”.
Życzymy przyjemnej lektury! (pobierz -> 1,40 MB)
Redakcja „Co słychać?”
Z okazji Międzynarodowego Dnia Przewodnika wszystkim Przewodnikom Turystycznym – członkom i sympatykom naszego Oddziału – składamy najserdeczniejsze życzenia.
Zarząd Oddziału