Babia Góra, Polica (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska – 26-27 lipca 2014 r.

Celem dwudniowej wycieczki w Beskid Żywiecki było przejście fragmentu Głównego Szlaku Beskidzkiego od schroniska PTTK na Markowych Szczawinach po schronisko PTTK na Hali Krupowej.
W sobotni poranek wyruszyliśmy busem z Bielska-Białej by po niecałych dwóch godzinach rozpocząć wędrówkę czerwonym szlakiem na Przełęczy Lipnickiej (Krowiarki). Część grupy, by uniknąć tłoku postanowiła przespacerować się płajem i wejść na Diablak przez Akademicką Perć. Pogoda nam dopisywała, a zaplanowana trasa nie była zbyt długa, więc nie spieszyliśmy się zbytnio. Na nocleg zeszliśmy do bliskiej nam Chaty pod Kwiatkiem w Zawoi Paluchówce.
.

nasza grupka na Diablaku

Drugiego dnia ponownie wyjechaliśmy na Krowiarki, lecz tym razem ruszyliśmy w przeciwnym kierunku. Wędrując w stronę Policy znajdowaliśmy się poza Babiogórskim Parkiem Narodowym, co niektórzy z nas wykorzystali na grzybobranie. Po dotarciu na szczyt Policy i wykonaniu pamiątkowej fotografii, zeszliśmy do schroniska PTTK na Hali Krupowej, w którym spędziliśmy nieco czasu. Ostatnim odcinkiem naszej dwudniowej, górskiej wędrówki było zejście niebieskim szlakiem do Skawicy – Suchej Góry, gdzie czekał już na nas bus, by zawieść z powrotem do domów.
A na koniec, tytułem kronikarskiego obowiązku, informujemy, że była to pierwsza wycieczka poprowadzona przez Łukasza Kudelskiego jako przewodnika beskidzkiego.

SB
.

nasza ekipa na Policy

stopka_bb_20140726_27

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Babia Góra, Polica (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska – 26-27 lipca 2014 r. została wyłączona

Witamy w naszym gronie!

Informujemy, że w dniu 24 lipca 2014 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpił Stanisław Żerdka.

Serdecznie witamy w naszym gronie!

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Witamy w naszym gronie! została wyłączona

Grossvenediger (Wysokie Taury, Austria) – wyprawa trekkingowa – 18-22 lipca 2014 r.

Impulsem do zorganizowania niniejszej wyprawy był czerwcowy wyjazd na Grossglockner (3798 m n.p.m.), który rozbudził w nas apetyty na alpejskie widoki.

.
18 lipca 2014 godz. 22:00

Po skompletowaniu ekipy w składzie: Kinga, Maciek, Grzegorz i Andrzej wyruszamy z Bielska-Białej w kierunku Austrii. Naszym celem jest po pierwsze zdobycie Grossvenedigera (3674 m n.p.m.) w Wysokich Taurach, a po drugie wejście na Škrlaticę i Mangart w Alpach Julijskich.

.
19 lipca, godz. 9:00

Przybywamy do wioski Hinterbichl. Świeci słońce, humory dopisują. Po wrzuceniu na ruszt ciepłego posiłku, pakujemy plecaki. Auto zostawiamy na parkingu u wejścia do doliny Dorfertal (8€ za 2 dni). Plecaki wysyłamy taksówką pod schronisko Johannis (3€ za sztukę), co pozwala zaoszczędzić sił. Dojście do wspomnianego schroniska zajmuje nam 3 godziny. Szlak wije się środkiem doliny, wśród lasów, łąk, pastwisk, wodospadów i postrzępionych skał. Na placyku nieopodal schroniska Johannis czekają na nas plecaki. Po krótkim odpoczynku ruszamy w kierunku położonego wyżej schroniska Defreggerhaus, gdzie docieramy po 3 godzinach. Tam czekają na nas łóżka (19€/os.), zarezerwowane telefonicznie (tel. 0043 6769439145) kilka dni wcześniej z Polski. Zjadamy zupę i biegniemy na pierwszą sesję zdjęciową z lodowcem w roli głównej.

.
20 lipca, godz. 5:00

O tej godzinie jest pobudka w schronisku Defreggerhaus. Wszyscy krzątają się, pakują ekwipunek, jedzą śniadanie. My też. Po posiłku zabieramy potrzebny sprzęt i ruszamy na podbój Grossvenedigera. Szlak początkowo wiedzie wśród skał, następnie wkracza na lodowiec Inneres Mullwitzkees. Od tego momentu zakładamy lotną asekurację. Z lodowcem, a zwłaszcza z jego zdradliwymi szczelinami żartów nie ma ;).
Po niespełna 3 godzinach brnięcia przez śnieg docieramy na szczyt. W pełnym słońcu Alpy zachwycają lśniącym bezmiarem białych szczytów. Lodowce skrzą się chłodnym blaskiem. Czujemy, że te widoki warte były każdego wysiłku. Rozwijamy baner PTT i ustawiamy się do pamiątkowej foty. Czekoladowy batonik na wysokości 3674 m n.p.m. smakuje… niebiańsko.
Nacieszywszy się widokami schodzimy do schroniska Defreggerhaus, gdzie pakujemy ekwipunek. Czeka nas zejście na parking. Po 4 i ½ godz., trochę w słońcu, trochę w deszczu, wsiadamy do samochodu i ruszamy w kierunku Słowenii. Prawie 200 km, dzielące nas od Dovje, pokonujemy w niespełna 3 godz., co zawdzięczamy rozwiniętemu systemowi autostrad w tym rejonie Europy.
W Dovje rozbijamy obozowisko na kempingu (9,5€/os.). Z przyjemnością zażywamy kąpieli w czyściutkich sanitariatach. „Węgierski kociołek” ze słoika, podgrzany na butli gazowej, który jemy z jednej miski, smakuje jak największy rarytas. Po posiłku udajemy się na zasłużony odpoczynek.

.
21 lipca, godz. 7:00

Wstajemy wypoczęci, jemy śniadanie, zwijamy obozowisko i ruszamy do doliny Vrata , na końcu której stoi schronisko Aljažev dom. Tam zaczynają się szlaki na okoliczne szczyty (wśród nich na Triglav, 2864 m n.p.m.). My wybieramy trasę na Škrlaticę. Z początku pniemy się stromą kamienistą ścieżką przez las, która następnie prowadzi wśród nagich skał i śnieżnych pól. Towarzyszą nam piękne widoki na otaczające szczyty, i niestety przelotny deszcz oraz mgła. Po 5 godzinach stajemy u podnóża pionowej skalnej ściany, gdzie zaczyna się prowadząca na szczyt ferrata (trasa z łańcuchami, uchwytami i innymi ułatwieniami). Wspinamy się dzielnie przez pół godziny. Po czym następuje gwałtowne załamanie pogody z gęstą mgłą i ulewnym deszczem. W tej sytuacji, oraz w obliczu braku informacji na temat odległości od celu, ekipa dzieli się na dwie grupki: jedna (Kinga, Maciek, Grzegorz) postanawia zawrócić, druga (Andrzej) mimo wszystko decyduje się na zdobycie szczytu. Szczęście sprzyja Andrzejowi, gdyż po paru minutach deszcz ustaje, a spoza mgły wychodzi słońce. Po 30 minutach Andrzej zdobywa szczyt i robi pamiątkowe zdjęcia. Bez banera, niestety, który w zamieszaniu pozostał na dole :(.
Pod ferratą ekipa łączy się z powrotem. W strugach deszczu schodzimy do schroniska. W recepcji słyszymy, że następnego dnia będzie „kisza” – znaczenie tajemniczego wyrazu (po słoweńsku deszcz) rozszyfrowuje Andrzej, który od dziecka podróżuje po Bałkanach. W obliczu tej informacji pojawiają się dwie opcje: 1. jedziemy do Polski, 2. wracamy na nasz kemping. Postanawiamy dać szansę Słowenii i zostajemy na kempingu. Po obfitej kolacji, zjedzonej bratersko ze wspólnego naczynia 😉 idziemy spać…

.
22 lipca, godz. 7:00

Prognozy jednak się nie sprawdzają – wstaje piękny słoneczny dzień (choć przecież wiadomo, że słoneczne poranki w górach bywają zdradliwe…). Postanawiamy zdobyć Mangart (2677 m n.p.m.) na granicy włosko-słoweńskiej, na który prowadzą ferraty. Kiedy jednak wsiadamy do samochodu, by dojechać do schroniska na Mangartskem sedlu (1900 m n.p.nm.) znowu się zaciąga i zaczyna padać. W związku z powyższym, ze smutkiem podejmujemy decyzję o odwrocie. Ruszamy w drogę powrotną przez Austrię i Słowację. Po 8 godzinach (i pokonaniu 800 km) dojeżdżamy do Bielska. Nasza kolejna wyprawa dobiega końca, lecz już planujemy następne ;).

A.Ch. & W.R.
.

grossvenediger_small

nasi na szczycie Grossvenedigera

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Grossvenediger (Wysokie Taury, Austria) – wyprawa trekkingowa – 18-22 lipca 2014 r. została wyłączona

„Góry – moje miejsce na ziemi…” – konkurs fotograficzny

Wielu z Was, miłośników gór z pewnością choć raz zetknęło się w internecie z Sebastianem Niklem, członkiem naszego Oddziału, który pomimo walki z różnymi chorobami promuje turystykę górską na swojej stronie internetowej: http://s-nikiel-mojegory.pl/.
Jeszcze przez miesiąc można zgłaszać prace na organizowany przez Sebastiana konkurs fotograficzny pt. „Góry – moje miejsce na ziemi…”, do udziału w którym serdecznie zapraszamy wszystkich członków i sympatyków PTT – tym bardziej, że Oddział PTT w Bielsku-Białej jest patronem honorowym konkursu.

Więcej informacji o konkursie i jego regulamin można znaleźć tutaj.
.

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania „Góry – moje miejsce na ziemi…” – konkurs fotograficzny została wyłączona

Osterwa (Tatry Wysokie, Słowacja) – wycieczka górska – 20 lipca 2014 r.

To nic, że pobudka była dzisiaj grubo przed wschodem słońca. To nic, że upał doskwierał niemiłosiernie od kilku dni, a dzisiaj było podobnie i to od samego rana. To nic, przecież to były „drobiazgi”. Liczyły się góry, Tatry Wysokie, liczył się szlak czerwony zwany potocznie Magistralą i trzy piękne doliny: Wielicka, Batyżowiecka i Mięguszowiecka, liczyły się też wysokogórskie stawy no i Osterwa, a u jej stóp Tatrzański Cmentarz Symboliczny. To nic, że trudy podróży, wysiłek, pot zalewający oczy jak mało kiedy, zmęczone stopy i kolana doskwierać mogły niejednemu z nas… Uff! Jak było gorąco! Nie, nie! Nie myślcie sobie, że tak było cały dzień. Wróćmy może do początku dnia.
Wycieczkę zorganizowało Polskie Towarzystwo Tatrzańskie – Oddział w Bielsku-Białej. W tym doborowym towarzystwie o godzinie 5:00 wyjechaliśmy spod dworca PKS w Bielsku-Białej na Słowację do miejscowości Stary Smokowiec. Dwoma autobusami w ciągu trzech godzin sprawnie przejechaliśmy trasę z Bielska-Białej przez Żywiec, Jeleśnię, Korbielów, Orawską Polhorę, Dolny Kubin i Rużomberok. Czas jazdy wcale nam się nie dłużył. Przewodnicy Jan Nogaś i Robert Słonka o to zadbali. Zagospodarowali go bowiem jak najpełniej i jak najlepiej. Ciekawe opowieści były dla nas świetną lekcją krajoznawczą, historyczną i geograficzną.
Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie do kroniki PTT na starcie, tradycyjnie z banerami (byli z nami także przedstawiciele Koła PTT z Kóz i Klubu Turystyki Wysokogórskiej PTTK z Bielska-Białej) i… w drogę, do góry, a raczej „w góry, w góry miły bracie…”. Fajnie, że było nas tak wielu, co widać zresztą na zdjęciu wykonanym przez Szymka. Z tego powodu nie ma go jednak na tym zdjęciu, a powinien być!
Była godzina 9:30 gdy w upale i duchocie ruszyliśmy ze Starego Smokowca żółtym szlakiem do Śląskiego Domu (1670 m n.p.m). Początkowo szliśmy przez rzadki las, a więc chłodzącego cienia nie było w nim zbyt wiele. To nic, to też „drobiazg”, bo przecież strumyki i potoki górskie liczne w tych stronach i tak chłodziły każdego, kto tylko pochylił się nisko nad nimi. Właśnie ten szlak, o tej porze roku mienił się letnimi kolorami: zielony przeplatał się najczęściej z różowym, rzadziej z żółtym albo niebieskim. Ten róż to wierzbówka kiprzyca, która tak rozpanoszyła się po lesie przy szlaku, że nic tylko na nią patrzeć i patrzeć, a także fotografować. Po niespełna trzech godzinach wędrówki dotarliśmy do urokliwego miejsca w Wielickiej Dolinie. Śląski Dom przy Wielickim Stawie, przepiękny wodospad…. Co za cudowne miejsce!
Ale kto by pomyślał, że to właśnie w Śląskim Domu, pod dachem, większość z nas zmuszona będzie przeczekać raczej niespodziewany deszcz, który zmieniał się nawet w lekką ulewę. Coś w tej prognozie pogody na dzisiejszy dzień szwankowało.
Zapowiadano bowiem „tylko” popołudniowe burze i do tego „tylko” w Tatrach, a tu tymczasem już od godziny 12:30 leje i leje, a to mieszało nam w głowach plany wędrówkowe.
Odważniejsi, a może raczej szybko chodzący, wyszli wcześniej i na pewno ten deszcz dopadł ich na szlaku. Szli więc Magistralą w trudnych warunkach, bo po śliskich kamieniach. Reszta, czyli większa część grupy spokojnie, przez okna górskiego hotelu przyglądała się kroplom silnego, tatrzańskiego deszczu wierząc, że musi to być zjawisko przejściowe. Nikt przecież nie prognozował na dzisiaj opadów ciągłych! Z nadzieją w sercu czekaliśmy więc cierpliwie aż przestanie lać, bo w górach nadzieja zawsze musi być! Po godzinie 13. zaraz po wejściu na czerwony szlak Magistrali już nie padało. Kolorowe peleryny szybko zaczęły nam przeszkadzać, zrobiło się cieplej i radośniej. Z powodu tego deszczu plan wycieczki mógł być dzisiaj zagrożony, czyli zmieniony, ale na całe szczęście do tego nie doszło. Burzy nie było, no i deszczu też już do samej mety przy Szczyrbskim Jeziorze nie było.
Na dzisiejszej trasie szczególnie urokliwe były trzy doliny ze stawami, w których woda krystalicznie czysta w otoczeniu wysokich tatrzańskich kolosów robiła wrażenie. Co rusz zadzieraliśmy głowy do góry bacznie przypatrując się pobliskim szczytom. Wśród nich były: Sławkowski Szczyt i Gierlach gdzieś tam hen, hen wysoko…. Przed Przełęczą pod Osterwą osiągnęliśmy dzisiaj najwyższą wysokość tj. nieco ponad 2000 m n.p.m. Potem było już lekkie zejście do wspomnianej przełęczy, a od niej już tylko w dół i w dół. To zejście zakosami na pewno nie byłoby łatwe w deszczu. Ile było tych zakosów? Czy ktoś może je policzył? Napiszę, że było ich bardzo dużo, a następnym razem policzę! Obniżając się stopniowo mogliśmy zerkać do lustra Popradzkiego Stawu, przy którym Górski Hotel też odbijał się pięknie w wodzie. Ścieżkę z zakosami porównałabym do wąskich tarasów, pełnych rozmaitego wysokogórskiego kwiecia, no i widoków na tatrzańskie ostre szczyty, zapierające dech w piersiach. Było to piękne zejście!
Nad Popradzkim Stawem drogowskaz wskazał nam drogę (tylko 15 minut) do Tatrzańskiego Cemntarza Symbolicznego pod Osterwą. W Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej czytamy: „Wśród świerków, limb, kosodrzewiny i wielkich want, na tle wysokogórskiego krajobrazu Mięguszowieckiej Doliny postawiono stylową słow. kaplicę. Na dużej przestrzeni naokoło niej, przy wijącej się ścieżce wznoszą się drewniane wysokie, rzeźbione lud. krzyże (detwiańskie), pochylone w różne strony, a w głazy wmurowane są tablice (niektóre przeniesione tu z różnych miejsc w Tatrach), upamiętniające liczne ofiary gór, zasadniczo osoby, które zginęły w Tatrach, a także taterników, którzy jako alpiniści stracili życie w in. górach. Zmarłych tu się nie chowa…”.
W tym miejscu należy pokłonić się wszystkim. Tablice tak wiele „potrafią w milczeniu powiedzieć”. Przy niejednej trzeba by zatrzymać się na dłużej. Może następnym razem? Tuż za kaplicą na wielkiej skale przeczytaliśmy: Piotr Morawski, Jerzy Kukuczka, Wanda Rutkiewicz, Maciej Berbeka i Tomek Kowalski… Trudno tu wszystkich wymienić. Ich tablice przymocowane są do tego głazu tak blisko siebie. To też symbol. Bo za życia byli Oni sobie bardzo bliscy. Nasz kolega Andrzej z wielką starannością wyszukiwał tablicy Jana Andrzeja Lewandowskiego, który w wieku 25 lat zginął w 1971 roku pod Żabim Niżnym. Ktoś inny z naszej grupy odnalazł niespodziewanie tablicę poświęconą ks. Piotrowi Majce, który w wieku 28 lat w 2000 roku spadł z Orlej Perci w głąb Doliny Pańszczycy. Choć to symboliczny cmentarz, to jednak „chwyta” mocno za serce. Znaliśmy przecież niektórych z nich, byli uśmiechnięci, pełni planów i wrażeń z wypraw, którymi dzielili się z nami podczas przeróżnych prelekcji. Niech odpoczywają w pokoju na wieki…
Przy Górskim Hotelu nad Popradzkim Stawem na tarasie odpoczywaliśmy ciągle jednak patrząc na tajemniczą Osterwę, na „naszą” Przełęcz pod Osterwą, na zejście w dół, na sąsiednie szczyty górskie… Gdy stan ilościowy grupy zgodził się co do joty (80 osób), wtedy wyruszyliśmy w dalszą drogę, już niestety asfaltową z niebieskim szlakiem do parkingu przy Szczyrbskim Jeziorze. To nic, że do przejścia pozostało tylko 5 km po asfalcie. To też drobiazg!
Była godzina 20:05, gdy odjeżdżaliśmy „spod samiuśkich Tater”. Czas, do domu czas i to najwyższy czas!
Trasa była piękna, wycieczka też, cóż więcej można by jeszcze dopisać? Jak się okazuje, świat, góry i Tatry zrobiły się takie małe. Przy Górskim Hotelu nad Popradzkim Stawem spotkaliśmy się z grupą turystów z Oddziału PTT w Chrzanowie, którzy dzisiaj wyszli na Rysy. Ilu ich było? Więcej niż nas, bo aż dziewięćdziesięciu! Brawo! Gratulujemy i przy okazji pozdrawiamy. Co to znaczy kochać góry i nie bać się nowych wyzwań.

CS
.

uczestnicy wycieczki przed wyruszeniem na szlak

stopka_bb_20140720

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Osterwa (Tatry Wysokie, Słowacja) – wycieczka górska – 20 lipca 2014 r. została wyłączona

Ślub Anety i Maćka!

19 lipca 2014 r. przed bielskim Urzędem Stanu Cywilnego związek małżeński zawarli Aneta Wałęga i Maciek Soja. Aneta jest członkinią naszego Oddziału, naturalnym więc było, że w gronie koleżanek i kolegów z bielsko-bialskiego PTT (w sile czternastu osób) wybraliśmy się na tę uroczystość.
Na nowej drodze życia życzymy Anecie i Maćkowi wielu pięknych chwil, spełnienia najskrytszych marzeń, a przede wszystkim wielu pięknych widoków z górskich szczytów podczas wspólnych wycieczek 🙂
.

20140719_aneta_i_maciek

nasza grupka z parą młodą

 

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Ślub Anety i Maćka! została wyłączona

Kozi Wierch (Tatry Wysokie) – wycieczka górska z Oddziałem PTT „Beskid” w Nowym Sączu – 13 lipca 2014 r.

Podobno do najlepszych wypraw zalicza się te niezaplanowane…. i tak telefon wcześniejszego dnia sprawił, że niedzielę spędziliśmy w górach. O godzinie 5 był już wyjazd, nikt nie narzekał, przecież jest kolejny szczyt do odwiedzenia. Nasza czwórka, podobnie jak większość miłośników gór i flory, od parkingu deptała asfalt, aby żadna roślinka nie znalazła się pod naszymi butami. Później olaliśmy ten system i z Palenicy Białczańskiej ruszyliśmy w stronę Wodogrzmotów Mickiewicza, mijając Siklawę, aż do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Tam dogoniła nas duża ekipa z Oddziału PTT w Nowym Sączu.
Dalej już wspólnie rozpoczęliśmy wspinaczkę w stronę Koziego Wierchu. Po drodze niektórym nie tylko udało się usłyszeć świstaki, ale również sfotografować kozice. Wejście było dość strome, jak to Orla Perć, i dało w kość naszym łydkom i stopom oraz pokazało jak wiele pracy nad naszą kondycją fizyczną czeka nas jeszcze.
Po długiej wspinaczce ukazał się szczyt Koziego Wierchu (2291 m n.p.m.) spod którego można było podziwiać widoki. Tego dnia wszyscy mieliśmy niesłychane szczęście, że mogliśmy zobaczyć aż tak wiele. Widoczność była tak dobra, że w oddali nie tylko zlokalizowaliśmy Tatry Bielskie, ale też Trzy Korony, szczyty Beskidu Sądeckiego i wiele innych… Dla tych, którzy nie pamiętają, dodam że Kozi Wierch to najwyższa góra, która w całości położona jest na terenie Polski. Na samym szczycie zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie wszystkich uczestników tej wyprawy, a okazję do lepszego poznania mieliśmy jeszcze w schronisku.
W dobrym Towarzystwie czas szybko ucieka… Wspólny powrót był szybki, jeszcze tylko uciśniecie dłoni na pożegnanie i każdy rozjechał się w swoją stronę. Ale nie na długo, bo kto wie kiedy się zobaczymy i jak szybko usłyszymy zew gór, który znowu nas tu zagna.

Ana Groszek
.

niewielka część spośród zdobywców Koziego Wierchu

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Kozi Wierch (Tatry Wysokie) – wycieczka górska z Oddziałem PTT „Beskid” w Nowym Sączu – 13 lipca 2014 r. została wyłączona

Stożek (Beskid Śląski) – wycieczka górska w ramach kursu dla kandydatów na przewodników górskich beskidzkich – 12 lipca 2014 r.

To właśnie dzisiejszego dnia postanowiliśmy wybrać się na kolejną wycieczkę górską zorganizowaną w ramach kursu dla kandydatów na przewodników beskidzkich. Tym razem wybraliśmy się w Beskid Śląski. Wyruszyliśmy o 7.00 z Bielska-Białej kierując się drogą na Skoczów w stronę Ustronia. W Wiśle Czarne zatrzymaliśmy się na chwilę przy Jeziorze Czerniańskim – sztuczny zbiornik wody pitnej powstały w latach 1968-1973. W jeziorze tym łączą się potoki Białej i Czarnej Wisełki. Jadąc dalej drogą w górę kolejny postój zrobiliśmy aby zobaczyć jedną z największych atrakcji Wisły jaką jest Rezydencja Prezydenta RP „Zamek” – zbudowany w latach 1929-1930 na miejscu spalonego drewnianego zameczku myśliwskiego Habsburgów, według projektu Adolfa Szyszko-Bohusza. Prezydent Ignacy Mościcki bywał w zameczku regularnie i zapraszał znakomitych gości. Niestety nie udało się nam zobaczyć Rezydencji Prezydenta RP „Zamek” ze środka, gdyż wcześniej trzeba dokonać rezerwacji. Więc aby nie tracić czasu pojechaliśmy dalej w stronę Kubalonki. Tam kierowca naszego busa nas wysadził, a sam pojechał do Wisły Centrum, aby tam na nas zaczekać. Z przełęczy Kubalonka wyruszyliśmy czerwonym szlakiem (Główny Szlak Beskidzki) w kierunku Stożka, głównego celu naszej wycieczki. Szliśmy głównie przez las, zbierając grzyby i owoce lasu (poziomki, maliny, czarne jagody – których było od zatrzęsienia). Pogoda z minuty na minutę się poprawiała i naszym oczom ukazała się również piękna panorama. Na szlaku odbyło się małe szkolenie z geologii, botaniki oraz metodyki przewodnictwa. Po około 2 godzinach stanęliśmy na szczycie Kiczory, gdzie zrobiliśmy dłuższy postój. Czas był na przećwiczenie całej panoramy no i najedzenie się jagód do syta 🙂 Po małym odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę, aby po 40 minutach być już pod schroniskiem na Stożku. W schronisku  posiedzieliśmy około godziny i wyruszyliśmy w drogę, kierując się w stronę Wisły Centrum, gdzie czekał na nas kierowca. W Wiśle Głębce, a dokładnie przy wylocie Doliny Łabajów zobaczyliśmy siedmioprzęsłowy wiadukt kolejowy o długości 122 metrów i wysokości do 25 metrów, który powstał w latach 1931-1933 i jest nadal czynny. Spod wiaduktu było już niedaleko do miejsca, gdzie umówiliśmy się z kierowcą. Po zapakowaniu się do busa, postanowiliśmy „zahaczyć” jeszcze o skocznię narciarska im. Adama Małysza i przez Przełęcz Salmopolską wrócić do Bielska-Białej. Ta wycieczka dobiegła końca, ale już dziś zapraszam na kolejną wycieczkę górską w ramach kursu dla kandydatów na przewodników beskidzkich, tym razem udamy się w Beskid Żywiecki na Babią Górę i Policę. Do zobaczenia!

K.T.
.

nasza grupka w drodze na Stożek

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Stożek (Beskid Śląski) – wycieczka górska w ramach kursu dla kandydatów na przewodników górskich beskidzkich – 12 lipca 2014 r. została wyłączona

Chełmiec, Borowa (Góry Wałbrzyskie) – wycieczka górsko-krajoznawcza – 5-6 lipca 2014 r.

Gospodarstwo Agroturystyczne Ekokrasnoludki w Gorzeszowie już po raz drugi stało się miejscem naszego noclegu w trakcie wędrówek po Sudetach. I tym razem nie zobaczyliśmy skalnych formacji, od których to miejsce wzięło swoją nazwę. Być może dlatego, że jeszcze tu wrócimy 🙂
W miniony weekend urządziliśmy sobie podwójne świętowanie z okazji urodzin moich i Kingi. Udało się nam w końcu po raz pierwszy zakończyć pierwszy dzień „górski” ogniskiem, które planowaliśmy już od dawna. Nim jednak do tego doszło …
Na pierwszy ogień poszła Borowa, którą odwiedziliśmy idąc z Jedliny-Zdroju. Trzeba przyznać, że na szczycie nic szczególnego się nie znajduje; drewniany drąg wkopany w ziemię z papierową kartką informującą o wysokości. Zdecydowanie lepiej przedstawia się atrakcyjność Chełmca, na który weszliśmy kilka godzin później idąc z miasta Borguszów-Gorce. Tu, na wierzchołku, znajduje się wieża widokowa, a także 45-metrowy krzyż nocą oświetlany przez reflektory. Oba szczyty należą raczej do niskich, niespełna tysięcznych wzniesień, a ich zdobycie nie zajęło nam łącznie więcej niż pięć godzin.
Kolejny dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania Zamku Książ w Wałbrzychu. Oprowadzani przez pół godziny mogliśmy poznać historię zamku i obejrzeć jego barokową część. Następnie, już sami, zobaczyliśmy zewnętrzne ogrody i fontanny. Kolejnym punktem na trasie było Arboretum w Lądku-Zdroju, a w samym uzdrowisku zatrzymaliśmy się na obiad. Z kurortu pojechaliśmy w stronę domu, odwiedzając jeszcze po drodze malowniczy Zamek w Mosznej.
Zapraszam do galerii, która opowie znacznie więcej 🙂

Robal
.

nasza grupka na Chełmcu

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Chełmiec, Borowa (Góry Wałbrzyskie) – wycieczka górsko-krajoznawcza – 5-6 lipca 2014 r. została wyłączona

Psia Trawka (Tatry) – wycieczka górska w ramach akcji „Czyste Tatry 2014” – 4 lipca 2014 r.

czyste_tatryAby tradycji stało się zadość, postanowiliśmy wziąć udział w akcji „Czyste Tatry”, w której co roku zaznaczamy swoją obecność. W piękny piątkowy poranek wybraliśmy się w kierunku Zakopanego w trójkę: Tomek, Darek i Oliwka. Może ilość nie jest powalająca, ale jak wiadomo są wakacje, praca itp., więc nie wszyscy mogli wziąć udział. Dodatkowo, wyjazd już w piątek był spowodowany weekendowym wyjazdem większej liczby członków naszego Towarzystwa w Góry Wałbrzyskie. Jak powiedział wskrzesiciel Igrzysk Olimpijskich – Baron de Coubertin: „Nie liczy się miejsce, ale UDZIAŁ”.
Po dotarciu na miejsce i odebraniu tzw. „startpaków”, czyli koszulek, identyfikatorów, napojów i innych gadżetów, udaliśmy się w stronę Toporowej Cyhrli, gdzie mieliśmy wyznaczony szlak do sprzątania. Wyruszyliśmy w kierunku Psiej Trawki, która stanowiła metę naszej krótkiej wędrówki. Idąc lasem, przy upalnej pogodzie zbieraliśmy śmieci na czerwonym szlaku, a czas mijał szybko i przyjemnie. Po osiągnięciu celu naszej eskapady, wróciliśmy z powrotem zostawiając nazbierane na trasie śmieci w wyznaczonym do tego miejscu.
Droga powrotna minęła spokojnie, chociaż upał dawał się we znaki i późnym popołudniem wróciliśmy do domów.
A na koniec w dowód dezaprobaty chcę napisać, w ukłonie organizatorom lub TPN-owi jako patronowi tej akcji, że pobierano opłaty za wejście na teren Parku od wolontariuszy, którzy przyjechali szmat drogi, żeby posprzątać fragment Tatrzańskiego Parku Narodowego. Chociaż regulamin Akcji mówił, że koszulka i identyfikator upoważniają w czasie akcji do darmowego wstępu, kasjer był nieugięty i wpuścił na teren TPN-u dopiero po uprzedniej opłacie. Nie chodzi tu o pieniądze (w końcu to tylko 12,50 zł), ale o zasady.
Jutro Góry Wałbrzyskie, więc trzeba się pakować.

D.K.
.

przedstawiciele naszego Oddziału w trakcie akcji „Czyste Tatry 2014”

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2014 | Możliwość komentowania Psia Trawka (Tatry) – wycieczka górska w ramach akcji „Czyste Tatry 2014” – 4 lipca 2014 r. została wyłączona