Turbacz (Gorce) – wycieczka górska pt. „Wędrujemy Głównym Szlakiem Beskidzkim” – 9 lipca 2017 r.

Dzisiejsza wycieczka stanowiła kontynuację serii wędrówek Głównym Szlakiem Beskidzkim. Tym razem odwiedziliśmy Gorce, gdzie zdobywaliśmy Turbacz dość nietypowym szlakiem. Wyjechaliśmy z Bielska po godzinie 6 rano, aby na miejsce dotrzeć po 4 godzinach jazdy, a wszystko przez zakaz poruszania autokarów w rejonie Przełęczy Knurowskiej, który zmusił nas do objechania całego pasma Lubania i przejazdu przez Ochotnicę Górną. Pierwsze atrakcje czekały zaraz na starcie. Droga wąska, dalej przejechać się nie da, a autobus jakoś zawrócić musiał… Trwało to przynajmniej 20 minut po których z niesamowitym poczuciem ulgi (aby ją zrozumieć, należałoby zobaczyć miejsce w którym autokar manewrował, mistrzostwo w wykonaniu kierowcy!) mogliśmy zobaczyć kierowcę odjeżdżającego w wcześniej umówione miejsce spotkania.
Szybka zbiórka, drobna rozgrzewka kilometrem asfaltu i jesteśmy na Przełęczy Knurowskiej (846m n.p.m.) z której zaczynamy właściwe podejście w stronę Turbacza po drodze mijając Kiczorę, wznoszący się na 12882m n.p.m. trzeci pod względem wysokości szczyt całego pasma. Wyjątkowo sprzyjające warunki atmosferyczne z fantastyczną widocznością nie chcą nas prędko puścić w dalszą trasę, więc odpoczynek w Schronisku PTTK Na Turbaczu troszkę się przeciąga (a i humory dopisują  ). Chcąc nie chcąc trzeba nam jednak było ruszyć w dalszą drogę, w końcu mamy godzinne opóźnienie w stosunku do pierwotnego planu, a tutaj trzeba jeszcze dojść do Rabki! Sam wierzchołek Turbacza, zlokalizowany około 10 minut od Schroniska, wznosi się na 1310m n.p.m., co jest imponującym wynikiem biorąc pod uwagę pozostałe góry zaliczane do Korony Gór Polski, stawiającym Turbacz na 6 miejscu pod względem wysokości ze wszystkich pasm w kraju.
Pogoda cały czas utrzymuje się praktycznie idealna i w takich warunkach przystajemy jeszcze przy dwóch kolejnych schroniskach – na Starych Wierchach oraz na Maciejowej, skąd zwartą grupą ruszamy w stronę Rabki i czekającego na nas kierowcy.
28 kilometrów trasy daje odczuć się w nogach, ale nikt nie narzeka – nawet najmłodsi. Pozytywny nastrój nie opuszcza nas już do samego Bielska.

Łukasz
.

nasza grupa na Przełęczy Knurowskiej

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2017 | Możliwość komentowania Turbacz (Gorce) – wycieczka górska pt. „Wędrujemy Głównym Szlakiem Beskidzkim” – 9 lipca 2017 r. została wyłączona

Przełom Hornadu, Wąwóz Velky Sokol (Słowacki Raj, Słowacja) – wycieczka górska – 30 czerwca – 2 lipca 2017 r.

W piątek o godz. 17.00 na dolnej płycie dworca autobusowego zebraliśmy się, aby wziąć udział w wycieczce organizowanej przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie do Słowackiego Raju.
Podróż trwała dość długo, również z powodu licznych przerw na bieżące potrzeby uczestników… Do Podlesoka dojechaliśmy około 22:00 i obserwując robaczki świętojańskie czekaliśmy na kluczyki do domków.
W sobotni poranek, po zakupach w sklepie, o 9:00 wyszliśmy z campingu i poszliśmy w kierunku przełomu Hornadu. Podczas wędrówki ciągle towarzyszył nam drobny deszczyk, który nie chciał nam dać spokoju. Niektóre przejścia umożliwione były dzięki metalowym podestom zwanymi „stupaczkami” przymocowanymi do pionowych skał nad rzeką. Tak dotarliśmy do pierwszego mostu linowego, przy którym złapała nas potężna ulewa, szybko przemokło nam wszystko, włącznie z butami do których woda wlewała się górą.
Po drodze przechodziliśmy jeszcze przez kilka zawieszonych nad rzeką mostów linowych, na które mogło wejść maksymalnie 5 osób, ale nasza grupa wchodziła w większej ilości, co powodowało ich kołysanie.
Padać przestało dopiero jak doszliśmy do Letanowskiego Młynu, skąd dwie osoby poszły w kierunku Klasztoriska. Reszta grupy ruszyła dalej w kierunku Tomasovskiego Vyhladu, z którego podziwiać można było widoki na Tatry i Słowacki Raj. Część z nas zdjęła buty i nad urwiskiem skalnym wykręcała i suszyła mokre skarpety.
Ze szczytu znów zeszliśmy do przełomu i po znalezieniu szlaku, zaczęliśmy podejście na Klasztorisko. Gdy byliśmy już na miejscu, zatrzymaliśmy się w barze, gdzie czekały na nas dwie osoby, które przyszły tu wcześniej. Kilku z nas poszło do ruin klasztoru, które okazały się zaskakująco duże. Później zwiedziliśmy symboliczny cmentarz ofiar Słowackiego Raju. Z Klasztoriska zejście do Podlesoka zajęło nam około półtorej godziny. Całość przejścia trwała blisko jedenaście godzin.
Wieczorem na campingu usiedliśmy przy ognisku, część z nas piekła kiełbaski i chleb. Później zaczęły się śpiewy i żarty.
W niedziele o 8:00 spakowaliśmy bagaże do busa i pojechaliśmy do początku Wielkiego Sokola. Początkowo szlak biegł przyjemną drogą obok koryta potoku, ale później zamiast obok, szlak prowadził bezpośrednio środkiem! Niektórym z nas nie robiło to wielkiej różnicy, bo mieliśmy jeszcze mokre buty po wczorajszym wyjściu, więc nawet nie staraliśmy się chodzić po wystających kamieniach, dzięki którym można by było przejść z względnie suchymi butami.
Później zaczęło się trudno i bardzo trudno. Trzeba było przekraczać grube pnie drzew leżące na środku koryta lub momentami trzeba było wykazać się równowagą idąc po nich.
Po pewnym czasie doszliśmy do Małego Wodospadu, który pokonaliśmy długą drabiną. Po kolejnych stu metrach dotarliśmy do Wielkiego Wodospadu, który również trzeba było pokonać drabinami. Ich mocowanie okazało się niepewne.
Później zaczął się fragment szlaku prowadzący pod bardzo wysokimi ścianami skalnymi. Na Glacką Ceste wyszliśmy po około dwóch godzinach, zadowoleni z przejścia Wielkiego Sokola.
Po krótkim odpoczynku poszliśmy w kierunku Małej Polany, przy której zrobiliśmy sobie kolejną krótką przerwę. Za półtorej godziny byliśmy w miejscu wyjścia. Była godz. 14:00, czyli dwie godziny przed zaplanowanym zejściem!!! Niestety nie było zasięgu, więc nie było kontaktu z kierowcą busa, który stał w innym miejscu. Musieliśmy czekać aż do 16:00.
Ten czas część grupy poświęciła na leżenie nad potokiem, część na leżenie w trawie, część na oglądaniu małej myszki, a jeszcze inna część na oglądaniu ryb w potoku.
Podczas drogi powrotnej zatrzymaliśmy się w karczmie, polecanej przez naszego przewodnika Jana Nogasia, w której zjedliśmy pyszne potrawy. W Bielsku-Białej byliśmy o 21:00, zmęczeni, ale bardzo zadowoleni.

F.J.
.

nasza grupa w Podlesoku

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2017 | Możliwość komentowania Przełom Hornadu, Wąwóz Velky Sokol (Słowacki Raj, Słowacja) – wycieczka górska – 30 czerwca – 2 lipca 2017 r. została wyłączona

Kalatówki (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska w ramach akcji „Czyste Tatry 2017” – 1 lipca 2017 r.

W pierwszą sobotę czerwca zakończyliśmy akcję „Sprzątamy Beskidy z PTT”, a w niecały miesiąc później, tj. w pierwszą sobotę lipca niewielką grupą członków bielskiego PTT wybraliśmy się na akcję „Czyste Tatry”.
O 6:15 rano wystartowaliśmy dwoma samochodami z Buczkowic i Rybarzowic w kierunku przejścia granicznego w Korbielowie. Im bliżej granicy, tym pogoda coraz bardziej zaczynała nam się nie podobać, deszcz zaczynał padać coraz intensywniej… Ale dla prawdziwych turystów taka pogoda jest niestraszna 🙂
Droga przez Słowację upłynęła nam w miarę szybko, choć nadal bez nadziei na ujrzenie tatrzańskich szczytów. W Jabłonce zrobiliśmy krótki postój na kawę i ruszyliśmy w kierunku Zakopanego, a dokładniej rzecz biorąc w kierunku Górnej Równi Krupowej, skąd mieliśmy odebrać start-packi (koszulki, identyfikatory). Deszcz nie dawał za wygraną i padał coraz intensywniej…
Doszliśmy do wniosku, że zmieniamy naszą zaplanowaną wcześniej trasę i wyruszymy z Kuźnic w kierunku schroniska na Kalatówkach. Po około godzinie dotarliśmy do schroniska, zmarznięci, przemoczeni do „suchej” nitki. Na miejscu nadszedł czas na posiłek, gorącą herbatkę z sokiem malinowym, z grubsza osuszenie ubrań i powrót. Siedząc w schronisku przez okno zaglądaliśmy czy pogoda się zmienia na lepsze. Każdy z nas chyba modlił się, aby wyszło słońce i jak za dotknięciem różdżki tak też się stało. 🙂 Długo wyczekiwane słoneczko wyjrzało za ciemnych chmur.
Wyszliśmy na polanę przed schronisko, aby podziwiać piękne widoki w kierunku Kasprowego Wierchu. Pod schroniskiem oczywiście pamiątkowe zdjęcie naszej 8-osobowej grupki, zabieramy worki z zebranymi już śmieciami i ruszamy niebieskim szlakiem w stronę Kuźnic i dalej do ronda na Bystre, gdzie zostawiliśmy samochody. Z naszej trasy zebraliśmy 70 litrów śmieci. A jak już zostało podane przez organizatorów z całej akcji zebrano około 200 kg śmieci.  Z roku na rok ta liczba maleje 🙂 Mam nadzieję, że będziemy kiedyś mogli powiedzieć tak i o naszych Beskidach, bo jak na razie z tego co zaobserwowaliśmy, z roku na rok zbieramy coraz więcej śmieci 🙁  Do zobaczenia za rok, oby w większym gronie!!!

K.T.
.

nasza grupa na Kalatówkach

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2017 | Możliwość komentowania Kalatówki (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska w ramach akcji „Czyste Tatry 2017” – 1 lipca 2017 r. została wyłączona

Pilsko (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska dla seniorów – 27-28 czerwca 2017 r.

Najpierw jechaliśmy pociągiem do Żywca, później busem do Korbielowa. Czternaścioro uczestników kolejnej wycieczki wystartowało na podbój Pilska (1557 m n.p.m.). Dzień był piękny, zapowiadał się upał. Pierwszy etap to przełęcz Przysłopy skąd stromo podeszliśmy na halę Malorkę. Im wyżej tym piękniejsze widoki roztaczały się na okoliczne góry z Babią na czele. Kolejne hale to Uszczawne oraz Buczynka. Kiedyś pasły się tu liczne stada owiec dziś niestety częściowo łąki zarastają. Przed nami coraz bliżej bezleśna i wyniosła kopuła Pilska. Ze strony Witka- naszego przewodnika padła propozycja aby odwiedzić studencką bazę namiotową na hali Górowej. Nie spotkała się ona z entuzjastycznym przyjęciem gdyż trzeba było trochę nadłożyć drogi i to stromo w dół. Tym większa była radość jak zostaliśmy przyjęci ogromnym garem prawdziwej bazowej pachnącej herbaty. Przy okazji odżyły wspomnienia studenckich wypraw sprzed lat…
Po rozgoszczeniu się w schronisku na hali Miziowej wyruszyliśmy na szczyt Pilska. Droga wiodła pomiędzy kępami kosówki, strome podejście wynagrodziły nam nieprawdopodobne widoki, wokół góry i góry. Sam wierzchołek znajduje się po stronie słowackiej. Podczas  zejścia lekko pokropiło i mieliśmy okazję oglądać niesamowity komin mgły nad Korbielowem.
Po wygodnym noclegu udaliśmy się w dalszą drogę. Poranek był rześki, przez hale Cebulową i Cudzichową dotarliśmy na Rysiankę. Upał się zrobił potężny. Samo schronisko na Rysiance zaskoczyło nas nowym wyglądem. Pięknie wyremontowane, czyściutkie. Po 10 minutach następne, na Hali Lipowskiej. Również i ono po liftingu, wszędzie kwiaty. Ponieważ było bardzo gorąco nasz przewodnik zdecydował, że na halę Boraczą pójdziemy szlakiem wiodącym przez las. Był to dobry pomysł. Wprawdzie zniszczony las jeszcze się nie odrodził ale dzięki temu mogliśmy podziwiać rozległe otoczenie doliny Żabnicy. Do schroniska na Boraczej dotarliśmy ok. 14-tej, mieliśmy więc sporo czasu aby zrobić solidny odpoczynek. I tak powoli kończyła się nasza wycieczka. W sumie pokonaliśmy 33 kilometry, szliśmy ponad 10 godzin, nasyciliśmy się cudownymi widokami i zapachami świeżej zieleni, spędziliśmy świetny czas w zgranym już towarzystwie. Planujemy następne wyprawy, nasze zamierzenia są śmiałe gdyż będziemy przekraczać granice i wędrować po górach Słowacji.

Teresa Kubik
.

seniorzy na szczycie Pilska

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2017, seniorzy | Możliwość komentowania Pilsko (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska dla seniorów – 27-28 czerwca 2017 r. została wyłączona

Brestová (Tatry Zachodnie, Słowacja) – wycieczka górska – 24 czerwca 2017 r.

Kolejna sobotnia wycieczka organizowana przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie miała na celu zdobycie Brestovej w Tatrach Zachodnich na Słowacji, widokowego szczytu o wysokości 1934 m n.p.m.
Podczas podróży w kierunku Zuberca, nasz przewodnik Jan Nogaś opowiadał ciekawostki o miejscach, przez które przejeżdżaliśmy, dlatego podróż szybko nam upłynęła. Do wylotu Doliny Rohackiej dotarliśmy około 8:00, zrobiliśmy zdjęcie grupowe i rozpoczęliśmy wędrówkę na szczyt Brestovej.
Podejście pod Przedni Salatyn było dość monotonne i męczące z powodu upału, ale gdy już weszliśmy na grzbiet, mogliśmy spojrzeć wreszcie na szczyt Brestovej oraz usiąść i odpocząć, przynajmniej w teorii, bo ciągle towarzyszyły nam muchy, które chciały usiąść na nas, naszym jedzeniu lub wejść w kadr zdjęcia.
Z tego miejsca kontynuowaliśmy naszą wędrówkę, która nie była już tak uciążliwa. Nie było już tak stromo, otaczały nas piękne widoki na otoczenie Doliny Rohackiej. Zaczęło wiać, dzięki czemu było nam chłodniej i muchy się odczepiły.
Z Przedniego Salatyna na szczyt Brestovej było już tylko pół godziny. W dole mogliśmy zobaczyć końcową stację wyciągu krzesełkowego, a przy niej ludzi, którzy byli już tylko kolorowymi kropkami.
Po ostatnim podejściu byliśmy na szczycie Brestovej (1934 m n.p.m.), z którego widać było: Salatyn, grań Rohaczy, Siwy Wierch, Bystrą, Giewont, Rysy i jeszcze wiele innych szczytów zarówno Tatr Zachodnich, jak i Tatr Wysokich.
Po długiej przerwie, zaczęliśmy schodzić w kierunku Przełęczy pod Palenicą, która głęboko wcina się między Brestovą a Siwym Wierchem. Z przełęczy rozpoczęło się zejście, już niestety prawie bez widoków, które odsłoniły się dopiero w dolinie. Gdy doszliśmy już do końca, okazało się, że bar jest zamknięty, dlatego duża część grupy wróciła się w górę doliny, gdzie była restauracja, lecz kilka osób zostało przy zamkniętym barze, wspominając dawne wyjścia w góry. Podczas rozmowy okazało się, że jeden z uczestników wycieczki nosi przy sobie gaz pieprzowy na niedźwiedzie…
O 16:00 wszyscy zadowoleni oraz zmęczeni mniej lub bardziej (kilka osób weszło jeszcze na Salatyn i Siwy Wierch) wyjechaliśmy z Zuberca w kierunku Bielska-Białej.

F.J.
 .

część grupy na starcie wycieczki

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2017 | Możliwość komentowania Brestová (Tatry Zachodnie, Słowacja) – wycieczka górska – 24 czerwca 2017 r. została wyłączona

Karpaty Wschodnie (Ukraina) – wyprawa trekkingowa – 16-23 czerwca 2017 r.

Dwóch członków Oddziału PTT w Bielsku-Białej wraz z trójką znajomych wybrało się w Karpaty Ukraińskie by zmierzyć się ze szczytami wchodzącymi w skład Korony Beskidów Ukraińskich. Poniżej publikujemy relację z tego wyjazdu:

Pewnego dnia dostaję telefon z zapytaniem czy jedziemy na Ukrainę celem zrobienia Korony Beskidów Ukrainy. Myślałem, że to żart, ale odpowiedziałem, że jadę i tak oto pewnego dnia pięciu chłopa zebrało się z plecakami i dało nogę na Ukrainę. Nie będę opisywał drogi, gdyż zabrakłoby czasu, lecz po ponad 20 godzinach wylądowaliśmy w miejscowości Worochta.
Sama miejscowość to mała wioska, można powiedzieć, że coś w rodzaju niby maleńkiego miasteczka. Zakwaterowaliśmy się i już następnego dnia grupa „Piratów Beskidów” zaatakowała szczyt Rutyło.
Sama droga dość ciężka. Z początku błoto, ale cóż… trzeba iść naprzód. 🙂 Przyroda cudna, można powiedzieć, że „dzika”. Na polanie stado zwierząt rogatych marki „krowa dzwonkowa”. Każda posiada sygnalizację dźwiękową pod szyją. Były one dość zdziwione na nasz widok, ale nie wykazywały agresji w naszą stronę. Wreszcie udało… Jest szczyt i ulga, że go znaleźliśmy. I zaczęły się: „ach jak cudnie”, „jakie widoki”, mimo że pogoda nie była zbyt ciekawa. Były pamiątkowe fotki, flaga Polski i baner.
Po powrocie narada „wojenna” co dalej. Następny dzień był deszczowy, więc poszliśmy zwiedzać miejscowość. Można powiedzieć, że dziura, ale co ciekawe mają lepiej rozwinięta sieć kolejową i o dziwo działającą. Ale widać, że w kraju jest stan gotowości bojowej. Każdego mostu i tunelu pilnują strażnicy, co udało nam się „uchwycić” na fotkach. Ale tak, by nie rzucać się w oczy.
Kolejnego dnia w pięciu chłopa poszliśmy „szukać” Baby Ludowej. 🙂
Około dwudziestoletni kierowca, który nas woził, szarżował jak na Camel Trophy autem, którego marki ze względu na reklamę nie podam, na blachach hiszpańskich. Dowiózł nas jednak na miejsce. Jakież było nasze zdziwienie gdy wysiedliśmy przy punkcie kontrolnym, a że był to pas przygraniczny, pilnujący żołnierz z podejrzeniem patrzył na nas. Zabrał nasze paszporty i poszedł do swego gniazda. Po chwili wrócił, oddał paszporty i wypytał po co i dokąd idziemy. Jakoś udało nam się go przekonać i sam wskazał drogę, łajza, ale w inną stronę. Po perypetiach z trafieniem na właściwą drogę wyszliśmy niczym ostatni partyzanci z lasu na drogę.
Idąc tą drogą dotarliśmy na połoniny i znów było „ach” i „och”, a potem „ale widoki”. Dookoła faktycznie przecudne widoki. Idąc dalej napotykamy na stado owiec, co jest już u nas rzadkością. Potem mijamy dość ciekawa bacówkę. Niby było trzech pastuchów, ale sama bacówka dziwnie wyglądała. Mianowicie był maszt dość wysoki, na którym powiewała flaga Ukrainy i Unii Europejskiej, obok był prysznic, zadaszenie, stół jak na obrazie „Ostatnia wieczerza” na około 12 osób… Pytam jednego z nich o tę słynną Babę Ludową, a ten mi że nie wie, że jest tylko pastuchem. No nic, poszliśmy dalej i napotykamy stado rogatych zwierzaków z dzwonkami pod szyją. Ominęliśmy całe to rogate towarzycho lekko z boku, gdyż jeden rogaty jegomość zbyt ciekawie się nam przyglądał.
Wreszcie jest Baba Ludowa. Nawet tabliczka, że należy do Korony Beskidów. No, heja za aparaty i fotki lecą: flaga, baner itp. Nawet żartowano ze mnie, gdyż miałem koszulkę ze schroniska pod Babią Górą, twierdząc że Babia Góra spotkała Babę Ludową. 🙂 Oczywiście nie obyło się bez kawy, którą gotował nam Wiesio. 🙂 Po konsumpcji, tzn. dokładnie po odciążeniu plecaków ruszyliśmy z powrotem mijając dziwną bacówkę uzbrojoną w anteną satelitarną. Po paru chwilach z lasu na połoninę wyjeżdża ciężarówka pełna wojska bacznie się nam przyglądając. Zeszliśmy z drugiej strony, niż wchodziliśmy i o dziwo, tam jest jednostka wojskowa. Przechodząc obok wesołka, który podał nam inny kierunek, żartowniś zaczął się interesować co widzieliśmy. Odpowiedzieliśmy ze owce, krowy, krajobrazy i że znaleźliśmy Babę Ludową. Zapytał jednak, czy dali nam mleka…
Następnego dnia zdobywaliśmy Howerlę, obecnie świętą górę Ukraińców. Idąc na szczyt mijaliśmy słupki graniczne z lat, kiedy przebiegała tam granica między Polską a Czechoslowacją. Wreszcie docieramy na szczyt. Obelisk, który się tam znajduje jest zniszczony. Podobno robi to jakaś „młodzieżówka” prorosyjska. Widoki za to są cudne na każdą stronę.
Kolejny dzień to zdobywanie Bliźnicy. Przechodzimy obok ośrodka narciarskiego. Warunki zimowe muszą być tam naprawdę świetne. I tu, pod samym szczytem zaskakuje nas burza. Każdy z nas robi na szybko ujęcie pod znakiem szczytowym pomimo „ostrzału” burzowego. Szybkim krokiem, można powiedzieć biegiem, „schodzimy” klnąc ile się da… Na czas burzy przyjmujemy pozycję leżącą w pelerynach.
Wreszcie burza przechodzi, a my drugi raz „zdobywamy” Bliźnicę. 🙂 Idziemy dalej połoninami do miejscowości Kwasy, gdzie uspokajamy się złocistym płynem w podwójnych kolejkach. 🙂
Ostatnim zdobytym szczytem jest Sywula, a właściwie oba szczyty. Jakie było nasze zaskoczenie gdy na wysokości około 1500 m n.p.m. napotykamy stado pasących się koni. Widok naprawdę cudowny – półdzikie konie. Na szczycie widoczne są umocnienia z czasów I wojny światowej. Ciekawy widok – transzeje z kamieni.
Na Sywuli zakończyliśmy tegoroczny etap zdobywania Korony Beskidów Ukraińskich, jednak wrażenia pozostały wielkie. Piękna, dzika przyroda, spokój i cisza – słowem człowiek i tylko przyroda, i przecudne połoniny.

Andrzej Koczur
.

uczestnicy wyjazdu na Babie Ludowej

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2017 | Możliwość komentowania Karpaty Wschodnie (Ukraina) – wyprawa trekkingowa – 16-23 czerwca 2017 r. została wyłączona

Witamy w naszym gronie!

Informujemy, że w dniu 22 czerwca 2017 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpił Mirosław Myszka. Wcześniej, od roku 2011 był on członkiem Oddziału PTT w Poznaniu.

Serdecznie witamy w naszym gronie!

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Witamy w naszym gronie! została wyłączona

O akcji „Sprzątamy Beskidy z PTT 2017” w „Przełomie”

przelomW dzisiejszym „Przełomie – Tygodniku Ziemi Chrzanowskiej” (nr 24 (1299) / 2017) na stronie 6 ukazał się artykuł pt. „Młodzież zebrała górę śmieci” o tegorocznej akcji „Sprzątamy Beskidy z PTT 2017”.
„Przełom” jest patronem medialnym grup młodzieży z Oddziału PTT w Chrzanowie, które biorą udział w organizowanej przez nasz Oddział akcji.

Zarząd Oddziału
.

Zaszufladkowano do kategorii media, Sprzątamy Beskidy z PTT | Możliwość komentowania O akcji „Sprzątamy Beskidy z PTT 2017” w „Przełomie” została wyłączona

„Góry – moje miejsce na ziemi…” – konkurs fotograficzny

Wielu z Was, miłośników gór z pewnością choć raz zetknęło się w internecie z Sebastianem Niklem, członkiem naszego Oddziału, który pomimo walki z różnymi chorobami promuje turystykę górską na swojej stronie internetowej, od niedawna dostępnej pod nowym adresem: http://zyciepisanegorami.pl/.
Za 10 dni rozpocznie się kolejna, już piąta edycja organizowanego przez Sebastiana konkursu fotograficznego pt. „Góry – moje miejsce na ziemi…”, do udziału w którym serdecznie zapraszamy wszystkich członków i sympatyków PTT – tym bardziej, że Oddział PTT w Bielsku-Białej jest patronem medialnym konkursu.

Więcej informacji o konkursie i jego regulamin można znaleźć tutaj.
.

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania „Góry – moje miejsce na ziemi…” – konkurs fotograficzny została wyłączona

Babia Góra (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska dla seniorów – 13 czerwca 2017 r.

Wcześnie rano wyruszyliśmy samochodami w kierunku Korbielowa. Pogoda słoneczna, humory wyśmienite zwłaszcza po przygodzie z plecakami, które zaraz na starcie wypadły z bagażnika. Po ok. 1,5 godziny byliśmy już w miejscowości Slana Woda na Słowacji, skąd wyruszyliśmy na szlak. Naszym celem był najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego, Babia Góra, wznosząca się na dumną wysokość 1725 m n.p.m.
Po drodze zwiedziliśmy muzeum Pawla Orszagha Hviezdoslawa, słowackiego Mickiewicza, jak nam powiedziała przewodniczka. Tu mistrz pióra czerpał natchnienie do swojej epopei „Żona gajowego”.
Dzień był pogodny i rześki. Ciesząc się wspaniałą przyrodą podchodziliśmy pod górę. Za sprawą Unii Europejskiej szlak był znakomicie przygotowany – tablice informacyjne, miejsca postoju, a nawet wieże obserwacyjne. Im wyżej, tym widoki rozleglejsze. Minęliśmy dolny, zalesiony regiel, później piętro kosówki z kępami pięciornika złotego i łanami borówki brusznicy, w końcu dotarliśmy do miejsc, gdzie tylko skały. W sumie pokonaliśmy pod górę tysiąc metrów. Ale byliśmy spokojni o nasze bezpieczeństwo, gdyż wśród nas był ratownik GOPR skomunikowany zresztą z kolegą na Markowych Szczawinach.
Na szczycie nieźle wiało, ale widoki imponujące. Nieczęsto Babia jest tak przyjazna turystom. Schodząc zauważyliśmy jeszcze dwa płaty śniegu oraz przekwitające sasanki alpejskie, które wiosną porastają podszczytowe partie góry. Stromo zeszliśmy na przełęcz Bronę, by znów podejść na Małą Babią zwaną też Cylem. Pod szczytem ostatni dłuższy popas i widok na naszą „zdobycz”, czyli Babią Górę wraz z jej skalnymi zerwami.
Schodzenie rozpoczęliśmy od bardzo stromego zejścia w lesie, które zamieniło się wkrótce w długą, leśną, a w końcowym odcinku asfaltową drogę, by około szóstej wieczór dojść z powrotem do schroniska w Slanej Wodzie. Pobiliśmy tym samym kilka rekordów naszych wycieczek: najwyższy szczyt (1725 m n.p.m.), najdłuższy szlak (21 km), najdłuższa czasowo trasa (od 10.30 do 18.00).
Grupa liczyła 19 osób, wszyscy znakomicie do wycieczki przygotowani i zmotywowani. Jak zwykle panowała wspaniała, turystyczna atmosfera, zatem czekamy na następne wyprawy.

Teresa Kubik
.

seniorzy na szczycie Babiej Góry

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2017, seniorzy | Możliwość komentowania Babia Góra (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska dla seniorów – 13 czerwca 2017 r. została wyłączona