Babia Góra (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska pt. „Andrzejki pod Babią” – 23-25 listopada 2018 r.

Jak co roku i tym razem spotkaliśmy się w Chacie pod Kwiatkiem, na świętowaniu imienin wszystkich znanych nam Andrzejów i Katarzyn oraz (jak to zwykle się składa) urodzin jednego z niezastąpionych członków bielskiego Oddziału PTT. „Andrzejki pod Babią” to świetna alternatywa dla tych, którzy chcą połączyć wypad w góry z ostatnią, przed Adwentem, okazją do zabawy.
Do Zawoi udaliśmy się już w piątek, żeby móc z samego rana wyruszyć w góry i mieć trochę więcej wspólnego czasu. Miło było spędzić trzy dni ze stałymi bywalcami górskich wycieczek PTT, ale także z tymi, z którymi spotykamy się tylko przy okazji takich wypadów. Znalazło się i parę nowych twarzy, które mam nadzieję zobaczyć za rok w tym samym miejscu i w tych okolicznościach. Andrzejki z PTT to bowiem taka impreza, która dla wielu uczestników staję się bardzo przyjemną tradycją.
Plan naszego Przewodnika – Roberta Słonki na andrzejkowy weekend był taki, jak zawsze. W sobotę wyjście na Babią Górę i impreza, a w niedzielę spacer ścieżką Wawrzyńca Szkolnika. Wydawać by się mogło, że powtarzany schemat, staje się przynudnawą rutyną. Nic bardziej mylnego. Już pierwszy punkt planu, czyli wyjście na Babią Górę, generuje wiele „niespodzianek”. Mimo weekendu, wstaliśmy skoro świt w sobotę, aby w pełni wykorzystać krótki, listopadowy dzień. Jak zawsze na Andrzejkach było sporo najmłodszych członków PTT i nie wszyscy zdecydowali się na taką opcję, choć trzeba przyznać, że dzielnie, aż do schroniska na Markowych Szczawinach doszła z nami Ela!
Wyruszyliśmy po 7:00 z Chaty pod Kwiatkiem skąd po ok 15 min dotarliśmy do przysiółka Zawoja Markowa (1016 m n.p.m.), tuż u wejścia do Babiogórskiego Parku Narodowego. Z drogi widzieliśmy zarys grzbietu biegnącego od Krowiarek… tak się nam przynajmniej wydawało. Ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że ten „grzbiet” sunie po horyzoncie. To był ogromny, gęsty wał chmur, który szczelnie otulał cały masyw Babiej Góry i przyciskany silnym wiatrem sunął wzdłuż opadającego grzbietu. Dalej zielonym szlakiem, starannie ułożoną ścieżką, ruszyliśmy w kierunku schroniska na Markowych Szczawinach. Pogoda nas nie rozpieszczała (choć pisząc tą relację i spoglądając za okno, dochodzę do wniosku, że jednak nie było tak źle…). Obleczeni w kalesony, puchowe kurtki i czapki walczyliśmy nie tylko z ostrymi podejściami, ale także z silnymi powiewami wiatru. Las trochę nas osłaniał, ale już wtedy mieliśmy obawy, z czym przyjdzie nam się zmagać na grani.
Do schroniska na Markowych Szczawinach (1188 m n.p.m.) dotarliśmy w nieco ponad godzinę. Zyskaliśmy na podejściu kilka minut, które zostały dobrze wykorzystane na drugie śniadanie. Nieco rozgrzani, najedzeni i zdeterminowani, choć w nieco mniejszej grupie, ruszyliśmy czerwonym szlakiem na przełęcz Brona (1408 m n.p.m.). Dopiero pod samą przełęczą spotkaliśmy niewielkie trudności na ścieżce, którą miejscami pokrywała gruba warstwa zamarzniętego w biegu potoczku. Wtedy też mijaliśmy pierwsze grupy schodzące już z grani. Oszronieni i zakapturzeni ludzie szybko gnali do ciepłego schroniska.
Wychylając się zza grani ostrego podejścia pod Bronę, szybko przekonaliśmy się, że nie będzie łatwo. W zeszłym roku mieliśmy słoneczną pogodę i to właśnie wiatr powstrzymał nas na Kościółkach przed kontynuowaniem trasy w stronę Babiej Góry. Tym razem weszliśmy w chmurę, która przesłoniła nam widoki na dolinę. Mimo niesprzyjających warunków postanowiliśmy iść dalej. Jeszcze osłonięci karłowatymi świerkami i kosówką, nie odczuwaliśmy tak bardzo wiatru. Później zaczęła się walka! Na igłach kosówki osadzał się ukształtowany wiatrem prawie o centymetrowej długości szron. Tyczki, wyznaczające szlak, przegrywały z naporem nieustępliwego wiatru, konsekwentnie pochylając się w kierunku gruntu. Marzły nawet kamienie, na których tworzyły się finezyjne, lodowe wzory. Im wyżej tym wiatr stawał się mocniejszy, a my wchodziliśmy coraz głębiej w gęstą chmurę. Widoczność malała z każdym metrem. Szliśmy walcząc z wiatrem. Nie dało się rozmawiać, bo powiew dusił każdy wydobyty z ust dźwięk. Chroniliśmy twarze w bufach i kapturach przed duszącym wiatrem. Uważnie wypatrywaliśmy ginącej, kamiennej ścieżki, szukając spod zamarzniętych powiek niewyraźnych kształtów tyczek. Tyle razy przemierzaliśmy ten szlak, ale tym razem wszystko wyglądało inaczej. W końcu dotarliśmy pod ostatnie podejście, czyli pod rumowisko wielkich kamorów, którymi gdzieś tam prowadzi w miarę dostępna i wygodna ścieżka. Na tym ostatnim odcinku zaczęły się już trudności. Podejście strome i miejscami oblodzone, wymuszało odrzucenie kijów trekkingowych na rzecz napędu 4×4.
Celebracja zdobycia najwyższego szczytu w Beskidach, czyli Babiej Góry (1725 m n.p.m.), nie trwała długo. Ledwo dostrzegalne kontury ołtarza i pomnika majaczyły gdzieś w gęstej mgle. Z nadzieją na chwilę ciszy i odpoczynku od silnego wiatru schroniliśmy się za kamiennym murem. W zasadzie nic to nie dało. Wiatr dął od południowego zachodu, więc jedynie we wnękach muru był względny spokój. Nauczeni doświadczeniem poprzednich lat bez namysłu przyodzialiśmy sprzęt odpowiedni do wędrowania po śliskim i oblodzonym podłożu. Śniegu prawie nie było, poza kopułą szczytową, ale raczki i raki zapewniły nam pełną kontrolę trakcji na oblodzonych kamieniach przy zejściu. Zdjęcia z banerem na szczycie nie było. Uciekaliśmy z tego wypizdowa, z królestwa lodu i wiatru. Wracaliśmy tym samym, czerwonym szlakiem na przełęcz Bronę. W zasadzie kolor nie był ważny, bo w tych warunkach niewidoczny. Jedynie kolejne tyczki wskazywały nam kierunek, w którym biegnie ścieżka. Wysokie kopce z kamieni, w które były wetknięte, dawały odrobinę schronienia od wiatru. Warunki trochę się pogorszyły albo tylko nam się tak zdawało, bo wracając wiatr smagał nas po lewej stronie twarzy (był południowo zachodni i spychało nas trochę w przepaść północnych stoków). Robert zatrzymywał grupę, co jakiś czas koło tyczek, aby uniknąć ewentualnych strat. Wiatr się wzmagał, szło się ciężko, a mgła ograniczała widoczność do kilku metrów. Każde spowolnienie czy krótki postój powodował, że osoby idące przed nami znikały nam z oczu. Nasze ubrania i plecaki pokryły się cienką warstwą szronu tworząc na tkaninie finezyjne wzory. Jednym zamarzały rzęsy, innym brody. Schodziliśmy szybkim tempem, aby jak najszybciej schronić się w kosówce. Co za ulga! Szum i napór wiatru osłabły, gdy weszliśmy w dość wysokie piętro kosodrzewiny. Dalej już było tylko lepiej i cieplej. Prawie u samej przełęczy, gdzie rosną skarłowaciałe drzewa, dało się już rozmawiać. Mijaliśmy wspinających się turystów, którzy chyba nie do końca zdawali sobie sprawę, co się tam na odkrytej przestrzeni dzieje. Dopiero na przełęczy Brona zrobiliśmy krótki postój i zdjęcie z banerem. Z tego miejsca pozostało nam już tylko 20 min zejścia do ciepłego schroniska.
Na Markowych nikt nie odmówił sobie ciepłego posiłku. Mimo złych warunków mieliśmy dobry czas na szlaku, a więc mogliśmy spokojnie posiedzieć i odpocząć w schronisku. Zejście do Zawoi zajęło nam niecałą godzinkę. Po powrocie do Chaty pod Kwiatkiem szybka kąpiel, nawet krótka drzemka i rozpoczęliśmy przygotowania do andrzejkowego wieczoru.
Impreza składkowa, więc każdy z uczestników nawiózł jedzenia jak dla całego batalionu. Ci, co mieli inne plany na spędzenie tej soboty niż walka z wiatrem na stokach Babiej, postanowili przygotować wcześniej takie rarytasy, jak sałatki. Stoły szybko zapełniły się naczyniami z maszkietami. Było kilka sałatek, domowe i kupne wypieki różnego rodzaju, przekąski na słodko i słono. Dla każdego coś dobrego! Gdy tylko sprzęt grający został podłączony można było zacząć imprezę.
Uczestnicy schodzili się słysząc gwar i muzykę. Obecne, jak co roku, na Andrzejkach, dzieci zapewniły nam atrakcje kojarzone z tym szczególnym wieczorem. Zośka, Ela i Anielka przygotowały andrzejkowe wróżby, a okienka kuchennej wydawki posłużyły za miejsce, gdzie można było podejść i poznać swoją przyszłość. Wszyscy skorzystali z tej wyjątkowej możliwości. Jedni odchodzili od okienka jako przyszli odkrywcy nowych planet, inni mniej zadowoleni z ponurymi zapowiedziami przyszłych mandatów. Trafność niektórych wróżb była zaskakująca! Dobre jedzenie, muzyka i tańce odbywały się tego wieczoru do późna z pogwałceniem zasad ciszy nocnej. Nikt jednak nie miał nam tego za złe. W końcu lokal był cały tylko do naszej dyspozycji. Jednak, żeby poznać klimat Andrzejek z PTT najlepiej wziąć w nich udział. Zapraszamy za rok!
W niedzielę mieliśmy zaplanowany spacer szlakiem Wawrzyńca Szkolnika, pierwszego przewodnika po Babiej Górze, nauczyciela z Zawoi, który miał wielki wkład w rozwój turystyki oraz poznanie kultury ludowej Babiogórców. Nasz przewodnik Robert tym razem był wyrozumiały dla imprezowiczów. Startowaliśmy o 10:00. Zebrała się nieco mniejsza grupa niż sobotniego poranka, Babia Góra jeszcze szczelniej była przykryta gęstymi chmurami, ale nie było tak wietrznie. Poubierani w puchówki szybko zredukowaliśmy odzienie, bo było zaskakująco ciepło. Podczas spaceru zaglądało na nas słońce przyjemnie grzejąc w plecy. Podeszliśmy najpierw do siedziby Babiogórskiego Parku Narodowego, ale nie oglądaliśmy tamtejszej ekspozycji przyrodniczej i etnograficznej. Dalej szliśmy szlakiem niebieskim koło Skansenu im. Józefa Żaka w Zawoi Markowej, gdzie stoją trzy zabytkowe, drewniane chałupy Babiogórców i dalej ścieżką i gruntowymi drogami wzdłuż dolnej granicy lasu. Zeszliśmy do Zawoi Czatoży tuż koło trzech kamiennych piwniczek, stojących niegdyś prawie przy każdym wiejskim domostwie. Tam zaczepił nas sympatyczny i chętny do zabawy czarno-biały koteczek. Po drodze mijaliśmy też rzadko już spotykaną dzwonnicę loretańską, o prostej, słupowej konstrukcji, ale za to ciągle użytkowaną. Robert pokazał nam również prawdopodobną lokalizację domostwa Wawrzyńca Szkolnika. To smutne, że tak ważna postać w historii Zawoi i turystyki pozostała zaniedbana (?) zapomniana (?) i tak bardzo niedostępna dla nas potomnych. Nie wiemy jak wyglądał, nie wiemy gdzie mieszkał ani gdzie został pochowany. Człowiek, który tak wiele zrobił dla zapamiętania tradycji góralskiej regionu Babiogórskiego, został całkowicie w tym procesie pominięty. Tym refleksyjnym akcentem zakończyliśmy nasz spacer. Pozostał nam jeszcze czas na kawusię, pakowanie i bezpieczny powrót do domu. Na zakończenie andrzejkowego weekendu całą obecną ekipą zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie z banerami przy Chacie pod Kwiatkiem.
Niedziela był to również czas na świętowanie imienin obecnych i nieobecnych Katarzyn, którym jeszcze raz życzymy wszystkiego najlepszego! Do kawusi mieliśmy również szczęście zmaszkiecić fantastyczne urodzinowe ciasto, które było cukierniczym arcydziełem Moniki. Solenizantowi jeszcze raz 100 lat!
Dziękuję wszystkim serdecznie za wspólną walkę z wiatrem! To była wspaniała przygoda i zupełnie nowe doświadczenie. Podjęliśmy trud i ryzyko (wszystko w granicach rozsądku) i udało nam się przejść cały szlak bezpiecznie. Dziękuję Robertowi – naszemu przewodnikowi, który obdarzył nas zaufaniem i troską w trudnych warunkach górskich. Dzięki jego doświadczeniu czuliśmy się bezpiecznie i pewnie, no i z nim zdobyliśmy Babią Górę! Jak zawsze dziękuję Graży za nieustępliwe i momentami nieustraszone utrwalanie na fotografii naszej walki podczas wędrówki. Trzeba przyznać, że zdjęcia ze szlaku robią ogromne wrażenie, a groza sytuacji pogłębiona jest nieco przez efekty, jakie dał zaparowany obiektyw. Mamy nadzieję, że sprzęt nie ucierpiał za bardzo. Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili swój czas na przygotowanie andrzejkowego wieczoru! Dziewczynkom za zaskakujące wróżby, za przepyszne ciasta i sałatki, fantastyczny smalczyk i ogórki domowej roboty oraz za przygotowanie i przywiezienie tych wszystkich łakoci, pod którymi uginały się stoły! Korzystając z przywileju autora relacji (który sama sobie nadałam) szczególnie dziękuję Graży i nade wszystko Rudemu za ten kolejny wspólnie spędzony rewelacyjnie weekend! Pozdrawiam wszystkich uczestników i do zobaczenia znów!

Martyna Ptaszek
.

nasza ekipa w Chacie pod Kwiatkiem

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2018 | Możliwość komentowania Babia Góra (Beskid Żywiecki) – wycieczka górska pt. „Andrzejki pod Babią” – 23-25 listopada 2018 r. została wyłączona

„Tydzień w Szwajcarii” – prelekcja Andrzeja Ziółko – 20 listopada 2018 r.

Kolejny wtorkowy wieczór prelekcji w siedzibie Bielskiego Oddziału PTT przy ul. 3 Maja 1 za nami. Jak co tydzień podróżnicza tematyka zgromadziła stałych i nowych słuchaczy. Tym razem udaliśmy się wraz z prelegentem Andrzejem Ziółko w podróż po szwajcarskich Alpach Berneńskich.
Grafik siedmiodniowego wyjazdu był bardzo napięty. Nasz prelegent poza fantastycznymi zdjęciami, puszczał wiele krótkich filmików z górskich tras oraz festynu w Grindelwald i niestety, nie udało się opowiedzieć o wszystkich odwiedzonych miejscach. Wraz z Andrzejem jako przewodnikiem ruszyliśmy na trekking znikającymi lodowcami Alp Berneńskich. Wyjechaliśmy też na „Dach Europy”, czyli przeł. Jungfraujoch, gdzie dociera najwyższa w Europie kolejka zębata (ostatnia stacja jest na wysokości 3454 m n.p.m.). Jej trasa na odcinku kilku kilometrów biegnie wewnątrz góry Eiger (3970 m n.p.m.), której północna ściana zwana Mordwand (ściana śmierci) słynie w kręgach wspinaczy wysokogórskich jako jedna z najtrudniejszych. Poza przejażdżką wysokogórska kolejką i  spacerem ponad granicą wiecznego śniegu Jungfraujoch oferuje wiele atrakcji ( również dla najmłodszych turystów) m.in. Pałac Lodowy z ekspozycją rzeźb z lodu. Ponad przełęczą na wysokości 3571 m n.p.m. znajduje się również obserwatorium astronomiczne Sphinx. Podczas prezentacji zobaczyliśmy zdjęcia z alpejskich miejscowości oraz filmy z obchodów 100-lecia budowy kolejki na Jungfraujoch, czyli z festynu w Grindelwald. Odbyliśmy też sentymentalną podróż do Rapperswill, które w okresie rozbiorów było tym kawałkiem ojczystej ziemi, gdzie polska emigracja (Polacy, którzy wyemigrowali po powstaniach: listopadowym 1831 r. oraz styczniowym 1863 r.) dbała o pamięć, historię i polskość. Mieliśmy okazję zobaczyć na fotorelacji budynek i zbiory Polskiego Muzeum, którego bytność w XIII-wiecznym zamku została przez współczesnych mieszkańców zakwestionowana.
Byliśmy pod wrażeniem pięknych zdjęć z Alp Berneńskich, ale także świetnie przygotowanej i zorganizowanej infrastruktury turystycznej. Choć nie udało się opowiedzieć i pokazać wszystkiego z tygodniowego pobytu w Szwajcarii to wyszliśmy z prelekcji usatysfakcjonowani po prawie dwóch godzinach filmów i opowieści. Dziękuję prelegentowi Andrzejowi Ziółko za niezwykłą, wirtualną podróż w Alpy Berneńskie oraz słuchaczom za zainteresowanie, aktywne uczestnictwo i wiele pytań.
Zapraszamy we wtorek na kolejne spotkanie. Startujemy o 18:00 w siedzibie bielskiego Oddziału PTT przy ul. 3-go Maja 1!

Martyna Ptaszek
.

Andrzej Ziółko w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2018 | Możliwość komentowania „Tydzień w Szwajcarii” – prelekcja Andrzeja Ziółko – 20 listopada 2018 r. została wyłączona

Łysica (Góry Świętokrzyskie) – wycieczka górska dla młodzieży – 17-18 listopada 2018 r.

Równolegle do wyjazdu w Góry Świętokrzyskie, zrealizowanego w ramach dofinansowanego przez Gminę Bielsko-Biała zadania „Z Koziej Góry na Rysy”, odbyła się pierwsza wycieczka podopiecznych Fundacji Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia z Kęt i Oświęcimia w ramach zdobywania „Korony Gór Polski”. Polskie Towarzystwo Tatrzańskie Oddział w Bielsku-Białej jest partnerem tego przedsięwzięcia, wspomagając młodych turystów przewodnicko i organizacyjnie. Poniżej relacja z pierwszego wyjazdu na Łysicę:

17 listopada 2018 r. wraz z tym pogodnym dniem zaczął się, jak dotąd jeden z największych, bardzo czasochłonny i ciężki projekt o tytule „Zdobywanie Korony Gór Polski”, który trwał 2 dni, a udział w nim brało jedenastu uczestników, w tym ja i znajomi z Grupy Kęty.
Zaczęliśmy od bardzo długiej podróży busem „Bieluch”. Po przyjeździe, bez zbędnego tracenia czasu, po przywitaniu się i zapoznaniu z Panią Grażyną (naszym przewodnikiem) ruszyliśmy w siną dal w celu zdobycia pierwszej z gór z listy Korony Gór Polski. Na początku wydawało nam się, że będzie to o wiele krótsza wycieczka, niż się później okazało, lecz pomimo tego małego przeciągnięcia w czasie, ten obszar pokazał nam piękny krajobraz, ukształtowanie terenu, tę chłodną otaczającą nas bryzę, która i tak nie sprawiała problemów, gdy byliśmy razem. Radość sprawiała mi przede wszystkim sama atmosfera, świadomość, że nie jesteś sam i że robisz coś wielkiego. Coś, o czym niektórzy mogą tylko marzyć, sprawiła, że chciało się wstać następnego dnia i z uśmiechem na twarzy zakończyć początek wielkiej przygody, na którą wszyscy czekaliśmy.
Jestem bardzo zadowolony i cieszę się z tego, że zostałem tam (nie ukrywam) zaciągnięty siłą, ale dzięki temu miałem możliwość to wszystko zobaczyć, przeżyć i poczuć na własnej skórze potęgę gór, o czy pewnie przekonam się jeszcze w przyszłości.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za te dwa dni niezwykłych chwil.

Patryk Stefanowicz – Patronek
.

młodzież z Kęt i Oświęcimia wraz z opiekunami na szczycie Łysicy

Zaszufladkowano do kategorii Fundacja "Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia", kronika - 2018 | Możliwość komentowania Łysica (Góry Świętokrzyskie) – wycieczka górska dla młodzieży – 17-18 listopada 2018 r. została wyłączona

Łysica (Góry Świętokrzyskie) – wycieczka górska dla młodzieży – 17-18 listopada 2018 r.

Celem kolejnej wycieczki dla młodzieży były Góry Świętokrzyskie. Na zbiórkę trzeba było wstać bardzo wcześnie, bo już o 5:30 rano wyjeżdżaliśmy w góry. Przed nami była długa podróż, bo Góry Świętokrzyskie są daleko od Bielska-Białej.
Na miejscu w Gołoszycach czekała już na nas pani przewodnik Grażyna Jedlikowska. Niektórzy z nas znają ją już z Zimowych Spotkań PTT w Górach Świętokrzyskich. Było bardzo zimno, lecz mój tata był w krótkich spodenkach i krótkim rękawku. Wszystkim robiło się zimno od samego patrzenia na niego, ale jemu zawsze jest ciepło.
Na trasę wyruszyliśmy późno, bo tuż przed południem. Nasz szlak był oznaczony czerwonymi znakami. Jest to początkowy fragment Głównego Szlaku Świętokrzyskiego. Na samym początku znalazłyśmy z moją przyjaciółką Patrycją buraka cukrowego. Nieco dalej pani przewodnik zatrzymała nas przy cmentarzu wojennym, o którym co nieco nam opowiedziała. Następnie ruszyliśmy w stronę lasu. Było tam dużo kolorowych liści, jak to na jesień. Szlak nie był trudny, choć długi. Naszym celem był Szczytniak, choć wcześniej minęliśmy aż trzy szczyty. Zeszliśmy na Przełęcz Jeleniowską, na której nasi opiekunowie zdecydowali, że zejdziemy w stronę Piórkowa do autokaru. Gdy zrobiło się ciemno, niektórzy z nas szli z latarkami.
Na nocleg pojechaliśmy do schroniska młodzieżowego w Bodzentynie. Wieczorem zjedliśmy kolację, a potem spędziliśmy czas na zabawie. Po kąpieli poszliśmy spać.
Rano znowu wstaliśmy wcześnie. Dzięki Julce i Zuzi mieliśmy okazję zjeść pyszną jajecznicę. Każdy robił sobie samemu śniadanie, także na drogę. Niedługo później pojechaliśmy autokarem do Świętej Katarzyny. Tata zebrał od wszystkich książeczki GOT i poszedł z nami podbić je do Ośrodka Wypoczynkowego PTTK „Jodełka”. Widziałam tam dwa duże żółwie, kotka i rybki. Tata przybił nam pieczątkę z czarownicą na dłoni. Grupę dogoniliśmy przy kapliczce św. Franciszka. Naszym celem była Łysica, najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich. Na szlaku były fajne, drewniane mostki i dużo jesiennych liści. Gdy dotarliśmy na szczyt, zrobiliśmy zdjęcia grupowe i indywidualne, przekąsiliśmy jedzonko, po czym ruszyliśmy dalej, już z górki. Bardzo szybko dotarliśmy do kapliczki św. Mikołaja i tam spotkaliśmy kotka, a nowi członkowie Szkolnych Kół PTT otrzymali legitymacje.
Naszą wycieczkę zakończyliśmy w Kakoninie na placu zabaw obok starej chałupy. Pożegnaliśmy przewodniczkę i grupę podopiecznych Fundacji Grupa Kęty Dzieciom Podbeskidzia.
Do Bielska-Białej wróciliśmy wyjątkowo wcześnie, bo przed 17. Wycieczka była dla mnie bardzo fajna. Lubię jeździć w Góry Świętokrzyskie.

Zosia Baron
.

nasza grupa na szczycie Łysicy

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2018 | Możliwość komentowania Łysica (Góry Świętokrzyskie) – wycieczka górska dla młodzieży – 17-18 listopada 2018 r. została wyłączona

Orawa (Słowacja) – wycieczka krajoznawcza – 18 listopada 2018 r.

Rozpoczęta w pierwszy tej jesieni mroźny niedzielny poranek wycieczka krajoznawcza zawiodła nas do Słowackiej Orawy. Kraina ta oddalona jest zaledwie półtorej godziny jazdy busem od Bielska (tutaj ukłon w stronę Pana Kierowcy, który prowadząc pojazd wykazał się ostatnio coraz rzadziej spotykanymi rozwagą i kulturą kierowania. Dziękujemy!
Po „ujawnieniu” nam celu i planu podróży przez Martynkę Ptaszek, naszą przewodniczkę, spokojnie dotarliśmy do parkingu w miejscowości Oravsky Podzamok u podnóży Zamku Orawskiego. Niezwykłe.
Niezwykle przyjemną okazała się również pierwsza tego dnia ewolucja pogody – z mroźnej pochmurnej w chłodną słoneczną, umożliwiająca nam wykonanie kilkuset (łącznie)zdjęć niezwykłego zamczyska z naturalnym nasłonecznieniem. Dziękujemy!
Imponujący swoim położeniem i dość dynamiczną historią zamek pokazał nam sympatyczny Słowak, przewodnik, mówiący swobodnie i bezpośrednio po polsku. Dziękujemy!
Ciekawostki dotyczące zamku i jego mieszkańców (niektórzy nieco odbiegają od przeciętności, co widać na jednym ze zdjęć z podziemi), razem z jego pnącymi się chwilami dość ostro 660 stopniami wszystkich schodów oraz z ponad 100 metrów nad poziomem rzeki, są naprawdę warte uwagi i znakomicie uzasadniają wybranie się w tamte okolice. Zwiedzanie zamku zajęło nam prawie dwie godziny, upływu których zbytnio nie zarejestrowaliśmy.
Kto (lub co)-kolwiek steruje pogodą uznało, że wystarczy już słońca i na dalszą część drogi, do Muzeum Oravskej Dediny (Skansen Wsi Orawskiej) w Zubercu – włączyło nam chmurki.
Chata biednego chłopa, chata średnio zamożnego chłopa, chata bogatego chłopa, sołtysa, plebania, młyn, dzwonnica, budynki gospodarcze i pochodne wszelakiej proweniencji zgrupowane w malowniczej dolince małego potoczku – zebrana tu historia wsi poprzez jej budownictwo i wyposażenie. Ciekawy klimat wnętrz, które wyglądają często jakoby ich mieszkańcy przed chwilą stamtąd wyszli. Mapki z objaśnieniami w języku polskim znakomicie ułatwiły zrozumienie szczegółów. Będąc w skansenie naprawdę warto udać się do toalety.
Pożegnawszy skansen, po chwili deliberacji nad miejscem spożycia posiłku, zająwszy miejsca w wygodnym autobusiku pojechaliśmy do Namestova, miasteczka na brzegu sztucznego jeziora Orawskiego. Tu ciekawą historię tych okolic opowiedziała przewodząca nam Martynka. Dziękujemy!
Jeszcze smaczny krzepiący posiłek, kolejna zmiana pogody – tym razem włączono nam śnieżek (dziękujemy…), i w drogę powrotną.
Sympatycznie spędzony dzień w towarzystwie sympatycznych ludzi, w przyjemnych okolicznościach (tak przyrody jak i architektury).
Dziękujemy wszystkim!

P. B.
.

ekipa na Zamku Orawskim

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2018 | Możliwość komentowania Orawa (Słowacja) – wycieczka krajoznawcza – 18 listopada 2018 r. została wyłączona

O „Biało-czerwonym wędrowaniu” w „Kronice Beskidzkiej”

W dzisiejszej „Kronice Beskidzkiej” (nr 46 (3223) / 2018) na stronie 4 ukazał się obszerny artykuł pt. „Spokojnie, godnie, różnorodnie” o świętowaniu na terenie Podbeskidzia setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.
Miło nam poinformować, że zauważona została akcja „Biało-czerwone wędrowanie”, której organizatorem było Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. Przypominamy, że 11 listopada 2018 r. na Kozią Górę wędrowało z nami ponad 200 osób, od przedszkolaków po seniorów.
Zachęcamy do zapoznania się z fragmentem artykułu z „Kroniki Beskidzkiej”.

Zarząd Oddziału
.

Zaszufladkowano do kategorii aktualności, media | Możliwość komentowania O „Biało-czerwonym wędrowaniu” w „Kronice Beskidzkiej” została wyłączona

Odznaka „Szlak Trzech Pogórzy”

Dotarła do nas informacja, że w dniu 17 października 2018 r. Zarząd Oddziału PTT w Tarnowie podjął uchwałę o ustanowieniu odznaki turystycznej za przejście szlaku żółtego prowadzącego z Siedlisk koło Tuchowa do Dynowa. Jest to najdłuższy szlak pieszy prowadzący przez polskie Pogórza. Nie jest on bardzo popularny, więc w ten sposób koledzy z Tarnowa chcą przybliżyć turystom mniej znane zakątki naszego kraju. W związku z tym, że szlak prowadzi przez tereny Pogórza Ciężkowickiego, Pogórza Strzyżowskiego i Pogórza Dynowskiego, odznaka została nazwana „Szlak Trzech Pogórzy”.
To trzecia turystyczna odznaka „powołana do życia” przez Oddział PTT w Tarnowie.
Zachęcamy serdecznie wszystkich pasjonatów górskich wędrówek do wędrowania ścieżkami Pogórzy i zdobywania odznaki. Z regulaminem i wyglądem odznaki można zapoznać na stronie http://www.ptt.tarnow.pl/.

Zarząd Oddziału

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Odznaka „Szlak Trzech Pogórzy” została wyłączona

„Jedno oko na Maroko” – prelekcja Agnieszki Gaweł – 13 listopada 2018 r.

Na dzisiejszej prelekcji spotkaliśmy się z Agnieszką, która już kilka razy przedstawiała nam relacje ze swoich licznych podróży. Tym razem zostaliśmy zaproszeni do Maroka.
Korzystając z niskich cen biletów lotniczych prelegentka wraz z kolegą, w styczniu tego roku udała się do Agadiru. Podróż została zaplanowana na 7 dni i była realizowana bez pomocy organizacji turystycznych. Po wypożyczeniu samochodu, którym przejechali łącznie ok. 2500 km, udali się do Marrakeszu, czyli Czerwonego Miasta u stóp Atlasu. Przez dwa dni spacerowali po ulicach, zaułkach i sukach (targowiskach) tego miasta, a zwłaszcza jego zabytkowej medynie, gdzie większość budowli zbudowana jest z różowej gliny. Powrócili tutaj jeszcze wieczorem, aby zasmakować atmosfery i magii placu Dżemaa el-Fna. Atmosferę panującą na placu trudno jest zrozumieć ludziom z naszego kręgu kulturowego. Każdego wieczoru przychodzą tam tysiące mieszkańców i turystów, aby miło spędzić czas. Podjeść coś z niezliczonych straganów lub ugotować (podgrzać) samemu, poplotkować, pośmiać się (zwłaszcza z turystów) i spróbować zarobić kilka dirhamów. Zobaczyliśmy też zdjęcia z Majorelle Garden i pałacu Bahia.
Jak zwykle w wycieczkach Agnieszki nie mogło zabraknąć gór, zostaliśmy więc zaproszeni na spacer w Parku Narodowym Tubkal u podnóży najwyższego szczytu Atlasu (4167 m n.p.m.). Styczeń nie jest odpowiednim okresem do zapuszczania się wysoko w góry na półkuli północnej, nawet jak jest się w Afryce. Obejrzeliśmy więc kilka zdjęć z dolnych partii parku i zapewnienie, że warto by było wrócić tutaj latem.
Kolejnym etapem wyprawy był Szafszawan, czyli Niebieskie Miasto. W mieście tym panuje biel i błękit. Od zamierzchłych czasów mieszkańcy malują każdego roku elewacje domów na niebiesko. Nadaje to miastu, zwłaszcza jego historycznej części, specyficznej atmosfery i przyciąga rzesze turystów. Następnie udaliśmy się do Merzouga. Jest to wioską leżąca pośród saharyjskich piasków, na skraju Erg Chebbi, czyli długiego na 50 km i szerokiego na 5 km pasa piaskowych wydm, których wysokość względna dochodzi do 350 m. Tutaj noc spędzona na pustyni i wczesny wyjazd na wielbłądach, aby podziwiać wschód słońca. Niestety, wg relacji, wielbłądy były trochę narowiste i trudno z nich robić zdjęcia. Ale wschód słońca cudowny i spełnienie marzeń.
W drodze powrotnej jeszcze postój w Warzazat z zabytkową kazbą i słynnym na cały świat studiem filmowym. W pobliżu kilkusetletnia ufortyfikowana osada (ksar) Ajt Bin Haddu wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Jednym z ostatnich zwiedzanych miejsc była bardzo atrakcyjna dolina rzeczna Valley Paradise, położona w pobliżu Agadiru. Rzeka płynie tutaj kanionem wyżłobionym w skałach, tworząc liczne zakola i jeziorka. Jeziorka te powstały głównie dzięki działalności człowieka, który usypał tamy, aby zmagazynować zapasy wody oraz podnieść walory turystyczne miejsca, dając możliwość orzeźwiającej kąpieli. Niestety atrakcyjność ta spowodowała, ze stało się ono miejscem rekreacyjnym dla mieszkańców Agadiru i zamieniło się w olbrzymi śmietnik.
Podczas prelekcji i po niej, dużo praktycznych rad jak się zachowywać i załatwiać różne sprawy w Maroku, kiedy jest się zdanym tylko na siebie.

AZ
.

w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2018 | Możliwość komentowania „Jedno oko na Maroko” – prelekcja Agnieszki Gaweł – 13 listopada 2018 r. została wyłączona

Magurka Wilkowicka (Beskid Mały) – wycieczka górska dla seniorów – 13 listopada 2018 r.

Mimo późnej jesieni aura nadal przypominała lato. Autobusem dojechaliśmy do Wilkowic Górnych, skąd wiedzie droga asfaltowa na Magurkę. Podejście niezbyt długie, łagodne. Na drzewach ostatnie złote liście, znakomita okazja do spokojnych rozmów. W takim nastroju dotarliśmy do schroniska. Część z nas poszła do schroniska, reszta pozostała na zewnątrz, słońce grzało, było wspaniale. Po dłuższym odpoczynku (nie zabrakło oczywiście tradycyjnego Kornelowego „barszczyku”), wyszliśmy na szlak. Nartostradą zeszliśmy do przełęczy Przegibek. Koło „Gawry” kolejny przystanek na kawę. Z Przegibka część z nas schodziła do Straconki, trzy osoby ambitnie poszły na Gaiki.
Wycieczka ta nie była może przejściem ekstremalnym, ale takie też są potrzebne, aby po prostu sobie porozmawiać i pokontemplować przyrodę.

Teresa Kubik
.

z banerem Akademii Seniora przed schroniskiem PTTK na Magurce Wilkowickiej

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2018, seniorzy | Możliwość komentowania Magurka Wilkowicka (Beskid Mały) – wycieczka górska dla seniorów – 13 listopada 2018 r. została wyłączona

Kozia Góra (Beskid Śląski) – wycieczka górska dla młodzieży pt. „Biało-czerwone wędrowanie” – 11 listopada 2018 r.

Od sześciu lat dla uczczenia odzyskania przez Polskę niepodległości, w dniu 11 listopada wyruszamy na górskie szlaki na „Biało-czerwone wędrowanie”. Pomysłodawcą i głównym organizatorem tego przedsięwzięcia jest Miłosz Zelek, prezes Koła PTT w Kozach.
Gdy 11 listopada 2013 r. w niezbyt korzystnej pogodzie 26 śmiałków wyruszało w stronę Leskowca, pewnie nikomu nie śniło się, że przez te kilka lat, za sprawą koleżanek i kolegów z Koła PTT w Kozach wydarzenie na trwałe wpisze się do kalendarza wycieczek Oddziału PTT w Bielsku-Białej. Z każdym kolejnym rokiem wędrowało z nami coraz więcej osób, kolejno na Klimczok, Kozią Górę, Szyndzielnię i Hrobaczą Łąkę.
W tym roku na zbiórce przy bielskich Błoniach stawiło się niespodziewanie aż 183 turystów przystrojonych w biało-czerwone barwy, z flagami, szalikami, w okolicznościowych czapkach i kapeluszach, niektórzy z narodowymi barwami na policzkach. Obecne były grupy ze Szkolnych Kół PTT z Bielska-Białej (SP3 i SP27) oraz Kóz (SP1, SP2, LO), byli także najmłodsi turyści z Przedszkola Integracyjnego nr 2 w Bielsku-Białej wraz z rodzicami. Obecni byli członkowie Oddziału PTT w Bielsku-Białej, Koła PTT w Kozach i sympatycy Oddziału, przybyli nawet z Krakowa. Byli koledzy i koleżanki z Oddziału, których dawno nie widzieliśmy na oddziałowych wycieczkach. Było nas dużo, ale i okoliczność wyjątkowa. W tym roku obchodzimy 100. rocznicę odzyskania niepodległości przez naszą Ojczyznę.
Na Kozią Górę wędrowaliśmy drogą dojazdową, którą na krótkim odcinku opuściliśmy, by przejść żółtym szlakiem. Na trasie były przerwy na wzmocnie głosu, który trenowaliśmy śpiewając pieśni patriotyczne. Było wesoło i radośnie, a przecież tak powinno być w tym szczególnym dniu. Dość szybkie tempo nadawały nam przedszkolaki.
Poniżej szczytu Koziej Góry, w miejscu, z którego roztacza się piękny widok na Bielsko-Białą oraz pobliskie szczyty Beskidu Małego zrobiliśmy pierwsze zdjęcie grupowe. Ciekawy pomysł podrzucił opiekun SK PTT „Pionowy Świat”, a my chwyciliśmy w ręce białe i czerwone kartki tworząc z nich biało-czerwoną flagę.
Wkrótce dotarliśmy do schroniska „Stefanka”, gdzie czekały na nas kolejne atrakcje. Gospodarze schroniska, którym dziękuję w tym miejscu za ciepłe przyjęcie, przygotowali dla nas ognisko, przy którym każdy miał okazję upiec przyniesioną ze sobą kiełbaskę. Główny wodzirej Miłosz sprawiał, aby nikt się nie nudził, organizując kolejne atrakcje w patriotycznym tonie. Okazało się, że kilkanaście osób, które nie zdążyły na zbiórkę dogoniły nas przy schronisku i w sumie było nas na tegorocznym „Biało-czerwonym wędrowaniu” aż 207 osób.
Punktualnie w południe uczestnicy dzisiejszego wydarzenia odśpiewali Hymn Polski. Miło było usłyszeć wszystkie cztery zwrotki śpiewane przez naszych turystów, od najmłodszych przedszkolaków po seniorów, których kilku także wybrało się z nami. Słowa „Mazurka Dąbrowskiego” rozbrzmiały na Koziej Górze.
Drogę powrotną odbywaliśmy już w mniejszych grupach. Szkolne Koła wyruszyły różnymi szlakami w stronę Błoni i Cygańskiego Lasu, większa grupa turystów z bielskiego PTT schodziła zielonym szlakiem wzdłuż toru saneczkowego, a niektórzy zdecydowali się na indywidualny spacer. Dla wielu z nas „Biało-czerwone wędrowanie” było dopiero początkiem celebrowania w tym dniu 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę.
Na koniec przytoczę słowa jednej z młodziutkich turystek: Do zobaczenia za rok na kolejnym „Biało-czerwonym wędrowaniu”.

SB
.

uczestnicy „Biało-czerwonego wędrowania” przed schroniskiem na Koziej Górze

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2018 | Możliwość komentowania Kozia Góra (Beskid Śląski) – wycieczka górska dla młodzieży pt. „Biało-czerwone wędrowanie” – 11 listopada 2018 r. została wyłączona