„Monte Rosa i Dolomity, czyli lodowce i ferraty” – prelekcja Roberta Słonki – 20 października 2015 r.

Byliśmy przygotowani do tej prelekcji. Teoretycznie przygotowani, a to wielu z nas z pewnością dodatkowo zachęciło do przyjścia w ten wtorkowy wieczór do salki PTT i BKA w Bielsku-Białej przy ul. 3 Maja. Właśnie tu, już od dawna zaplanowana była prelekcja Roberta Słonki, której temat był wyjątkowo ciekawy i atrakcyjny. W Kronice PTT pod datą 26 sierpnia 2015 r., a także w kwartalniku Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego O/Bielsko-Biała pt. „Biuletyn Informacyjny” nr 3/2015 r. opublikowany został tekst Roberta o tegorocznej wyprawie na Monte Rosa i w Dolomity. Sam opis tych gór i tej górskiej wyprawy jak można się domyśleć, zrobił na nas wrażenie i to wielkie! Dlatego też trzeba było, a nawet należało tu przyjść, zobaczyć, posłuchać…, a może i trochę pomarzyć… Bo Robert kocha góry, bez przerwy coś fotografuje i do tego niezwykle pięknie i barwnie opowiada!
Sama wyprawa jest więc już opisana, dlatego raczej nie będę powtarzać tego, co już zostało napisane. Przeczytajcie jeszcze raz ten opis, zwłaszcza teraz po prelekcji. Tyle koniecznego wstępu.
Monte Rosa to wielki kolos z licznymi czterotysięcznikami i lodowcami, który zagnieździł się w „towarzystwie” najwyższych gór alpejskich, wśród których są: Mont Blanc (4810 m n.p.m.) i Matterhorn (4478 m n.p.m.). Główne szczyty masywu Monte Rosa to: Nordend (4609 m n.p.m.), Dufourspitze (4634 m n.p.m.), Zumsteinspitze (4563 m n.p.m.), Signalkuppe, czyli włoska Punta Gnifetti (4554 m n.p.m.), Parrotspitze (4432 m n.p.m.), Ludwigshöhe (4341 m n.p.m.), Schwarzhorn (4322 m n.p.m.) i Pyramide Vincent (4215 m n.p.m.). Widać wyraźnie, że Monte Rosa to skupisko kolosów, a jest ich tu kilkanaście!
Pomimo tego, że była to druga połowa sierpnia br. to nasi turyści, a było ich czterech: Leszek, Bogdan i nasi goście: Krzysztof i Robert, śmiało pokonywali różne trudności, w tym i pogodowe, śmiało przemieszczali się wśród szczelin, rano innych, a po południu też innych, czyli szerszych i niebezpiecznych. Byli doświadczeni, odważni i wiedzieli, jak prawidłowo należy zachować się w tych przeróżnych, nawet czasem trudnych warunkach.
Robert napisał między innymi tak: „(…) Pogoda była idealna, temperatura oscylowała lekko poniżej zera stopni, na niebie nie było żadnej chmurki, jednak to co odczuwało się najmocniej to niezwykle silne promieniowanie słoneczne – gdyby nie parę warstw filtrów, ostre jak laser słońce mogłoby spalić twarz i uszkodzić nieosłonięte oczy. Człapaliśmy równym tempem przez lodowiec podziwiając okoliczne szczyty, a po około dwóch godzinach doszliśmy do miejsca, gdzie należało odbić stromo w prawo. Ostatnie kilkaset metrów pokonaliśmy w coraz mocniej odczuwalnym wietrze. Na szczyt Piramidy Vincenta (4215 m n.p.m.) dotarliśmy po około trzech godzinach marszu, jednak porywisty wiatr pozwolił tylko na parę zdjęć i krótkie cieszenie się rozległym widokiem. Dostrzegliśmy wśród alpejskich szczytów między innymi Mont Blanc, Matterhorn i czterotysięczniki Monte Rosy…”.
Cel osiągnęli, bo weszli na upragnione dwa czterotysięczniki, a więc na Piramidę Vincenta (4215 m n.p.m) i pobliski Balmenhorn (4167 m n.p.m), gdzie postawiono prawie 4-metrową figurę Chrystusa „Christo delle Vette”.
Przy okazji tej prezentacji dowiedzieliśmy się coś więcej na temat alpejskich, wysokogórskich schronisk, a wśród nich o sezonowym schronisku, w którym przenocowali na wysokości 3647 m n.p.m. tj. Rifugio Gnifetti oraz o najwyżej położonym w Europie Rifugio Margherita, znajdującym się na szczycie Signalkuppe (4554 m n.p.m.).
Zobaczyliśmy świat wysokich gór i alpejskich lodowców, może trochę daleki od nas, ale za to bliski sercu, bo niepowtarzalny, do którego nas stale ciągnie i to w różnoraki sposób i z różnych stron.
Monte Rosa to olbrzymi masyw w Alpach Zachodnich, a dokładniej w Alpach Pennińskich (Walijskich). Można wyjechać tam od strony włoskiej kolejkami (trzy etapy) i to chyba było najlepszym rozwiązaniem dla uczestników tej wyprawy przy tak ograniczonym czasie. Ta czwórka miała tylko tydzień przeznaczony na ten wyjazd! Ażeby nikogo tu nie zdenerwować, napiszę, że to dużo, choć … szczerze myślę inaczej, bo tam jest, jak zobaczyliśmy na zdjęciach Roberta, tak pięknie!
Wspaniały i odważny zespół nie zapomniał też o tym, aby sfotografować się w szczególnych miejscach z bielskimi banerami KTW i PTT. Tym sposobem kawałek nas – można tak teraz napisać – był i tam, na szczytach wielkiej góry, której nazwa brzmi pięknie i krótko: Monte Rosa.
Wracając z wyprawy, pełni wrażeń i bogatsi w doświadczenia, zahaczyli jeszcze o Dolomity w okolicach Misuriny, gdzie wspięli się drogą Sentiero Bonacossa na Przełęcz Forc de Misurina. Od tego miejsca w uprzęży na ferracie przeżyli przygodę wspinaczkową dochodząc do najwyższego miejsca, tj. na przełęcz Forc di Diavolo (2480 m n.p.m). Nie zapomnieli też o Cortinie d’Ampezzo, a jakże by nie! Dolomity były dla nich jakby „na deser” tej wyprawy.
Wszyscy powrócili z wyprawy ubogaceni wrażeniami snując w myślach dalsze plany górskich wędrówek. Dwoje z nich: Robert i Krzysztof podzielili się z nami tą ciekawą przygodą. Za to im pięknie dziękujemy!

CS
.

Robert Słonka w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania „Monte Rosa i Dolomity, czyli lodowce i ferraty” – prelekcja Roberta Słonki – 20 października 2015 r. została wyłączona

Wielka Czantoria (Beskid Śląski) – wycieczka górska dla seniorów – 20 października 2015 r.

stowarzyszenie_akademia_seniora_logoWe wtorek, 20 października 2015 r., Stowarzyszenie „Akademia Seniora” z Bielska Białej zorganizowało kolejną wycieczkę turystyczną. Trasa wiodła z przystanku PKS Ustroń Brzegi przez Poniwiec i Halę Bakula (wjazd kolejką) na Czantorię Wielką do Ustronia Polany. W wycieczce uczestniczyło dwóch naszych Kolegów: W. Kubik i A. Ziółko.
Członkowie Akademii Seniora zapraszają seniorów z PTT do wspólnego wędrowania podczas kolejnych wycieczek, które w tym roku odbywają się we wtorki. Najbliższa wycieczka odbędzie się 27 października 2015 r. na trasie: Szczyrk – Skrzyczne (wjazd kolejką) – Malinowska Skała – Salmopol. Zainteresowanych wycieczkami prosimy o kontakt z członkiem naszego Oddziału, kol. Witoldem Kubikiem (tel. 604 617 181).

AZ
.

uczestnicy wycieczki na Wielkiej Czantorii

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015, seniorzy | Możliwość komentowania Wielka Czantoria (Beskid Śląski) – wycieczka górska dla seniorów – 20 października 2015 r. została wyłączona

Wolontariat dla BgPN – inwentaryzacja zwierzyny

W dniach 29-30 października 2015 r. (czwartek-piątek) w godzinach 9:00 – 17:00 w Babiogórskim Parku Narodowym odbędzie się inwentaryzacja zwierzyny metodą pędzeń próbnych. Liczenie prowadzone będzie pod nadzorem pracowników BgPN.
Wszystkich zainteresowanych udziałem w liczeniu zwierzyny w ramach wolontariatu dla BgPN prosimy o kontakt z Tomaszem Rakoczym (tel.: 509-922-720, e-mail: trakoczy(at)ptt.org.pl), który koordynuje współpracę Oddziału PTT w Bielsku-Białej z Babiogórskim Parkiem Narodowym oraz udziela dodatkowych informacji na jej temat.

Zarząd Oddziału

Zaszufladkowano do kategorii aktualności, Wolontariat w BgPN | Możliwość komentowania Wolontariat dla BgPN – inwentaryzacja zwierzyny została wyłączona

Tatrzański Park Narodowy – wycieczka górsko-krajoznawcza dla dzieci z cyklu „Przyjaciel Parku Narodowego” – 18 października 2015 r.

przyjacielpnCelem kolejnej wycieczki z cyklu „Przyjaciel Parku Narodowego” był Tatrzański Park Narodowy. Grupa 53 osób, w tym 35 dzieci i młodzieży z przewodnikiem tatrzańskim Janem Nogasiem wybrała się szlakiem z Zazadniej na Rusinową Polanę. Była też okazja odwiedzić Tajemniczy Ogród przy Centrum Edukacji Przyrodniczej TPN oraz, po złożeniu stosownej przysięgi, odebrać dyplomy i medale „Przyjaciela TPN”. By tradycji stało się zadość, relacje z wycieczek dla dzieci przygotowują ich młodzi uczestnicy. To, jak wycieczkę zapamiętali najmłodsi, możecie przeczytać poniżej:
.
Nie zważając na niezbyt ładną pogodę w ostatnich dniach, na wczesną porę, a dodatkowo, na fakt że jest niedziela, wstaliśmy i przy szkole czekaliśmy na autobus. Kilka minut przed siódmą przyjechał i wyruszyliśmy na spotkanie z tatrzańską przyrodą. Po około dwóch godzinach jazdy zatrzymaliśmy się na rozprostowanie kości i wizytę w toalecie, dorośli w przeważającej części na poranną kawkę. Podczas jazdy przewodnik, p. Nogaś, opowiadał nam ciekawostki o mijanych miejscowościach i obiektach. Najbardziej spodobała mi się legenda o nazwie miejscowości Sucha Beskidzka. Więcej informacji na ten temat można uzyskać wpisując w google – „sucha beskidzka legenda”. Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Gdy p. Szymon kupował bilety do Tatrzańskiego Parku Narodowego, przewodnik opowiedział nam nieco o tym Parku. Każdy z uczestników do lat 13-tu otrzymał również książeczkę z zadaniami, rebusami, krzyżówkami do rozwiązywania. Książeczka ta była podstawą do późniejszego „zaliczenia” i przystąpienia do przysięgi. Z Zazadniej ruszyliśmy krętą i troszkę stromą ścieżką ku Rusinowej Polanie. W dobrym towarzystwie, śmiejąc się i robiąc zdjęcia żadna droga nie jest męcząca. Na naszej trasie znalazła się śliczna, mała, drewniana kapliczka Matki Boskiej Jaworzańskiej Królowej Tatr. Można tam było odpocząć, pomodlić się oraz napić ciepłej herbaty. Na skale obok kaplicy wisiały tabliczki z nazwiskami i historią osób, które zginęły w górach. Następny postój – Rusinowa Polana – tam zrobiliśmy kilka grupowych fotek, spróbowaliśmy przepysznych oscypków i maślanki. Po odpoczynku ruszyliśmy tym razem w dół kierując się do Zakopanego. Autobus podwiózł nas pod skocznię, gdzie Kamil Stoch w 2015r pobił rekord długości skoku 141 m. Czekały na nas również pamiątki i zwiedzanie „ tajemniczego ogrodu” w Centrum Edukacji Przyrodniczej. Tam też otrzymując pamiątkowe medale złożyliśmy przysięgę, że będziemy Przyjaciółmi TPN. Niektórzy z nas taką przysięgę złożyli już po raz trzeci, wcześniej w Ojcowskim i w Babiogórskim PN.  Pomimo zmęczenia w drodze powrotnej nie brakowało żartów i opowieści.
Tak spędziliśmy razem, w dobrym towarzystwie całą niedzielę (a w poniedziałek do pracy i szkoły 🙁 ). Z niecierpliwością czekając na kolejne wycieczki, zwłaszcza zdobycie pozostałych odznak Przyjaciela Parku, tzn. Gorczańskiego i Magurskiego.

Marysia (11 lat)
.

W niedzielny poranek 18 października wstałem o 6.00 rano, ponieważ miałem wycieczkę do Zakopanego z PTT (Polskie Towarzystwo Tatrzańskie). Spotkaliśmy się pod szkołą o godzinie 7.00, wszyscy już tam byli, ja przyjechałem ostatni. Całą drogę w autokarze siedziałem z Kubą. Gdy już byliśmy w drodze, widzieliśmy piękne widoki (pola, krowy, owce, barany, góry, jeziora, lasy). Dojechaliśmy tam około 10.00 wysiedliśmy i ustawiliśmy się. Pan przewodnik opowiadał nam o Tatrach. Szliśmy do kaplicy, w dolnej części można było napić się herbaty (szkoda, że gorzkiej). Następnie doszliśmy do dużej polany na której robiliśmy sobie wspólne zdjęcia. Był czas na kupienie sobie oscypków. Zeszliśmy na dół i czekaliśmy na całą grupę, ponieważ wolniej schodzili. Wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy do miasta, tam był czas na kupienie sobie pamiątek. Po krótkiej wizycie w centrum zwiedziliśmy Tatrzański Park Narodowy i dostaliśmy drewniane medale. Wróciliśmy do domu około godziny 20-tej. Najbardziej podobało mi się gdy byliśmy przy Kościele, ponieważ było to ładne miejsce.
To była fajna wycieczka 🙂

Michał  (10 lat)
.

Dziś niedziela, 18 października, dzwoni mój budzik – jest godzina szósta rano. Chciałabym jeszcze pospać, ale właśnie dziś wybieramy się na wycieczkę do Zakopanego wraz z kolegami z klasy oraz niektórymi nauczycielami. Wycieczka jest organizowana przez PTT, dlatego jadą z nami także osoby spoza szkoły. Moja mama wstała znacznie wcześniej, żeby przygotować mi jedzenie na wycieczkę, zrobić ciepłą herbatę do termosu, a co najważniejsze, usmażyć moje ulubione kotleciki.
Mamy stawić się na zbiórkę przy szkole nr 2 w Kozach o godzinie siódmej. Dzień trochę szary, pochmurny, ale popołudniu ma świecić słońce. Trochę zmarzliśmy, ponieważ czekaliśmy na autobus pół godziny. O siódmej trzydzieści wyjechaliśmy, w autobusie siedziałam z koleżanką Marysią – starszą o rok ode mnie. Podróż minęła szybko, już o godzinie dziesiątej byliśmy na miejscu w Zakopanem.
Na miejscu podziwialiśmy uroki Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zwiedziliśmy Sanktuarium na „Wiktorówkach”. Każdy uczestnik otrzymał medal turysty TPN. Ten dzień był bardzo udany – pogoda nam dopisała, towarzystwo także było świetne. Trochę wysiłku fizycznego dobrze nam zrobiło. Tatry to przepiękne góry, w których można wypocząć.
Około godziny szesnastej wyjechaliśmy z Zakopanego w stronę domu. Wróciliśmy po godzinie dziewiętnastej było już ciemno. Mam nadzieję, że takie wycieczki będą organizowane częściej.

Natalia (10 lat)
.

Chciałbym opowiedzieć o niedzielnej wyprawie do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Jechaliśmy autobusem aż trzy godziny do Zakopanego, ale się opłacało. Zobaczyliśmy w Parku różne grzyby, np. wielkie muchomory, maślaki, podziwialiśmy piękny krajobraz Tatr, jedliśmy pyszne, zakopiańskie oscypki. Towarzystwo było genialne, wszyscy byli mili i życzliwi. Oglądaliśmy rzeźby różnych zwierząt i oczywiście pamiątki!!!
Zapraszam wszystkich serdecznie na takie wycieczki – lepsze to niż granie na komputerze.

Piotr (10 lat)
.

uczestnicy wycieczki na Rusinowej Polanie

uczestnicy wycieczki na Rusinowej Polanie

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Tatrzański Park Narodowy – wycieczka górsko-krajoznawcza dla dzieci z cyklu „Przyjaciel Parku Narodowego” – 18 października 2015 r. została wyłączona

Zabrze, Katowice, Tychy – wycieczka krajoznawcza „szlakiem zabytków techniki woj. śląskiego” – 17 października 2015 r.

– Szczęść Boże! – tym tradycyjnym górniczym pozdrowieniem przywitał nas przewodnik-górnik Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego „Guido” w Zabrzu.
Szczęść Boże! – odpowiedzieliśmy chórem, bo tak trzeba wśród braci górniczej, od stuleci…
Gdy ubieraliśmy obowiązkowy kask na głowę i gdy zmierzaliśmy pod prawdziwą górniczą klatkę szybową zwaną „szolą”, wtedy przez chwilę poczuliśmy się małymi, skromnymi górnikami… Przeżyciem dla nas było i to, gdy w ciemnej klatce po 8 osób na każdym jej piętrze zjeżdżaliśmy z prędkością 4 m/s w głąb kopalni na poziom 320 metrów. No i ten charakterystyczny dzwonek, który sygnalista wyciągowy wybijał odpowiednią ilość razy, i którego dźwięk pewnie jeszcze mamy w uszach…
Wróćmy jednak do wycieczki od początku.
Z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim Oddział w Bielsku-Białej wędrujemy cały okrągły rok po górach bliskich i dalszych, zwiedzamy ciekawe miejscowości i ich zabytki, uczestniczymy w licznych spotkaniach – prelekcjach przybliżających nam w różny sposób Polskę i Świat. Wreszcie z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim, tak od czasu do czasu, przemierzamy Śląsk Szlakiem Zabytków Techniki. Stanowią go aktualnie 36 zabytki w 24 miejscowościach regionu, związanych z górnictwem (węgla i srebra), hutnictwem, energetyką, kolejnictwem, łącznością, produkcją wody, włókiennictwem oraz przemysłem spożywczym. Tym razem zwiedziliśmy na tym szlaku: Zabytkową Kopalnię Węgla Kamiennego „Guido” oraz Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, Giszowiec – górniczą dzielnicę Katowic oraz Tyskie Browarium w Tychach.
Jeszcze zaledwie dwa tygodnie wcześniej podziwialiśmy Tatry Wysokie ze Sławkowskiego Szczytu z wysokości 2452 m n.p.m., a już dzisiaj dotarliśmy do najgłębszego, udostępnianego turystom poziomu w Kopalni „Guido”, czyli 350 metrów pod ziemią. Schodziliśmy do niego z poziomu 320 po specjalnie przygotowanych schodach. Ot, takie dwa różne światy i jakby dwa bieguny wokół nas…
Ciepłe, jesienne kolory zamieniliśmy więc na kolor czarny, jak ten węgiel i na złoty, jak ten napój nazywany piwem, ale o nim jeszcze napiszę w tej relacji.
Nasza wycieczkowa grupa była niecierpliwie oczekiwana przez miejscowych przewodników najpierw w Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego „Guido” w Zabrzu, potem w Muzeum Górnictwa Węglowego, wreszcie w Tyskim Browarium. Mimo niewielkich opóźnień (od nas zależnych i niezależnych), wszędzie przyjmowano nas gościnnie i wszędzie przewodnicy starali się nam jak najlepiej i najwięcej – co tylko można było – zaprezentować.
Wróćmy teraz na Szlak Zabytków Techniki naszego Województwa Śląskiego.
Kopalnia „Guido”, bo od niej zaczęliśmy, jest wyjątkowym w całej Europie zabytkiem techniki górniczej. Kiedyś, parę lat temu zwiedzaliśmy poziom 170, teraz jest tam remont, dzisiaj zwiedzaliśmy tylko poziom 320. Na tym poziomie zapoznaliśmy się ze współczesnym obliczem górnictwa. To właśnie tu mogliśmy wejść do miejsc, w których węgiel był wydobywany, to tu mogliśmy pod ziemią dotknąć pokładu i drzemiącego w nim węgla. To tu szliśmy w niektórych miejscach ciasnymi i niskimi chodnikami, które tonąc w ciemnościach wypełnione były hałasem maszyn górniczych, specjalnie dla nas uruchamianych. To tu na własne oczy zobaczyliśmy, jak pracuje współczesny kombajn ścianowy.
Nie lada atrakcją na tym poziomie była również podziemna podróż elektryczną kolejką podwieszoną, po cztery osoby w jednym otwartym wagoniku.
Zwiedzając poziom 320 Kopalni „Guido” doświadczyliśmy na własne oczy i uszy warunków pracy górników, bo wyrobiska na tym poziomie są utrzymane w stanie jak najbardziej zbliżonym do pierwotnego, kiedy to górnicy po raz ostatni zakończyli pracę i opuścili kopalnię (1982 r.). Czy możemy sobie teraz wyobrazić ich pracę ponad tysiąc metrów pod ziemią? Nie możemy! Dzisiaj jeszcze bardziej zrozumieliśmy, że to właśnie górnikom, za ich ciężką i niebezpieczną pracę należy się od nas wszystkich wyjątkowy szacunek!
Na koniec podziemnego zwiedzania dotarliśmy do miejsca, gdzie można było odpocząć i najzwyklej ochłonąć. Był to podziemny pub w Hali Pomp. To właśnie tu, 320 metrów pod ziemią niektórzy z nas zakosztowali oryginalnego dla tego miejsca piwa „Guido”, inni zaś wypili dobrą kawę, która miała niepowtarzalny, nigdzie dotąd nie spotykany smak!
Dopisać trzeba też i to, że nasze banery PTT O/Bielsko-Biała i PTT K/Kozy po raz pierwszy, jak zauważył Miłosz uczestniczący w tej wycieczce, znalazły się razem z nami tak głęboko pod ziemią i tak blisko przy kombajnie! Rekord?
Również w Zabrzu, zresztą niedaleko Kopalni Guido, znajduje się jedyne w Polsce Muzeum Górnictwa Węglowego. Bogate zbiory z zakresu historii górnictwa, techniki i kultury górniczej ulokowane są w budynku przy ulicy 3 Maja 19. Temat węgla i wszystko, co z nim związane mogliśmy w tym miejscu dzięki wspaniałej przewodniczce kontynuować. Mogliśmy też korzystać dodatkowo z interaktywnej formuły zwiedzania, uzupełnionej efektami światła i dźwięku. To muzeum naprawdę warto odwiedzić!
Zobaczyliśmy w nim również coś „współczesnego”, a był to zalany przez strażaków strop podczas pożaru na poddaszu w listopadzie 2011 r. Ciekawostką jest to, że uratowane Muzeum nie zamknęło drzwi dla zwiedzających, a ślady pożaru na suficie, na usunięcie których wciąż nie ma środków finansowych, można tam jeszcze dzisiaj oglądać. Ciekawe, jak długo jeszcze…?!
Wreszcie mieliśmy opóźniony przejazd do „miasta ogrodów”, czyli do Giszowca. Niestety, z braku miejsca na parkingu, no i braku czasu obejrzeliśmy „z grubsza” niewielką część tego zabytkowego miejsca, gdzie przed laty żyli i mieszkali górnicy. Dzielnica została zaprojektowana na początku XX wieku jako wiejskie osiedle robotnicze z dużą ilością terenów zielonych. To miejsce niestety wyparte zostało przez blokowiska i przeżyło swoją burzliwą współczesną historię. Obiecaliśmy sobie, że innym razem „zrobimy” i Giszowiec, i Nikiszowiec.
Wreszcie ostatnim punktem programu było Tyskie Browarium w Tychach. Obejmuje ono największą ekspozycję poświęconą piwowarstwu w Polsce. Tym razem zwiedziliśmy: muzeum w zabytkowym budynku dawnej kaplicy ewangelickiej z 1902 r., warzelnię z 1915 roku, a przede wszystkim obejrzeliśmy z zewnątrz zabytkowe budynki i liczne ogromne zbiorniki na wodę zimną, gorącą i piwo, sięgające swoimi rozmiarami nieba! Perełką na tym tyskim, piwnym szlaku była rozlewnia piwa, do której przemieściliśmy się idąc przez ruchliwą drogę i światła. Tam, zza barierki dla zwiedzających oglądaliśmy z góry „drogę” butelek i puszek od pustych do pełnych. Mieliśmy w tym miejscu takie wrażenie, jakby to maszyny i elektronika pracowały, a człowiek im tylko „pomagał”, czyli nadzorował. Ta nowoczesna linia rozlewnicza z pędzącymi z prędkością 60 tysięcy butelek na godzinę, dopełniła naszych wrażeń. W ramach zwiedzania była również degustacja piwa jasnego „Gronie”, świeżo uwarzonego, niepasteryzowanego, przy którym odpoczęliśmy po całodziennych trudach zwiedzania zabytków techniki. Dopiszę, że w tej wycieczce mogli wziąć udział tylko dorośli.
Była to bardzo ciekawa wycieczka, którą poprowadził niestrudzony Jan Weigel, a który już dzisiaj zapraszał nas na następną wycieczkę, tak samo atrakcyjną! No i jak tu nie pojechać choćby drugi, może trzeci raz w te same miejsca, skoro za każdym razem można zobaczyć i usłyszeć coś nowego! Tak było i dzisiaj.

CS
.

uczestnicy wycieczki na poziomie 320 kopalni „Guido”

stopka_bb_20151017

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Zabrze, Katowice, Tychy – wycieczka krajoznawcza „szlakiem zabytków techniki woj. śląskiego” – 17 października 2015 r. została wyłączona

„W Sudety z PTT” – prelekcja Grzegorza Gierlasińskiego – 13 października 2015 r.

W kolejny wtorkowy wieczór w Oddziale PTT w Bielsku-Białej odbyła się prelekcja Grzegorza Gierlasińskiego, członka zarządu bielskiego oddziału PTT. Tematem prelekcji były wyjazdy kilkunastoosobowej grupy z PTT w Sudety. Prowadzący opowiadał o Karkonoszach i bardzo ciekawym wejściu na Ścieżkę. Kolejnym pasmem były góry Sowie z wejściem na Wielką Sowę. Następny etap to zwiedzanie Muzeum Sztolni Walim oraz Kopalni Złoty Stok wraz z zamkiem Grodno na szczycie góry Choina. Prelegent opowiedział też zgromadzonym o Górach Kamiennych z zamkiem Rogowiec oraz wyjściem na Waligórę (936 m n.p.m.), a także z odwiedzinami w Skałach Adrspaszskich. Następnym odwiedzonym miejscem było Opactwo Cysterskie w Krzeszowie, Kamienna Góra, Zamek w Bolkowie oraz Zamek Świny koło Bolkowa na Pogórzu Kaczawskim. Grzegorz opowiedział również o wyjściu na Pradziada w Hrubym Jesioniku, a także o wizycie na zamku Hradec nad Moravicą. Ostatnim omówionym punktem był wypad na zamek Książ oraz zamek w Mosznej. Po skończonej prelekcji Grzegorz zaprosił na kolejną prelekcję z wyprawy w Sudety z PTT.

Małgorzata Gierlasińska
.

Grzegorz Gierlasiński w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania „W Sudety z PTT” – prelekcja Grzegorza Gierlasińskiego – 13 października 2015 r. została wyłączona

Sławkowski Szczyt (Tatry Wysokie, Słowacja) – wycieczka górska – 11 października 2015 r.

Czy można spokojnie opisać wczorajszą wycieczkę na Sławkowski Szczyt (2452 m n.p.m.), skoro za oknem pada deszcz ze śniegiem, robi się biało i do tego wieje zimnem?
Czy można skupić myśli nad tym opisem, skoro „nasi” wygrali wczoraj arcyważny mecz piłkarski z Irlandią, a my, czyli wycieczkowicze z Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego Oddział w Bielsku-Białej i jego liczni sympatycy, zdążyliśmy wejść na Sławkowski Szczyt, szczęśliwie wrócić do domu i jeszcze obejrzeć spokojnie jego drugą połowę?
Jak mam więc skupić się nad tekstem i opisać wycieczkę, co wcześniej zobowiązałam się wykonać obiecując naszemu Prezesowi PTT : „(…) jeśli wejdę na szczyt Sławkowskiego, to wtedy z wielką chęcią napiszę relację z tej wycieczki, tylko… żeby tam wejść…”. Wszyscy, albo prawie wszyscy o tym wejściu marzyliśmy.
Wczoraj główny cel wyjazdu w Tatry Wysokie na Słowacji był taki, jak powiedział nam nasz przewodnik Jan Nogaś, aby bezpiecznie z tej wysokogórskiej wycieczki wrócić do domu, a dopiero drugim celem było wejście na Sławkowski Szczyt, no i też wcale niełatwe z niego zejście. Miał rację! Tak jest zawsze na każdej wycieczce i to nie tylko górskiej!
Prognozy pogody na ten niedzielny wyjazd były nieciekawe. Straszono nas deszczem ze śniegiem, śniegiem z deszczem i nawet śniegiem, silnym wiatrem, oblodzeniem szlaków turystycznych itd. Akurat tak miało być niestety w Tatrach. Z tej całej prognozy sprawdził się na nasze szczęście tylko ten silny, zimny wiatr. Pomimo tak nie optymistycznych prognoz pogody liczna grupa górskich zapaleńców z Bielska-Białej, z pobliskich Kóz i innych miejscowości zebrała się w środku nocy punktualnie na tradycyjnym miejscu zbiórki i dwoma autokarami wyjechała o godz. 3:30 przez Korbielów i Różomberok do Starego Smokowca.
Czego nie robi się dla gór i to… taaaakich gór! Zaraz to wyjaśnię. Niektórzy z nas nie spali tej nocy w ogóle. Inni zaś, a była to zdecydowana większość, pobudkę mieli w głębokich, jesiennych ciemnościach o godzinie drugiej lub parę minut później. Czego nie robi się dla tych chwil na tatrzańskich szlakach, dla tych widoków, dla tych gór, do których tak każdego ciągnie…?
Miesza mi się już w głowie to wszystko, co chciałabym napisać, gdy właśnie teraz widzę padający deszcz ze śniegiem i lekki śnieżek, gdy widzę żółto-zielone liście przybielone pierwszym śniegiem. A tam, w Tatrach na Słowacji wczoraj nie było zimy, ani nawet mgły, która mogłaby ograniczyć widoki z naszego szlaku, a za to była fantastyczna, ostra widoczność. Tylko ten zimny, wręcz lodowaty wiatr trochę nam dokuczał. Mieliśmy więc niesamowite szczęście co do pogody. Jeśli teraz tam, gdzie byliśmy wczoraj, pada śnieg, to nie wyobrażam sobie wejścia, a raczej wyjścia na ten szlak w takich warunkach. To byłoby niemożliwe!
Tyle tego wyjątkowo długiego wstępu. A teraz do rzeczy.
Na przystanku autobusowym w Starym Smokowcu zrobiliśmy tradycyjnie pamiątkowe zdjęcie całej grupy do kroniki PTT. Z tego miejsca, około godziny 7:30 co bardziej niecierpliwi wycieczkowicze, nie czekając na uruchomienie dopiero za godzinę kolejki na Hrebieniok, wyruszyli żwawo niebieskim szlakiem do góry. To była czysta kalkulacja czasu!
Inni, ci bardziej cierpliwi wycieczkowicze łącznie z przewodnikiem, skorzystali z kolejki i później za tą pierwszą grupą też żwawo ruszyli do góry. Wśród nich szedł i Andrzej G., niezmordowany turysta, któremu jeszcze chce się tak wędrować mając na koncie wiele lat!
Sławkowski Szczyt to wielka góra, złudna i mylna. Może się on pochwalić jednym z najwyższych przewyższeń w całych Tatrach. Aby wejść na ten szczyt jedynym szlakiem koloru niebieskiego, to trzeba na stosunkowo krótkim odcinku pokonać 1442 metry wysokości, a więc bardzo dużo jak na jeden dzień! Na nas czekał więc nie lada wysiłek, ale… w końcu po to tu przyjechaliśmy!
Najpierw szliśmy do góry przez zniszczony las świerkowy, a gdy pojawił się las liściasty, to przecinając czerwony szlak magistrali tatrzańskiej na wysokości 1357 m n.p.m., szliśmy dalej już w jesiennych kolorach brzóz i w czerwieni borowin. Później było już pasmo kosodrzewiny przeplatanej kamieniami różnej wielkości. Na tym sporym odcinku tworzyły one wielkie rumowisko. Skąd aż tyle kamieni wzięło się na tej górze…? Tak myślał niejeden z nas idąc i idąc mozolnie, krok po kroku ciągle pod górę.
Do szczytu szliśmy przez platformę widokową zwaną Maksymilianką i przez Sławkowski Grzebień rozciągnięci, małymi grupkami, niejednokrotnie pojedynczo szliśmy wytrwale, często pod wiatr. Tymczasem ku naszej radości blade słońce przebijało się nieśmiało zza ołowianego nieba. W tych oto warunkach, po naszej prawej stronie pojawiały się zapierające dech w piersiach widoki z dominującą Łomnicą.
Szlak wybudowany w latach 1901 – 1908 praktycznie własnym kosztem przez Maximiliana Weisz jakby dozował nam te widoki zwłaszcza na wspomnianą Łomnicę (2641 m n.p.m) i Pośrednią Grań (2441 m n.p.m.) co jakiś czas odbiegając od grani, by po chwili zakosami wrócić do niej odsłaniając wielokrotnie ten sam, ale w innych rozmiarach widok. Wierzchołek „naszej” góry wydawał się być tuż, tuż, ale niestety było inaczej. To dopiero był Sławkowski Nos (2272 m n.p.m.). Jeszcze „tylko” ponad pół godziny, a może dla niektórych godzina podejścia, mozolnego podejścia, w którym mogło niejednemu z nas brakować tchu, jeszcze tylko spotkanie z naszą pierwszą grupą zmarzniętą na wylot, śpiesznie idącą już w dół, jeszcze tylko wytrzymać trudy podejścia, bo Sławkowski czeka i jest już tak blisko!
Na kopule szczytowej postawiono krzyż, a na nim w ubiegłym roku w rocznicę 350.lecia przymocowano tablicę informującą o pierwszych zdobywcach tego szczytu w dniu 25.VII.1664 roku. Warto dopisać, że drugie potwierdzone wejście na Sławkowski Szczyt należy do Stanisława Staszica – 12.VIII.1805 r. Wejście naszej tak licznej grupy też jest może gdzieś niewidzialnie odnotowane…
Wszyscy, którzy zdecydowali się na niełatwą wędrówkę na szczyt Sławkowskiego, bez wyjątku wszyscy, byliśmy niezwykle utrudzeni podejściem non stop, trwającym około 4 godzin, a może i więcej. Za to na górze czekała na nas nagroda i to nie byle jaka. Była nią wyjątkowo wyraźna, jakby „trójwymiarowa” panorama skalnego świata Tatr Wysokich. Ten widok opiszę w największym skrócie tak (patrząc od lewej): Gerlach, Rysy, Staroleśny Szczyt, Mała Wysoka, Świstowy Szczyt, Wielki Jaworowy Szczyt, Lodowy Szczyt, Baranie Rogi, Durny Szczyt, Łomnica i wiele innych. W dole Dolina Staroleśna z najliczniejszym w Tatrach skupiskiem 25 stawów i Zbójnicką Chatą. Gdy spojrzeliśmy na drugą stronę, to widzieliśmy odległe pasmo Niskich Tatr oraz lekko przymglone podtatrzańskie miejscowości z Popradem włącznie.
Mam jeszcze w pamięci ten niesamowity widok, o którym Łukasz Kaźmierczak w swoim artykule opublikowanym w „Magazynie Turystyki Górskiej npm” nr 11 z 2012 r. tak napisał: „Do takiego miejsca nie można wpaść ot tak, na chwilę, jak po ogień. Tutaj trzeba swoje wysiedzieć, wypatrzeć, może nawet położyć się i zamknąć oczy, by lepiej utrwalić w pamięci ten cudowny widok. Nie ma zresztą do czego się śpieszyć, bo jedyne, co jeszcze możemy zrobić, to zejść z markotną miną tym samym monotonnym szlakiem, którym podchodziliśmy wcześniej w górę. Innej drogi powrotu nie ma. Ot, cały Sławkowski”.
O zejściu, też zresztą niełatwym, tam na górze nawet nie chciało się myśleć. Zajęło ono około 3 – 4 godzin. Kolana i nogi po prostu „wysiadały”.
Do niniejszej relacji z tej jesiennej, pięknej wycieczki dopiszę jeszcze i to, że szlak na Sławkowski Szczyt nie ma żadnych wspinaczek, ani ekspozycji, ale za to jest długi i niezwykle mozolny. Słowo „mozolny” wybitnie pasuje do tej góry. Pogoda dla niej musi być murowana, a taka wczoraj, na nasze szczęście, była!
Dla samych widoków ze szczytu Sławkowskiego i dla wsparcia utrudzonego naszego turysty samotnie idącego do góry wróciłam się z mojej drogi już zejściowej. Tym sposobem przypadkowo byłam na tym samym szczycie dwa razy tego samego dnia!
Dopiszę też i to, że wśród uczestników tej wycieczki był 13. letni chłopak, Filip. Miałam szczęście być „w jego grupie”, ale dopiero od szczytu Sławkowskiego. To właśnie on mając książeczkę z panoramą z tego właśnie miejsca wskazał nam poszczególne najważniejsze szczyty. To on „prowadził” nas, dorosłych, trochę zagadanych i pilnował niebieskiego szlaku. To on, nie korzystając z kolejki poprowadził i mnie do parkingu w Starym Smokowcu. Filip! Jesteś wspaniałym turystą!
Szybko powróciliśmy ze Starego Smokowca do Bielska-Białej. Przy dworcu, na zegarze wybiła godzina 20:50. Jechaliśmy przez Łysą Polanę, Jordanów, Wadowice i Kozy. Jak dobrze było wcześnie wstać dla tych opisanych wyżej chwil!

CS
.

nasza grupa na starcie wycieczki

stopka_bb_20151011

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Sławkowski Szczyt (Tatry Wysokie, Słowacja) – wycieczka górska – 11 października 2015 r. została wyłączona

„Sri Lanka – tam gdzie małpy robią miau” – prelekcja Ewy Kościelny – 11 października 2015 r.

11 października w siedzibie GOK Buczkowice odbyła się z kolejna z cyklu „Poznaj świat” multimedialna prezentacja slajdów pt. „Sri Lanka – tam gdzie małpy robią miau” zorganizowana wspólnie przez Gminny Ośrodek Kultury w Buczkowicach oraz bielski oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Prelekcję przeprowadziła prelegentka Ewa Kościelny wraz ze swoim partnerem Andrzejem, wspólnie opowiedzieli o trwającej ponad trzy tygodnie podróży którą odbyli na przełomie minionego roku. Pani Ewa bardzo lubi podróżować zwiedziła już wcześniej Wietnam, Gruzję, całe Bałkany jej miłością są również góry wiemy to już z wcześniejszej prelekcji bowiem w marcu 2014 roku pani Ewa opowiadała o swojej podróży do Tajlandii. Tym razem zaraziła uczestników wyjazdem na Sri Lankę. Podróżnicza przygoda obfitowała w moc wrażeń zaczęło się już na początku kiedy na miejscu uczestników przywitała powódź, która kilkakrotnie krzyżowała naszym podróżnikom plany. Nie poddali się jednak tylko dostosowywali do panujących warunków i na przekór przeciwnościom udało im się zwiedzić i zobaczyć m.in.: żółwie fermy, gdzie nie tylko spotkali słodkie maleńkie żółwiki, ale także przyczynili się do narodzenia nowych bowiem wspólnie z właścicielami farmy zakopywali znalezione żółwie jaja, aby ochronić je przed niebezpieczeństwem, i kopalnię kamieni księżycowych, mglisty park narodowy, świątynie indyjskie i buddyjskie, a także las tropikalny, w którym przeżyli atak pijawek, a także zobaczyli znanych z reklamy Sri Lanki wędkarzy łowiących na wysokich kijach oraz przeżyli wyprawę do dzikich słoni, które tam nie zawsze są takie sympatyczne ja te spotykane w zoo. Podróżnicy na Sri Lance spędzili także sylwestra – niezapomnianego sylwestra bo gorącego w towarzystwie wszechobecnego szaleństwa i ogromnej ilości sztucznych ogni. Jedną z niezapomnianych atrakcji pobytu były jednak kąpiele w oceanie, które też nie obyły się bez wrażeń bowiem ogromnie duże i silne fajne potrafiły nawet lekko podtopić o czym przekonała się nawet sama prelegentka. W trakcie wyprawy nie zabrakło również dobrego jedzenia, a także tego co uczestnicy lubią najbardziej czyli górskiej wyprawy udało im się bowiem zdobyć szczyt Ella Rock, a także Little Pick Adama oba pokryte polami herbacianymi. Te wszystkie wymienione atrakcje, a także wiele innych spowodowały, że wyprawa uważana jest za bardzo udaną – podróżnicy zadowolenia już planują kolejną podróż tym razem w kierunku Kambodży.

E.J.
.

w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania „Sri Lanka – tam gdzie małpy robią miau” – prelekcja Ewy Kościelny – 11 października 2015 r. została wyłączona

VII posiedzenie ZG PTT IX kadencji – Wisła, 10 października 2015 r.

W sobotę, 10 października 2015 roku w Wiśle odbyło się VII posiedzenie Zarządu Głównego PTT IX kadencji. Głównymi tematami poruszonymi na zebraniu były sprawy wydawnicze 24 tomu pamiętnika PTT, Rok Kazimierza Przerwy-Tetmajera obchodzony przez PTT w tym roku oraz sprawy związane z ochroną środowiska. Warto także wspomnieć o wysłanych pismach dotyczących ochrony turysty na pieszych szlakach górskich przed poruszającymi się po nich quadach i motocrossach.
Oddział PTT w Bielsku-Białej reprezentowali na posiedzeniu prezes Szymon Baron i wiceprezes Tomasz Rakoczy.

TR
.

pamiątkowe zdjęcie uczestników posiedzenia ZG PTT w Wiśle

pamiątkowe zdjęcie uczestników posiedzenia ZG PTT w Wiśle

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania VII posiedzenie ZG PTT IX kadencji – Wisła, 10 października 2015 r. została wyłączona

Rusza kurs dla kandydatów na przewodników górskich beskidzkich w AKPG Bielsko-Biała

akpgInformujemy, że Akademickie Koło Przewodników Górskich w Bielsku-Białej zaprasza osoby chętne chcące rozpocząć kurs na przewodników górskich (uprawnienia na polskie Beskidy) na spotkanie które odbędzie się 21 października 2015 r. (środa) o godzinie 18:00 w budynku ATH Błonia sala B027.

Szczegółowych informacji udzielają:

  • Franciszek Wawrzuta (tel.: 338276357, tel. kom.: 502371069, e-mail: szefranek@op.pl)
  • Tomasz Zalot (tel. kom.: 606581051, e-mail: tzalot@slaskie.pl, gg: 2215343.

.
Równocześnie informujemy, że w najbliższym czasie Oddział PTT w Bielsku-Białej nie będzie organizował nowego kursu dla kandydatów na przewodników górskich beskidzkich.

z tatrzańskim pozdrowieniem,
Zarząd Oddziału

 

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Rusza kurs dla kandydatów na przewodników górskich beskidzkich w AKPG Bielsko-Biała została wyłączona