Wysoka (Małe Pieniny) i Radziejowa (Beskid Sądecki) – wycieczka górska – 11-12 lipca 2015 r.

Kolejny tydzień za nami i upragniony weekend, który to właśnie grupa 23 osób postanowiła spędzić gdzie (?) no oczywiście, że w górach 🙂 Parę minut po godzinie 6.00 w sobotni poranek wystartowaliśmy z Bielska-Białej kierując się w kierunku Pienin, a dokładniej do miejscowości Jaworki, skąd mamy rozpocząć naszą górską przygodę. Zapowiada się piękna pogoda. Jadąc zostawiamy za nami Beskid Śląski, Mały, Makowski, a po około 3,5 godz. ukazują się naszym oczom piękne szczyty Tatr. Pół godziny później jesteśmy już na miejscu czyli w Jaworkach. Zbieramy cała grupę, robimy wspólne zdjęcie (oczywiście jak zawsze z banerem) i ruszamy w doliny…
Trasa do przejścia na dzień dzisiejszy jest następująca: Jaworki – Wąwóz Homole – Wysoka (1050 m n.p.m.) – Przełęcz Rozdziele – Bacówka na Obidzy (nocleg) – dla chętnych Eliaszówka (1023 m n.p.m).
Żwawym krokiem pniemy się do góry ścieżką przekraczającą kilkakrotnie potok. Ścieżka wyprowadza nas na Dubantowską Dolinkę, gdzie znajdują tzw. Kamienne Księgi – skały, na których według miejscowych podań zapisano ludzkie losy aż do końca świata. Pierwszy dłuższy postój robimy na szczycie Wysoka (1050 m n.p.m), dookoła roztacza się piękny widok na Tatry, Beskid Sądecki, Pieniny. Jeszcze parę spojrzeń na panoramę, kilka fotek i ruszamy w dół w kierunku zielonego szlaku. Po około 20 minutach wychodzimy na otwarta przestrzeń. Piękne panoramy, łąki z fruwającymi kolorowymi motylami, zapach dojrzałych poziomek i macierzanki oraz krzaczki z borówkami hmmm cóż więcej nam potrzeba… 🙂 Trasa do przejścia jeszcze daleka. Po około 5,5 godz. docieramy do czerwonego szlaku skąd mamy jeszcze 10 minut do naszej bazy noclegowej. Po zakwaterowaniu w bacówce czas na krótki odpoczynek, zjedzenie ciepłego posiłku i już trochę „okrojoną” grupką 13 osób ruszamy na podbój Eliaszówki (1023 m n.p.m) – najwyższy szczyt gór Lubovniańskich, a zarazem szczyt do Wielkiej Korony Beskidów Słowackich. Po godzinie jesteśmy na szczycie, zostaje jeszcze tylko wspiąć się na wieżę widokowa i podziwiać panoramę kolejnych pasm górskich. Chwile tę uwieczniamy na zdjęciach i wracamy do bacówki. Koło 19.00 nadszedł czas na zjedzenie kolacji i integracji całej grupy. Posiedzieliśmy do 22:30 i udaliśmy się na spoczynek. Noc zleciała niezwykle szybko i nastał nowy dzień.
Drugi dzień naszej górskiej przygody. Na dziś zaplanowaliśmy następująca trasę: Bacówka na Obidzy – Wielki Rogacz – Przełęcz Żłobki – Radziejowa (1266 m n.p.m.) – Przehyba – Szczawnica.
Jak ustaliliśmy dzień wcześniej po zjedzeniu śniadania (pyszna jajecznica na bekonie) ok. 8:30 wyruszyliśmy w dalszą trasę. Po dwóch godzinach zawitaliśmy na najwyższym szczycie Beskidu Sądeckiego – Radziejowej (1266 m n.p.m). Wspięliśmy się na bardzo stromą wieżę widokową skąd roztaczała się piękna panorama. Długo by można było tak stać i podziwiać, ale niestety czas płynął nieubłaganie i trzeba było ruszać dalej. Po następnej godzinie byliśmy już w schronisku na Przehybie. Tam zjedliśmy obiad, posiedzieliśmy godzinkę i ruszyliśmy zielonym szlakiem w kierunku Szczawnicy. Widać było, że szlak ten jest bardzo rzadko uczęszczany, bo miejscami trzeba było przedzierać się przez zarośla, ale daliśmy radę 🙂 Pogoda cały czas nas rozpieszczała, gdy tylko las stawał się rzadszy lub wychodziliśmy na polany to już ukazywały się naszym oczom piękne widoki. Do punktu końcowego, czyli Szczawnicy dotarliśmy około 14:30. Tam czekał na nas nasz bus. Nasza górska przygoda dobiegała końca 🙁 Wyruszyliśmy w drogę powrotną do Bielska.
Jak ktoś kiedyś powiedział: „Świat wartości w górach jest prosty i przejrzysty dla każdego. Ale jest to absolut piękna i estetycznych doznań. Nie chcesz, nie jedziesz. Nie jedziesz, nie widzisz. Nie widzisz, nie przeżywasz. Wybór należy do ciebie.”
Do zobaczenia na szlaku!

K.T.
.

nasza grupa pod Bacówką na Obidzy

nasza grupa pod Bacówką na Obidzy

stopka_bb_20150711_12

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Wysoka (Małe Pieniny) i Radziejowa (Beskid Sądecki) – wycieczka górska – 11-12 lipca 2015 r. została wyłączona

„Pierwsza Polska Wyprawa w Andy Peruwiańskie” – wernisaż wystawy fotograficznej Jana Weigla – 6 lipca 2015 r.

Wierni górom, prelekcjom i ciekawym, tradycyjnym spotkaniom w ramach cyklu imprez „Wspaniały świat gór wysokich” odpowiedzieli na zaproszenie Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej, Bielskiego Klubu Alpinistycznego i Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i przybyli dzisiaj, w poniedziałkowe wyjątkowo upalne popołudnie, do Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej.
Właśnie oni, wierni górom, chcieli jeszcze raz przyjrzeć się wyprawie, o której wiele dowiedzieli się jeszcze nie tak dawno, bo na prelekcji pt. „W Peruwiańskich Kordylierach” Jana Weigla w dniu 16 czerwca 2015 roku. Dzisiaj odbył się wernisaż wystawy fotograficznej Jana Weigla, uczestnika tej wyprawy w Andy w 1971 roku. W ramach tego wernisażu pt. „Pierwsza Polska Wyprawa w Andy Peruwiańskie” odbyła się również projekcja filmu Józefa Bakalarskiego i Romana Trzeszewskiego pt. „Biało-czerwona na Huascarán ”.
Trzy tygodnie temu Jan Weigel zaprezentował nam własne zdjęcia (slajdy) z wyprawy w Andy, a dzisiaj kontynuował tę prezentację przy pomocy filmu i wystawy fotografii. Żywy zapis wyprawy sprzed 44 lat pozwolił nam jeszcze raz spojrzeć na alpinistów i na ośnieżone Peruwiańskie Kordyliery. Zobaczyliśmy alpinistów młodych, odważnych, pełnych energii. Alpiniści ubrani byli – jak łatwo zgadnąć – stosownie do „tamtej epoki”, a sprzęt, namioty, „bezalinowe” liny itd. też wiele przypominały o tych ciekawych czasach z piętrzącymi się trudnościami i przeszkodami na każdym kroku.
Film pokazał nam w wielkim skrócie wszystko, a może prawie wszystko, co dotyczyło wyprawy, a więc transport samochodowy na wysokości ponad cztery tysiące metrów, transport przy pomocy zwierząt, przejścia przez górskie rzeki i lodowce, życie w bazie i poza nią, a przede wszystkim działalność w górach, podczas zdobywania szczytów, w tym najważniejszego, bo najwyższego w Peruwiańskich Andach, Nevado Huascarán (6768 m n.p.m). Szczególnie podobały się nam: przejścia po śniegach i lodowcach, a także odważne skoki alpinistów przez szerokie szczeliny, autentyczny odgłos twardego śniegu pod butami z rakami, ciężki i zmęczony oddech idących do góry alpinistów… na sali zrobiło się wtedy nie tylko ciekawie, ale jakby troszkę chłodniej, bo na ekranie za sprawą śniegu ciągle było biało!
To był film, który warto było zobaczyć, gdyż nie wiadomo kiedy nadarzy się jeszcze okazja taka jak dzisiaj. „Filmy realizowane trzydzieści, czterdzieści czy pięćdziesiąt lat temu są dla współczesnej publiczności prawdziwymi wykopaliskami” („Taternik” 3/2012). Ciekawe jest to zdanie, warto się nad nim dłużej zastanowić, bo idealnie pasuje do dzisiejszego filmu.
Po filmie, który nie był długometrażowy (szkoda!) przenieśliśmy się piętro wyżej, gdzie czekała do otwarcia i obejrzenia wystawa fotografii Jana Weigla. Zdjęcia dosyć dużego formatu, barwne, ciekawe, specjalnie dobrane na tę okoliczność były przypomnieniem prelekcji sprzed trzech tygodni. Do każdego zdjęcia Jan Weigel opowiedział nam coś interesującego. Jak zawsze zrobił to z pełnym zaangażowaniem i sercem, wszak prezentował dzisiaj wyłącznie swoje zdjęcia z wyprawy. Mimo strasznego upału warto było poświęcić tej wystawie trochę czasu.
Następna część wernisażu, już nieoficjalna, była zaproszeniem wszystkich uczestników do stołu, na poczęstunek, na herbatę, kawę z ciasteczkami i lampkę czerwonego wina. Przy tym gościnnym stole był czas na wspomnienia, rozmowy… był czas przede wszystkim na zwykłą, okolicznościową pogawędkę. Wśród gości wernisażu wystawy fotograficznej Jana Weigla byli uczestnicy tejże wyprawy: Bronisław Korzec i Jan Junger. Byli też goście z Krakowa, znani nam sławni alpiniści: Jerzy Wala, Marian Bała i Wojciech Kapturkiewicz. Wśród obecnych alpinistów był też kolega z naszego Oddziału PTT Andrzej Popowicz.
Byli starsi i młodsi, byli też najmłodsi. Tym ostatnim przyglądając się dyskretnie zauważyłam na ich twarzach niezwykłe zainteresowanie tą wystawą i każdym zdjęciem. Pomyślałam sobie wtedy, że może i oni, jak podrosną, wyruszą w góry, w daleki świat po przygodę i wielkie przeżycia?

CS
.

Jan Weigel oprowadza po wystawie

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania „Pierwsza Polska Wyprawa w Andy Peruwiańskie” – wernisaż wystawy fotograficznej Jana Weigla – 6 lipca 2015 r. została wyłączona

Przełęcz Krzyżne (Tatry Wysokie) – wycieczka górska – 5 lipca 2015 r.

Celem naszej kolejnej tatrzańskiej wycieczki była stanowiąca skrajny punkt Orlej Perci – Przełęcz Krzyżne (2112 m n.p.m.).
Ponieważ na pokonanie zaplanowanej trasy wędrówki potrzeba co najmniej dziewięć godzin, z Bielska-Białej wyjechaliśmy już o 4 rano. Punktualnie o godzinie siódmej byliśmy w Zakopanem na parkingu pod Krokwią, skąd busikami dostaliśmy się do Kuźnic.
Pierwszy odcinek naszej wędrówki przebiegał niebieskim szlakiem przez Boczań i Skupniów Upłaz do schroniska PTTK „Murowaniec” na Hali Gąsienicowej, w którym zrobiliśmy sobie krótką przerwę śniadaniową. Mając na uwadze długość trasy wkrótce ruszyliśmy żółtym szlakiem w stronę Doliny Pańszczycy i dalej na Przełęcz Krzyżne. Brak chmur na niebie i ponad 30-stopniowy upał sprawiały, że podejście żółtym szlakiem dało wielu z nas w kość. Trudy trasy wynagradzały nam za to z nawiązką przepiękne widoki, które podziwiać mogliśmy na całej trasie.
Na Przełęczy Krzyżne legitymację członkowską PTT otrzymała Gosia, nasza nowa koleżanka z Oddziału, po czym ruszyliśmy w dół, w stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich. Tu, w położonym na brzegu Przedniego Stawu schronisku, większość z nas miała okazję zjeść zasłużony obiad i nieco dłużej odpocząć.
Ostatni odcinek trasy wiódł Doliną Roztoki do Wodogrzmotów Mickiewicza, skąd zeszliśmy na parking w Palenicy Białczańskiej, kończąc tym samym górską wędrówkę.
O niedzielnej wycieczce można by z pewnością napisać, że była bardzo udana, gdyby nie powrót. Potężne korki na Zakopiance i nie tylko sprawiły, że wracaliśmy do Bielska-Białej prawie 4,5 godziny docierając w okolice dworca PKS już po 23.
Do zobaczenia na następnej wycieczce!

SB
.

nasza grupa w Kuźnicach, za chwilkę startujemy na trasę

stopka_bb_20150705

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Przełęcz Krzyżne (Tatry Wysokie) – wycieczka górska – 5 lipca 2015 r. została wyłączona

Gran Paradiso, Mont Blanc (Alpy, Włochy/Francja) – wyprawa trekkingowa – 30 czerwca – 4 lipca 2015 r.

Łukasz Kudelski, członek Oddziału PTT w Bielsku-Białej wraz z trzema znajomymi wybrał się w lipcu br. w Alpy, a głównym celem wyprawy był najwyższy szczyt Europy – Mont Blanc. Poniżej prezentujemy relacje z tego wyjazdu przygotowaną przez naszego kolegę:

Wyprawę na Mont Blanc planowaliśmy od kilku lat, ale z różnych powodów nie mogła dojść do skutku aż do tego roku. Zebraliśmy się w 4 osoby (ja, Krzysiek ze swoim kumplem Grześkiem i Damian z którym już miałem okazję chodzić po Alpach) dość spontanicznie i postanowiliśmy zdobyć szczyt w jak najkrótszym czasie.
Pierwotny plan zakładał zaliczenie po drodze najwyższego szczytu Niemiec – Zugspitze (2962 m n.p.m.) – zweryfikowaliśmy go jednak pod kątem odpowiedniej aklimatyzacji i na pierwszy plan padło Gran Paradiso.
Wyjazd we wtorek wieczorem zaraz po egzaminie w klubie. Trasa przejazdu Cieszyn -> Brno -> Pragę -> Norymbergę -> Struttgart -> Berno -> Aosta -> Pont wydała się nam najatrakcyjniejsza pod względem finansowym. Szwajcarska winieta jest co prawda dość droga (180zł) – ale daje pole manewru gdyż ważna jest przez cały rok, dodatkowo ominęliśmy winiety i Austrii i bramki we Włoszech.
Jako, iż od samego początku dopisywała nam piękna pogoda zdecydowaliśmy się na przejazd przez malowniczą Przełęcz Świętego Bernarda – parę kilometrów dalej niż tunelem, ale wrażenia zdecydowanie pozytywne!
Do włoskiego Pont dotarliśmy w środę około południa i bez zbędnego ociągania rozpoczęliśmy podchodzenie pod upatrzone miejsce biwakowe zaraz przy schronisku Rifugio Vittorio Emanuele (2773 m n.p.m.). Oficjalnie cały teren objęty jest Parkiem Narodowym Gran Paradiso, obyło się jednak bez kłopotów noclegowych, a pokrzepieni (może za bardzo?) wieczornym piwkiem, o 5 rano wyruszyliśmy w drogę. Wspinaczkę wspomaganą żelami energetycznymi zakończyliśmy uraczeni samotnością i niesamowitymi widokami ze szczytu. Wieść niesie, iż miejsce gdzie zdecydowana większość ludzi kończy drogę – figurka Madonny – nie jest ostatecznym szczytem – ale jako iż do tego miejsca dotarliśmy tylko we dwójkę, zostawiając dwóch bardziej zmęczonych w tamtej chwili kolegów przypiętych do skały (bezboleśnie!) zakończyliśmy podróż w tym miejscu (wierzchołek z Madonną wznosi się na wysokość 4015 m n.p.m. w porównaniu do głównego wierzchołka wschodniego 4026 m n.p.m.).
Droga powrotna po mokrym śniegu nie należała do najprzyjemniejszych. Podjęliśmy decyzję o zejściu bezpośrednio do samochodu, aby odpocząć już w Chamonix. Choć zakładaliśmy, iż w kolejnym dniu startujemy na Mont Blanc, rzeczywistą chęć i siły na to zachował tylko Grzesiek. Przegłosowaliśmy więc dzień lenistwa. Ale jak tutaj być w Chamonix i nic nie robić…?
Rankiem wzrok nieuchronnie uciekał to na wznoszące się wysoko nad nami lodowce, to na piękną iglicę Aiguille du Midi (3842 m n.p.m. – dla porównania kolejka gondolowa na Kasprowy Wierch to 1959 m n.p.m.). Jednomyślna decyzja – kupujemy bilety na kolejkę i wyjeżdżamy na Aiguille du Midi (koszt wyjazdu 57 euro w obie strony). Drogo bo drogo, ale czego się spodziewać po francuskiej miejscowości turystycznej z takimi atrakcjami? Decyzja okazała się słuszna – po 20 minutach jazdy naszym oczom ukazują się zapierające dech widoki. Baterie wewnętrzne naładowane, a gdzieś w sercu została obietnica, że gdy kolejny raz pojawimy się w tym rejonie, wybierzemy drogę 3M, rozpoczynającą się przy górnej stacji kolejki ciekawym lodowym tunelem. Samego szczytu iglicy i słynnego szklanego balkonu nie udało się odwiedzić ze względu na trwające prace budowlano-remontowe – cóż, innym razem.
Dzień później pobudka o godzinie 7 rano. Wyjeżdżamy do Le Fayet, gdzie samochód zostawić możemy na darmowym parkingu. Tutaj wsiadamy do tramwaju (36 euro w obie strony), który wywozi nas z wysokości 533 m n.p.m. do stacji Nid d’Aigle – 2327 m n.p.m.. Podróż trwa około półtorej godziny wcale nie zmarnowanego czasu – głowa goni na wszystkie strony, kiedy chłoniemy okoliczne krajobrazy. Bez zbędnego ociągania ruszamy w drogę – dzisiaj czeka nas podejście do Refuge du Gouter na wysokość 3835 m n.p.m. Po drodze mijamy niebezpieczny Kuluar Goutera – przechodzimy bez szwanku, jednak szybko zostajemy postawieni przed prawdziwą siłą gór, kiedy na naszych oczach schodzi potężna kamienna lawina. Trzeba mieć oczy naokoło głowy… Samo wyjście nie było specjalnie męczące, gdyż zdecydowaliśmy się zaryzykować i iść na lekko z nadzieją na nocleg w schronisku. Po drodze kilkukrotnie widzimy tabliczki informujące, iż noclegi bez rezerwacji nie będą udzielane – trochę niepokojące, na szczęście jednak udaje się dostać wolne prycze. Co ciekawe ludzi było naprawdę niewielu, względny spokój, wolne łóżka… I to w tak piękną pogodę…? Cena noclegu zbija z nóg – jeden z nas bez dodatkowych zniżek zapłacił 75 euro, pozostali z Alpenverein 55. Ale cóż, być tam, nie napić się piwa? Nie zjeść obiadu? Więc koszty idą do góry: obiad – 26 euro, piwo 0,33l – 9 euro (to akurat prawdopodobnie najlepiej wydane pieniądze podczas całej wyprawy ). Do tego zamówiliśmy śniadanie razem z większością bywalców – podawane o 2 w nocy, koszt 12 euro.
Do 2 w nocy udało się troszkę przespać – na tyle, aby nabrać siły na drogę. Po śniadaniu, około 3 nad ranem ruszyliśmy w trasę – spotykając po drodze dwie Polki, które nabijały się z nas, że idziemy związani liną, że po co itd. Oczywiście na szczycie ani nigdzie w okolicy już ich nie zobaczyliśmy… Krowa, która dużo ryczy mało mleka daje? Może coś w tym jest. Zaraz za schroniskiem pojawiło się parę minut wątpliwości – bardzo silne podmuchy wiatru uniemożliwiające poruszanie się oraz kujący w twarz lód. Na szczęście kryzys ten szybko mija i kontynuujemy powolną wspinaczkę. Na szczyt docieramy o godzinie 8:10. Większość ekip zdążyła już zejść. Pogoda idealna. Cały szczyt dla nas – znalazły się jedynie dwie osoby poza naszą grupą! Nikt z nas nie miał termometru, wiało jednak niemiłosiernie, a woda w butelkach zaczynała zamarzać – szybkie fotki i trzeba kierować się w dół. Mijamy kolejne 2 zespoły wychodzące na szczyt – oni również będą mieli całą górę dla siebie.
Zejście na dół zdawało się momentami ciągnąć w nieskończoność – do górnej stacji tramwaju musieliśmy pokonać 2483 metry w dół. Za to co za frajda znaleźć się już w powrotnym tramwaju! Najwyższy szczyt Alp zdobyty w cudownej pogodzie, bez tłumów na szlaku! Nawet do głowy nam nie przyszło że wyprawa uda się aż tak dobrze…

Łukasz Kudelski
.

Łukasz Kudelski z banerem naszego Oddziału na szczycie Mont Blanc

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Gran Paradiso, Mont Blanc (Alpy, Włochy/Francja) – wyprawa trekkingowa – 30 czerwca – 4 lipca 2015 r. została wyłączona

Hala Ornak (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska w ramach akcji „Czyste Tatry 2015” – 4 lipca 2015 r.

czyste_tatryCoroczną tradycją Oddziału PTT w Bielsku-Białej jest uczestnictwo w akcji „Czyste Tatry”. Nie inaczej było i w tym roku. Dziesięcioosobowa grupa wybrała się w sobotni poranek w Tatry Zachodnie.
Po dojechaniu do Zakopanego, najpierw swoje kroki skierowaliśmy na Równię Krupową. Szybka rejestracja, odbiór „start packów” i po kilkunastu minutach byliśmy już w Kirach. Przebrani w tegoroczne pamiątkowe koszulki, z identyfikatorami na szyjach weszliśmy jako wolontariusze na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Trasa naszej wycieczki przedstawiała się następująco: Kiry – Dolina Kościelska – Jaskinia Mroźna – Hala Ornak – Dolina Kościeliska – Kiry. Ponad trzydziestostopniowy upał tego dnia nie wystraszył tłumów „weekendowych” turystów, dla których nasza wesoła drużyna była bardzo egzotyczna, a sensacją dla nich poza niesionymi przez nas workami ze śmieciami były także ich przykurzone na szlaku wyjściowe buty czy mało miejsca „na piciu” w torebkach wizytowych. Na szczęście można było zamienić także kilka słów z obecnymi na szlaku „turystami plecakowymi” oraz wolontariuszami zbierającymi śmieci.
Dużo atrakcji najmłodszym uczestnikom z naszej grupy dało przejście Jaskinią Mroźną oraz „zdrowy” posiłek w Schronisku na Hali Ornak – frytki z colą. Pełne wrażeń okazały się także spacery w przenikliwie zimnym Potoku Kościeliskim oraz delektowanie się świeżo wędzonymi oscypkami.
Łączny bilans dzisiejszego dnia to jeden 120 litrowy worek wyniesiony z terenu Tatrzańskiego Parku Narodowego do Kościeliska. Albo Tatry z roku na rok stają się bardziej czyste, albo to efekt piątkowego sprzątania tego szlaku przez inne grupy wolontariuszy. Bez względu na fakt jaka jest tego przyczyna, za rok także przyjedziemy w pierwszy weekend lipca po to, by posprzątać Tatry.

Norbert Owczarek
.

nasza grupka przed schroniskiem PTTK na Hali Ornak

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Hala Ornak (Tatry Zachodnie) – wycieczka górska w ramach akcji „Czyste Tatry 2015” – 4 lipca 2015 r. została wyłączona

Witamy w naszym gronie!

Informujemy, że w dniu 30 czerwca 2015 r. do Oddziału PTT w Bielsku-Białej wstąpiła Małgorzata Kupczak.

Serdecznie witamy w naszym gronie!

 

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Witamy w naszym gronie! została wyłączona

O ostatnich prelekcjach w „Gazecie Gminnej”

W najnowszym numerze „Gazety Gminnej” (3 (100) / 2015) – pisma samorządowego Gminy Buczkowice ukazały się relacje z ostatnich prelekcji zorganizowanych wspólnie przez Gminny Ośrodek Kultury w Buczkowicach i Oddział PTT w Bielsku-Białej. Na stronie 9 czasopisma można znaleźć artykuł Eweliny Jakubiec pt.: „Poznaj świat z GOK” zawierający relacje z dwóch ostatnich prelekcji: Kamy Guzik pt. „Rowerem przez Bałkany” oraz Beaty Gluzy pt. „Japonia – kraj kwitnącej wiśni”. Czerwcowy numer „Gazety Gminnej” można pobrać ze strony GOK Buczkowice.
.

gg100_201503

Zaszufladkowano do kategorii aktualności, media | Możliwość komentowania O ostatnich prelekcjach w „Gazecie Gminnej” została wyłączona

Facebook – lubi nas już 800 osób!

Z przyjemnością informujemy, że nasza strona na portalu społecznościowym Facebook od dzisiaj ma już ośmiuset fanów. Serdecznie dziękujemy wszystkim osobom, które kliknęły „lubię to”. Gorąco zachęcamy do regularnego odwiedzania Facebooka (https://www.facebook.com/ptt.bielsko.biala/) oraz naszej strony internetowej (http://www.bielsko.ptt.org.pl/). Niemal codziennie można przeczytać na nich coś nowego!

z tatrzańskim pozdrowieniem, Zarząd Oddziału

Zaszufladkowano do kategorii aktualności | Możliwość komentowania Facebook – lubi nas już 800 osób! została wyłączona

Leskowiec (Beskid Mały) – wycieczka górska – 28 czerwca 2015 r.

Pomimo porannej mżawki w ciepły, niedzielny poranek, 28 czerwca 2015 roku, na dolnej płycie dworca PKS w Bielsku-Białej zjawiło się trzynaście osób, by kontynuować wędrówkę Małym Szlakiem Beskidzkim. Planowana trasa wiodła czerwonym szlakiem przez Potrójną, znaną także jako Czarny Groń, Łamaną Skałę, Smrekowicę, Leskowiec i Groń Jana Pawła II, czyli Jaworzynę, by zakończyć się w Krzeszowie.
O 7:00 rano senna grupa wyruszyła busem, by godzinę później wysiąść w deszczu na Przełęczy Kocierskiej. Choć według prognoz miało padać cały dzień, to wkrótce przestało. Rozpadało się ponownie dopiero wtedy, gdy wszyscy byli już w schronisku Leskowiec, ale deszczowy incydent nie trwał zbyt długo. Pogoda nie dawała jednak za wygraną – lunęło, gdy uczestnicy zebrali się koło busa na parkingu w Krzeszowie. Słowem, pogoda jak na zamówienie.
Szkoda jedynie pięknych widoków, jakie można podziwiać na tej trasie w słoneczne dni – skryła je gruba warstwa malowniczych mgieł i niskich chmur w różnych odcieniach bieli i szarości. Pokonanie trasy zajęło uczestnikom wycieczki siedem godzin, z czego co najmniej dwie upłynęły w Chatce Ani i Rafała na Potrójnej i schronisku PTTK Leskowiec na Groniu Jana Pawła II, w którym kuchnia serwuje naprawdę duże porcje grochówki, bigosu i innych dań.
W Krzeszowie kolekcjonerzy pieczątek w książeczkach GOT mieli rzadką okazję potwierdzenia faktu ukończenia trasy w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej. Chcąc, nie chcąc, wycieczkę trzeba podsumować banalnym stwierdzeniem, że niezależnie od pogody Beskid Mały to wyjątkowo urokliwe pasmo górskie. Pod warunkiem, rzecz jasna, że nie pada. Jak bowiem stwierdzono w czasie jednej z filozoficznych pogawędek, jakimi urozmaicano sobie marsz przez łąki, hale, lasy i przełęcze, choć góry w deszczu są piękne, to deszcz w górach już niekoniecznie.

(k)
.

nasza ekipa przed schroniskiem PTTK Leskowiec

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Leskowiec (Beskid Mały) – wycieczka górska – 28 czerwca 2015 r. została wyłączona

Dumbier, Salatin (Niżne Tatry, Słowacja) – wycieczka górska z cyklu „Wędrówki z Robalem” – 27-28 czerwca 2015 r.

Niedzielna prognoza pogody sprawiła, że tym razem nieco zmodyfikowaliśmy plany i poza Dumbierem zdobywaliśmy, położony w Niżnych Tatrach, Salatin. Ale po kolei 🙂
Zebrani w szesnastoosobowej grupie wyruszyliśmy z Bielska o piątej rano i po niespełna trzygodzinnej jeździe dotarliśmy do wioski Lucky. Pierwszą połowę trasy pokonaliśmy zielonym szlakiem, idąc najpierw wzdłuż kempingu, potem lasem. Po godzinie mogliśmy już cieszyć wzrok krajobrazami tych gór. Połacie zielonych polan przeplatały się z plastrami lasów. Wznosiliśmy się coraz wyżej i coraz ciekawsze widoki były przed nami. Po kolejnej godzinie, idąc wijącą się serpentynami ścieżką, dotarliśmy do ostatniej tabliczki, która mówiła, że do szczytu zostały nam ostatnie minuty drogi. Sam Dumbier jest skalistym szczytem, do którego dojść trzeba idąc obok kilku stromych przepaści. Na samym wierzchołku odpoczęliśmy chwilę, znalazł się też czas na pamiątkowe zdjęcie.
Droga powrotna wiodła szlakiem żółtym, który na końcu zmieniał się w czerwony. Zanim to jednak nastąpiło musieliśmy sforsować dość rozległe wiatrołomy, który mocno zniekształciły pierwotny wygląd szlaku.
Wieczorem, po zakupach w Liptowskim Mikulaszu, czekała na nas perspektywa grillowania i, jak się potem okazało, śpiewów przy akompaniamencie gitary 🙂
W niedzielę zdecydowaliśmy wspólnie, że zmienimy plan i pójdziemy na pobliski Salatin. Trasa, niespełna pięciogodzinna, wydawała się realna do zrealizowania. Padać miało zacząć po czternastej. Podjechaliśmy więc do miejscowości Liptovska Luzna i stamtąd czerwonym szlakiem ruszyliśmy w górę. Mimo, iż na początku warunki atmosferyczne można było nazwać korzystnymi, to ostatecznie z powodu opadów deszczu, nie wszyscy zdecydowali się na zdobywanie wierzchołka.

Robal
.

Ekipa na szczycie Dumbiera

Ekipa na szczycie Dumbiera

Zaszufladkowano do kategorii kronika - 2015 | Możliwość komentowania Dumbier, Salatin (Niżne Tatry, Słowacja) – wycieczka górska z cyklu „Wędrówki z Robalem” – 27-28 czerwca 2015 r. została wyłączona