Wielka Czantoria (Beskid Śląski) – wycieczka górska pt. „Wędrujemy Głównym Szlakiem Beskidzkim” – 17 stycznia 2016 r.

„To była najpiękniejsza wycieczka w tym roku” – te słowa jednogłośnie wypowiedzieli wszyscy uczestnicy niedzielnej wyprawy… ale zacznijmy od początku.
Pięcioosobowa grupa osób chętnych do przemierzenia kolejnego odcinka GSB tj. od Kubalonki poprzez Stożek Wielki, Soszów Wielki, aż po Wielką Czantorię i dalej do Ustronia Polany, zebrała się, można powiedzieć, dość spontanicznie. Stało się tak, ponieważ Zarząd PTT ze względu na nawał obowiązków i brak czasu nie zdążył przygotować oficjalnego plakatu, a zaproszenia do udziału w wycieczce zostały przesłane do członków i sympatyków PTT droga mailową na kilka dni przed terminem wyprawy.
Tak więc w niedzielny poranek trzej członkowie PTT: Andrzej, Szymek i Kasia, wyruszyli samochodem w stronę Ustronia Polany, gdzie czekały na nich jeszcze dwie osoby chętne do zimowego wędrowania. Ustroń przywitał nas 19-stopniowym mrozem, ale też bezchmurnym niebem dającym nadzieję na piękny i słoneczny dzień. Samochód zostawiliśmy na parkingu w Ustroniu Polanie, a sami udaliśmy się autobusem w kierunku Przełęczy Kubalonka. O godzinie 8.00 byliśmy gotowi do wędrówki i w promieniach przepięknie wschodzącego słońca wyruszyliśmy na szlak. Gdy tylko słońce zaczęło oświetlać ośnieżone drzewa, a te zaczęły się mienić i skrzyć jak tysiące brylantów, aparaty fotograficzne poszły w ruch i w zasadzie tak zostało już do końca wycieczki. Setkom wykonanych zdjęć towarzyszyły setki „ochów” i „achów” i innych słów wyrażających zachwyt.
Wędrówka mijała nam bardzo przyjemnie: słońce świeciło, niebo przybrało piękną lazurowa barwę, sypki śnieg nie kleił się do butów, szlaki były w miarę przetarte, a tam gdzie leżało więcej śniegu nasi koledzy mężnie wytyczali drogę. No i ta sceneria… iście bajkowa… oszronione, mieniące się w słońcu gałęzie drzew, czapy śniegu, pod których ciężarem drzewa pochylały się tworząc prawdziwe tunele i ta błoga zimowa cisza…
Po około trzech godzinach marszu dotarliśmy do schroniska na Stożku Wielkim, gdzie zrobiliśmy sobie krótka przerwę na uzupełnienie kalorii i nabranie sił przed dalszą wędrówką, a czekało nas jeszcze kilka kilometrów do przejścia.
Kolejnym punktem na trasie naszej wycieczki było schronisko na Soszowie Wielkim. Tak więc posileni wyruszyliśmy w tym właśnie kierunku. Szliśmy również z nadzieją na spotkanie z naszymi kolegami z oddziału PTT w Chrzanowie, którzy w tym samym dniu zdobywali Czantorię. Na moment zatrzymaliśmy się na szczycie Cieślara, skąd podziwialiśmy piękną panoramę Beskidów, po czym dziarsko ruszyliśmy w kierunku Soszowa. Po drodze spotkaliśmy dwóch sprinterów z Chrzanowa, którzy nie za bardzo wiedzieli gdzie obecnie znajduje się grupa ich kolegów, gdyż w pośpiechu realizowali ambitne cele, ale przynajmniej wiedzieliśmy, że szansa na spotkanie jest coraz bliżej. W schronisku na Soszowie zrobiliśmy krótki postój na gorąca herbatę, po czym dzielnie pomaszerowaliśmy dalej. I faktycznie, gdzieś pomiędzy Soszowem a Przełęczą Beskidek spotkaliśmy hard grupę z Chrzanowa 🙂 Uściskom, żartom i wspólnym zdjęciom nie byłoby końca, lecz niestety  szybko trzeba się było pożegnać i ruszyć dalej, każdy w swoją stronę. Tak naładowani solidną dawką pozytywnej energii ruszyliśmy w kierunku ostatniego celu na mapie naszej wyprawy czyli Wielkiej Czantorii. Krok po kroku, nadal zachwycając się otaczająca nas scenerią, wdrapywaliśmy się coraz to wyżej, aby w końcu stanąć na jej szczycie. Tam, tradycyjne zdjęcie z banerem i szykowanie się do zejścia, bo dzień coraz szybciej chylił się ku zachodowi. Zejście z Czantorii było urozmaicone, każdy z nas pokonywał górę na swój własny sposób, najważniejsze jednak, że wszyscy bezpiecznie spotkaliśmy się na dole.
I tak po ośmiu godzinach wędrówki znów znaleźliśmy się w Ustroniu Polanie. Zmęczeni, ale szczęśliwi i pełni niezapomnianych wrażeń. Pożegnaliśmy naszych dwóch towarzyszy i ruszyliśmy w drogę powrotną do Bielska-Białej.
„To była najpiękniejsza wycieczka w tym roku…” – pewnie tak, ale rok się dopiero zaczął i wszystko przed nami…
Do zobaczenia na kolejnych wycieczkach 🙂

suszi
.

uczestnicy wycieczki na szczycie Wielkiej Czantorii

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2016 | Możliwość komentowania Wielka Czantoria (Beskid Śląski) – wycieczka górska pt. „Wędrujemy Głównym Szlakiem Beskidzkim” – 17 stycznia 2016 r. została wyłączona

Szkolenie na licencje BgPN – 16 stycznia 2016 r.

W dniu dzisiejszym po bardzo ciekawym szkoleniu w siedzibie Babiogórskiego Parku Narodowego, sześciu przewodników beskidzkich z naszego Koła Przewodników PTT, w tym pięciu członków naszego Oddziału odebrało licencje upoważniające do oprowadzania grup zorganizowanych po terenie BgPN.

ŁK
.

DSC_0062a

pamiątkowe zdjęcie z pracownikami BgPN

Zaszufladkowano do kategorii Koło Przewodników, kronika - 2016 | Możliwość komentowania Szkolenie na licencje BgPN – 16 stycznia 2016 r. została wyłączona

„Kazbek subiektywnie” – prelekcja Radosława Zawady i Krzysztofa Prudla – 12 stycznia 2016 r.

Zaledwie 27 godzin z odpoczynkiem w schronisku Meteo potrzebowali nasi dzisiejsi młodzi prelegenci, Radosław Zawada i Krzysztof Prudel, aby wejść na szczyt Kazbeka w Kaukazie (5033 m n.p.m) w Gruzji. Udało im się to przy dużym szczęściu, które towarzyszyło im od początku do końca wyprawy w sierpniu 2015 r. Wejście na szczyt Kazbeka miało ekspresowe tempo, a było ono jakby z przymusu…, bo obaj mieli zaledwie tydzień urlopu na ten wyjazd, bo powrotny samolot był już zarezerwowany, bo wreszcie według prognoz pogoda we wtorek miała się zdecydowanie pogorszyć…
Tradycyjnie we wtorkowy wieczór zebraliśmy się w salce Oddziału PTT w Bielsku-Białej, aby posłuchać ciekawych opowieści Radosława i Krzysztofa z tzw. „pierwszej ręki”, i aby zobaczyć tę górę, o której wielu wspinających się marzy. Jak się okazuje nie należy ona do łatwych.
O Kazbeku zacytuję takie internetowe informacje, że: „(…) Kazbek to jeden z najwyższych i zarazem najpiękniejszych szczytów Kaukazu Wielkiego. Gruzini mówią na niego „Mkinwarcweri”, co mniej więcej znaczy „Lodowy Szczyt”. Pierwszego wejścia na szczyt Kazbeka dokonali w 1868 r. D. W. Freshfield, A. W. Moore, C. Tucker. Podobnie jak Elbrus, jest drzemiącym wulkanem w Paśmie Bocznym Kaukazu Wielkiego. Jego wysokość bezwzględna to 5047 m. W promieniu 100 km nie ma wyższego szczytu. Pod względem wysokości Kazbek jest trzeci w Gruzji i siódmy w Kaukazie. Leży na granicy Gruzji i Rosji. U jego wschodnich stoków biegnie Gruzińska Droga Wojenna – niezwykle malowniczy i ważny strategicznie szlak z Tbilisi do Władykaukazu”.
Początkowo nasi młodzi prelegenci nie myśleli o Kazbeku, myśleli o innych górach, ale gdy znajomi namówili ich właśnie na ten szczyt plus nadarzyła się okazyjna promocja lotu samolotem bezpośrednio z Katowic aż do Kutaisi, wtedy wszystkie działania zmierzały już tylko w kierunku tej góry.
Do wyprawy przygotowywali się solidnie – kalendarz kilku miesięcy poprzedzających wyjazd wypełniony był sportem, rowerami, wycieczkami w góry, w tym także z naszym Oddziałem PTT na Siwy Wierch. Dla „sprawdzenia się” w wyższych, ośnieżonych i lodowych górach weszli też na Grossglockner – najwyższy szczyt Austrii o wysokości 3798 m n.p.m. Chcieli po prostu zobaczyć, czy dadzą radę wejść na górę pięciotysięczną, która miała stać się później ich życiowym rekordem wysokości.
Podczas tej wyjątkowo ciekawej prelekcji dowiedzieliśmy się o trasie, którą przebyli od miejsca zakwaterowania w miasteczku Stepancminda – dawniej Kazbegi (ok. 1700 m n.p.m.) na szczyt Kazbeka (5033 m n.p.m.) i z powrotem.
Trasa do góry, na szczyt miała dwa etapy, podobnie było w drodze powrotnej. Pierwszy etap był długi, bo celowo go wydłużyli, a przebiegał tak: miasteczko Kazbega – Cminda Sameba (2170 m n.p.m.), tj. kościół i klasztor prawosławny wzniesiony w XIV wieku, jeden z symboli Gruzji – przełęcz z pomnikiem krzyżem – przejście przez rwący potok płynący z lodowca – przejście na skos przez lodowiec – schronisko Meteo (3600 m n.p.m). Przejście przez lodowiec nie było prostym zadaniem, każdy kierunek wydawał się być właściwym, ale często okazywało się, że tak nie było. Ponieważ na tej drodze do schroniska przechodzą konie z tragarzami, więc kierowali się, jak zresztą wszyscy, oznakowaniem w postaci odchodów pozostawionych przez te konie.
W schronisku odpoczęli w siermiężnych warunkach, ale nie za długo. Bo o trzeciej w nocy rozpoczęli drugi etap zdobywania Kazbeka. O tym miejscu noclegowym można jednym słowem delikatnie napisać: wyjątkowo surowe miejsce i to pod każdym względem. „Lepszy byłby własny namiot, ale wtedy jego ciężar spowalniałby wyjście” – usłyszeliśmy. Obaj przeżyli i przetrwali noc w tym schronisku, może lepiej napisać połowę nocy, bo o drugiej z latarkami ruszyli w górę najpierw w kierunku plateau (ok. 4400 m n.p.m.). Po drodze musieli bardzo uważać na kamienie lecące ze ściany skalnej pomiędzy stacją Meteo a plateau. Na szczęście nie szli sami na szczyt, ale z innymi, z którymi się dogadali i związali razem liną, tak dla wspólnego bezpieczeństwa. Wszyscy oni weszli na lodowy, biały szczyt, na Kazbek. Szkoda tylko, że mgła nie pozwoliła im obejrzeć widoków z tej góry!
Powrót ze szczytu, jak powiedzieli, nie był łatwy, bo trzeba było podwójnie uważać i ostrożnie schodzić, zwłaszcza po śniegu i lodzie, wyszukując właściwy kierunek. O zabłądzenie nie było trudno, ale mieli zabezpieczenie dodatkowe w postaci GPS z tej trasy. Radość wejścia na Kazbek donieśli na szczęście do schroniska, a później do miejsca zakwaterowania. Gratulujemy Wam tego sukcesu!
Dzisiaj zobaczyliśmy filmiki z przygotowań do wyprawy, pełne humoru, bo nas trochę rozbawiły, a także sporo ciekawych zdjęć z drogi na szczyt góry, która ostatnio przyciąga rzesze wspinaczy, zwłaszcza z Polski. Usłyszeliśmy też ciekawe inne historie o tej ekspresowej przygodzie w Gruzji. Trudno je w tym miejscu w szczegółach opisać. Trzeba też podkreślić, że po tej dzisiejszej prelekcji zostaliśmy nie zniechęceni, ale raczej zachęceni do wyjazdu do Gruzji, do kraju bardzo przyjaznego Polakom.

CS
.

w trakcie prelekcji

stopka_gkk

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2016 | Możliwość komentowania „Kazbek subiektywnie” – prelekcja Radosława Zawady i Krzysztofa Prudla – 12 stycznia 2016 r. została wyłączona

Hala Lipowska (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska pt. „XII Karpacki Finał WOŚP” – 9-10 stycznia 2016 r.

Idąc spacerkiem z Sopotni Wielkiej wspominaliśmy zeszłoroczną wyrypę w zamieci i zawiei i niemalże puste schronisko na Hali Lipowskiej. Jak będzie tym razem? Przeczuwaliśmy, że dzięki nieporównywalnie bardziej sprzyjającej pogodzie frekwencja tym razem dopisze…
Orkiestrowy sklepik otworzyliśmy wcześniej, ale po cenniejsze fanty zapraszaliśmy na wieczorną aukcję.
Ile może być wart kilkucentymetrowy metalowy kątownik (tudzież płaskownik) do ratowania starych mebli? Ten niepozorny przedmiot zlicytowaliśmy 3 razy (nabywcy oddawali go na ponowną licytację) w sumie za 64 zł! Podobno ma zostać oprawiony w ramkę przez nowych właścicieli 🙂
Emocjom nie było końca. Zdarte gardło Szymka nie przeszkadzało w biciu kolejnych rekordów.
Po zakończeniu licytacji na Lipowskiej, Mirek i Marcin wraz z sympatyczną i niezwykle aktywną parą nabywców kątownika, udali się jeszcze na Rysiankę, gdzie jak co roku, puszki udało się dość pokaźnie dopełnić.
Tradycyjny niedzielny marsz narciarski dla Orkiestry z racji słabych warunków śniegowych zastąpiliśmy wycieczką pieszą, a właściwie dwoma. Pierwsza ekipa podjęła ambitniejsze wyzwanie i kwestowała na trasie Romanka – Kotarnica – Sopotnia Wielka. Druga, po dłuższym pobycie na Lipowskiej oraz ponownych odwiedzinach Rysianki z kolędą (Marcin zebrał parę groszy do puszki w zamian za zaprzestanie śpiewu) zeszła częściowo niebieskim szlakiem, częściowo na przełaj, do Sopotni Wielkiej-Kolonii i dalej na spotkanie z resztą grupy pod sklep, gdzie zakończyliśmy wyprawę wspólnym zdjęciem.
Serdeczne podziękowania za miłą gościnę i hojne wsparcie składamy, jak zwykle, na ręce Pani Gowinowej wraz z rodziną i pracownikami schroniska. Do zobaczenia za rok!

W tym roku w ramach XII Karpackiego Finału WOŚP udało nam się zebrać: 2370,39 PLN, 7,47 EUR, 2,55 HRK i 0,10 BAM, co po przeliczeniu obcych walut na złotówki według kursów NBP z piątku wynosi 2404,35 PLN. To nowy rekord naszego kwestowania na Hali Lipowskiej. Dziękujemy!!!

PH
.

uczestnicy wycieczki w pobliżu wodospadu w Sopotni Wielkiej

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2016 | Możliwość komentowania Hala Lipowska (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska pt. „XII Karpacki Finał WOŚP” – 9-10 stycznia 2016 r. została wyłączona

„Biuletyn Informacyjny” – nr 4 (83) / 2015

Informujemy, że właśnie ukazał się ostatni numer „Biuletynu Informacyjnego” za rok 2015 o objętości 20 stron.
Minione wydarzenia dokumentują Kronika Oddziału, Kronika Koła PTT w Kozach oraz Kronika SK PTT „Diablaki” w Dąbrowie Górniczej o łącznej objętości niemal 11 stron. Planowane wycieczki, prelekcje i spotkania przedstawiamy z kolei tradycyjnie na stronie 2 w planie wydarzeń na pierwszy kwartał 2016 r.
Wśród artykułów, które publikujemy w numerze znajdziemy dwa materiały historyczne. Jan Nogaś w swoim tekście opisuje dzieje bielskich wodociągów (s. 16), natomiast Norbert Owczarek omawia losy „Diablaków” z Dąbrowy Górniczej od założenia koła w roku 2010 (s.14). Jest też okazja by dowiedzieć się co nieco o Żywiecczyźnie. Kornelia Duława omawia zwyczaje noworoczne w tym regionie (s. 18), a Robert Słonka zachęca do wędrówki na Bendoszkę Wielką w Beskidzie Żywieckim.
Numer uzupełnia informacja o wysokości składek członkowskich na rok 2016 (s.13) oraz apel o przekazanie 1% podatku na rzecz naszego Oddziału (s.20).

Serdecznie zachęcamy do lektury! (pobierz -> 3,85 MB)

Zaszufladkowano do kategorii "Biuletyn Informacyjny" | Możliwość komentowania „Biuletyn Informacyjny” – nr 4 (83) / 2015 została wyłączona

Witamy w naszym gronie!

Informujemy, że w dniu 7 stycznia 2016 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpiła Monika Gierlasińska.

Serdecznie witamy w naszym gronie!

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Witamy w naszym gronie! została wyłączona

Veľký Choč (Góry Choczańskie, Słowacja) – wycieczka górska z cyklu „Wędrówki z Robalem” – 6 stycznia 2016 r.

Wolny dzień w środku tygodnia nie mógł zostać zmarnowany, zwłaszcza, że prognozy pogody dla okolic Dolnego Kubina były obiecujące. Wybraliśmy się więc do Valaski Dubovej, aby z niej wyruszyć na Wielkiego Chocza. Z Bielska wyjechaliśmy wynajętym busem (19 osób), a za nami jechali jeszcze dwaj koledzy, którzy spontanicznie dołączyli do wycieczki. Na miejsce, do wspomnianej wioski, dotarliśmy przed 9:00. Ruszyliśmy niebieskim szlakiem, stromym i wymagającym, dodatkowo pokrytym cienką warstwa świeżego śniegu. Po niespełna dwugodzinnym marszu dotarliśmy do Strednej Polany, położonej w miejscu bardzo atrakcyjnym widokowo. To był pierwszy moment, w którym otwarła się przed nami szeroka panorama na okoliczne pasma górskie: Małą i Wielką Fatrę, Niżne Tatry i nasz Beskid Żywiecki. Dalej, po krótkim posiłku, ruszyliśmy w górę, zdobywać Wielkiego Chocza. Część z nas wybrała zakładany szlak zielony, pozostali poszli szlakiem zimowym, czerwonym. Właśnie na czerwonym szlaku napotkaliśmy na drobne utrudnienia w postaci łańcuchów, wersja „zielona” prowadziła turystów bez takich atrakcji. Na szczycie obowiązkowo powstało pamiątkowe zdjęcie z banerem. W drodze powrotnej zaś ulepiono bałwana, a na samym końcu dzisiejszej wędrówki spędziliśmy kilka miłych chwil w restauracji mieszczącej się w wiosce, z której startowaliśmy.

Robal
.

Nasza grupa na szczycie

Nasza grupa na szczycie

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2016 | Możliwość komentowania Veľký Choč (Góry Choczańskie, Słowacja) – wycieczka górska z cyklu „Wędrówki z Robalem” – 6 stycznia 2016 r. została wyłączona

„Góry Hiszpanii i Camino de Santiago” – prelekcja Andrzeja Ziółko – 5 stycznia 2016 r.

Dawno nie byliśmy w naszym lokalu i panujący na zewnątrz mróz stworzył piękne obrazy na zewnętrznych szybach. Również nasz grzejnik nie poradził sobie zbyt dobrze i w trakcie prawie 2,5 godzinnej prelekcji temperaturę podnosiły jedynie piękne, wykonane w dużo cieplejszych warunkach zdjęcia z Hiszpanii.
W dniu dzisiejszym prelekcję przygotował i przedstawił nasz kolega z Oddziału, Andrzej Ziółko, który zabrał nas w wirtualną podróż na Półwysep Iberyjskim.
Pierwszym z omówionych tematów, bogato ilustrowanych zdjęciami i filmikami było Camino de Santiago, a dokładniej ostatnie 108 km tego szlaku, które nasz kolega przeszedł wraz z innymi uczestnikami wyjazdu w cztery dni. Dlaczego akurat nieco ponad sto kilometrów? Powodem była compostelka – pamiątka, nagroda i dowód, że pokonało się szlak Camino de Santiago, a przynajmniej jego ostatnie 100 km pieszo. Wraz z Andrzejem dotarliśmy nawet dalej niż do Santiago de Compostella, bo do Przylądka Finisterre, za którym widać już tylko rozległy Atlantyk.
Po tej trwającej półtorej godziny części prelekcji, większość z niemal trzydziestoosobowej widowni opuściła nasz „syberyjski” lokal, a na przygodę z górami Hiszpanii zostało dziesięciu najwytrwalszych.
Hiszpania jest państwem, którego 90% powierzchni to góry i wyżyny. Nic więc dziwnego, że nieco tych mieliśmy okazję dzisiaj pooglądać. Wędrówkę zaczęliśmy do Gór Katalońskich i położonego niezbyt daleko od Barcelony postrzępionego masywu Montserrat. Następnie skierowaliśmy się w Góry Kantabryjskie na północy Hiszpanii, oraz ich najwyższe pasmo Picos de Europa. Według legendy nazwę tej grupie nadali żeglarze powracający z dalekich podróży do domu. Strzeliste, bielone przez zimę śniegiem, wysokie szczyty były dla wspomnianych podróżników nieraz zwiastunem rodzinnych stron. Wędrówkę po górach Hiszpanii zakończyliśmy w Górach Kastylijskich, w których zobaczyliśmy zarówno najwyższe w kontynentalnej Portugalii góry Serra de Estrela, jak i te położone po hiszpańskiej stronie granicy.
Pomimo niskiej temperatury, warto było pojawić się dzisiaj w lokalu PTT i BKA na kolejnej wtorkowej prelekcji, a już teraz serdecznie zapraszam na kolejne, równie interesujące spotkania.

SB
.

w trakcie prelekcji

stopka_gkk

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2016 | Możliwość komentowania „Góry Hiszpanii i Camino de Santiago” – prelekcja Andrzeja Ziółko – 5 stycznia 2016 r. została wyłączona

Lysá Hora (Beskidy Morawsko-Śląskie, Czechy) – wycieczka górska – 3 stycznia 2016 r.

Czworo dzieci: Anielka, Oliwia, Filip i Mieszko wraz z towarzyszącą im ferajną dorosłych turystów uczestniczyło w tradycyjnej, corocznej wycieczce na Łysą Górę (czes. Lysá Hora). Ta wycieczka z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim Oddział w Bielsku-Białej pozwoliła nam „wystartować” w Nowy Turystyczny Rok 2016. To już jest tradycją naszego Oddziału, że na początku roku kalendarzowego wędrujemy właśnie na Łysą Górę, która nazywana jest królową Beskidu Morawsko-Ślaskiego w Czechach.
O tej górze, niemałej zresztą, bo jej wysokość wynosi 1323 m n.p.m. poeta napisał: „Łysa góra, piękna góra, kopieczku wysoki, co się dźwigasz twem grzbietem pod same obłoki (…)”.
Liczna grupa zapaleńców nie zważała tego niedzielnego poranka ani na mróz (-15 °C), ani na całkowity brak śniegu w górach i wszędzie poza nimi, ani na wszelkie inne, rozmaite najbliższe prognozy pogody. Uznała bowiem, że nadszedł czas zacząć się raźniej ruszać, i że trzeba jak najszybciej spalić świąteczne nadmierne kalorie…
Z Bielska-Białej wyjechaliśmy busem i trzema samochodami o godzinie 8:10. Jechaliśmy przez Skoczów, Cieszyn, Czeski Cieszyn, Frydek-Mistek i Frydland do miejscowości Ostravice. Z tego miejsca (418 m n.p.m.), punktualnie do godzinie 10:10 wyruszyliśmy czerwonym szlakiem na Łysą Górę (1323 m n.p.m). Trasa, czyli droga na tę górę była łatwa, asfaltowa i nie asfaltowa, taka zwyczajna dla tzw. ceprów i nie sprawiała nikomu z nas żadnych trudności. Nasze dzieci świetnie radziły sobie idąc w czołówce grupy! Brawo!
Na szczęście lodu na tym ceprowym szlaku było niewiele, bo tylko tyle, żebyśmy przypadkiem nie zapomnieli, jak on wygląda. Im byliśmy wyżej, tym było cieplej (inwersja), słoneczniej i bezwietrznie, a widoki okolicznych gór unoszących się ponad mgłami jakby to były wyspy, robiły na nas coraz większe wrażenie. Tak też było i na szczycie Łysej Góry, gdzie termometr wskazywał zaledwie -5 °C.
Długość trasy od Ostravic na szczyt Łysej Góry to „tylko” 8,5 km, a różnica poziomów wynosiła też „tylko” 905 metrów. Szczyt tej góry zapewnił nam dzisiaj bajeczne widoki 360° naokoło nas, na wszystkie strony świata i pasma górskie. Szczególnie wyraźnie rozpoznawaliśmy Małą Fatrę z Wielkim Rozsutcem, a także Tatry, jako jedyne pasmo górskie dzisiaj ośnieżone, z Krywaniem na czele. Wielki Chocz też zerkał wyraźnie w naszą stronę. „W środę tam będziemy” – powiedział stojący obok mnie Filip, który świetnie rozpoznawał pasma górskie i poszczególne szczyty. Patrząc bliżej nas, wśród górskich wysp ponad mgłami widoczna była Babia Góra, Pilsko, Skrzyczne, Klimczok… Można by tu jeszcze wiele innych szczytów wymienić. Zostawmy jednak te panoramy w naszej pamięci i wyobraźni… i teraz pomyślmy sobie, że to dla nich warto było dzisiaj ponieść trochę trudu.
W czynnej restauracji odpoczęliśmy i ogrzaliśmy się, posilając się różnymi ciepłymi smakołykami miejscowej, czeskiej kuchni. Nieliczni odpoczęli na zewnątrz, na świeżym powietrzu zajadając plecakowe kanapki i jednocześnie zachwycając się przy tym niebieskim, słonecznym niebem i górami, bo wokół nas były tylko góry, góry i góry… no i ogrom różnych obiektów, a wśród nich: wieża radiowo-telewizyjna, stacja meteorologiczna, stacja górskiej służby ratunkowej, schronisko i restauracja.
Tradycyjnie na szczycie Łysej Góry przy kamiennym obelisku zrobiliśmy wspólne zdjęcie wszystkich uczestników wycieczki obowiązkowo z banerem PTT. To i inne zdjęcia znajdują się jako pierwsze w kronice naszego Oddziału w roczniku 2016.
Teraz czekało nas już tylko bezpieczne zejście tym samym, czerwonym szlakiem do Ostravic. Powtórzę jej długość: „tylko” 8,5 km.
Ciekawa i wyjątkowa jest ta góra, skoro na jej szczyt wędrują turyści z Czech, Słowacji i Polski, skoro bez trudu wbiegają na nią sportowo zacięci zapaleńcy. Ale zdziwienie nasze było przeogromne, gdy mijaliśmy się z niektórymi z nich jakby z „górskimi morsami”… Nazwałam ich tak, bo byli rozebrani do połowy, biegli w spodniach lub spodenkach, czasem z gołymi łydkami, ale za to zawsze w czapce i rękawiczkach. Im naprawdę nie było zimno, bo biegli żwawo przed siebie, i byli z pewnością szczęśliwi! Hm…???
Sympatycznym akcentem tej trasy w lesie przy szlaku była też żywa choinka, pachnąca jodełka, odświętnie ubrana, tak jak w domu. Zrobiliśmy przy niej pamiątkowe zdjęcie, a jakże!
„Już dzisiaj zapisuję się na następną wycieczkę na Łysą Horę, za rok…” – powiedział w drodze powrotnej w busie chyba najstarszy uczestnik dzisiejszej wycieczki, Andrzej G. Nic więcej nie dodał, bo te jego słowa i tak mówiły za niego bardzo, bardzo dużo!
Jak dobrze, że wyruszyliśmy dzisiaj z naszych domów w góry! Jak dobrze, że mogliśmy pooddychać czystym, kryształowym, rześkim powietrzem, którego zwłaszcza teraz w dolinach tak brakuje!
Szczęśliwie powróciliśmy do Bielska-Białej ok. godz. 16:45. Pożegnaliśmy się tradycyjnie słowami: „Do następnej wycieczki! Hej”.

CS
.

nasza grupa na szczycie Łysej Góry

nasza grupa na szczycie Łysej Góry

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2016 | Możliwość komentowania Lysá Hora (Beskidy Morawsko-Śląskie, Czechy) – wycieczka górska – 3 stycznia 2016 r. została wyłączona

Witamy w naszym gronie!

Informujemy, że w dniu 1 stycznia 2016 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpił Adrian Bakalarz.

Serdecznie witamy w naszym gronie!

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Witamy w naszym gronie! została wyłączona