Informujemy, że w dniu 10 grudnia 2013 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpiła Aneta Gill.
Serdecznie witamy w naszym gronie!
Informujemy, że w dniu 10 grudnia 2013 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpiła Aneta Gill.
Serdecznie witamy w naszym gronie!
Gdy obserwowałem prognozy pogody w piątek i sobotę, trudno było uwierzyć że ten wściekły wiatr wywołany sporym gradientem ciśnienia w Polsce kiedyś ucichnie. Miałem ochotę uwierzyć sąsiadce, która nas przestrzegała przed wypadem w góry, ale zadecydowało zaufanie do hersztów wyprawy – Szymona i Grzegorza.
Niedzielny ranek powitał nas ciszą, słoneczkiem i niebieskim niebem z odrobiną chmur, jakimiś 2/8 zachmurzenia. Doczekawszy przyjazdu Kasi i Szymka nie czułem, aby coś negatywnego miało nas powstrzymać przed wyjazdem do Jeleśni i Huciska – dwóch beskidzkich miejscowości na kolejowym szlaku Żywiec – Sucha Beskidzka.
Po rozlokowaniu samochodów i osiągnięciu przełęczy ruszyliśmy ku Gachowiźnie (750 m npm). Po chwili zeszliśmy z utartej ścieżki (bowiem odśnieżona wiodła jedynie do zabudowań Huciska) by po półgodzinie osiągnąć szczyt – i cieszyć się świeżym, dziewiczym śniegiem który dopiero my mieliśmy radość przecierać.
Szlak wiódł przez Bąków (napis na śniegu dorobiliśmy sami), kilka mniejszych kulminacji i wreszcie Janikową Grapę. Po drodze syciliśmy oczy widokami, a żołądki kanapkami, czekoladą, nieśmiertelnymi pierniczkami od Andrzeja Ziółki i sporymi ilościami herbaty. Ostatni popas poprzedził strome zejście ku Jeleśni, gdzie czekał na nas (przewidująco pozostawiony wcześniej) samochód.
Większość uczestników robiła zdjęcia, a nawet jeśli nie to mimowolnie filmowała stereoskopowo z prędkością około 16-20 klatek na sekundę swoje otoczenie (taka jest prędkość rejestrowania obrazów przez ludzkie oko). A tego co z tymi obrazami robi mózg, nagrywając je razem ze ścieżką emocji, rejestracją stężenia „substancji szczęścia“ (endorfin) we krwi, tudzież mnóstwem śmiechu i przekomarzania się na szlaku? Niech sobie badają naukowcy.
Dziękuję wszystkim za udział i wkład pozytywnych emocji w to przedsięwzięcie i zapraszam(y) na Krawców Wierch za tydzień.
Doktorek
.
Grudniowy, dwunastostronicowy numer „Co słychać?” otwiera exposé nowego prezesa PTT Józefa Haducha oraz przygotowane przez niego życzenia świąteczno-noworoczne.
W listopadzie odbył się IX Zjazd Delegatów PTT, nic więc dziwnego, że w numerze dominują artykuły okołozjazdowe. Znajdziemy zatem relację ze Zjazdu autorstwa Szymona Barona, przygotowaną przez Jolantę Augustyńską informacje o odznaczeniach państwowych i resortowych dla zasłużonych członków PTT oraz przybliżenie sylwetki prezesa Haducha opracowane przez Remigiusza Lichotę. Dział „z życia ZG PTT” uzupełnia krótkie omówienie ostatniego posiedzenia ZG VIII kadencji autorstwa Tomasza Kwiatkowskiego, relacja z odsłonięcia tablicy Macieja Mischke na Wiktorówkach pióra Marcina Kolonko oraz notka o okolicznościowej odznace z okazji 140-lecia TT-PTT.
Wśród wieści z Oddziałów znajdziemy relację z II Powiatowej Konkursu Wiedzy o Górach w Chrzanowie przygotowaną przez Remigiusza Lichotą oraz relacje z dwóch ciekawych wycieczek: krakowskiej, „programowej” na Policę autorstwa Marcina Kolonko oraz z II Górskiego Marszu Niepodległości Oddziału PTT w Tarnowie opracowaną przez Artura Marcia. Nikodem Frodyma informuje nas o wyróżnieniu Roberta Stanisławskiego, prezesa Koła PTT w Balicach, tytułem „Podoficera Roku 2013 Struktur Centrum Wsparcia Teleinformatycznego Sił Powietrznych”.
Jesienne konferencje poświęcone ochronie przyrody oraz Janowi Gwalbertowi Pawlikowskiemu przybliżają w swych artykułach Barbara Morawska-Nowak i Antonina Sebesta.
Numer uzupełnia kolejny tekst Bartłomieja G. Sali pt. „Pieszczeni pieszczańskimi zdrojami” oraz próba wyjaśnienia kwestii wizerunku starej odznaki Towarzystwa z rokiem 1873 przygotowana przez Barbarę Morawską-Nowak.
Życzymy przyjemnej lektury! (pobierz -> 0,67 MB)
W naszej Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej mieliśmy dotychczas przeróżne prelekcje, ale takiej, która obejmowałaby tylko góry Kaukazu i Polaków w nich wspinających się, jeszcze nie było. „Nietypowy temat” – tymi słowami rozpoczął spotkanie Jan Weigel, witając jednocześnie przybyłego gościa z Krakowa – Mariana Bałę.
Marian Bała jest od zawsze związany z Krakowem, jest honorowym członkiem Klubu Wysokogórskiego w Krakowie, członkiem honorowym Akademickiego Klubu Alpinistycznego i Polskiego Związku Alpinizmu.
Dzisiaj pokazał nam zdjęcia zrobione w Kaukazie 50 lat temu aparatem fotograficznym marki Zorka, też zresztą mającym odpowiednio stosowny wiek, co zobaczyliśmy na własne oczy. „Pokazuję zdjęcia z gór, w których byłem, ale w całym Kaukazie nie byłem”.
No bo Kaukaz to ogromne góry mające piękne drogi wspinaczkowe, piękne ściany, piękne doliny… Jest ich tak wiele! Wśród nich te dwa najwyższe wygasłe wulkany: Elbrus (5642 m n.p.m.) i Kazbek (5033 m n.p.m). Jest jeszcze ten najpiękniejszy szczyt, taki, który ma dwa malownicze wierzchołki: Południowy (4710 m n.p.m.) i Północny (4690 m n.p.m), a nazywa się Uszba.
„Mam go na znaczku pocztowym” – szepnął mi do ucha siedzący obok mnie Janusz Kwiatkowski, wielki miłośnik gór i filatelista, niewiele zresztą młodszy od naszego gościa.
Jako uczestnicy spotkania zorganizowanego w ramach cyklu „Wspaniały świat gór wysokich” oglądaliśmy te kaukaskie perły na dużym ekranie. Pokazane bowiem były zdjęcia tych wymienionych wyżej szczytów, a także inne jak np. na Uszbijskim Lodospadzie, na grani Bżeducha z Uszbą w głębi, albo zdjęcia grupy Bezingi z lodowcem i wiele innych. Wszystkie zrobiły na nas wrażenie i to nie małe! Było co oglądać!
Opowieść Mariana Bały o dokonaniach alpinistycznych Polaków w Kaukazie zaczęła się już od 1935 roku. Po wojnie Polacy wyjechali w Kaukaz Centralny dopiero w 1957 r. i w następnych latach, a zwłaszcza w 1961 r. Nie sposób wymienić tu wszystkie osoby uczestniczące w tych wyjazdach i ich liczne osiągnięcia. Nazwiska wielu z nich stworzyły piękną kartę w historii polskiego alpinizmu w rejonie, którego wierzchołki pokryte lodem i śniegiem zasługują na nazwanie ich „Małymi Himalajami”.
Marian Bała opowiedział też historię zdobywania „swoich” kaukaskich szczytów, o których mówił ciepło i z wielkim sentymentem mniej więcej tak: „przez tę górę zacząłem się wspinać”, albo „to góra, na której chciało się być”, albo „była to piękna droga i piękna ściana”, albo „góra marzeń”… itd.
W Kaukazie przeszedł między innymi Dych Tau środkiem północnej ściany, Nakra Tau środkowym filarem (1. przejście jednodniowe) oraz dokonał wejścia na Uszbę. Dopisać trzeba też i to, że wznosząca się nad lodowcem Miżirgi północno-wschodnia ściana Dych-Tau liczy ponad 2500 m wysokości i należy do największych ścian Kaukazu.
Po przetarciu kaukaskich szlaków Marian Bała skierował swoje zainteresowania w stronę wysokich gór Hindukuszu, Andów i Himalajów i wielu innych miejsc na świecie.
Zobaczyliśmy i przekonaliśmy się na własne oczy, że kiedyś w takich górach było trudniej, nie to, co teraz! Wprawdzie góry, doliny, lodowce i zapał pozostały te same co kiedyś, ale inne dziedziny alpinizmu, a więc sprzęt, łączność, wyposażenie, organizacja wyprawy itd. zmieniły się wręcz niewyobrażalnie. „Zmienia się mentalność ludzi. Zmienia się poziom materialny naszego życia. Zmienia się sprzęt. Dlaczego alpinizm miał stać w miejscu?”. To słowa Mariana Bały.
Zapytany w jednym z wywiadów o swoje najważniejsze osiągnięcia alpejskie odpowiedział tak:
„Do najważniejszych swoich przejść zaliczam też drugie przejście olbrzymiej północno-wschodniej ściany Dych Tau drogą Koszewnika. Tam było trudno, pogoda nie najlepsza, a jednak ścianę pokonaliśmy z trzema biwakami. Ale zespół był znakomity! Poza tym był to szczyt moich marzeń. Najwięcej przeżyć wiąże się jednak z próbą przejścia północnej ściany Czatyn Tau. Straszliwa wielogodzinna ulewa złapała nas w połowie przewieszonej części tej 800-metrowej ściany. Zjazdy w ulewie pośród lecących kamieni i koszmarny biwak u stóp ściany, w biwakowej płachcie z palącym się na kolanach spirytusowym palnikiem (dla odrobiny ciepła), przemrożone palce u nóg. Tego nie można zapomnieć. Tam walczyliśmy, bez żadnej przesady, o życie. Tak czasem bywa w górach.
Nie ze względu na trudności i klasę drogi, ale ze względów przyjemnościowych mam w sercu wejście na Uszbę. Piękna góra, wspaniały partner Jurek Krajski, dobra pogoda – czego więcej można sobie życzyć?”. Tę samą relację usłyszeliśmy dzisiaj.
Wielkie dzięki należą się organizatorom spotkania, czyli Bielskiemu Klubowi Alpinistycznemu, Książnicy Beskidzkiej oraz Polskiemu Towarzystwu Tatrzańskiemu za to, że mogliśmy dzisiaj spotkać się z Marianem Bałą, o którym ktoś powiedział, że „jest żywą historią polskiego alpinizmu i świadkiem minionych epok wspinaczkowych”.
CS
.
Czasami trafiają nam się prelekcje z miejsc, których z różnych względów nie da się obecnie odwiedzić. Pomimo panującej w Syrii wojny domowej, za sprawą naszego kolegi z Oddziału – Sławomira Hałata – mogliśmy się na niemal godzinę przenieść do tego kraju. Piękno tamtejszych zabytków i krajobrazów wraz z wieloma przybliżonymi przez naszego prelegenta detalami z historii i geografii tego państwa oraz podkreślana wielokrotnie serdeczność mieszkańców sprawiły, że niejeden z nas z pewnością zapragnął znaleźć się na Bliskim Wschodzie. Niestety, nie jest to teraz możliwe i tylko dzięki zdjęciom takim jak te przedstawione przez Sławka możemy choćby wirtualnie pozwiedzać Syrię.
SB
.
Zgodnie z kilkuletnią tradycją andrzejkowe zabawy miały miejsce okolicach królowej Beskidów, u podnóża Babiej Góry. Spotkaliśmy się wszyscy w piątek, późnym popołudniem, w Chatce pod Kwiatkiem w Zawoi. Już pierwszego dnia, a nie zostało go wszak wiele, po uprzednim rozlokowaniu się w pokojach, rozpoczęliśmy integracje pięćdzięsięcioosobowej ekipy. Dzieci grały w jengę, karty i piłkarzyki, skutecznie zarażając zabawą dorosłych. Do łóżek kładliśmy się już w sobotę.
Następny dzień upłynął pod znakiem wycieczki na Babią Górę. Choć nie wszyscy zdecydowali się na wędrówkę zielonym szlakiem, grupa prowadzona przez przewodnika liczyła ponad dwadzieścia osób. Po niespełna dwóch godzinach marszu dotarliśmy do schroniska na Markowych Szczawinach, gdzie zgodnie przystaliśmy na sugestię Roberta, aby odpuścić zdobywanie szczytu i, mając na uwadze trudne warunki pogodowe, zadowolić się wejściem na przełęcz Brona. Wśród nas była dwójka dzieci, decyzja była więc jak najbardziej uzasadniona. Podjęliśmy marsz po krótkim odpoczynku i po trzydziestu minutach stanęliśmy prawie w komplecie na przełęczy. Wśród zdobywców celu był niespełna ośmioletni Aksel 🙂
W tym samym czasie, na okolicznych wzgórzach, pozostała część dzieci korzystała z uroków zimy. Lepiono bałwany i zjeżdżano na „jabłuszkach”. Był też czas na zwiedzanie galerii sztuki ludowej i spacery po Zawoi. W samym pensjonacie zaś trwały liczne pokazy slajdów, między innymi Andrzeja Ziółko.
Czas mijał, a upływające minuty przybliżały nas do finałowej imprezy andrzejkowej. Zgodnie z obyczajem rozpoczęła się ona od lania wosku, które prowadzili Szymon, Łukasz i Maciej poprzebierani odpowiednio za wiedźmę, kościotrupa i żyrafę! Nieco później, w atmosferze toastów i życzeń imieninowych oraz urodzinowych rozpoczęła się dyskoteka, której końca próżno było oczekiwać tego dnia 🙂
Robal
.
W niedzielny poranek bladym świtem (jak to po Andrzejkach bywa)… po godzinie 10-tej starsza część ekipy wyruszyła za spacer ścieżką Wawrzyńca Szkolnika. Pierwszym punktem na naszej trasie była makieta Babiej Góry przy siedzibie Babiogórskiego Parku Narodowego, skąd mogliśmy również podziwiać pięknie oświetlone stoki Babiej Góry, która w dniu poprzednim niestety nie była dla nas zbyt gościnna. Następnym punktem na trasie był skansen, który prezentował sie bajkowo w zimowej szacie. Spokojnie ruszyliśmy dalej niebieskim szlakiem. Po paru minutach drogi zew śniegu w białym lesie okazał się nieodparty i zaczęła się bitwa na śnieżki. Po skończonej walce, w której każdy był zwycięzcą z większą lub mniejszą ilością trafień ruszyliśmy dalej. Wyszliśmy na bardziej odsłonięty teren, skąd roztaczały się przepiękne widoki na Mokry Kozub, Policę oraz stoki Babiej. I kolejny raz kilku z naszych kolegów poczuło zew zimy tylko, że tym razem nie skończyło się na kilku śnieżkach, ale na kąpielach śnieżnych dla Pań (Panowie niestety nie pomyśleli w co się pakują i to chyba oni skończyli bardziej zaśnieżeni). Uśnieżeni, ale szczęśliwi ruszyliśmy w dalszą drogę już do naszej bazy wypadowej, po drodze dołączyliśmy do grupy dzieciaków (młodszych i starszych), którzy tego dnia postanowili pozjeżdżać na jabłuszkach.
DKa
.
Tradycje mają to do siebie, że trzeba je kultywować. Nasza z pewnością prędko nie ustanie i za rok znów spotkamy się andrzejkowej zabawie, znów pod Babią i znów będziemy się świetnie bawić 🙂
Robal
.
Miło nam poinformować, że członkini Oddziału PTT w Bielsku-Białej, 15-letnia Agata Szyra z Wodzisławia Śląskiego zdobywając w tym roku: GOT PTT w stopniu „dużym złotym”, „Główny Szlak Beskidzki” oraz „Mały Szlak Beskidzki”, jako pierwsza osoba w naszym Oddziale skompletowała wszystkie odznaki turystyczno-krajoznawcze Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego.
Żeby zdobyć najwyższy stopień GOT PTT, w ciągu sześciu lat, wspólnie z tatą Dariuszem odbyła około 150 wycieczek w Karpatach, Sudetach i Górach Świętokrzyskich. Głównym Szlakiem Beskidzkim wędrowali od Ustronia do Wołosatego – w maju i czerwcu br., co zajęło im łącznie 18 dni (ok. 520 km). W 2011 r. przeszli Główny Szlak Sudecki (Prudnik – Świeradów Zdrój; ok. 440 km), a rok wcześniej Główny Szlak Świętokrzyski (Gołoszyce – Kuźniaki; 105 km). Agata jest aktywną turystką od 10. roku życia. Wyznaje: – Turystyką zaraził mnie mój tata. Najpierw były to wędrówki po naszych parkach narodowych, bo oboje interesujemy się przyrodą. Później tata zachęcił mnie do wyruszenia na szlaki górskie. Tak poznałam góry i już z nich nie wyszłam… Podoba mi się, że na trasach wędrówek poznajemy inne atrakcje: zamki, muzea, skanseny, świątynie i dziesiątki miejscowości, których nie jestem w stanie nawet zapamiętać [śmiech]. Kolejne przejścia, choćby tym samym szlakiem, dostarczają mi nowych wrażeń i odsłaniają przede mną nowe tajemnice.
Agata dwukrotnie zdobyła Koronę Gór Polski (28 szczytów głównych pasm górskich Polski), Wielką Koronę Sudetów (58 szczytów po stronie polskiej, czeskiej i niemieckiej) oraz Małą Koronę Beskidów (15 szczytów w Beskidzie Małym, Śląskim i Żywieckim). Na swoim koncie ma także Koronę Gór Świętokrzyskich (28 szczytów) i Międzynarodową Odznakę Turystyczną „BESKY(I)DY”, a w sumie już zdobyła aż 48 (!) górskich odznak turystycznych. Agacie i Dariuszowi serdecznie gratulujemy i zachęcamy do brania udziału w naszych oddziałowych wycieczkach!
Zarząd Oddziału
.
Agata Szyra - gdzieś na szlaku
Informujemy, że ukazał się 21. tom „Pamiętnika PTT” o objętości 464 stron.
W tym roku „Pamiętnik PTT” otwiera artykuł Wojciecha Gąsienicy-Byrcyna o świstaku tatrzańskim.
Tematem przewodnim tomu jest 140 lat dobrej tradycji, poświęcone Polskiemu Towarzystwu Tatrzańskiemu od 1873 roku po dzień dzisiejszy. Znajdziemy tu artykuł Zbigniewa Wójcika o początkach i pierwszych latach działalności Towarzystwa Tatrzańskiego oraz tekst Józefa Durdena o tym, jaką organizacją było istniejące pod zaborami Towarzystwo Tatrzańskie. O działalności Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w okresie międzywojennym pisze Janusz Machulik, z kolei ślady pamięci o PTT w latach 1951-1983 przybliża Tadeusz Kiełbasiński. Działalność naszego Towarzystwa od jego reaktywacji w 1988 r. opisuje artykuł Barbary Morawskiej-Nowak.
Drugi w kolejności dział „Człowiek i Góry” zawiera cztery artykuły konkursowe oraz teksty Artura Marcia o Niżnych Tatrach i Józefa Durdena o kolejnej podróży trekkingowej w Himalaje.
Z „Dziedzictwa” dowiemy się z kolei o Władysławie Zamoyskim (A. Sebesta) oraz materiałach historycznych dotyczących Tatr i Podhala w publikacjach Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego (J. Ślusarczyk i in.).
W części „Ocalić od zapomnienia” znajdziemy ciekawy artykuł Jana Komornickiego pt. „Komorniccy w Tatrach”, natomiast Zakopane sprzed lat przybliża Antoni Leon Dawidowicz. Sylwetkę Svena Hedina, szwedzkiego podróżnika, geografa i kartografa przybliża Aleksander Kwiatkowski.
W dziale „Varia” znajduje się kronika TOPR za lata 2011-2012, dwa artykuły o parkach narodowych (Z.Ryn i M.Kozyra) oraz wspomnienie przedwojennej wycieczki Polonii Gdańskiej na Huculszczyznę.
Tom uzupełniają stałe działy: „Recenzje”, „Rocznice”, „Z kroniki żałobnej” oraz obszerna kronika działalności Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego za rok 2012 z omówieniem czasopism.
.
Osoby zainteresowane zakupem 21. tomu „Pamiętnika PTT” prosimy o kontakt z prezesem Oddziału, Szymonem Baronem (e-mail: szymek(at)ptt.org.pl; tel.: 661-536-667). Koszt jednego egzemplarza to 25 zł, a będzie można go nabyć już podczas „Andrzejek pod Babią” w najbliższy weekend.
Wiedząc, że wśród członków Oddziału PTT w Bielsku-Białej jest wielu stałych czytelników „Taternika”, informujemy, że ukazał się już nowy numer (3/2013), który ma prawie 100 stron i jest bogaty tematycznie.
Długo nie mogliśmy zdecydować, co będzie tematem okładki. Różne były koncepcje. A to narciarstwo wysokogórskie i Andrzej Bargiel zjeżdżający z ośmiotysięcznika. To znów jaskinie i zdjęcie Wielkiej Studni autorstwa Jana Kućmierza nagrodzone pierwszym miejscem w konkursie fotograficznym PZA…
I kiedy rodziły się coraz to nowe, ciekawe pomysły, nadeszła wstrząsająca wiadomość – nie żyje Władysław Cywiński. W pierwszej chwili wydawało nam się oczywiste, że okładkę zadedykujemy Jemu. Ale zaraz przyszła refleksja, że to byłaby już trzecia w ciągu roku, z której epatuje smutek, która wiąże się ze stratą…
Dokładnie rok temu w „Taterniku” nr 3/2012 opublikowaliśmy zdjęcie młodziutkiego, dobrze zapowiadającego się taternika – Krzysia Millera. Z końcem tego samego roku nie było Go już wśród nas, zginął w Tatrach. Po kilku miesiącach, kiedy wzięłam do ręki ten numer, z tak kiedyś dla mnie sympatycznym zdjęciem, odkryłam, że jest bardzo chłodne kolorystycznie, wręcz zimne… Dziwne uczucie. Po śmierci Krzysia jeden z kolegów-taterników powiedział pół żartem, pół serio: proszę, nie dawajcie mnie na okładkę, jeśli czegoś dokonam…
W poprzednim „Taterniku” pożegnaliśmy z kolei Maćka Berbekę, Artura Hajzera i Tomka Kowalskiego. Wszyscy trzej patrzą na nas z okładki…
Może pora to zmienić i otworzyć „Taternika” górą-marzeniem. Dlatego na okładkę tego numeru wybraliśmy „zapomnianego Haramosha” (7397 m), jak to określił autor tej fotografii i monografii szczytu, Jacek Wiltosiński. W bardzo szczegółowym opracowaniu przeczytamy, że: Haramosh, najbliższy sąsiad ośmiotysięcznika Nanga Parbat, od 25 lat czeka na nowych zdobywców. Najciekawszym wyzwaniem jest zachodnia grań, z tysiącmetrowym uskokiem w środkowej partii.
Ale temat Haramosha przewija się też w innym tekście – biografii Janusza Baranka, kierownika wyprawy na ten szczyt w 1988 r. Życiorys górski Janusza napisał Andrzej Życzkowski, jeden z jego partnerów od liny.
Piszemy też o sukcesie Andrzeja Bargiela, który jako pierwszy Polak zjechał na nartach z ośmiotysięcznego wierzchołka. W ogóle narciarstwo wysokogórskie zajmuje sporo miejsca w tym numerze. Sezon za pasem, dlatego warto zajrzeć do poradnika Roberta Roga, instruktora PZA.
Podajemy również ciekawe informacje z życia Wincentego Birkenmajera – tekst jest zwiastunem książki Marcina Praczyka, która ukaże się niebawem.
Wracamy też do tematu wyprawy na Broad Peak (8047 m). Piszemy o etyce, publikujemy „Punkty wyboru moralnego” Andrzeja Wilczkowskiego, artykuł, który ukazał się w Bularzu (1986-87). To ważny głos dotyczący etyki w górach.
Sporo miejsca poświęcamy jaskiniom, a przede wszystkim eksploracji chińskich podziemi. Centralnymi wyprawami Komisji Taternictwa Jaskiniowego Polskiego Związku Alpinizmu kieruje Andrzej Ciszewski. W wywiadzie tak mówi o Chinach: To na świecie rejon numer jeden, jeśli chodzi o potencjał jaskiniowy. 500 tysięcy kilometrów kwadratowych krasu – ponad półtorej powierzchni Polski! I większość tych terenów jest słabo lub w ogóle nierozpoznana!
Przekrój tematów w tym „Taterniku” jest bardzo bogaty – góry najwyższe, wysokie, ciekawostki, monografie, szkolenie…
Zapraszam do lektury,
Renata Wcisło
Redaktor „Taternika”
Nasi dzisiejsi prelegenci, Brygida i Bartek, postanowili odpowiedzieć nam o swojej 52-dniowej wyprawie do Laponii na przestrzeni lutego i kwietnia 2013 roku.
Nasi podróżnicy rozpoczęli swój pokaz zdjęć od pokazania nam pięknie przygotowanych i oświetlonych tras biegowy w Lahti, na których często możemy oglądać w telewizji wyczyny Justyny Kowalczyk w czasie zawodów Pucharu Świata. 🙂 Brygida i Bartek też mieli okazję pobiegać na biegówkach zarówno na tych trasach, po parkach narodowych z ratrakowanymi trasami, jak i po odludnych miejscach, spotykając dzikie renifery.
Będąc już w tym rejonie nie zapomnieli również o odwiedzeniu Rovaniemi – głównej siedziby „Świętego Mikołaja”. Jak nam powiedzieli – mieli okazję spotkać się z Mikołajem i rozmawiać z nim w języku polskim, zobaczyć Pocztę Świętego Mikołaja, który otrzymał dotąd 16 milionów listów, a spośród krajów, które zasypują go listami, Polska zajmuje 3 miejsce. Zobaczyli też lodowy zamek z atrakcjami dla dzieci i zimnymi, oj bardzo zimnymi, drinkami w lodowych szklankach dla dorosłych.
Prelegenci zaprezentowali nam też zdjęcia z Parku Narodowego Lemmenjoki, który jest największym obszarem chronionym w Finlandii i jednym z największych w Europie – jego powierzchnia zajmuje 2,850 km² (5 razy większy od powierzchni Warszawy). Park w większości porośnięty jest tajgą, czyli lasem iglastym. Jest domem dla takich drapieżników jak: niedźwiedzie, orły, rosomaki, wilki i renifery.
Brygida i Bartek podróżują własnym samochodem, który służył im nie tylko jako środek transportu, ale również jako domek do spania i gotowania posiłków. W dzień zwiedzali Finlandię i okolice, a wieczorami i nocami podziwiali przepiękne, kolorowe zorze polarne lub wygrzewali się w saunie 🙂
Większość czasu poświęconego na ten wyjazd spędzili w Finlandii, lecz udało im sie także spędzić tydzień w Norwegii, gdzie w dzień przesilenia wiosennego (21 marca) wjechali na Nordkapp.
W imieniu organizatorów i prelegentów dziękuję zainteresowanym za przybycie i już dziś zapraszam na kolejną prelekcję – w kolejny wtorkowy wieczór. 🙂
K.T.
.