„Góry Szkocji” – prelekcja Jana Nogasia – 17 listopada 2015 r.

Trzeba przyznać, że wtorkowe spotkania w salce BKA i PTT w Bielsku-Białej przy ul. 3 Maja, zwane czasem „slajdowiskami” doskonale uczą geografii Polski i świata. Dzisiejszy temat pt. „Góry Szkocji” opracowany i zaprezentowany przez Jana Nogasia też do takich lekcji należał.
Przyznaję szczerze, że wielu z nas jeszcze przed prelekcją niewiele mogłoby powiedzieć o Szkocji. Słowo „niewiele” dotyczy raczej skojarzeń: drużyna piłkarska (z którą tak walczyliśmy o wyjście z grupy), szkocka wisky (znana i ceniona na całym świecie), szkocka kratka i kobza… Tylko tyle, czyli… mało! Tymczasem właśnie na tej prelekcji dowiedzieliśmy się o Szkocji znacznie więcej, a prezentacja obrazów uzupełniła nasze wyobrażenie o tym, jak się okazało, ciekawym kraju.
Na początku prelekcji, tak dla porządku, Jan Nogaś przekazał nam podstawowe informacje o Szkocji. To wprowadzenie do tematu było bardzo cenne. Szkocja jest częścią Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Pn Irlandii (Anglia, Walia, Szkocja, Irlandia Północna, Wyspy Normandzkie i Wyspa Man oraz terytoria zależne). Zajmuje północną część wyspy Wielkiej Brytanii oraz Hebrydy, Orkady i Szetlandy. Na południu graniczy z Anglią.
Ma swoją flagę narodową (biały krzyż św. Andrzeja na niebieskim tle) i swojego patrona – św. Andrzeja, ma też swój pieniądz – szkocki funt (który jest ich pieniądzem lokalnym, raczej niewymienialnym gdzie indziej), ma swój parlament (który może decydować m.in. o służbie zdrowia i oświacie, może regulować podatki; nie ma on jednak wpływu na politykę zagraniczną i wewnętrzną Wielkiej Brytanii).
Turystę zainteresują tu liczne zabytki, sporo różnych atrakcji, przyroda i piękne krajobrazy. Atrakcją Szkocji są liczne zamki, a wśród nich górujący nad stolicą zamek w Edynburgu, a także zamek w miejscowości Easter Balmoral , który jest letnią rezydencją rodziny królewskiej.
Szkocja jest idealnym miejscem dla tych, którzy kochają nie tylko architekturę, historię, przyrodę, ale i piesze wędrówki. Bogactwo przyrody to: góry, skały, torfowiska, krótkie, zasobne w wodę rzeki i liczne, malownicze jeziora tektoniczne itd. Nic dziwnego, że jest ono chronione w licznych parkach narodowych i lokalnych.
Jan Nogaś był w Szkocji turystycznie w sierpniu br. Zwiedził wszystko to, co było najważniejsze po drodze jadąc w kierunku gór i na co tylko mu pozwalał czas. Był w stolicy, czyli w Edynburgu i w wielu innych miejscach. Nie sposób wszystkie je tu wymienić i opisać.
Ale oprócz zwiedzania, jako człowieka gór i przewodnika po górach, ciągnęło go w szkockie góry! My też, tak jak i on byliśmy ciekawi, jak one wyglądają, i właśnie ta ciekawość przyciągnęła nas na tę prelekcję. Zaspokoiły ją liczne zdjęcia i żywy komentarz do nich. Przy pomocy Jana Nogasia odrobiliśmy dzisiaj świetną lekcję geografii.
W internetowej Wikipedii przeczytamy: „Krajobraz w przeważającej części wyżynny i górski. Klimat umiarkowanie ciepły, wybitnie morski. Stolicą Szkocji jest Edynburg, a największym miastem Glasgow. Na północy Szkocji Góry Kaledońskie i Grampiany, na południu Wyżyna Południowoszkocka. W centrum niewielka Nizina Środkowoszkocka skupiająca większą część ludności”.
W najpopularniejszym szkockim parku narodowym w Cairngorms National Park można zobaczyć cztery z pięciu najwyższych szczytów Szkocji i jednocześnie Wielkiej Brytanii, wśród nich ten najwyższy – Ben Nevis.
Góry pokazane na ekranie były inne niż nasze: zielone i jakby gołe, przeplatane drobnymi skałami, trochę przepaściste, nie widać było tam lasów, a jeśli już coś rosło, to jakieś niewielkie krzaki lub drzewka. Najwyższy szczyt Szkocji Ben Nevis ma 1344 m n.p.m. Ktoś powie: cóż to takiego, przecież to wysokość naszej Lipowskiej! O nie, nie! Ta wysokość mierzona znad poziomu morza jest wystarczająca, aby idąc na szczyt tej góry dobrze się zmęczyć.
Oznaczenia szlaków są tam zupełnie inne aniżeli u nas. Początek szlaku to jakiś kierunkowskaz, na którym napisane jest, że można dojść tam i tam, i… to wszystko! A czy tam się dojdzie, to jest już inna sprawa, bo po drodze różne dodatkowe ścieżki mogłyby być mylące.
Nasi turyści z Janem Nogasiem doszli licznymi zakosami na ten najwyższy szczyt Szkocji. Im bliżej byli szczytu, tym mniej było widać, a gdy byli już na szczycie, to nic nie było widać! Wszędobylska mgła owiała właśnie ten szczyt i wszystko naokoło. Szkoda! Może uda się coś z tej góry zobaczyć innym razem? Słaba to pociecha, bo mgły i deszcze „lubią” tamte strony. Przy takiej pogodzie i takim oznakowaniu ścieżki nie trudno pobłądzić. Dobrze, że Szkoci „oznakowali” chociaż górny odcinek szlaku kamiennymi kopczykami.
W tych górach porośniętych trawą widoczne były pojedyncze kwiaty, błędnie utożsamiane z ostem. To połoch pospolity – symboliczny kwiat Szkocji. Innych kwitnących roślin o tej porze roku (w środku lata!) na zdjęciach nie było. Później zakwitną tam tylko wrzosy.
Jak mi podpowiedział prelegent i przewodnik: „warto w tym opisie wspomnieć o mieście Fort William, centrum turystycznym pod Ben Nevis i o uważanej za jedną z najpiękniejszych w Wielkiej Brytanii dolinie Coe, „raju” dla turystów i wspinaczy z legendarną, trzystuletnią gospodą Clachaig, miejscem spotkań ludzi gór wszelkiej „maści””.
Sierpniowe słońce dobrze schowało się za chmurami i nie podarowało naszym turystom ani jednego promyka słońca. Czyżby dlatego mówi się, że Szkoci to smutny naród? Nie smućmy się jednak razem z nimi, bo Szkocja to piękny i ciekawy kraj leżący na „Wyspach” pomiędzy Morzem Północnym a Oceanem Atlantyckim.

CS
.

Jan Nogaś w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania „Góry Szkocji” – prelekcja Jana Nogasia – 17 listopada 2015 r. została wyłączona

„Himalaje – rekonesans – 1969” – prelekcja Ryszarda Szafirskiego – 16 listopada 2015 r.

„Uczcijmy chwilą ciszy pamięć ofiar piątkowego tragicznego zamachu terrorystycznego w Paryżu” – zaapelował na wstępie dzisiejszej prelekcji Jan Weigel. Tak też zrobiliśmy rozpoczynając spotkanie z Ryszardem Szafirskim, choć jeszcze nadal w naszych głowach przewijały się myśli smutne i przygnębiające, że… światem coraz bardziej rządzi terroryzm, że zginęło tak wielu niewinnych ludzi…!
Jan Weigel kolejny raz zorganizował w ramach cyklu imprez: „Wspaniały świat gór wysokich” prelekcję z wybitnym alpinistą i himalaistą „z górnej półki”. Licznie zebrani uczestnicy imprezy dobrze wiedzieli, po co przyszli w ten poniedziałkowy wieczór do Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej odpowiadając na zaproszenia Bielskiego Klubu Alpinistycznego, Książnicy Beskidzkiej i Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.
Ryszarda Szafirskiego niektórzy znali osobiście, większość jednak znała go dotąd tylko z książek i różnej literatury górskiej z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i początku lat osiemdziesiątych. Wiedzieliśmy o nim tyle, że jest taternikiem, alpinistą i himalaistą, ratownikiem górskim, że ma duże osiągnięcia wspinaczkowe w Tatrach, Alpach, Pamirze, w Karakorum i Himalajach, i że urodził się 1 października 1937 r. w Sosnowcu.
„On ma tyle lat co ja” – szepnął mi do ucha siedzący obok starszy turysta i stały bywalec tych spotkań. Sala zapełniona była bowiem oprócz specjalnych gości właśnie tymi stałymi bywalcami spotkań wspomnianego wyżej cyklu, u których pasja gór ciągle jest żywa.
Tytuł prelekcji powinien brzmieć inaczej, mianowicie: „Karakorum – rekonesans – 1969”, bo właśnie tego roku „(…) wyruszyliśmy na rekonesans w Karakorum z zamiarem wejścia na Malubiting”. Prelekcja połączona była z projekcją filmu z tego wydarzenia i promocją książki Ryszarda Szafirskiego pt. „Przeżyłem więc wiem nieznane kulisy wypraw wysokogórskich” wydanej w 2014 r.
Był rok 1969, w którym po raz pierwszy w historii człowiek stanął na księżycu, rok, w którym „żelazna kurtyna” miała się dobrze, a wyjazd zagraniczny należał do sfery marzeń. Właśnie wtedy polska czteroosobowa ekipa pod kierownictwem Ryszarda Szafirskiego podjęła wyzwanie: Malubiting (7453 m n.p.m) w północnym Pakistanie. „Tak naprawdę chodziło nam przede wszystkim o rozpoznanie trasy dojazdowej przed planowaną za dwa lata wyprawą na Kunyang Chhish. Malubiting nie był celem samym w sobie, ale jakiś trzeba było podać” – wspominał w swojej książce i podczas prelekcji nasz gość, którego teraz niektórzy nazywają nestorem.
Skład tej bardzo małej ekipy był następujący: Andrzej Heinrich, Andrzej Kuś, Ryszard Szafirski i Roman Petrycki – operator filmowy, pracownik telewizji, który nie wspinał się, ale doszedł do pewnej wysokości. Dalszym filmowaniem zajmował się Ryszard Szafirski.
Przed filmem zapoznaliśmy się z krótką historią wypraw Polaków w najwyższe góry świata, począwszy od Nanda Devi East (1939 r.), Hindukusz i Karakorum. Następnie obejrzeliśmy film, który był skrótem filmu pełnometrażowego z wyjazdu do Karakorum – Pakistanu. Dobrze, że taki film powstał, bo dzięki niemu wiele uratowano od zapomnienia.
Malubiting ma kilka szczytów: West (7453 m n.p.m.), Central (7291 m n.p.m.), East (6970 m n.p.m.), North (6843 m n.p.m.). Polacy zdobyli jako pierwsi nieznaną wcześniej przełęcz nazwaną później Polan La (Polska Przełęcz) – 5840 m oraz w dniu 8 października 1969 r. Malubiting North (Północny). Wyprawa zaatakowała też Malubiting West (Zachodni), ale napotkała jednak bardzo ciężkie warunki, co uniemożliwiło wejście na ten główny wierzchołek (dotarli na wysokość 7100 m).
„Nie lubię mówić: zdobywanie, zdobyliśmy… trochę mnie to zawstydza, bo teraz zdobywców rozmnożyło się tylu…” – skromnie powiedział nasz gość jeszcze przed projekcją filmu.
No bo teraz… i dodał: „Przyglądnijcie się różnym drobiazgom na tym filmie, bo teraz tego nie zobaczycie!” Miał rację! Od tej wyprawy minie niedługo 50 lat. Świat pokazany na filmie był zupełnie inny, a teraz jest wręcz niewyobrażalny dla młodszego pokolenia.
„Alpiniści zamiast po górach wędrowali po biurach”, bo bariery papierkowe w postaci wszelkich pozwoleń i przepustek w Pakistanie zajęły im osiem cennych dni!
Najpierw przelot samolotem z Rawalpindi do Skardu pomiędzy szczytami przekraczającymi pułap lotu samolotu (5 tys. m). Później przejazd z bagażami traktorem był zbawienny i do tego tańszy, ale następny przejazd na tratwach przez rwącą lodowcową rzekę Shigar to dopiero było ryzyko i niesamowita egzotyka! Tratwa wyglądała tak: kilka patyków połączonych ze sobą jak prymitywny płot, a pod spodem nadmuchane bukłaki z owczych i kozich skór. Takich kursów tymi tratwami przez rwące wody rzeki było z konieczności kilka. Teraz tam zbudowano mosty.
Naszą ekipę nie ominęły problemy z kulisami i tragarzami. To od nich nauczyli się, jak bardzo trzeba być czujnym. Doszło do tego, że bali się o życie, bo ich było czterech, a kulisów z niebotycznymi żądaniami finansowymi piętnastu. Żeby w końcu urządzić bazę sami później nosili ciężki bagaż na plecach.
Zobaczyliśmy, jak wyglądała wtenczas łączność przy pomocy słynnych „Klimków”, ciężkich (1,5 kg) i wielkich jak dzisiejszy tablet. Łączności z krajem nie mieli.
Zobaczyliśmy obuwie, odzież alpinistów i plecaki, pod którymi uginały się ich kręgosłupy. Alpinistyczne obuwie, uszyte było m.in. z filcu na specjalne zamówienie w Zakopanem. Do tego obuwia mocowane były raki przy pomocy sznurków. To też była egzotyka, nie do pomyślenia dzisiaj!
Pojechali na wyprawę nową „Nyską”, mieli 800 dolarów w kieszeni, wyjechali w lipcu, a wrócili do Polski na Boże Narodzenie. „Dokuczała nam samotność, brak kontaktu z bliskimi, uważano nas za zaginionych” – mówił. Dużo można by jeszcze napisać o tej wyprawie.
Na koniec prelekcji mogliśmy jeszcze porozmawiać z Ryszardem Szafirskim o filmie, o wyprawie i o wielu innych sprawach nie związanych z górami. Można było też zakupić jego książkę i uzyskać bardzo cenny autograf, bo dzisiejszy gość przyjechał do nas z daleka, aż z Kanady. O swojej książce powiedział skromnie tak: „Bałem się pisać, bo ja urodziłem się do wspinaczek, a nie do pisania”.
Nam jednak wydaje się, że Ryszard Szafirski urodził się i do jednego, i do drugiego.

CS
.

Ryszard Szafirski w trakcie podpisywania swojej książki

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania „Himalaje – rekonesans – 1969” – prelekcja Ryszarda Szafirskiego – 16 listopada 2015 r. została wyłączona

Pętla Beskidzka – wycieczka krajoznawcza – 14 listopada 2015 r.

W dniu 14 listopada 2015 roku w grupie liczącej około 30 osób wyruszyliśmy z Bielska-Białej, by zwiedzać zabytki Pętli Beskidzkiej, czyli miejscowości: Wisła, Istebna, Koniaków i Żywiec.
Pierwszym naszym celem była Wisła, gdzie zwiedzaliśmy Muzeum Beskidzkie, którego siedzibą jest budynek dawnej karczmy z 1794 roku. W ekspozycji stałej są podstawowe działy kultury materialnej górali śląskich jak: pasterstwo, tkactwo, obróbka drewna oraz narzędzia rolnicze. Atrakcyjne było wnętrze dawnej kurnej chaty, który stanowi przykład starodawnego góralskiego domu krytego gontem z izbą, sienią na środku, w której znajduje się dymny piec, z którego dym wydobywał się właśnie do tej izby, ponieważ nie posiadał komina.
Następnie udaliśmy się do Zameczku Prezydenta, gdzie po wnikliwej kontroli na wejściu mogliśmy rozpocząć zwiedzanie. Zameczek został wybudowany w latach 1929-1931. Wewnątrz, na parterze, znajduje się ogromna weranda, gdzie wiszą chromowane lampy i żyrandole. Naprzeciwko werandy znajdują się dwa bliźniacze pokoje kominkowe. Na drugim piętrze mieści się gabinet prezydenta Mościckiego. Na przeciwko gabinetu znajduje się salon kąpielowy z oryginalnym wyposażeniem. Stoi tu wielka umywalka, bidet i potężna wanna z wielką jak hydrant baterią. Obok Zameczku znajduje się Kościół p.w. Świętej Jadwigi Śląskiej.
Kolejnym etapem naszej wyprawy był przejazd do Istebnej, gdzie zwiedziliśmy centrum wsi – Kościół pw. Dobrego Pasterza z płytą poświęconą Jerzemu Kukuczce, który został wybudowany w latach 1792-1794 na miejscu wcześniejszej drewnianej kaplicy z roku 1720 oraz dodatkowo ośrodek edukacji ekologicznej.
Po drodze, będąc w Koniakowie, odbyliśmy spacer na punkt widokowy Koczy Zamek po czym udaliśmy się do Żywca, gdzie naszym kolejnym celem było Muzeum Browaru Żywieckiego. Budowę Browaru rozpoczęto w 1852 roku, natomiast oficjalna rejestracja nastąpiła w 1856 r. i właśnie ta data widnieje na etykietach piw z Żywca. Własnością Habsburgów miał on pozostać do 1939 roku, kiedy przejęły go niemieckie władze okupacyjne. Po II wojnie światowej browar upaństwowiono. W Żywcu do dziś stoi wiele budynków z oryginalnej XIX-wiecznej zabudowy browaru. Do podróży w przeszłość zaprasza wehikuł muzeum, które jest ulokowane w dawnych piwnicach fermentacyjnych i leżakowych. Wydzielono tutaj 18 pomieszczeń, w których w interesujący sposób prezentuję się historię ważenia piwa w Żywcu oraz metody jego produkcji. Na zakończenie dorośli mogli zrelaksować się przy degustacji piwa, a dla dzieci przewidziano sok.
Po kilkugodzinnej wycieczce czas było wrócić do domu.

Monika G.
.

nasza grupa w Muzeum Browaru w Żywcu

stopka_bb_20151114

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Pętla Beskidzka – wycieczka krajoznawcza – 14 listopada 2015 r. została wyłączona

Witamy w naszym gronie!

Informujemy, że w dniu 13 listopada 2015 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpili Patryk Owczarek oraz 21 uczniów Szkoły Podstawowej nr 18 im. Władysława Broniewskiego w Dąbrowie Górniczej: Roksana Błaszkiewicz, Joanna Cabaj, Wojciech Cabaj, Karolina Dróżdż, Wiktor Dzienniak, Michał Górczak, Adrian Janas, Hubert Klin, Kaja Maślanka, Krzysztof Nykiel, Grzegorz Płaziński, Sonia Pucyk, Natalia Siemiątkowska, Weronika Słomczyńska, Konrad Słomczyński, Jagoda Słoń, Maksymilian Stochelski, Aldona Synowiec, Kamil Wiśniewski, Kinga Zasada i Paweł Zygmunt, którzy wraz ze swoim opiekunem Norbertem Owaczarkiem złożyli wniosek o powołanie przy naszym Oddziale – Szkolnego Koła PTT „Diablaki” w Dąbrowie Górniczej.

Serdecznie witamy w naszym gronie!

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Witamy w naszym gronie! została wyłączona

Kozia Góra (Beskid Śląski) – wycieczka górska pt. „Biało-czerwone wędrowanie” – 11 listopada 2015 r.

11 listopada. Dzisiaj właśnie minął rok, a my spotkaliśmy się ponownie na „Biało-czerwonym wędrowaniu” z okazji Narodowego Święta Niepodległości, które dla młodych członków i sympatyków naszego Towarzystwa zorganizowało Koło PTT w Kozach.
Na niebie wisiały ciężkie chmury, które zwiastowały obfity deszcz, lecz my się deszczu nie boimy i w licznym gronie 38 osób ruszyliśmy z ostatniego przystanku MZK nr 1 w Cygańskim Lesie na Kozią Górę oczywiście z obowiązkowo biało-czerwonymi elementami stroju i barwach, których po drodze nam przybywało.
Pierwszy „zadaniowy” postój mieliśmy pod wiatą w okolicach dawnej skoczni. Tam każdy uczestnik został obdarowany papierowym serduszkiem w barwach polskiej flagi, jak też poinstruowany przez kolegę Miłosza o dalszym przebiegu naszego „biało-czerwonego wędrowania”. Po podziale na cztery drużyny przystąpiliśmy do największej atrakcji naszej wędrówki, czyli gier, konkursów, śpiewów i innych zabaw, które dają nam wiele radości i satysfakcji, a utrzymane są w patriotycznej tematyce.
Pierwszy konkurs był rozgrzewką przed „wspinaczką” na Kozią Górę. W drużynie zespolonej uściskami dłoni musieliśmy na czas przebiec trasę po polanie zrytej przez dziki tam i z powrotem, oczywiście na czas. Nikt się nie poddał i wszyscy z radością wykonali to zadanie.
Po stromym podejściu był czas na kolejny odpoczynek i wyczekiwany konkurs „znikające drużyny”, który najbardziej podobał się najmłodszym uczestnikom wycieczki. W tym miejscu pogoda chciała nas wystraszyć i zawrócić do domu. Wydawało się , że mocny wiatr z deszczem rozszalał się na dobre, aż tu po chwili zaskoczyło nas przebijające się przez ciemne chmury słoneczko. Z wielką ulgą i radością ruszyliśmy dalszym szlakiem naszego biało-czerwonego wędrowania.
Po drodze nie zabrakło także pytań z lekcji historii związanych z Narodowym Świętem Niepodległości i trzeba przyznać dzieciom, że wykazały się wielką wiedzą.
Słońcem cieszyliśmy się krótką chwilę, bo drobna mżawka nie dawała za wygraną. Ale naszej wesołej ekipie to nie przeszkadzało i po krótkiej przerwie na obejrzenie pozostałości naturalnego toru saneczkowego, którego pierwszą część wybudowano już w 1899 roku oraz dekorowanie policzków w barwy narodowe, powędrowaliśmy do góry, do góry, do góry… aż dotarliśmy do schroniska, by się nieco osuszyć i zebrać siły na dalsze zabawy, śpiewy patriotyczne i konkursy. Oczywiście to wszystko odbyło się nie w samym schronisku, a przy ognisku i to w dodatku z kiełbaskami, które same wnieśliśmy na Stefankę.
Posileni, z pełnymi brzuchami, rozśpiewani i radośni przystąpiliśmy do wspólnego pamiątkowego zdjęcia na szczycie Koziej Góry, a potem z werwą ruszyliśmy w dół niebieskim szlakiem, a następnie dalej za żółtymi znakami.
W Lesie Cygańskim nie zabrakło także wręczenia dyplomów i słodkości wszystkim uczestnikom „biało-czerwonego wędrowania”.
Na koniec jeszcze raz bardzo dziękujemy Miłoszowi Zelkowi z Koła PTT w Kozach za zorganizowanie i możliwość wspólnego przeżywania święta 11 Listopada w duchu patriotycznym, a także wszystkim opiekunom, którzy sprawnie czuwali nad bezpieczeństwem naszych młodych turystów.

Frytka
.

uczestnicy „Biało-czerwonego wędrowania” na szczycie Koziej Góry

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Kozia Góra (Beskid Śląski) – wycieczka górska pt. „Biało-czerwone wędrowanie” – 11 listopada 2015 r. została wyłączona

„Odległa Alaska” – prelekcja Sebastiana Gruszki – 10 listopada 2015 r.

Była godzina 20:20, gdy „powróciliśmy” z dalekiej Alaski pełni wrażeń i podziwu tego wszystkiego, co tam można było w czerwcu 2015 r. zobaczyć i przeżyć, a co nam dzisiaj Sebastian Gruszka tak ciekawie zaprezentował. To jego zasługa, że przyjrzeliśmy się dokładniej tej pięknej krainie, dzikiej, czystej, ale i jednocześnie przyjaznej człowiekowi.
Nic dziwnego, że jest ona chroniona przez liczne parki narodowe po obu stronach granic Kanady i Stanów Zjednoczonych, wśród nich: Banff, Jasper, Kootenay, Yoho, Kluane, Wrangell-St. Elias, Zatoka Lodowcowa, Tatshenshini-Alsek i inne. Nic dziwnego, że te i inne parki wpisano na listę UNESCO.
Safari na Alasce? Czy to jest możliwe? Tak! To jest możliwe, bo to pojęcie określa formę wypoczynku i rekreacji (nie tylko w Afryce) poprzez podziwianie i fotografowanie naturalnej przyrody, a zwłaszcza zwierząt. O tym właśnie przekonaliśmy się dzisiaj (niestety w skromnym kameralnym gronie) podczas niezwykle ciekawej prelekcji.
Zdjęcia grubej i drobnej zwierzyny, morskie kolosy i wiele innych przeplatały się wśród dziesiątek zdjęć z podróży po terenach odległych, niezwykłych, bogatych pod każdym względem. Bo Alaska taka jest, bardzo bogata i to nie tylko przyrodniczo.
Wypożyczonym samochodem dwaj podróżnicy przejechali ok. 12 tys. kilometrów rozpoczynając trasę od Calgary. Później były Parki Narodowe Banff i Jasper w Górach Skalistych po stronie kanadyjskiej i dalej już byli na Alasce. Dotarli oni do tylu ciekawych miejsc, że nie sposób było ich nazwy zapamiętać, a teraz w tym miejscu opisać.
Przygoda z Alaską trwała trzy tygodnie. Aż prosi się tu napisać słowa: „tylko” i „aż”, bo odległości do pokonania są tam ogromne. Jest to też odległy od Polski świat. Jednak na tę wyprawę nie pojechali tak sobie w ciemno. Byli do niej solidnie przygotowani. Korzystali przede wszystkim ze współczesnych możliwości dostępu do map i z przeogromnej wiedzy o wybranym terenie. Elektronika bardzo ułatwiła im realizację planu.
W podróży przemieszczali się po terenach parków narodowych, po bezludnych drogach, w terenach, gdzie żyje tylko dzika zwierzyna i nieliczni miejscowi ludzie. Z każdym zaprezentowanym zdjęciem tereny te robiły na nas coraz większe wrażenie. Zobaczyliśmy szczyty gór, jeziora i małe, zielone oczka, rzeki, żywiołowe wodospady, czapy śniegu i grube lodowce, jęzory lodowców, największe na świecie pola lodowe itd., a wśród tego wszystkiego… tę zwierzynę, o której tak wiele można by napisać.
Zobaczyliśmy po raz pierwszy zrobione z bliskiej odległości zdjęcia niedźwiedzi brązowych, czarnych i grizzli, łosi, karibu i wielu innych nie byle jakich stworzeń. Takich wyjątkowych zdjęć chyba jeszcze dotąd nie było podczas naszych wtorkowych prelekcji w salce PTT i BKA w Bielsku-Białej.
Przyroda Alaski i sąsiadujących z nią terenów bardzo nas zachwyciła. Sebastian mówił o niej niezwykle ciekawie i ciepło, choć czasem było mu wśród tamtejszych śniegów i lodowców naprawdę zimno! Dodatkową atrakcją czerwcowych dni były dla obu podróżników białe noce, dzięki którym na tym ogromnym bezludziu czuli się pewniej, a może i bezpieczniej? Czy aby na pewno?
Trzeba przyznać, że obaj należeli do odważnych i dzielnych podróżników. Nie mieli bowiem ze sobą żadnej strzelby ochronnej, tak jak to np. mieli obowiązkowo podróżnicy na Spitsbergen. Ta „przyjaźń” z fauną procentowała, bo na przykład ilość spotkanych niedźwiedzi to pokaźna liczba: aż jedenaście! „Limit spotkań z niedźwiedziami mam już wykonany do końca życia i dalej, bo… dla porównania w Tatrach dotychczas widziałem tylko jednego, i to z daleka!” – tak Sebastian podsumował ten wątek.
Wyjątkowo ciekawe było zdjęcie czarnego niedźwiedzia idącego sobie po lewej stronie asfaltowej drogi. Niedźwiedź nikogo nie zaczepiał (jak zresztą wszystkie zwierzęta na Alasce), szedł sobie spokojnie noga za nogą z pochyloną głową pełną swoich przeróżnych niedźwiedzich myśli, gdy tymczasem nasi podróżnicy po prawej stronie tej samej drogi z zachwytem (a może i z trwogą?!) podziwiali to stworzenie robiąc mu oczywiście pamiątkowe zdjęcie. Albo ciekawe zdjęcie dużego łosia, który stojąc dumnie w wodzie po kolana zajadał… błoto (z korzonkami?), a to działo się zaledwie ok. 10 metrów od drogi. Niesamowity obrazek!
Na innym zdjęciu zobaczyliśmy dużego łosia z małym cudownym łosiątkiem, a na następnym stado „uratowanych” bizonów idące przez drogę. Były też zdjęcia leniwie wypoczywających lwów morskich, były wieloryby wynurzające się co rusz innymi częściami ciała z wody, orki z widocznymi białymi plamami, itd. Można by tu jeszcze dużo na ten temat napisać. Czyż to nie było prawdziwe alaskie safari?
Wiele było takich bliskich spotkań naszych podróżników ze zwierzętami. Dla nich obu były one „na żywo”, a dla nas też, choć tylko na ekranie, ale za to z żywym, bezpośrednim komentarzem samego podróżnika!
W czas podróży po Alasce zaplanowali dodatkowe atrakcje, dzięki którym zobaczyli ją jakby w trzech różnych wymiarach: z lądu (z okien autobusu), z wody (rejs statkiem turystycznym) i z powietrza (przelot małym samolotem).
Przejazd autobusem do Narodowego Parku Denali po niesamowicie krętej drodze trwał w obie strony 8 godzin. Jak nam powiedział Sebastian, warto było pojechać i zobaczyć kolejny raz cuda przyrody z najwyższą górą Ameryki Północnej – Denali (dotychczas nazwanej McKinley). Ta góra należy do Korony Ziemi i ma wysokość 6194 m n.p.m. Po drodze mieli kolejne safari, ale nie tak bliskie, jak to było dotychczas, bo zwierzęta były jednak znacznie oddalone od drogi.
Jeszcze inaczej wyglądał świat na Alasce od strony wody, czyli z pokładu turystycznego statku. Dzięki temu można było podpłynąć do różnych zakątków w zatoce, zajrzeć do fiordów, spojrzeć na czoła lodowców i posłuchać huku odrywających się kawałów lodu i spadających do wody w zatoce. Ale największą atrakcją było tu spotkanie z wielorybami i orkami z charakterystycznymi białymi plamami, a które udało się Sebastianowi pokazać nam w przybliżeniu.
Obejrzeliśmy też świat widziany z góry na góry. Ośnieżone górskie szczyty i lodowce Alaski widziane z okna małego 30.letniego samolotu z czterema pasażerami – turystami, to też była przygoda, i też nie byle jaka! Pogoda do tego lotu była dobra, warto było więc usiąść obok pilota, popatrzeć na migające światełkami przeróżne tablice, na których znał się tylko pilot, porozmawiać z nim po angielsku, wszak to on pełnił w tym miejscu podwójną rolę: pilota i przewodnika.
Czas alaskiej wyprawy nasi podróżnicy spędzili więc intensywnie i pracowicie. Nie ominęli też ciekawego, wielo tematycznego muzeum, o którym można by jeszcze dużo napisać.
Ta dzisiejsza prelekcja naprawdę była dla koneserów! To była dobra lekcja przyrody i geografii dla wszystkich.
Pięknie dziękujemy Sebastianowi za tę interesującą opowieść o Alasce.

CS
.

Sebastian Gruszka w trakcie prelekcji

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania „Odległa Alaska” – prelekcja Sebastiana Gruszki – 10 listopada 2015 r. została wyłączona

Baranów Sandomierski, Sandomierz, Kazimierz Dolny – wycieczka krajoznawcza pt. „Szlak Renesansu” – 7-8 listopada 2015 r.

W ten właśnie listopadowy weekend postanowiliśmy udać się tym razem nie na wycieczkę górską lecz krajoznawcza. Za kierunek obraliśmy województwa podkarpackie (Baranów Sandomierski), świętokrzyskie (Sandomierz) i lubelskie (Kazimierz Dolny). O godzinie 5.00 wystartowaliśmy w grupie 25 osób z Bielska-Białej kierując się do pierwszej z miejscowości zaplanowanej do zobaczenia czyli do Baranowa Sandomierskiego. Tu na prawym brzegu Wisły, lśni najcenniejsza i najpiękniejsza dawna rezydencja magnacka – Zamek w Baranowie Sandomierskim. I właśnie to od zwiedzenia tego imponującego XVI- wiecznego obiektu architektury renesansowej rozpoczęliśmy. Zwiedzanie tego zamku przybliżyło nam kulturę artystyczną i umysłową nowożytnej rezydencji magnackiej ówczesnej Rzeczpospolitej. Przewodnik oprowadził nas po arkadowym dziedzińcu zamku, historycznych wnętrzach I piętra z dekoracjami Falconi’ego i Tylmana z Gameren, ale też secesyjnej kaplicy zamkowej. Zwiedzanie trwało około godziny po tym czasie zrobiliśmy jeszcze grupowe zdjęcie i ruszyliśmy w dalszą drogę, do miasta położonego na siedmiu wzgórzach Sandomierza. Rozpoczęliśmy naszą przygodę z tym miastem od spaceru wyżłobionym przez wody deszczowe lessowym wąwozem Królowej Jadwigi. Robi piorunujące wrażenie, jego ściany osiągają nawet 10 metrów wysokości, a dodatkowy urok nadawały żółte jesienne liście szeleszczące pod nogami 🙂 Wychodząc z wąwozu przeszliśmy pod Kościół Św. Jakuba. Jest to najstarszy i najcenniejszy zabytek w tym mieście. Do wnętrza świątyni weszliśmy przez Bramę Niebios, XIII-wieczny, czterouskokowy, wykonany z czerwonej cegły portal. Zachowany w całości wspaniały zabytek architektury romańskiej jest bogato zdobiony w motywy figuralne i roślinne. Po zwiedzeniu wnętrz kościoła udaliśmy się zobaczyć Zamek w Sandomierzu. Wzniesiony został w 1349 roku z fundacji Kazimierza Wielkiego. Na przełomie XIX i XX wieku służył jako więzienie, a później odrestaurowany i obecnie służy jako muzeum (siedziba Muzeum Okręgowego). Spod zamku udaliśmy się na rynek i pod ratusz. Teraz mogliśmy zobaczyć i przebywać w miejscach, gdzie kręcone są sceny do filmu „Ojciec Mateusz”. Kolejnym krokiem był zakup biletów na wejście na punkt widokowy (Brama Opatowska)- jedyna zachowana do dziś brama miejska, wzniesiona w II połowie XIV wieku. Z tarasu widokowego podziwialiśmy przepiękną panoramę miasta i okolicy. Spod bramy przeszliśmy pod Dom Jana Długosza. W roku 1902 otrzymał prawa Muzeum Diecezjalnego. Twórcy muzeum kierowali się troską o zachowanie tradycji narodowej. Domagali się poszanowania dla zabytków, które zostały wycofane z powodu stanu zachowania czy zmian w liturgii oraz tych, które zastąpiono nowymi. Szczególnym zabytkiem w zbiorach muzeum jest krzyż z relikwiami Drzewa Krzyża Świętego, ofiarowany katedrze w Sandomierzu przez króla Władysława Jagiełłę. Symboliczne znaczenie mają przechowywane w Muzeum Rękawiczki Królowej Jadwigi. Muzeum posiada również dwa cenne instrumenty muzyczne: Pozytyw szkatularny z XVII w. , a także najstarszy fortepian polski, wykonany w Sandomierzu w 1774 r. Duży walor emocjonalny posiadają zgromadzone licznie pamiątki patriotyczne: Fajka Adama Mickiewicza, Brewiarz ks. Ignacego Skorupki, Modlitewnik o. Augustyna Kordeckiego, pudełeczko z kosmykami włosów Napoleona. Z Muzeum Diecezjalnego przeszliśmy do ostatniego z zaplanowanych na godzinę 16.00 obiektów w Sandomierzu- Podziemnej Trasy Turystycznej. Otwarcie Podziemnej Trasy nastąpiło 10 grudnia 1977 r. Podatny na drążenie less pozwolił mieszkańcom Sandomierza na stworzenie szeregu podziemnych piwnic. W latach gdy żywo rozwijał się handel składowano w nich beczki z winem, sola i inne towary. Komory połączono i dziś obecna długość trasy do zwiedzania liczy 450 m, najniżej położona komora ma głębokość prawie 12 metrów. Trasa obejmuje 34 komory na różnych poziomach. Współczesne nazwy komór nawiązują do historii, legend, architektury. Przechodzimy przez Komnatę Haliny Krępianki (w niej usłyszeliśmy od lokalnej przewodniczki legendę o Halinie Krępiance i jej poświęceniu, aby uratować miasto przed zagładą ze strony Tatarów), Chodnik Straceńców, Korytarz Bakałarzy, Komorę Flisaków i wiele innych… Zwiedzanie zakończyliśmy na rynku przy Ratuszu. Teraz pozostał nam już czas wolny przed udaniem się na nocleg. Każdy z nas mógł sobie pochodzić uliczkami Sandomierza na własną rękę, zjeść w lokalnych restauracjach, pizzeriach, pierogarniach itp. Jak się okazało w rejonie rynku w restauracji Cosa de Locos Cubanita rok temu przeprowadzane były przez Magdę Gessler „Kuchenne Rewolucje” i trzy osoby z naszej wycieczki postanowiły zjeść w tym lokalu. Siedząc w restauracji po złożeniu zamówienia, rozmawiając o wystroju, obsłudze ku naszemu zaskoczeniu wkroczyła do lokalu sama Magda Gessler. Trafiliśmy chyba do najgorszej restauracji w mieście 🙁 Niestety nie możemy polecić tego lokalu innym. O wyznaczonym czasie wszyscy uczestnicy wycieczki zebrali się pod Ratuszem i udaliśmy się na miejsce noclegowe.
Drugi dzień przywitał nas ponurą deszczową pogodą. Wstaliśmy o 7.00 na śniadanie, a zaraz po nim ruszyliśmy w drogę do Kazimierza Dolnego. Momentami wychodziło zza chmur słońce. Im bliżej było do Kazimierza tym krajobraz stawał się coraz bardziej zachwycający. Po drodze mijaliśmy olbrzymie sady z różnymi odmianami jabłoni, plantacje malin, czarnej porzeczki oraz wielu warzyw. Gdy już dotarliśmy na miejsce przywitało nas prawie kilkuminutowe oberwanie chmury. Wydawało się, że resztę naszej wycieczki przesiedzimy w autokarze. Ale gdy tylko deszcz trochę ustał wyruszyliśmy na spacer po Kazimierzu, nawet zaświeciło nam słońce, które towarzyszyło nam już na każdym kroku. Jako pierwszy z obiektów wart zobaczenia wybraliśmy Zamek (wzniesiony w 2 poł. XIV w.) i Wieżę Strażniczą (wzniesioną pod koniec XIII w.). Kamienna, cylindryczna budowla zwana popularnie „basztą” to jedno z najstarszych murowanych dzieł obronnych w Polsce. W następnej kolejności wspięliśmy się trochę w górę na tzw. Górę Trzech Krzyży. Pierwsze wzmianki o niej pochodzą z XVI w. Ich symbolika nawiązuje do upamiętnienia epidemii z początków XIII w. Widok jaki rozpościera się z góry przy dobrej przejrzystości powietrza zapiera dech w piersiach. Z wierzchołka otwiera się wspaniała panorama na Kazimierz i Małopolski Przełom Wisły. Moglibyśmy tam siedzieć jeszcze długo, długo… ale czas uciekał, a my mieliśmy jeszcze trochę do zobaczenia. Ze szczytu zeszliśmy na rynek. Tutaj przewodnik opowiedział nam historię psa Werniksa, któremu postawiono tam pomnik. Każdy z uczestników wycieczki obowiązkowo musiał potrzeć jego nos oczywiście na szczęście 🙂 Zważywszy, że zbliżała się pora mszy św. w Kościele farny pw. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja to kto chciał mógł pójść na mszę, wcześniej jednak nasz przewodnik zaznaczył nam na co mamy wewnątrz zwrócić szczególną uwagę. Jest to najstarsza kazimierska świątynia. Wyposażenie wnętrza pochodzi z XVII-XIX w., znajdują się w niej drewniane organy z 1620 roku. Ten imponujący instrument posiada 1436 piszczałek i 35 głosów. W prezbiterium zachowały się zabytkowe stalle z XVIII wieku, a w nawie głównej żyrandol z głowa jelenia. Po mszy został nam jeszcze czas wolny na zobaczenie otoczenia rynku, Kamienicy Przybyłów, Dzielnicy Żydowskiej oraz zasmakowania i zakupu specjału Kazimierza czyli kogutów kazimierskich. Czas tak szybko uciekał, że nadeszła godzina zbiórki, powrót do autokaru i wyjazd w drogę powrotną do Bielska-Białej. Kończąc tę relację z wycieczki zastanawiam się gdzie zaplanujemy kolejną wycieczkę krajoznawczą. Mamy tyle pięknych miejsc wartych odkrycia i zobaczenia.

K.T.
.

uczestnicy wycieczki przed zamkiem w Baranowie Sandomierskim

stopka_bb_20151107_08

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Baranów Sandomierski, Sandomierz, Kazimierz Dolny – wycieczka krajoznawcza pt. „Szlak Renesansu” – 7-8 listopada 2015 r. została wyłączona

Szkolenie na licencje BgPN dla przewodników

Babiogórski Park Narodowy zaprasza na jednodniowe szkolenia związane z uzyskaniem bądź prolongatą licencji dla przewodników, które odbędą się w dniach 28.11.2015 r., 16.01.2016 r., 20.02.2016 r. w siedzibie Dyrekcji Parku w Zawoi Barańcowej, 34-222 Zawoja 1403. Są to ostatnie terminy szkolenia przed sezonem letnim 2016 r.
Wszystkich zainteresowanych prosimy o wcześniejszy kontakt mailowy i potwierdzenie przybycia nie później niż 7 dni przed planowanym terminem szkolenia na adres tpasierbek@bgpn.pl lub telefonicznie pod numerem 33 8775 110 wew. 25, p. Anna Arcikiewicz, Starszy Specjalista ds. Udostępniania Parku. W trakcie szkolenia zaplanowane jest wyjście w teren (uzależnione od warunków pogodowych).
Przypominamy, że w szkoleniach uczestniczyć mogą jedynie przewodnicy beskidzcy mający stosowne uprawnienia. Uczestnictwo w szkoleniach jest obligatoryjnym warunkiem uzyskania bądź przedłużenia licencji na Babiogórski Park Narodowy.

źródło: www.bgpn.pl

Zaszufladkowano do kategorii aktualności, Koło Przewodników | Możliwość komentowania Szkolenie na licencje BgPN dla przewodników została wyłączona

„Kadry z wakacyjnych podróży 2015” – rozstrzygnięcie konkursu fotograficznego – 5 listopada 2015 r.

Od kilku lat konkurs „Kadry z wakacyjnych podróży” pozwala uczestnikom na przypomnienie najciekawszych epizodów z wakacyjnych wojaży, daje również możliwość podzielenia się nimi z szerszą publicznością. W tegorocznej edycji konkursu udział wzięło 33 uczestników, którzy zaprezentowali 93 fotografie. Album złożony z tych zdjęć jest prezentowany na profilu fb Koła PTT w Kozach. Możemy podziwiać zdjęcia krajobrazów górskich, nadmorskich pejzaży, zachodów słońca, oryginalnych miejsc i rzeczy, roślin i zwierząt. Po prostu pełny przekrój wakacyjnych zdarzeń i nastrojów.
Spośród przesłanych zdjęć wyłoniono najciekawsze i podczas spotkania 5 listopada  2015 r. zwycięzcom wręczono nagrody. Pierwszą była „nagroda publiczności”, którą otrzymała Joanna Lapczyk (117 głosów). Kolejną, za zdjęcie z „herbem Kóz” (odrębna kategoria konkursowa) zdobyła Grażyna Ochenkowska. Nagrody główne Jury w składzie: Iwona Wójcik, Aleksandra Raczek, Agata Zielińska, Jan Sztafiński i Bartłomiej Jurzak, przyznało dla: Małgorzaty Kubień i Łukasza Patera (exequo I miejsce), Julii Rodak (II miejsce) oraz Joanny Lapczyk (III miejsce). Zwycięzcom gratulujemy sukcesu, a wszystkim bardzo dziękujemy za udział. Zachęcamy również do uczestniczenia w kolejnej edycji konkursu „Kadry z wakacyjnych podróży 2016”.
Fundatorami nagród w konkursie byli: Dom Kultury w Kozach oraz Koło PTT Kozy.

Zarząd Koła PTT w Kozach

laureaci konkursu „Kadry z wakacyjnych podróży 2015”

Zaszufladkowano do kategorii Koło PTT w Kozach, kronika - 2015 | Możliwość komentowania „Kadry z wakacyjnych podróży 2015” – rozstrzygnięcie konkursu fotograficznego – 5 listopada 2015 r. została wyłączona

„Co słychać?” nr 10 (298) / 2015

cs298Październikowy numer „Co słychać?” o objętości 8 stron jak większość numerów w tym roku przybliża nam w znacznym stopniu przebieg obchodów Roku Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Znajdziemy w nim relacje z przebiegu wystaw w Chrzanowie, Krakowie i Ostrowcu Świętokrzyskim oraz zaproszenia na wystawy w Jaworznie (wystawa PTT) i Zakopanem, gdzie w wilii „Atma” odbędzie się pokaz obrazów Tatr w twórczości młodopolskich twórców pt. „Na Skalnym Podhalu”. Jest także i kolejny wiersz tego wybitnego poety pt. „W Tatrach”.
Wśród wieści z życia ZG PTT znajdziemy relację Józefa Haducha z VII posiedzenia ZG PTT, natomiast wieści z życia Oddziałów oprócz obchodów Roku Kazimierza Przerwy-Tetmajera zawierają relację z organizowanego przez Koło PTT w Kozach konkursu dla dzieci na przewodnik po tej miejscowości, informację o wyróżnieniach otrzymanych przez członków Oddziału PTT „Beskid” w Nowym Sączu z okazji obchodów Światowego Dnia Turystyki oraz podsumowanie pierwszej kadencji prac Szkolnego Koła PTT „Raki” w Chrzanowie wraz z informacją o wyborze nowych władz Koła.
Numer uzupełniają artykuł o związanej z rodziną Schrammów bieszczadzkiej wsi Olchowa (J. Haduch), krótkie wspomnienie prof. Ryszarda Wiktora Schramma, pierwszego członka honorowego odrodzonego PTT (B. Morawska-Nowak) oraz małe sprostowanie do opublikowanego w poprzednim numerze „Co słychać?” artykułu o wyprawie sądeczan na Ararat.

Życzymy przyjemnej lektury! (pobierz -> 0,95 MB)

Redakcja „Co słychać?”

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Możliwość komentowania „Co słychać?” nr 10 (298) / 2015 została wyłączona