Radhošť (Beskidy Morawsko-Śląskie, Czechy) – wycieczka górsko-krajoznawcza pt. „Śladami Wołochów” – 12 października 2014 r.

Program wycieczki w Beskid Śląsko-Morawski składał się z dwóch części: zwiedzanie skansenu w Rożnowie pod Radhoštem i wycieczka piesza na trasie: Przełęcz Pustevny – Radogoszcz (Radhošt 1129 m n.p.m.) – Przełęcz Pindula.
Piękna, słoneczna pogoda pozwoliła nam dzisiaj nacieszyć się kolorami czeskiej jesieni. Cały dzień mogliśmy też spędzić aktywnie, czyli w ruchu. Przewodnik wycieczki Jan Weigel wiele opowiedział nam podczas jazdy z Bielska-Białej do Rożnowa o Wołochach, i o tym, co dzisiaj zobaczymy realizując zaplanowany program wycieczki. Około dwie godziny zabrała nam jazda autobusem. Kto chciał więc odespać wczorajszy, historyczny i zwycięski mecz piłkarski Polska – Niemcy, ten raczej nie miał do tego warunków, bo… wiadomo, przewodnik miał najważniejszy i najciekawszy głos, a i pora była już nie do spania a raczej do słuchania.
Skansen w Rożnowie składa się z trzech części. Są to: Drewniane Miasteczko, Młyńska Dolina i Wołoska Wioska. Od października, czyli akurat teraz nie można zwiedzać Młyńskiej Doliny. Pierwsza część skansenu tj. Drewniane Miasteczko jest jego najstarszą częścią, powstałą w roku 1925. Właśnie wtedy przeniesiono rożnowski ratusz (autentyczną budowlę z roku 1770) jako pierwszą budowlę do tego Muzeum. Zobaczyliśmy też Gospodę u Wacka, oryginalną budowlę jednego z najstarszych domów mieszczańskich pochodzącą z ok. XVI wieku. Było też Wójtostwo z Wielkich Karlovic – kopia budowli z roku 1793, która była siedzibą najzamożniejszego chłopa – wójta. W centrum miasteczka postawiono kościół św. Anny z Vetrkovic. Jest on rekonstrukcją kościoła, który spłonął w 1887 roku. Przy nim zatrzymał nas na dłużej niewielki cmentarzyk usytuowany pod ogrodzeniem wokół tego kościoła. Pojedynczy rząd pomników przypominał swoją obecnością tych, którzy byli szczególnie zasłużeni dla kultury, nauki, sportu i wszelakich innych ważnych dziedzin życia społecznego. Zwróciliśmy uwagę na trzy nagrobki sportowców, medalistów i olimpijczyków, których niektórzy z nas, starsi wiekiem, pamiętali. Byli to: Emil Zatopek – biegacz, długodystansowiec (zm. 21.11.2000 r.), Ludwik Danek – dyskobol (zm. 15.11.1998 r.) i Jerzy Raszka – narciarz stulecia (zm. 20.1.2012 r.).
Druga część zwiedzanego skansenu to Wołoska Wioska, która położona w przepięknej górskiej scenerii, pozwalała odetchnąć nam, wycieczkowiczom od współczesnej cywilizacji i „przenieść się” w czasie wstecz sto, dwieście, a może i więcej lat, czyli w dawne, inne czasy. Obejrzeliśmy go zewnętrznie chodząc alejkami w górę i w dół, podziwiając wiejskie zabudowania gospodarcze, a czasem spotykając ich czworonożnych mieszkańców: konie, owce i samotnego osiołka. Zobaczyliśmy między innymi: wiejskie chałupy, stodoły, kolibę, szkołę, dzwonnicę, studnię, pasiekę, kościół, młyn wietrzny, czy wreszcie kuźnię z prawdziwym kowalem. To on na naszych oczach wykuwał przeróżne cuda, a kto tylko chciał, mógł zakupić u niego tę świeżo wykutą pamiątkę. Podkuwki z kwiatem, takie na szczęście, podobały się wszystkim.
Górska turystyczna część wycieczki rozpoczęła się od Przełęczy Pustevny (1024 m n.p.m). Do niej dojechaliśmy autobusem. Tu zatrzymaliśmy się na krótko, aby zrobić wspólne zdjęcie całej wycieczki, i aby pospacerować po terenie zabudowanym schroniskami i innymi zabytkowymi budowlami, no i straganami gastronomiczno-handlowymi. Byliśmy tu na wycieczce z PTT w dniu 3 lipca 2010 roku. Dzisiaj, niektórzy z nas po raz drugi spoglądali więc na stare schronisko wybudowane z kamienia -„Šumná” (1894 r.), a przede wszystkim na zbudowany w latach 1897-1899 obiekt „Maměnka”, który do dziś wyróżnia się oryginalną architekturą i pieczołowicie zachowanym wystrojem wnętrz. Sąsiedni i okazały „Libušín” spłonął. Jakże było nam teraz smutno patrzeć na spalone dawne schronisko, późniejszy hotel i restaurację , do którego wstąpiliśmy „na chwilę” cztery lata temu i nawet przed nim zrobiliśmy sobie wtedy bajkowe zdjęcia. Chociaż przykryto go metalowym dachem i zasłonami, to jednak widać było wyraźnie ogrom nieszczęścia, który wydarzył się tu w nocy 2/3 marca 2014 roku.
Jeszcze tylko spojrzeliśmy na góry, na Jaworniki i Beskid Śląsko-Morawski i wyruszyliśmy niebieskim szlakiem po asfalcie, wśród niedzielnych tłumów spacerujących z pieskami w obie strony. Idąc w kierunku szczytu Radogoszcz minęliśmy bożka Radhosta, przy którym prawie każdy chciał mieć zdjęcie. Następnie szlak prowadził obok górskiego hotelu Radegast i dalej do Kaplicy św. Cyryla i Metodego. Właśnie na tym odcinku wędrówki (spaceru) widoki na okoliczne pasma górskie przysłoniła nam na jakiś czas mgła, zwykła jesienna mgła. Szkoda.
W kaplicy św. Cyryla i Metodego, oprócz przepięknych witraży przedstawiających świętych: Wacława, Ludmiły i Jadwigi, zobaczyliśmy kopię obrazu (tryptyk) Matki Boskiej Wołoskiej. Po krótkim odpoczynku, połączonym z konsumpcją własnej, plecakowej wałówki, ruszyliśmy w dalszą trasę prowadzącą teraz już tylko w dół, do Przełęczy Pindula, gdzie czekał na nas Pan Stanisław i autobus Biura Beskid-Tour. Zejście do przełęczy nie było trudne, ale trzeba było uważać, gdyż niektóre miejsca były strome, śliskie i do tego mokre, jak to zresztą jesienią bywa w górach…
„W górach chodź zawsze tak, aby nie gubić znaków”, napisał kiedyś turystom Karol Wojtyła. Tymczasem niektórzy, młodsi i żywotni uczestnicy wycieczki polecieli „na skróty” przed siebie i… tym sposobem „niechcąco” zmienił im się kolor szlaku z niebieskiego na czerwony. To kosztowało ich później trochę wysiłku, bo powrót do właściwego miejsca oznaczonego jako Czarna Góra, nieplanowany, wcale nie był taki sobie lekki. Dobrze, że w porę zorientowali się, że idą nie tym co trzeba szlakiem, i dobrze, że jeszcze mogli powrócić na ten właściwy. Tym sposobem nasi młodzi turyści mieli dobrą, turystyczną lekcję, która z pewnością przyda się im na przyszłość. Bo „w górach chodź zawsze tak, aby…”.
Do autobusu na przełęczy Pindula doszliśmy w różnych grupach i podgrupach, a nawet pojedynczo, na szczęście wszyscy byli cali i zdrowi. Myślę, że „lekkie” opóźnienie odjazdu autobusu z Pinduli do Bielska-Białej nie spowodowało większych komplikacji z dalszym przejazdem do domu. Muszę też dopisać, że na wycieczce wędrowali z nami prawdziwi górale z Kóz, ubrani odświętnie w stroje góralskie. To oni byli ozdobą naszej grupy. Brawo przyjaciele, to jest świetny pomysł i dobra, żywa reklama naszego regionu!
Ciekawy jest ten świat. Dodaję więc jeszcze jedną refleksję na koniec tego trochę długiego opisu. Na dzisiejszej wycieczce rozpoznałam wśród wielu uczestników turystkę, Olę Z., z którą wędrowałam przed laty w Czarnohorze, Gorganach i Świdowcu (na Ukrainie), a także przemierzałam na nartach Suwalszczyznę. Nie zdradzę jej wieku (do setki pozostało jej „naście lat”), ale dopiszę, i mocno to podkreślę, że chciało się jej wyjechać tak wcześnie rano aż z Katowic, aby razem z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim Oddział w Bielsku-Białej wybrać się do Czech na wyżej opisaną wycieczkę. Wypada pogratulować Oli sił i dobrej kondycji, chęci i pogody ducha. Tacy ludzie jak ona nie myślą bowiem o chorobach, ale o wszystkim, co składa się na turystyczne życie. A jeśli jej coś w życiu zdrowotnie dolegało, to jak sama powiedziała: „pomagały wtedy tylko ruch i maść ichtiolowa!”
Mimo wszystko, weźmy z niej przykład i… ruszajmy się, choćby tak, jak dzisiaj!

CS
.

nasza grupa na Przełęczy Pustevny

stopka_bb_20141012

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Radhošť (Beskidy Morawsko-Śląskie, Czechy) – wycieczka górsko-krajoznawcza pt. „Śladami Wołochów” – 12 października 2014 r. została wyłączona

„Birma i Bangladesz – 8 miesiąc podróży po Azji” – prelekcja Dominiki Markiel i Szymona Kamińskiego – 12 października 2014 r. (GOK Buczkowice)

12 października br. w siedzibie Gminnego Ośrodka Kultury w Buczkowicach odbyła się zorganizowana wspólnie przez GOK Buczkowice oraz bielski oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego multimedialna prezentacja slajdów pt. „Birma i Bangladesz – 8. miesiąc podróży po Azji”.
Październikową prezentację prowadzili odważni podróżnicy Dominika Markiel oraz Szymon Kamiński, dla których Azja nie była pierwszą odległą wyprawą; wcześniej zwiedzili także Indie, Chiny, Rosję, Malezję, Wietnam i wiele innych, mniejszych i większych krajów większości ludzi znanym tylko z nazwy. Prelegenci podczas spotkania w GOK opowiedzieli o ich trwającej 16 miesięcy podróży po Azji, skupili się jednak na Birmie i Bangladeszu, gdzie spędzili półmetek, czyli ósmy miesiąc wyprawy. Pani Dominika i Pan Szymon, jak powiedzieli, nic nie planują z góry, dają się ponieść podróży, nie straszna dla nich bariera językowa, nocowanie w trudnych warunkach, problemy komunikacyjne – zawsze docierają tam, gdzie inni wcześniej zrezygnowali. Upór i odwaga pozwalają im na zdobycie miejsc wcześniej nieodkrytych, poznanie nowych ludzi, obcowanie z nimi, a także poznawanie lokalnych obrzędów i zwyczajów, które dla Europejczyków często wydają się co najmniej dziwne. Prelegentom nie przeszkadzał w Azji brak licznych zabytków, upał, bieda i brud. Potrafili docenić piękne miejsca, bogactwo kolorów i barw, a także życzliwość ludzi z którą spotykali się na co dzień, bowiem to dzięki obcowaniu z nimi mogli lepiej poznać kraj i jego kulturę.
Uczestnicy prelekcji której towarzyszyła klimatyczna muzyka oprócz pięknych zdjęć na których uwiecznione zostały poznane miejsca, usłyszeli także niesamowite często zabawne opowieści, nic więc dziwnego, że koniec prezentacji nastąpił zbyt szybko… Jestem jednak pewna, że jej uczestnicy na długo pamiętać będą jej klimat i kto wie może kiedyś odwiedzą azjatyckie kraje by na własnej skórze przeżyć niesamowite wrażenia.

E.J.
.

Dominika i Szymon w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania „Birma i Bangladesz – 8 miesiąc podróży po Azji” – prelekcja Dominiki Markiel i Szymona Kamińskiego – 12 października 2014 r. (GOK Buczkowice) została wyłączona

Relacja filmowa z wejścia na hiszpańskiego Mulhacéna

Serdecznie zapraszamy do obejrzenia krótkiego filmiku z wejścia piątki naszych kolegów na najwyższy szczyt kontynentalnej Hiszpanii – Mulhacén (3479 m n.p.m.), którego autorem jest Kuba Dorzak.
.

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Relacja filmowa z wejścia na hiszpańskiego Mulhacéna została wyłączona

Pierwsi zdobywcy OKT PTT „Śladami bielsko-bialskiego PTT”

sbbptt-bigPrzypominamy, że w tym roku obchodzimy jubileusz 90. rocznicy powołania Koła PTT w Bielsku przy Oddziale „Beskid Śląski” w Cieszynie. Od 1924 roku datujemy obecność Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w naszym mieście. Aby przybliżyć członkom i sympatykom naszego Oddziału historię Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego na terenie naszego miasta, Zarząd Oddziału PTT w Bielsku-Białej na posiedzeniu w dniu 8 lipca 2014 r. ustanowił odznakę krajoznawczo-turystyczną „Śladami bielsko-bialskiego PTT” (zobacz regulamin), którą będzie można zdobywać do roku 2024, a więc jubileuszu 100-lecia Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w Bielsku-Białej.
Z przyjemnością informujemy, że pierwszymi osobami, które zdobyły odznakę krajoznawczo-turystyczną „Śladami bielsko-bialskiego PTT” są członkowie naszego Oddziału: Katarzyna Talik i Paweł Talik. Serdecznie gratulujemy Kasi i Pawłowi, a z uwagi na jubileuszowy charakter odznaki wykaz wszystkich jej zdobywców będziemy na bieżąco uaktualniać na naszej stronie internetowej: tutaj.

Zarząd Oddziału

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Możliwość komentowania Pierwsi zdobywcy OKT PTT „Śladami bielsko-bialskiego PTT” została wyłączona

„Irlandia” – prelekcja Ireneusza Budzowskiego – 7 października 2014 r.

Za sprawą przygotowanej przez Ireneusza Budzowskiego prelekcji mieliśmy dzisiaj okazję przenieść się na „zieloną wyspę”. Poznawanie Irlandii rozpoczęliśmy obchodami Dnia św. Patryka w Kingscourt, by następnie przenieść się pod zamek w Trim, który wykorzystał w swoim filmie „Braveheart – waleczne serce” Mel Gibson. Zobaczyliśmy dzisiaj najwyższy wodospad Irlandii – Powerscourt Waterfalls, położony w górach Wicklow, wysokie na ponad 600 metrów klify Slieve League w hrabstwie Donegal oraz trzy razy niższe, choć bardziej sławne Cliffs of Moher w hrabstwie Clare. Nie byłoby opowieści o urokach Irlandii bez niezwykłych, bazaltowych kolumn tworzących Groblę Olbrzyma (Giant’s Causeway) i to właśnie legendą o ich utworzeniu zakończyliśmy dzisiejszą prelekcję, w której wzięło udział 16 osób.

SB
.

pierwsi z przybyłych na prelekcję, później aparat odmówił posłuszeństwa ;-)

pierwsi z przybyłych na prelekcję, później aparat odmówił posłuszeństwa 😉

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania „Irlandia” – prelekcja Ireneusza Budzowskiego – 7 października 2014 r. została wyłączona

Starorobociański Wierch (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska – 5 października 2014 r.

Na dzisiejszą wycieczkę ustalono wyjazd o godzinie 4:00. Aby zdążyć niektórzy z uczestników musieli wstać już o godzinie 2-ej. Miasto o tej porze całkiem puste, jest ciepło, ale mglicie. Mimo bardzo wczesnej pory wszyscy docierają na czas do autokaru i przygotowują się do dokończenia przerwanego snu. Z uwagi na mgłę jedziemy dość wolno, zabierając po drodze kilku uczestników. W Żywcu autokar zapełnia się. Jedziemy przez Suchą Beskidzką, Żubrzycę, Jabłonkę, Witów do parkingu u wylotu Doliny Kościeliskiej w Kirach. Na miejscu jesteśmy o godzinie 7-ej. Pogoda wymarzona do wędrówki. Rześko, mgła ustąpiła i od czasu do czasu przebłyskuje słońce. Przewodnik ustala zbiórkę w autokarze na godzinę 18-tą i wyruszamy na trasę. Naszym dzisiejszym celem jest najwyższy szczyt w Tatrach Zachodnich po polskiej stronie – Starorobociański Wierch (2179 m n.p.m.). Przed nami długa droga, przewodnikowo to ok. 9 godzin wędrówki. Przewyższenie bezwzględne przekracza 1200 m. Z Kir (935 m n.p.m) do Schroniska na Hali Ornak (1112 m n.p.m.) idziemy Doliną Kościeliską, po łagodnie wznoszącej się drodze za szlakiem zielonym. Góry zaczynają przybierać jesienną szatę, wzdłuż drogi szmerze Kościeliski Potok. Mijamy kilka polan, Lodowe Źródło, kapliczkę i odchodzące na obie strony szlaki do jaskiń. Od schroniska zaczyna się już mozolne wspinanie po „schodkowym” szlaku, najpierw żółtym do Iwaniackiej Przełęczy (1462 m n.p.m.), a później zielonym przez grzbiet Ornaka i Siwą Przełęcz do Siwego Zwornika (1936 m n.p.m.). Tutaj można dokonać wyboru i pójść szlakiem czerwonym w lewo na Błyszcz oraz Bystrą (2248 m n.p.m. – najwyższy szczyt Tatr Zachodnich) lub na Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.). Starorobociański Wierch o kształcie niemal regularnej piramidy, stromymi zboczami wcina się pomiędzy Dolinę Gaborową i Dolinę Zadnią Raczkową, stąd jego słowacka nazwa Klin. Sam wierzchołek jest kamienisty z ciekawą panoramą na otaczające szczyty Tatr Zachodnich i widoczne szczyty Tatr Wysokich.
Pierwsi z nas osiągają szczyt już o godzinie 11-tej. Pogoda bardzo ładna, ciepło i świeci słoneczko. Tylko dalsze słowackie doliny zatopione są w „morzu” chmur. Stopniowo docierają kolejni uczestnicy naszej wycieczki, którzy zdecydowali się na to dość męczące wejście. Część dotarła tylko do grzbietu Ornaka.
Po godzinie 12-tej rozpoczynamy w małych grupkach zejście ze szczytu i u jego podnóża (przed Gaborową Przełęczą) przez kilka minut obserwujemy intrygujące zjawisko optyczne zwane Widmem Brockenu. Na chmurze i mgle, która w między czasie dotarła i zalegała w Dolinie Starorobociańskiej niemal każdy z turystów widział swój wydłużony cień i otaczającą jego głowę tęczową aureolę zwaną glorią. Glorię można było dostrzec również na trawiastym zboczu. W literaturze zjawisko to opisywane jest jako rzadkie. Nam udało się zobaczyć ten spektakl optyczny kilka razy. Kiedy tylko promienie słoneczne zdołały przebić się przez małe chmurki na niebie, wystarczyło nieco zbliżyć się do krawędzi zbocza i zacząć szukać swego cienia. Co ciekawe, na ok. 200-stu metrowym odcinku szlaku było nas kilkanaścioro i wszyscy pokazywali oraz mówili, że widzą, to każdy z nas widział tylko jedną (swoją) glorię. Przy zbliżeniu się do siebie wzajemnie, obie osoby od pewnego momentu widział połączone cienie i dwu- (a może wielo-) pierścieniową glorię. Żartowaliśmy, że wywołujemy Widmo Brockenu „na zawołanie”, a przecież wielu z nas widziało je po raz pierwszy w życiu. Przez najbliższe godziny zaobserwowane zjawisko było tematem naszych rozmów. Powrót, tą samom drogą co wejście, przebiegł bardzo sprawnie. Pierwsi z naszej grupy już o godzinie 15-tej zasiedli do obiadu i napojów w schronisku na Hali Ornak.
Chociaż popołudniu zaczęło się chmurzyć, to mimo umiarkowanie optymistycznych prognoz pogodowych, podczas całej wycieczki nie spadła kropla deszczu. W dobrych humorach wyruszyliśmy w drogę powrotną. Część z nas odsypiała w autokarze zarwaną noc, a część planowała kolejne wycieczki, aby zobaczyć ponownie góry w pięknej jesiennej szacie.

A.Z.
.

pamiątkowe zdjęcie uczestników wycieczki

stopka_bb_20141005

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Starorobociański Wierch (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska – 5 października 2014 r. została wyłączona

IV posiedzenie ZG PTT IX kadencji – Zakopane, 4 paździenika 2014 r.

4 października 2014 r. w Domu na Szlaku na Gubałówce odbyło się posiedzenie Zarządu Głównego PTT. Nasz oddział reprezentowali prezes Szymon Baron oraz wiceprezes Tomasz Rakoczy, a wśród poruszanych tematów znalazł się między innymi kalendarz wydarzeń ogólnopolskich na rok 2015 oraz sprawy związane z obchodami „Roku Kazimierza Przerwy-Tetmajera”.

TR
.

pamiątkowe zdjęcie uczestników posiedzenia ZG PTT

pamiątkowe zdjęcie uczestników posiedzenia ZG PTT

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania IV posiedzenie ZG PTT IX kadencji – Zakopane, 4 paździenika 2014 r. została wyłączona

Mulhacén (Sierra Nevada, Hiszpania), Coma Pedrosa (Pireneje, Andora) – wyprawa trekkingowo-krajoznawcza – 27 września – 4 października 2014 r.

Gdy początkiem roku podczas wycieczek oddziałowych informowaliśmy o planach wyjazdu do Hiszpanii i Andory, prosiliśmy o zgłaszanie się w grupkach 4-osobowych, aby przy rezerwacji samochodów obniżyć koszty. Suma summarum okazało się w ostatniej, tegorocznej wyprawie trekkingowo-krajoznawczej wzięło udział pięć osób: Kasia, Andrzej, Grzesiek, Kuba i Szymek.
Po przylocie na lotnisko w Maladze okazało się, że na wynajęcie samochodu musimy sporo poczekać… Kolejka przypominała te z czasów komuny, dodatkowo dowiedzieliśmy się, że nie możemy samochodem wjechać ani do Andory, ani na Gibraltar… Gdy usiedliśmy w końcu w „naszym” Peugeot Partner było zbyt późno by cokolwiek zwiedzać i ruszyliśmy prosto w góry w Sierra Nevada, w których co roku przygotowuje się wytrzymałościowo nasza mistrzyni nart – Justyna Kowalczyk.
Po noclegu na wysokości 2500 m n.p.m. parkowym busem wyjechaliśmy w okolice górnej stacji kolejki na Veletę, która o tej porze roku jest już nieczynna i powędrowaliśmy w stronę Mulhacena. Widoczność nie przekraczała kilkunastu metrów z powodu mgły, a my maszerowaliśmy w stronę ostatniego refugia przed finałową „wspinaczką” na najwyższy szczyt kontynentalnej Hiszpanii. Na szlaku mijali nas liczni rowerzyści korzystający z uroków tej najwyżej położonej drogi w Europie oraz turyści na koniach. Refugia we mgle nie znaleźliśmy, za to rozpoczęliśmy podejście o różnicy wysokości ponad 400 metrów. W końcu, późnym popołudniem stanęliśmy na szczycie (3479 m n.p.m.). Widoczność była tak niska, że nawet na wykonanym z kilku metrów zdjęciu grupowym przy kapliczce ciężko rozpoznać kto jest kim…
Po zejściu do miniętego w drodze wejściowej refugia nastąpił cud – mgła się rozstąpiła i wreszcie mogliśmy docenić piękno gór Sierra Nevada, jakże innych od doskonale znanych nam Karpat. Pomimo, że w drodze powrotnej staraliśmy się zachować jak najwyższe tempo marszu, zabrakło nam około 30 minut do odjazdu ostatniego busa spod Velety… Z tego powodu, już po zmroku, musieliśmy pokonać dodatkowo około 10 kilometrów do parkingu, na którym zostaliśmy samochody. Tam też zostaliśmy na nocleg.
.

nasza piątka na szczycie Mulhacena (3479 m n.p.m.)

Następnego dnia, dość spontanicznie postanowiliśmy zwiedzić Alhambrę w Granadzie, warowny zespół pałacowy zbudowany w latach 1232-1273 i dalej rozbudowywany do XIV wieku przez dynastię Nasrydów. Ta twierdza mauretańskich kalifów, która została wpisana w 1984 r. na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO oraz przyległe do niej ogrody Generalife z letnią rezydencją kalifów zrobiły na nas niesamowite wrażenie. Choć samo zwiedzanie zajęło nam prawie pięć godzin, z pewnością nikt nie odczuwał tego jako czas stracony. Naprawdę warto było odwiedzić Alhambrę.
Wieczorem spotkaliśmy się jeszcze z Kubą, który z samego rana miał lecieć do Manchesteru, po czym skierowaliśmy się na samo południe Półwyspu Iberyjskiego. We wtorek mieliśmy okazję zwiedzić hiszpańską stolicę surfingu Tarifę z górującym nad nią muzułmańskim zamkiem z X wieku, przebudowywanym później w XVII i XVIII wieku. Wybraliśmy się także na najbardziej wysunięty na południe punkt Europy – Przylądek Marroquí oraz połączoną z nim mostem Isla de Las Palomas. Drugą część dnia spędziliśmy z kolei w położonym 40 kilometrów dalej Gibraltarze – brytyjskim terytorium zamorskim graniczącym z Hiszpanią. Poruszaliśmy się pieszo mając wrażenie, że przebywamy gdzieś w Anglii… Jedynym niepasującym do Wysp Brytyjskich faktem był prawostronny ruch samochodów. Kolejką wyjechaliśmy na Skałę Gibraltarską (426 m n.p.m.), by podziwiać rozległą panoramę na afrykańskie wybrzeże położone po drugiej stronie Cieśniny Gibraltarskiej. Atrakcją tej góry zwanej też z arabskiego Dżabal al-Tarik są z pewnością makaki, a dokładniej magoty, których około 250 żyje w tym miejscu. Są to jedyne żyjące na wolności małpy na kontynencie europejskim. Niestety, zabrakło nam czasu na odwiedzenie jaskiń i muzeów związanych z II wojną światową oraz położonego nad samym morzem Europa Point, gdzie znajduje się pomnik poświęcony tragicznej śmierci naczelnego wodza Polskich Sił Zbrojnych i premiera RP na uchodźstwie gen. Władysława Sikorskiego.
Środę poświęciliśmy na podróż samochodem z południa na północ Hiszpanii. Krajobrazy na trasie z pogórkami o czerwonym kolorze bardziej przypominały nam krajobrazy amerykańskiego Utah, niż Europę. W pobliże granicy z Andorą dojechaliśmy już po zmroku.
Nazajutrz z samego rana, na piechotę weszliśmy na terytorium jednego z najmniejszych państw Europy. Choć jeszcze wieczorem zakładaliśmy wynajęcie taksówki, udało nam się złapać autobus jadący prosto do stolicy tego państewka – Andorra la Vella, skąd kolejnym autobusem dotarliśmy do Arinsal, pełniącego w zimie rolę kurortu narciarskiego, dla nas z kolei będącego punktem wyjściowym na najwyższy w Andorze szczyt Coma Pedrosa (2942 m n.p.m.). Tym razem dopisywała nam piękna pogoda i niesamowita widoczność, dzięki czemu mogliśmy delektować się pobytem w Pirenejach. 1500 metrów różnicy wysokości, które musieliśmy pokonać również nie robiło na nas wielkiego wrażenia. Po prostu wędrowaliśmy przyjemnym szlakiem do góry, krok za krokiem… Na trasie spotkaliśmy pięcioosobową grupę Polaków spod Warszawy, dwóch naszych rodaków mieszkających na co dzień w angielskim Peterborough oraz kilka grupek Francuzów, którzy wybrali się w tej rejon Pirenejów.
.

zdobywcy najwyższego szczytu Andory – Coma Pedrosa (2942 m n.p.m.)

Po nocy spędzonej na campingu pojechaliśmy w stronę ostatniego punktu naszej wyprawy, do Barcelony. Piękną panoramę miasta mieliśmy okazję obejrzeć z dwóch stron – ze wzgórz Tibidabo i Montjuïc. Przespacerowaliśmy się dookoła zamku Castell de Montjuïc, odwiedziliśmy stadion olimpijski, jeden z obiektów, na których olimpijczycy rywalizowali w 1992 roku, po czym zjechaliśmy do centrum miasta. Obejrzeliśmy stadion Camp Nou, największy tego typu obiekt w Europie i drugi na świecie, powędrowaliśmy dzielnicą Barri Gotic, zaliczyliśmy ulicę La Rambla oraz zachwycaliśmy się kunsztem Antoniego Gaudiego, genialnego architekta z przełomu XIX i XX wieku oglądając pozostającą od przeszło wieku w budowie kościół Sagrada Familia oraz Casa Batlló – niesamowicie wyglądającą kamienicę. Na koniec przygody z Barceloną, już po zmroku wybraliśmy się na Plac Hiszpański, gdzie w towarzystwie kilku tysięcy turystów uczestniczyliśmy w pokazie podświetlanej różnokolorowymi światłami magicznej fontanny wyrzucającej strumieniami wodę w rytm muzyki. Na więcej niestety zabrakło czasu…
Po Polski wróciliśmy w sobotę rano lecąc z lotniska Barcelona-Girona bezpośrednio do podkrakowskich Balic kończąc w ten sposób tygodniową przygodę z Hiszpanią.

SB

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Mulhacén (Sierra Nevada, Hiszpania), Coma Pedrosa (Pireneje, Andora) – wyprawa trekkingowo-krajoznawcza – 27 września – 4 października 2014 r. została wyłączona

„W górach Alaski. Wyprawa na Mount McKinley” – prelekcja Aleksandry Wójcik – 2 października 2014 r.

Prelekcja tradycyjnie odbyła się w Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej. „Pojechaliśmy” więc daleko, daleko, no i „wyszliśmy” wysoko, wysoko, bo góra, o której nam dzisiaj opowiedziała Aleksandra Wójcik nazywa się Mount McKinley, albo inaczej Denali (6194 m n.p.m), co oznacza w języku Indian „wysoki”. Jest ona najwyższym szczytem Ameryki Północnej, a jego wysokość mierzona od podnóży do szczytu wynosi między 5300 m do 5900 m i należy do największych deniwelacji wśród gór lądowych. Mount McKinley znajduje się w Parku Narodowym Denali w stanie Alaska (USA).
Pełna sala stałych słuchaczy i widzów świadczyła o tym, że niezwykle ciekawy temat prelekcji był tym magnesem, który nas tak licznie przyciągnął na to dzisiejsze spotkanie. Wejście na Mount McKinley było bowiem tu chyba po raz pierwszy prezentowane, a więc dla nas, stałych bywalców przeróżnych górskich prelekcji raczej nieznane.
Na Alaskę i na ten niezwykły szczyt, z wiecznymi lodowcami i śniegami „wybraliśmy się” więc razem z Aleksandrą Wójcik, która jest członkiem Klubu Wysokogórskiego w Gliwicach. W 2013 roku dane jej było przeżyć piękną górską, jakby zimową przygodę, a było to w dniach od 10 maja do 10 czerwca. U nas była wtedy piękna wiosna, a tam … trudno napisać jaka była pora roku, skoro bywało tam tak, że za dnia temperatura wynosiła +30 stopni Celsjusza, a w nocy odwrotnie, czyli – 30 stopni. Choć, jak sama powiedziała: „nie jestem alpinistką, jestem miłośniczką gór, podróży…”, to jednak jedną z przygód w jej życiorysie była właśnie ta góra, którą zalicza się do Korony Ziemi. W wyprawie wzięło udział pięć osób, które poruszały się w dwóch zespołach. Pogoda była dobra, z tym, że na szczęście „tylko” trzy dni trwało załamanie. Na lodowiec Kahiltna przedostali się awionetką z Talkeetny, a sam lot trwał około 40 minut. Potem był już tylko trud przemieszczania się z ciężkimi plecakami po lodowcu (ok. 17 km), rozbijanie namiotów, zdobycie po drodze Mount Foraker (5304 m n.p.m.) drugiego szczytu Alaski, a następnie tego najwyższego Mount Mc Kinley. Wreszcie nastąpił powrót, podczas którego złamała rękę i doświadczyła tego, co można by ująć słowami: „radź sobie sam człowieku”.
Prelekcja składała się z czterech części. Jan Weigel na początku, przy powitaniu Aleksandry Wójcik przypomniał o Śląskiej Wyprawie w góry Alaski w 1974 roku. Właśnie w bieżącym roku minęło 40 lat od tej pamiętnej wyprawy, którą kierował Henryk Furmanik. Wyprawa dokonała m.in. przejścia zachodniego żebra południowej ściany Denali. Niestety, mimo usilnych starań, na dzisiejsze spotkanie nie przybyli nieliczni żyjący uczestnicy tej wyprawy. Szkoda, bo mogliby oni nam wiele dopowiedzieć o tej pięknej górze, a i okazja „świętowania” okrągłej rocznicy w naszej Książnicy byłaby akurat, tak na czasie…
Dalsza część prelekcji dotyczyła wyłącznie wyprawy z 2013 roku. Aleksandra Wójcik przekazała nam najpierw w formie nagrania pozdrowienia od Konsula Honorowego RP na Alasce p. Stanisława Boruckiego. Żywe słowo i obraz skierowane do nas z tak dalekiej krainy były sympatyczne i niecodzienne.
Następnie opowiedziała nam w skrócie o samej wyprawie, o jej organizacji i o drodze, jaką przelecieli samolotem i przeszli aż na szczyt tam i z powrotem. Posługując się mapą i zdjęciami mogliśmy śledzić na ekranie krok po kroku cały przebieg wyprawy.
Ostatnią częścią prelekcji był pokaz filmu, którego nasza prelegentka była autorką, a który na żywo był relacją z wyprawy. Nie było w nim smutku, narzekania, ale było dużo humoru i radości, a entuzjazm mieszał się czasem z codziennym zmaganiem się uczestników z lodem, śniegiem i różnymi słabościami. Dopisać trzeba i to, że Aleksandra Wójcik to młoda i sympatyczna osoba, która jest miłośniczką wielkiej przygody z górami, i przed którą jest jeszcze wiele marzeń i planów. Pod koniec prelekcji mogliśmy porozmawiać z nią o zeszłorocznej wyprawie na Mount McKinley, a także uzyskać pamiątkowy autograf.
Świetny komentarz i doskonała prezentacja tematu spowodowały, że trudno było dzisiaj opuścić salkę Książnicy. Mamy nadzieję, że spotkamy się jeszcze z Aleksandrą Wójcik na jej kolejnych prelekcjach.

CS
.

Aleksandra Wójcik w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania „W górach Alaski. Wyprawa na Mount McKinley” – prelekcja Aleksandry Wójcik – 2 października 2014 r. została wyłączona

„Wspinaczka wśród chmur – Grossglockner” – prelekcja Mateusza Cebrata, Mirosława Cebrata i Jerzego Lekkiego – 2 października 2014 r.

2 października podczas kolejnego spotkania „…z pierwszej ręki” mieliśmy okazję poznać laureatów tegorocznej edycji konkursu „Kadry z wakacyjnych podróży 2014” oraz wysłuchać prelekcji Mateusza Cebrata, Mirosława Cebrata i Jerzego Lekkiego pt. „Wspinaczka wśród chmur Grossglockner”. O pierwszym wydarzeniu już pisaliśmy. Warto kilka słów poświęcić drugiemu. Dawno nie pamiętam tak dobrze przygotowanej relacji z wyprawy, w sumie niedalekiej i kilkudniowej, ale przedstawionej z tak niezwykłą dynamiką, trafnością spostrzeżeń i wniosków, że samemu chciałoby się już wyruszyć na Grossglockner. Warto zapamiętać nazwiska prelegentów i obowiązkowo wziąć udział w kolejnych relacjach z ich wypraw… czekamy z niecierpliwością.
Na kolejne spotkanie „…z pierwszej ręki” zapraszamy 6 listopada (tradycyjnie pierwszy czwartek miesiąca) o godzinie 18.00 do pałacu Czeczów. Tym razem wysłuchamy prelekcji Andrzeja Popowicza (wspinał się w Kaukazie, Hindukuszu, uczestniczył wraz z Jerzym Kukuczką w udanej wyprawie himalajskiej na Lhotse).

MZ

w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii Koło PTT w Kozach, kronika - 2014 | Możliwość komentowania „Wspinaczka wśród chmur – Grossglockner” – prelekcja Mateusza Cebrata, Mirosława Cebrata i Jerzego Lekkiego – 2 października 2014 r. została wyłączona